^Powrót na górę!

Zaloguj Zarejestruj

Login to your account

Username *
Password *
Remember Me

Create an account

Fields marked with an asterisk (*) are required.
Name *
Username *
Password *
Verify password *
Email *
Verify email *
Captcha *
Reload Captcha
Dzisiaj jest |

Odwiedza nas 10 gości oraz 0 użytkowników.

 

 

Seria meczów Athletic bez porażki została przedłużona do trzech spotkań. Wprawdzie na Mestalla nie udało się wygrać ale za to zespół wywiózł z trudnego terenu jakże ważny remis, który być może pozwoli zespołowi na przełamanie i w końcu grę na poziomie odpowiadającym ich potencjałowi. Co ważne drużyna Ernesto Valverde zagrała naprawdę niezłe zawody i bez problemu dotrzymywała kroku dotychczasowemu wiceliderowi tabeli, który wygrał wszystkie dotychczasowe spotkania na Mestalla. Oby to był dobry prognostyk na przyszłość.

Valverde zaskoczył wszystkich już w momencie desygnowania składu a murawę. Mało kto się spodziewał od pierwszej minuty Etxeity na środku obrony, braku, Viguery oraz Unaia Lopeza w formacji ofensywnej jak również braku Susaety. Kolejnym zaskoczeniem była taktyka, która polegała na ciągłym pressingu na rywalach począwszy od formacji defensywnej Valencii, zagęszczeniu środka pola, gdzie pomocnicy Ches nie mieli ani chwili wytchnienia i bardzo uważnej grze w obronie. Zespół trenera Nuno Santo przez cały mecz miał ogromne trudności z wypracowaniem sobie sytuacji strzeleckiej i w zasadzie tylko trzy razy zagroził bramce Iraizoza a wszystkie sytuacje miały miejsce w pierwszej połowie meczu. Najpierw w 17 minucie niebezpieczne uderzenie z linii pola karnego oddal Rodrigo ale piłka ugrzęzła w bocznej siatce. Później Paco Alcacer źle uderzył głową w 100 procentowej sytuacji. Centrował mu Piatti. Chwile później w idealnej sytuacji znalazł się niedoszły asystent Paco, który wykorzystał błąd obrony Athletic i wyszedł na dogodna pozycje do oddania strzału na bramkę niemal w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Na szczęście zdołał wrócić Laporte, który tak skutecznie naciskał Argentyńczyka ze ten wypalił wprost w Gorke. I to w zasadzie było na tyle jeśli chodzi o właściwie cały mecz Valenci. Athletic tez miał kilka okazji do zdobycia bramki. Jedna z nich zmarnował Guillermo. Oscar De Marcos miałby sytuacje sam na sam gdyby zamiast strzelać głową to przyjął piłkę do fenomenalnym podaniu Unaia Lopeza. W samej koncowce ofiarna interwencja zażegnał niebezpieczeństwo Diego Alves rzucając się na piłkę i przypłacając drobnym urazem starcie z rozpędzonym Mikelem Rico.

Druga polowa nie przyniosła większych emocji. Valencia przez cały czas waliła głową w mur, nie mogąc stworzyć jakiejś groźniejszej okazji a Los Leones kontrowali ale również nieskutecznie. W samej koncowce Athletic mógł przechylić szale na swoja korzyść. Benat dośrodkował z prawej flanki na długi słupek. Tam powstało potworne zamieszanie, w którym najprzytomniej zachował się Etxeita i który uderzył na bramkę. Był to celny strzał ale prosto w głowę Diego Alvesa. Gdyby futbolówka leciała obok bramkarza to ten nie miałby szans na żadna interwencje a Athletic mógłby wyjechać z Mestalla z pełną pula punktowa. O ale remis tez jest dobrym wynikiem.

