Jesteś tutaj: AthleticBilbao.pl
^Powrót na górę!
Pięć dni przerwy i czeka nas kolejne spotkanie ligowe. W 32 rundzie spotkań obecnego sezonu Los Leones ponownie zagrają na San Mames i zmierzą się z praktycznie już zdegradowaną Granadą. Mecz z gatunku tych „must win" bo jeśli nie wygrywać ze spadkowiczami to z kim? Niestety w tym temacie Los Leones mają raczej kiepskie statystyki bo w obecnym sezonie stracili już punkty z Cadiz i Almerią a więc dwoma zespołami znajdującymi się pod kreską i niestety ale jak widać tych punktów mocno brakuje do 4 miejsca w tabeli gdyż taka właśnie jest różnica między Atheltic a Atletico, zajmujące ostatnie miejsce dające grę w Lidze Mistrzów. Tyle że to były pojedynki na wyjeździe. Kolejek do końca rozgrywek coraz mniej, coraz mniej też miejsc na błędy i miejmy nadzieję że ekipa trenera Valverde powróci do wygrywania gdyż ostatnie dwa mecze niestety nie wyszły nasze drużynie. Pojedynek z Granadą będzie otwarciem 32 kolejki ligowej a jego początek zaplanowano na piątkowy wieczór na godzinie 21.00. Poprowadzi go sędzia Iglsesias Villanueva.
Można powiedzieć że Athletic właśnie wyautował się z walki o Ligę Mistrzów w tym sezonie. Po porażce Girony z Atletico była niepowtarzalna szansa na zbliżenie się do ekipy z Katalonii na 6 punktów i utrzymanie straty do Atletico. Niestety Los Leones nie byliby sobą gdyby tego w sposób maksymalny nie sfrajerzyli. Bo w pojedynku z Villarrealem, pomijając już słabą grę i pozwolenie rywalowi na zbyt wiele, to mieli w zasadzie czystą sprawę gdyż Żółta Łódź Podwodna grała od 46 minuty w 10 a 20 minut później straciła bramkę, której autorem był Oihan Sancet. Niestety nasz zespół pokpił sprawę bo raz że nie zamknął meczu wcześniej, dwa że pozwalał rywalom na zbyt wiele i mimo gry w osłabieniu to Villarreal stwarzał większe zagrożenie pod bramką Simona niż Athletic pod bramką Jorgensena. No co gorsza w końcówce meczu Baskowie dali zepchnąć się do obrony, co skutkowało przypadkową ręką Yuriego w polu karnym i jedenastką, drugą w tym meczy podyktowaną przez Pana Cuadrę Fernandeza a wykorzystaną przez Parejo. Można mieć obiekcje co do tej decyzji, i poniekąd słuszne bo gdyby sędzie nie wskazał na wapno to też by się z tego na spokojnie wybronił ale niestety tego nie zrobił i też to uzasadni przepisami. Niestety to Baskowie są najbardziej temu winni bo po prostu pozwolili na to i dali pretekst zamiast siąść na rywala i po prostu zakończyć szybko mecz, dodajmy rozgrywany na własnym stadionie. Inna sprawa to taka że stosując kryteria Pana Cuadry Fernandeza odnośnie tego karnego i sędziów VARu to Baskom też należały się karne za faule Albiola na Sancecie oraz bodajże Moreno na Nico Williamsie gdzie byli nieprzepisowo powstrzymywani w obrębie pola karnego i skoro sędziowie takie kryteria sobie wyznaczyli to już powinni się ich trzymać całe spotkanie a nie wybiórczo.
Czas zejść z chmur i wrócić na ziemię. Po tygodniu świętowania, imprezowania i wręcz jednego wielkiego festynu jaki przetoczył się przez Bilbao czekają nas emocje związane z powrotem na ligowe boiska. Od teraz do połowy maja czeka nas właściwie mecz za meczem. Na pierwszy ogień idzie Villarreal, który przyjedzie na San Mames. Spotkanie niezwykle ważne i można powiedzieć że zapowiadające się szlagierowo w tej kolejce bo obydwa zespoły wydają się być w wysokiej dyspozycji mimo przegranych ostatnich meczy. Obydwa też mają swoje cele bo Żółte Łodzie Podwodne wciąż nie zrezygnowały z walki o Europejskie Puchary a i Athletic zwietrzył szansę na Ligę Mistrzów. Zawody zapowiadają się więc bardzo ciekawie i miejmy nadzieję że zawodnicy obydwu zespołów sprostają oczekiwaniom. Pojedynek zaplanowano na niedzielny wieczór na godzinę 18.30 a poprowadzi go Cuadra Fernandez.
Czterdzieści długich lat czekali na tą chwilę kibice Athletic. I w końcu się doczekali. Gabarra popłynęła rzeką Nervion wraz zawodnikami i 25 Pucharem Króla. Po pełnym dramaturgi, emocji meczu Los Leones potrzebowali rzutów karnych by rozstrzygnąć losy rywalizacji a decydującą jedenastkę dającą wygraną egzekwował Alex Berenguer. Bohaterem jednak był Julen Agirrezabala, który genialnie spisywał się w trakcie meczu i w serii jedenastek bronią strzał Morlanesa i dając psychologiczną przewagę swojej drużynie. Potem już była olbrzymia, naprawdę olbrzymia radość kibiców i zawodników, a także uśmiech i łzy na twarzy Ernesto Valverde oraz przede wszystkim niezmiernie wzruszonego popularnego „El Txopo" Iribara, który był obecny w loży honorowej i obserwował ten finał z perspektywy trybun. Potem w Bilbao przez kilka dni trwała prawdziwa fiesta, której kulminacyjnym momentem było przepłynięcie Gabarry rzeką Nervion w towarzystwie ponad 160 różnego rodzaju łódek oraz 23 statków oraz setkami tysięcy ludzi na brzegach świętującymi zdobyty puchar (nieoficjalnie mówi się nawet o milionie fanów). Miejmy nadzieję że na kolejny tego typu triumf nie będziemy czekać kolejnych 40 lat.
Finał Copa del Rey czas zacząć. Athletic stanie przed kolejną szansą na wzniesienie w górę ulubionego trofeum Basków. Rywalem jest Mallorca a więc przeciwnik nie z górnej półki ale niewygodny i niebezpieczny bo przystępujący do tego spotkanie z pozycji zespołu mającego w opinii ekspertów niewielkie szanse na wygraną. Takie zespoły nie mają nic do stracenia a najwięcej do zyskania więc grają bez presji, a wtedy potrafi wyjść naprawdę wszystko. Tym bardziej że na ławce ekipy z Balearów jest naprawdę świetny fachowiec w osobie Javiera Aguirre, czyli popularnego „El Vasco", który potrafi ze swoich piłkarzy wycisnąć naprawdę wiele i przygotować ich doskonale taktycznie do każdego meczu. Mobilizacja u zawodników jest ogromna ale jeszcze większa wśród kibiców, którzy tłumnie ściągają do Sewilli gdzie odbędzie się prawdziwe święto furbolu. Tego dnia stolica Andaluzji będzie piłkarską stolicą Hiszpanii. Początek spotkania w sobotni wieczór o godzinie 22.00 a poprowadzi je sędzia Munuera Montero.