Jesteś tutaj: AthleticBilbao.pl
^Powrót na górę!
Został niespełna miesiąc do zakończenia rozgrywek a przed nami jeszcze sześć kolejek ligowych stąd La Liga przyśpiesza i w przeciągu kolejnych 8 dni czekają nas aż trzy rundy spotkań. Basków czekają dwa spotkania wyjazdowe i jedno domowe w środę. Na pierwszy ogień idzie Malaga z którą podopiecznych trenera Valverde czeka bardzo ciężki pojedynek na Estadio La Rosaleda. Przewaga nad naszymi rywalami wynosi 10 punktów i Andaluzyjczycy dość nieśmiało zaczynają marzyć o zajęciu miejsc dających europejskie puchary stąd każdy wynik poza przegraną jaki przywiezie zespół do Bilbao będzie olbrzymim sukcesem. Rywal jest wypoczęty i zapowiada walkę o zwycięstwo co jest jak najbardziej realne szczególnie że Los Leones będą mocno zmęczeni morderczą ponad 120 minutową walką z Sevillą w Lidze Europejskiej. Początek jutro w samo południe.
Smutni ale zarazem szczęśliwi powinni być fani i piłkarze po powrocie z Sewilli. Zdziesiątkowany kontuzjami, skazywany na pożarcie po losowaniu zespół trenera Valverde, któremu nie dawano żadnych szans na awans, szczególnie po przegranej na San Mames 1-2 pokazał jak się walczy do końca mimo olbrzymich przeciwności losu i przy po prostu zwykłym pechu. Los Leones zamiast grzecznie odpaść wypowiedzieli Sevilli na Ramon Sanchez Pizjuan wojnę totalną, wyszli na prowadzenie za sprawą Aritza Aduriza, na którego gola szybko odpowiedział Gameiro. Później po stracie swojego najlepszego snajpera, który doznał kontuzji w heroicznym boju zdobyli kolejnego gola autorstwa Raula Garcii i doprowadzili do dogrywki w której Susaeta miał piłkę meczową ale zepsuł sytuacje w pojedynku sam na sam z Sorią. W końcu w rzutach karnych mimo tego że Los Leones nigdy nie słynęli z dobrego wykonywania tego stałego fragmentu gry (jeden z najgorszych wyników w lidze) trafili cztery razy i tylko jeden raz spudłowali za sprawą Benata, bohatera akcji dającej dogrywkę. Piłkarze Sevilli się nie mylili w tym elemencie piłkarskiego rzemiosła i to oni zagrają w półfinale Ligi Europy. To był piękny wieczór na Ramon Sanchez Pizjuan mimo braku awansu.
Mission Impossible, tak można zatytułować to czego świadkami będziemy w dniu dzisiejszym o godzinie 21.05 na Ramon Sanchez Pizjuan w Sewilli. Cel to strzelenie co najmniej dwóch bramek i stracenie maksymalnie jednej co oznaczało by dogrywkę. Pytanie czy jest to osiągalne dla mocno przetrzebionego kontuzjami zespołu trenera Valverde. Patrząc na formę drużyny i rywala z jakim idzie mu się mierzyć to raczej trudno o jakikolwiek optymizm. Tyle że kibic to taka istota, która mimo niemal beznadziejnej sytuacji będzie wierzyć do końca w swój zespół. Czy uwierzą w to zawodnicy i wykonają zadanie z którym problem miałby chyba nawet cała jedenastka sklonowanych bohaterów przytoczonego wyżej filmu? Odpowiedź poznamy około godziny 23.00 kiedy w Andaluzji zabrzmi ostatni gwizdek sędziego tego meczu Damira Skominy.
W ciężkich bólach i w minimalnych rozmiarach ale udało się wygrać z Rayo na San Mames. Autorem jedynego trafienia ale za to pięknego był Inaki Williams, który w 61 minucie spotkania świetnie zwiódł obrońcę na linii pola karnego i wypalił w górny róg bramki Juana Carlosa, który nic nie mógł poradzić na siłę i precyzję tego uderzenia. Ojcami sukcesu poza szczęśliwym strzelcem bramki byli Gorka Iraizoz i .... napastnicy Rayo, którzy marnowali sytuacje na potęgę popisując się kompletną indolencją strzelecką nie mogąc znaleźć sposobu na zwijającego się jak w ukropie w bramce naszego portero. Dawno Gorka nie miał tyle pracy pomiędzy słupkami jak w tym pojedynku. Tym sposobem Athletic goni Celtę Vigo w walce o 5 pozycję i bezpośredni awans do rozgrywek grupowych Ligi Europy mając stratę tylko jednego oczka.
Przed nami 32 kolejka La Liga i mecz przyjaźni z Rayo Vallecano. Baskowie przystępują do niego z pasmem czterech kolejnych meczów bez zwycięstwa co im się zdarzyła raz na początku sezonu. A kiedy przerwać fatalną passę jeśli nie w spotkaniu z zespołem grającym radosny futbol i nie przykładającym się specjalnie do defensywy? Pojedynek ten jest nie tylko ważny ze względu na zdobycz punktową ale przede wszystkim dla odzyskania wiary we własne umiejętności przez podopiecznych trenera Valverde, która po ostatnich pojedynkach została mocno nadszarpnięta. Błyskawice z kolei walczą desperacko o utrzymanie, które jeszcze w połowie sezonu wydawało się niemal pewne i scenariusz gry o życie do ostatniej kolejki oddalał się. Niestety podopieczni trenera Paco Jemeza nie byliby sobą gdyby nie skomplikowali sobie życia i nie zafundowali swoim fanom sporych emocji. Tak więc na San Mames możemy spodziewać się otwartego i emocjonującego pojedynku w którym każda drużyna będzie musiał sobie odpowiedzieć na murawie na kilka ważnych pytań w kontekście obecnego sezonu. Pierwszy gwizdek sędziego zaplanowano na godzinę 20.30.