Jak już wspominałem było to całkiem niezłe spotkanie a porównując je choćby do dwoch ostatnich to należy stwierdzić ze nawet bardzo dobre. Przede wszystkim Baskowie rozegrali dwie równe połówki. Wprawdzie większość czasu bronili się ale przeprowadzali również groźne kontrataki oraz sporadycznie ataki pozycyjne. Mimo dość eksperymentalnego składu mogliśmy zobaczyć namiastkę „starego” Athletic z poprzedniego sezonu w wiec grającego wysoki pressing, dobrze kryjącego w obronie i dość płynnie przechodzącego do ataku. Tutaj trzeba pochwalić trenera Valverde za dobre dobranie taktyki i podstawowej jedenastki mimo ze początkowo wyglądało to nieciekawie i można było się złapać za głowę z hasłem „co On wyprawia”. Być może jest to efekt tego ze na murawie nie było żadnej z największych gwiazd a wiec Ikera Muniaina, Markela Susaety oraz Aritza Aduriza a byli piłkarze, który mieli cos do udowodnienia i chciało im się pracować a nie pokazywać fochy na lewo i prawo lub walić łokciami rywali. Valencie zaskoczyła również spora wymienność pozycji u piłkarzy ofensywnych. Szczególnie Unai Lopez grał na obydwu flankach, na pozycji mediapunta, miał więcej swobody od innych piłkarzy co zwiększało zagrożenie dla rywali. Zresztą cala czwórka świetnie wymieniała się pozycjami bo wielokrotnie De Marcos i i Viguera schodzili do środka lub dublowali pozycje środkowego napastnika obok Guillermo. Nawet nasz napastnik ruszał się o wiele więcej niż zwykle i zmieniał pozycje przez co był o wiele trudniejszy do upilnowania dla obrońców. Nawet Iturraspe z Mikelem Rico zagrali trochę wyżej niż zazwyczaj i notowali sporo przechwytow i niezłych podań. Jednocześnie obaj Ci piłkarze świetnie kryli strefy w defensywie gdzie wspomagali boczne sektory, w których Valencia chciała zrobić przewagę. Trochę obaw było w momencie gdy kontuzji doznał Guillermo i wszedł Benat ale mobilność Unaia Lopeza, który przeszedł na lewe skrzydło spowodowała ze nasz rozgrywający jakoś lepiej wyglądał na pozycji na której dotychczas kaleczył tak jak tylko mógł. Tak wiec wydaje się ze dużo zależy od obydwu skrzydłowych, którzy jeśli wyjdą wyżej do rywali albo jak więcej biegają to i środkowy ofensywny pomocnik wypada wtedy lepiej. Tak samo jest gdy obaj pivoci grają wyżej. Pochwały za grę defensywna należą się również naszym obrońcom. Wprawdzie nie ustrzegli się błędów (Etxeita, Iraola) to i tak na niewiele pozwolili przeciwnikowi. Negredo który wszedł w drugiej części meczu na murawę zaznaczył swoja obecność tylko w rubryce zmian bo inaczej nikt by nie wiedział ze w ogóle ktoś taki grał. A napastnik ten do słabych piłkarzy nie należy. Również Feghouli, który należy do najlepszych skrzydłowych La Liga (jeśli chce mu się grac) na niewiele mógł sobie pozwolić.

