Jesteś tutaj: AthleticBilbao.pl
^Powrót na górę!
Blamaż z Almerią już za nami a przed nami okazja dla ekipy trenera Valverde do rehabilitacji. Na San Mames przyjedzie wicelider tabeli i rewelacja obecnego sezonu a więc ekipa Girony. Mecz z gatunku tych co trzeba wygrać po ostatnich dość słabych wynikach, by móc realnie myśleć o europejskich pucharach, szczególnie o ewentualnej grze w Lidze Mistrzów, na którą wciąż jest realna szansa. Tyle że z każda nieoczekiwaną stratą punktów będzie to coraz trudniejsze. A na pewno już nie ma co o tym marzyć bez wygrywania spotkań na własnym obiekcie, który ponownie stał się dla Los Leones prawdziwą twierdzą. Miejmy nadzieję że przekona się o tym na dzień dzisiejszy najlepsza ekipa z Katalonii w La Liga, a Athletic podejdzie do tego meczu biegunowo odmiennie do tego jak zagrał z Amerią gdyż rywal będzie ze zdecydowanie wyższej półki. To co tam przeszło tutaj już niestety może zostać brutalnie skracone. Pojedynek na La Catedral zamknie zmagania XXV kolejki La Liga i rozpocznie się w poniedziałkowy wieczór o godzinie 21.00. Poprowadzi go sędzia Sanchez Martinez.
Wstyd i hańba. Tak można określić to co zaprezentowali podopieczni Valverde na Power Horse Stadium w Almerii. I to wnioski po remisie 0-0 z ostatnią drużyną w tabeli. Athletic zaprezentował się żałośnie, a co gorsza mógł spokojnie to spotkanie przegrać i to grając przez około 40 minut z przewagą jednego zawodnika po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce dla Ramazaniego. Los Leones popełniali tak straszne błędy i narażali się na kontrataki że gdyby nie nieskuteczność podopiecznych trenera Garitano to nawet powinni przegrać ale na szczęście zawodnicy gospodarzy oszczędzili swoich nieudacznych rywali. Właśnie takimi meczami przegrywa się europejskie puchary, z zespołami z dołu tabeli, z którymi powinno się wygrywać. W ten sposób Los Leones stracili już 2 punkty z Cadiz, i tyle samo w pojedynku z Almerią. Jak łatwo policzyć byliby w tym momencie tuż za Barceloną i przed Atletico na czwartym miejscu w tabeli, a strata do Girony wyniosłaby 6 oczek co w perspektywie poniedziałkowego pojedynku właśnie z ekipą wicelidera tabeli byłoby dodatkową motywacją, gdyż w razie zwycięstwa przewaga rewelacji sezonu zmalałaby do zaledwie 3 oczek, co przy 15 kolejach do końca sezonu można by było spokojnie odrobić i zagrać w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie.
Kolejka numer XXIV i pojedynek z czerwoną latarnią nie tylko La Liga ale i najsłabszym zespołem jeśli chodzi o pięć najmocniejszych lig Europy – czyli Almerią. Sześć punktów zgromadzonych do tej pory przez ekipę z Anadluzji mówi w zasadzie wszystko. Jest jednak kilka „ale"... Pierwsze z nich to niestety kontuzje kluczowych graczy. Drugie to.... Gaizka Garitano, szkoleniowiec Athletic, który jak nikt zna zespół Los Leones i większość zawodników w zespole, z którymi zresztą miał okazję współpracować gdyż w zasadzie skład niewiele się zmienił od tego czasu gdy zasiadał na ławce trenerskiej zespołu gospodarzy San Mames. Trzecie to niestety tradycyjne już bujanie w obłokach zawodników Los Leones, którzy po sukcesie wychodzą z założenia że kolejny rywal położy się na murawie prosząc o najniższy wymiar kary. A to pierwszy krok do wtopy w takim meczu jak ten z Almerią, choć w tym sezonie pod tym względem jest nieco lepiej niż w ostatnich. Jak będzie tym razem o tym przekonamy się w poniedziałkowy wieczór. Początek spotkania o godzinie 21.00 a poprowadzi je sędzia Garcia Verdura.
Ależ to była piękna walka. Pierwsza część zadania wykonana zdecydowanie ponad najśmielsze oczekiwania. Baskowie spisali się świetnie i po latach problemów na Civitas Metropolitano w końcu wygrali w jaskini lwa z Madrytu po raz pierwszy od stycznia 2011 roku. Strzelcem jednej jedynej bramki był Alex Berenguer, który wykazał się zimną krwią przy wykonywaniu rzutu karnego za bestialski atak Reinildo na Pradosa na linii pola karnego, za który Brazylijczyk powinien wylecieć z boiska. Wynik 0-1 daje sporą przewagę os Leones ale nie kończy rywalizacji bo Atletico to bardzo groźna drużyna, którą spokojnie stać na odrobienie strat, nawet na San Mames. Na pewno jednak jest to też spora przewaga w kontekście rewanżu dająca Baskom pewien komfort przygotowań i gry. W każdym bądź razie widowisko w rewanżu zapowiada się kapitalnie i można już zacierać ręce na myśl o tym czego możemy być świadkami 29 lutego na San Mames w Bilbao.
Przed nami decydująca faza Copa del Rey i batalia o awans do finału tych rozgrywek. Athletic stanie przed ekstremalnie trudnym zadaniem by spełnić marzenia o walce o kolejne trofeum. Na drodze Los Leones stanie Atletico Madryt, trenera Simeone, które spisuje się coraz lepiej w rozgrywkach ligowych, tak jakby formę szykowało właśnie na wiosnę. Pierwsze spotkanie odbędzie się na Civitas Metropolitano więc teoretycznie dobry wynik w tym meczu osiągnięty przez zespół trenera Valverde na pewno zwiększy szanse na awans w perspektywie rewanżu. Jest więc o co walczyć bo to ostatnia prosta i trzeba iść na całość. To oznacza, że w środowy wieczór może nas czekać kapitalne widowisko, tym bardziej że Atletico ma coś do udowodnienia gdyż przed niespełna dwoma miesiącami zostało zdeklasowane na San Mames i tylko nieskuteczności Basków zawdzięczają to że przegrali 2-0. Początek pojedynku w środowy wieczór o godzinie 21.30 a poprowadzi je Hernandez Hernandez.