Jesteś tutaj: AthleticBilbao.pl
^Powrót na górę!
To będzie dziwny mecz z ekipą Królewskich. Z jednej strony niezwykle prestiżowy i walka do upadłego o zwycięstwo to jedyna dostępna opcja, wszak pojedynki z Realem Madryt to odwieczna wojna Baskijsko – Kastylijska. Z drugiej jednak strony jeśli nie teraz to kiedy? I nie chodzi o przełamanie ale o coś innego – o usunięcie ze stanowiska największego szkodnika w klubie jakim jest na dzisiejszy dzień trener Jose Angel Ziganda. Piszę to z wielkim bólem serca i wbrew sobie ale być może nie ma innego wyjścia niż kibicować ekipie z Madrytu był zgotowała Los Leones manitę, by upokorzyła zespół Zigandy a co za tym idzie fanów na San Mames. Bo tylko wtedy Josu Urrutia nie będzie miał wyjścia i będzie musiał usunąć ze stanowiska Zigandę. W klubie rządzą kibice i jeśli po takiej klęsce nie poleci trener to polecą obaj zarówno Prezydent jak i jego pupil na ławce szkoleniowej. Cierpliwość fanów po hańbie z Formenterą jest już na wyczerpaniu. Ewentualna zdobycz punktowa lub też nawet nikła porażka może okazać się klęską w dłuższej perspektywie czasu bo znowu będą tłumaczenia o braku szczęścia, potrzebie ciężkiej pracy na treningach i kolejnych tym podobnych dyrdymałach by zaciemnić obraz beznadziejnych umiejętności taktycznych Zigandy, jego ignorancji, mentalnego zacofania nie mówiąc już o totalnej bezmyślności.
Parafrazując klasyka polskiego kina „Gra jaką pokazał Athletic w tym meczu była biegunowo odległa od tego co można uznać za futbol w najwyższym ligowym wydaniu". „Swoją postawą na murawie doprowadzili fanów i klub do upodlenia". „Nie ma językach ludzi kulturalnych dość obelżywych słów aby określić to czego dopuścili się zawodnicy i w szczególności trener w pojedynku z Formenterą". „To co zaprezentował trener Ziganda nie kwalifikuje go nawet do podawania piłek średnioutalentowanym trenerom". „W oczach kibiców Ziganda jest zwykłym amatorem omyłkowo tylko branym za trenera". „Niech on już stąd idzie bo nie można na niego patrzeć". To oczywiście wersja łagodna jaką wybrałem i w zasadzie wystarczy za opis całego spotkania w którym Los Leones popisali się frajerstwem najwyższych lotów ulegając trzecioligowcowi 0-1 w szóstej minucie doliczonego czasu gry i tak naprawdę ostatniej akcji meczu gdy nie przypilnowali przy rzucie rożnym Alvaro, który trafił głową do siatki. A najbardziej chyba pasuje tutaj stwierdzenie pewnego ministra w słynnej restauracji w Warszawie, ale to myślę że można zostawić na podsumowanie całego pobytu Zigandy na ławce pierwszego trenera Athletic, który miejmy nadzieję wkrótce dobiegnie końca.
W Bilbao dyżurnym tematem od kilku dni jest pojedynek z Realem Madryt na San Mames. Ale zanim do niego dojdzie czekają nas emocje rundy rewanżowej Copa del Rey. Baskowie wylosowali w 1/16 finału tych rozgrywek ekipę beniaminka Secunda B Division Formentery. Pierwszy mecz nie bez problemów udało się zremisować 1-1 co na pewno jest bonusem przed rewanżem. Tyle że powiedzmy sobie szczerze to Athletic powinien załatwić sprawę awansu już w pojedynku wyjazdowym na małej wysepce w archipelagu Balearów a tak musi wciąż uważać na swojego rywala, który może sprawić psikusa faworyzowanym gospodarzom, szczególnie jeśli popatrzymy na formę podopiecznych trenera Zigandy. A że Los Leones lubią przyprawiać swoich kibiców o większą ilość siwych włosów na głowie nawet będąc drużyną zdecydowanie lepszą to kto wie czy na San Mames nie będzie emocji. Spotkanie zaplanowano na środowy wieczór na godzinę 21.30 a poprowadzi je Pan Del Cerro Grande.
Mecz Athletic ze stopnia słaby, ewentualnie przyzwoity, który dominował od początku sezonu na El Riazor awansował na stopień niezły, co może być dobrym prognostykiem przez kolejnymi pojedynkami. Wprawdzie nie udało się wygrać z Deportivo a zaledwie zremisować po trafieniach Adriana i Schara dla gospodarzy oraz Susaety i Williamsa dla gości, ale drużyna Zigandy w końcu pokazała coś więcej niż bezmyślną grę, obrona poza tak naprawdę dwoma przypadkami nie kryła na radar i nie popełniała koszmarnych baboli no i udało się stworzyć naprawdę realne zagrożenie pod bramką rywali, które mogło przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Rodzi się jednak jedno pytanie a mianowicie na ile była to słabość rywala, który bądź co bądź zajmuje dolne rejony tabeli a na ile była to poprawa gry Athletic i to chyba zweryfikują kolejne mecze zarówno w europejskich pucharach jak i w La Liga.
Po emocjach Ligi Europy wracamy na boiska La Liga. W 13 kolejce Athletic wyjedzie do niedalekiej Galicji na mecz z sąsiadem nad strefą spadkową Deportivo La Coruna. Jest to dość niespodziewane sąsiedztwo aczkolwiek jak najbardziej zasłużone bo Baskowie grają wręcz dramatycznie. O ile więc po Depor można się było spodziewać miejsca w tabeli o tyle dla fanów Basków jest ono niedopuszczalne. Stąd też walka w zbliżającym się spotkaniu na El Riazor będzie niezwykle istotna ponieważ dla Athletic to jedna z ostatnich szans by przerwać złą passę i w końcu zacząć piąć się w górę tabeli, natomiast dla rywali kwestia złapania oddechu i trochę dystansu nad rywalami z końca tabeli. Na ładną grę nie ma więc się raczej co nastawiać a bardziej na walkę i wyrachowany futbol. I nie chodzi o tutaj o jakość obydwu zespołów, gdyż oba mają w swoich składach naprawdę świetnych piłkarzy a raczej na formę, której po prostu nie ma. Początek meczu zaplanowano na niedzielne południe a poprowadzi je Pan Gonzalez Gonzalez.