Tak wiec o ile za obronę, pressing i generalnie taktykę na ten mecz należą się Valverde autentyczne brawa to już o wiele gorzej jest z zestawieniem kadrowym włączając w to zmiany. Valverde wyszedł na mecz z dwoma nominalnymi napastnikami a wiec Guillermo i Viguera wspomaganymi przez De Marcosa i Unaia Lopeza. Dzięki ruchliwości całej czwórki taktyka ta przechodziła momentami z 4-2-3-1 na 4-4-2 albo i nawet 4-2-1-3. Valenci ciężko było kryć naszych piłkarzy jak również atakować a skutek wysokiego i zmiennego pressingu. Niestety Valverde znowu dal o sobie znać dość słabymi zmianami. Czemu wobec kontuzji Guillermo nie wpuścił na murawę Kike Sole i nie kontynuował podstawowego ustawienia, które naprawdę bardzo ładnie funkcjonowało na murawie? Benat wprawdzie zagrał poprawnie ale gra Athletic w obronie i ataku stała się bardziej czytelna i przez to Valenci było łatwiej atakować. Poza tym Athletic miał mniej piłkarzy w ofensywie przez co prawdopodobieństwo strzelenia bramki dość mocno zmalało mimo dość przeciętnej tego dnia defensywny Ches. Niepotrzebna była zmiana Unaia Lopeza, który grał naprawdę dobrze mimo gry na nie swojej pozycji i można powiedzieć złapał nic „porozumienia” z Benatem. Poza tym młody rozgrywający grał dość wysoko przez co mocno ograniczał ataki prawym skrzydłem Ches. Niestety Ibai jest be formy to raz a dwa ze gra o wiele bardziej „topornie”, niżej od swojego kolegi i mniej dynamicznie przez co ucierpiała zarówno gra w ataku jak i obronie. Tyle ze nikogo więcej na ławce nie było z piłkarzy ofensywnych. Trochę niezrozumiała była trzecia zmiana Viguery za Kike Sole. Po pierwsze nie wyglądało na to, żeby Borja był jakoś specjalnie zmęczony meczem, po drugie można było zaryzykować walkę o pełną pule punktów gdyż Ches byli jak najbardziej do ogrania a po trzecie można było spróbować ustawienia 4-4-2 z Benatem cofniętym na swoja nominalna pozycje środkowego pomocnika i dwójką napastników z przodu. Szkoda ze Valverde nie zdecydował się podjąć ryzyka bo może by się opłaciło. Dobrze przynajmniej ze nie wprowadził zawodnika defensywnego i zaczął bronić wyniku bo i tak mogło się stać.

W każdym razie nie ma co wybrzydzać bo remis jest jak najbardziej cennym wynikiem, szczególnie na wyjeździe z wiceliderem tabeli. Teraz trzeba popracować nad ofensywa żeby w końcu zdobywać bramki bo z tym jest kiepsko w naszej drużynie i to jest zadanie Txingurriego na najbliższy czas. No i miejmy nadzieje ze będą grali Ci co są w formie a nie ulubieńcy trenera bo jak widać nawet w dość mocno rezerwowym składzie można urwać punkt faworytowi jeśli się tylko chce i jest odpowiednio zmotywowanym. O to ostatnie w niedziele zadbali przede wszystkim kibice Valenci swoim skandalicznym zachowaniem przed brama stadionu, kiedy to wysiadających zawodników Los Leones powitali wyzwiskami i śpiewami życzącymi spadku do Segunda Division. Nie obyło się również bez aspektu politycznego. Nie oszczędzono nawet trenera Valverde powitanego gwizdami. No ale cóż, jeśli tak to ma działać na zawodników Athletic to w sumie może być tak przed każdym meczem w La Liga. A Ches wypada złożyć wyrazy ubolewania z powodu posiadania tak marnych fanów. Jeszcze kilka lat temu takie zachowanie było nie do pomyślenia bo kibice zawsze entuzjastycznie i z szacunkiem witali drużynę przyjezdna i jej fanów. Nowe trendy wyznaczył Real Madryt prowadzony wtedy przez Jose Mourinho i jego fani, którzy przy okazji meczów z Barcelona bardziej niż na wspieraniu własnej drużyny i meczu koncentrowali się na wyzywaniu Blaugrany i prowincji Katalonia. Teraz jak widać przeszło to do Lewantu. Co będzie następne? Bójki na ulicach? Demolowanie stadionów?

A i jest jeszcze jeden niewątpliwy plus tego meczu o którym zapomniałem. Może to dziwnie zabrzmi ale jest nim czwarta żółta kartka dla Balenziagi. Jeszcze jedna i nasz lewy obrońca będzie mógł sobie w końcu odpocząć bo inaczej Valverde chyba nigdy nie zastosuje rotacji na lewej stronie obrony. Tak wiec pozostanie jeszcze tylko Iturraspe, który podobnie jak Mikel nie miał jeszcze szans na odpoczynek w tym sezonie. Niestety kartka otrzymana z Valencia była zaledwie trzecia tak wiec Ander jest trochę dalej od wolnego niż jego kolega z lewej strony obrony.

Teraz przed nami kilka dni przerwy na mecze reprezentacji i wytężona praca na treningach. Valverde po Adurizie wypadł ze składu kolejny napastnik. Guillermo będzie pauzował od 2 do 4 tygodni gdyż ma problemy z mięśniem uda. Tak wiec Valverde pozostaje dwójka atakujących w osobach Viguery oraz Kike Soli. Poza tym poza główną grupa trenują również De Marcos, Balenziaga oraz Iraola, którzy narzekają a drobne urazy po meczu oraz wciąż kontuzjowany Iker Muniain. Jutro odbędzie się trening zamknięty dla publiczności a w piątek i sobotę piłkarze dostana wolne. Od niedzieli będą przygotowania do meczu z Espanyole, który odbędzie się dość nietypowo bo w piątek 21 listopada o godzinie 20.45. Powinna być transmisja telewizyjna na którymś z kanałów Canal +.

 

Statystyka meczu:

Składy:

Valencia: Alves – Barragan, Otamendi, Mustafi, Gaya – Fuego, Andre Gomes – Feghouli (81’ Gil), Piatti (69’ Negredo) – Rodrigo, Paco.

Trener: Nuno Santo

 

Athletic: Iraizoz – Iraola, Etxeita, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, Iturraspe – Unai Lopez (52’ Ibai), De Marcos, Viguera (77’ Kike Sola) – Guillermo (39’ Benat).

Trener: Ernesto Valverde

 

Wynik: 0 – 0

Żółte kartki: Balenziaga, Iturraspe – obaj Athletic.

Posiadanie piłki: 47% - 53%

Strzały: 8 – 4

Strzały celne: 1 – 1

Ruty rożne: 2 – 4

Spalone: 3 – 3

Pilki stracone: 70 – 100

Pilki odzyskane: 59 – 44

Podania: 474 – 500

Faule: 13 - 17

Widzów: ok.. 40 tys.

Sędzia: Del Cerro Grande jako glowny oraz Yuste Jimenez i Alvarez Canton na liniach. Cala trojka pochodzi z Madrytu.

Liga Mistrzów i beznadziejna postawa w tych rozgrywkach jest już za nami. Teraz Athletic może koncentrować się już tylko na pojedynkach w La Liga. Przed nami spotkanie 11 kolejki i mecz z prawdziwa rewelacja tego sezonu a wiec Valencia, która dość niespodziewanie jest wiceliderem tabeli i prezentuje naprawdę ciekawy i ładny dla oka futbol. Początek spotkania już dzisiaj o godzinie 19.00

 

W poprzedniej kolejce obie drużyny wygrały swoje spotkania. Ekipa Ches pojechała na spotkanie z Villarreal w derbach Lewantu i bezproblemowo uporała się z Żółtą Łodzią Podwodna aplikując jej 3 gole samemu tracąc tylko jedna bramka. Dzięki porażce Sevilli podopieczni Nuno awansowali na pozycje wicelidera tabeli La Liga. Athletic z kolei potykał się właśnie z drużyna Unaia Emerego. Po przeciętnym, żeby nie powiedzieć nawet dość słabym meczu Los Leones pokonali rywala z Andaluzji 1-0 po bramce Aritza Aduriza. Wygrana pozwoliła ekipie z Kraju Basków awansować na 11 pozycje w tabeli i zbudować niewielka przewagę nad strefa spadkowa.

 

Ekipa z Walencji to tak jak już napisałem rewelacja obecnego sezonu. Po fiasku poprzedniego, gdy zespół zajął miejsce w środku tabeli i przegrał walkę o puchary, w lecie przez Mestalla przeszła prawdziwa rewolucja kadrowa. Wszystko to związane było z przejęciem klubu przez singapurskiego biznesmena Petera Lima, który wraz z Jorge Mendesem rozpoczął układanie klubu po swojemu. Mimo zapowiedzi o pozostawieniu sztabu trenerskiego od razu niemal wyrzucił Juana Antonio Pizziego a w jego miejsce mianował Nuno Espirito Santo, rekomendowanego przez Jorge Mendesa. Początkowo wydawało się ze będzie to cos z cyklu „zamienił stryjek siekierkę na kijek” bo Portugalczyk wcale nie był bardziej doświadczony niż poprzednie „wtopy” Valenci a wiec Mauricio Pellegrino, Miroslav Dukic czy nawet Juan Antonio Pizzi. Chociaż z drugiej strony trudno tych trenerów obwiniać do końca za wyniki skoro skład Ches wyglądał jak zbieranina piłkarzy branych z przypadku a do tego cześć z nich uważała się za takie gwiazdy ze kompletnie nie potrzebowała trenera, szczególnie mało doświadczonego nie mówiąc już o słuchaniu jego wytycznych. Jednym słowem kiepsko było w klubie z profesjonalizmem. Lim aczkolwiek jest dość ryzykowna opcja ze względu na konszachty z Mendesem, którego niektóre interesy trudno nazwać czystymi, póki co w klubie poczyna sobie całkiem nieźle. Można powiedzieć ze w lecie pozbył się niemal w całości „starej” Valenci stawiając na nowa, młodszą, głodną sukcesu i o wiele bardziej profesjonalna. Z klubu odeszli Guaita, Mathieu, Costa, Banega, Victor Ruiz, Guardado, Viera, Cissokho, Pabon, Bernat, Rami, Postiga, Senderos, Jonas i jeszcze kilku innych piłkarzy czy to na zasadzie transferu definitywnego czy to na wypożyczenie. Prawdziwym majstersztykiem było sprzedanie do Barcelony Jeremy Mathieu, który poszedł za 20 mln euro majac na karku 30 lat. Trochę dziwne było sprzedanie Juana Bernata ale zawodnikowi za rok kończył się kontrakt a nie chciał On zbytnio przedłużać umowy wiec był to ostatni dzwonek by zarobić na tym piłkarzu. W sumie klub za sprzedanych piłkarzy uzyskał ok. 47 mln euro. Teraz należało wzmocnić skład. Tutaj przydatne stały się kontakty Mendesa i jego znajomość rynku transferowego. Valencia kupowała dość tanio i zawodników, którzy naprawdę mogli wnieść nowa jakość do zespolu. Do wcześniej już pozyskanego za 12 mln euro Otamendiego i za ok. 5 mln Rodrigo Paula dołączono Mustafiego za 8 mln, Ander Gomesa za 15 mln, Orbana za 3,5 mln, wypożyczono z opcja pierwokupu Yoela, Filipe Augusto, Zuculiniego, Joao Cancelo, Negredo oraz Rodrigo. Całość uzupełniono młodymi talentami ze szkółki a wiec Gilem, Ibanezem oraz Gaya. Klub wprawdzie nie zyskał na jakości zawodników ale na pewno na ambicji, profesjonalizmie i przede wszystkim młodzieńczej werwie bo Ches stali się najmłodszą drużyną w La Liga ze średnią wieku niewiele przekraczającą 24 lata. Reszta należała do trenera i sposobu poukładania zespolu. Kibice wprawdzie byli sceptyczni bo obawiali się powtórki z rozrywki ale Nuno szybko pokazał ze jego mianowanie na trenera Valenci było strzałem w 10. Od początku sezonu zespół ewoluuje i gra coraz lepiej. Wprawdzie pierwszy mecz rozgrywek z Sevilla zakończył się remisem 1-1 ale w kolejnych spotkaniach ekipa w Lewantu gromiła jednego rywala za drugim strzelając przy tym spora liczbę bramek. Kolejne cztery mecze zakończyły się wygranymi kolejna z Malaga, Espanyolem, Getafe i Cordoba. Po remisie z Sociedad na wyjeździe drużyna Nuno rozbiła na własnym stadionie Atletico Madryt tym samym potwierdzając swoje wysokie aspiracje w tym sezonie. Wprawdzie porażka z Deportivo aż 0-3 na El Riazor trochę zaskoczyła fanów ale drużyna szybko otrząsnęła się po tym i w kolejnych dwoch spotkaniach bezproblemowo pokonała Elche oraz w ostatnim meczu Villarreal. Co ciekawe we wszystkich wygranych meczach Ches strzelali po 3 gole rywalom. Portugalczyk stworzył z Valencii zespół, groźny w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła i przede wszystkim zjednoczony w jednym celu a mianowicie jak najlepszej grze i awansie do przyszłorocznej Ligi Mistrzów. W Walencji buduje się kolejna wielka drużynę, co przy wsparciu pieniędzy Petera Lima, który w końcu sfinalizował ostatecznie zakup akcji klubu od Bankii może dać naprawdę bardzo dobre efekty, być może na miarę tych z początku tego wieku. Teraz najważniejsze jest by tego projektu nie zepsuć i cały czas go rozwijać. Jedynymi problemami która mogą stanąć mu na drodze są długi, które w dalszym ciągu są olbrzymie oraz sam Peter Lim, któremu może nie starczyć cierpliwości w dość specyficznym środowisku jakim jest La Liga gdzie wyłożyli się o wiele bogatsi „inwestorzy” z Malagi i Getafe. Ponoć do 3 razy sztuka i może tym razem faktycznie się uda a na pewno wszystko jest na dobrej drodze. No i pozostaje jeszcze jedna kwestia – Jorge Mendes i rola jaka pełni w tym całym przedsięwzięciu. Jeśli tylko doradcza to można być spokojnym natomiast jeśli również ma w tym swój udział finansowy to może być o wiele gorzej bo o ile zawodnicy na pewno nie narzekają na niego jako agenta to już kilka klubów liczy straty w milionach na jego działalności. Tutaj można wymienić również kilka klubów które współpraca kosztowała spadek z ligi. No ale to jak na razie melodia przyszłości a przed nami pojedynek na Mestalla, który Valencia musi wygrać by utrzymać się na drugim miejscu. Barcelona wygrała swoje spotkanie, tak samo Real. Raczej trudno spodziewać się porażki Sevilli z Levante na swoim boisku oraz Atletico Madryt z przeżywającym jeszcze większy kryzys niż Athletic Realem Sociedad San Sebastian. Trener Nuno zdaje sobie z tego sprawę i zrobi wszystko by odnieść zwycięstwo. Będzie to o tyle łatwiejsze ze jedynymi pilkarzami, którzy narzekają na urazy są Parejo i Orban. Jeszcze w tamtym sezonie brak Daniego Parejo byłby katastrofa ale szkoleniowiec Valenci w przeciwieństwie do Ernesto Valverde ma alternatywy na wypadek wszelkich braków kadrowych i potrafi tak zmodyfikować skład by zespół radził sobie i bez niego. Poza tym cofnął Parejo do drugiej linii a wiec tam gdzie radzi sobie najlepiej a na pozycji mediapunta wystawia albo któregoś ze skrzydłowych albo napastnika przez co ustawienie jest bardzo plynne przechodzac z 4-4-2 na 4-2-3-1. I zapewne tak będzie i tym razem bo Nuno Santo zapowiedział na przedmeczowej konferencji prasowej ze zwycięskiego składu z meczu z Villarrealem nie zmieni. Tak wiec na bramce stanie Alves. W obronie powinni się pojawić Barragan i Gaya po bokach oraz Otamendi z Mustafim na środku. Jako bardziej defensywny środkowy pomocnik powinien zagrać Fuego a przed niemi odpowiedzialny za rozegranie Andre Gomes. Parę napastników stworzą zapewne Rodrigo z Alcacerem wspomagani przez dwójkę skrzydłowych w osobach Piattiego i Feghouliego. Być może Rodrigo zostanie zastąpiony przez coraz lepiej spisującego się Alvaro Nagredo.

 

W ekipie Athletic ten sezon to jedno wielkie rozczarowanie. Los Leones nie idzie w lidze a europejskie puchary to już prawdziwy dramat. Można odpaść z Ligi Mistrzów bo są to rozgrywki najlepszych zespołów w Europie ale trzeba to umieć zrobić w jakimkolwiek stylu czego niestety nie można powiedzieć o podopiecznych trenera Valverde. To co gra zespół z San Mames jest zabijaniem futbolu i tak jak 2 – 3 lata temu Athletic mógł być wyznacznikiem pięknej, ofensywnej gry tak teraz jest wzorem jak można odwrócić ta tendencje o 180 stopni. Zawiedzeni czują się również kibice. W niedawnej ankiecie na jednym z portali ok. 40 procent z nich za winnych porażki uznało piłkarzy oraz trenera co dotąd było nie do pomyślenia. Nawet Marcelo Bielsa miał lepsze notowania u kibiców mimo ze w drugim sezonie szło mu niemal równie fatalnie. Trudno się z tym spierać bo to co wyprawiają piłkarze i w szczególności Txingurri jest po prostu dramatem. O ile zawodników można się przyczepić za liczne błędy to już na pewno nie za fatalne przygotowanie do sezonu, źle dobrana taktykę, skład osobowy czy tez zmiany. Opiekun Basków strasznie się pogubił a co najgorsze brnie dalej w to „bagno” nie majac wariantu alternatywnego, nawet zresztą nie próbując go znaleźć czy wypracować. Najlepszym przykładem jest tutaj wystawianie na pozycji mediapunta Benata Etxebarrii. Temat był „wałkowany” wielokrotnie i za każdym razem nic z tego nie wychodziło. Natomiast co innego jest wystawienie Benata na pozycji środkowego pomocnika, ale nie dla Valverde. I tak postępem jest ze przesunął tam De Marcosa ale przez to brakuje zespołowi kreatywności w przeprowadzaniu akcji i dlatego trudno marzyć o zdobyczy bramkowej, która jest mizerna zarówno w La Liga jak i Lidze Mistrzów. Dodatkowo ze składu wypadły teraz dwa ważne ogniwa a wiec Aduriz, najlepszy strzelec zespolu oraz Muniain, jedyny obok Susaety kreatywny zawodnik formacji ofensywnej. Problem w tym ze Valverde nie ma planu B, nie będzie chciał zmienić taktyki, nie będzie szukał innych rozwiązań kadrowych, nie będzie chciał eksperymentować tylko postawi na swoich ulubieńców. Wprawdzie na dzisiejsze spotkanie jest powołanych aż 20 zawodników ale tylko dlatego ze kilku podstawowych piłkarzy ma problemy zdrowotne jak De Marcos, Gurpegi. W zasadzie można w ciemno obstawiać skład, który wybiegnie na to spotkania  a wiec w bramce Iraizoz, w obronie Iraola/De Marcos, Gurpegi, Laporte, Balenziaga, w pomocy Mikel Rico, Iturraspe oraz kwartet atakujacych w osobach Susaety, Benata, Ibaia i Guillermo. Gdyby nie kontuzje to zapewne dwójką ostatnich zawodników byliby Muniain i Aduriz. To ulubieńcy Valverde, który mimo licznych zapowiedzi ze potrzebna jest rotacja nie robi nic, albo prawie nic. A możliwości ma spore bo z bardzo dobrej strony pokazał się Etxeita, nieźle prezentował się Unai Lopez, któremu trzeba było dać szanse większą niż jeden czy dwa mecze od pierwszej minuty. Kolejnym jest Aurtenetxe, naprawdę dobry lewy obrońca, który nie zagrał ani minuty w obecnym sezonie mimo tego ze Balenziaga ciągnie już resztkami sil a przyjdzie mu zagrać od początku do końca również w pojedynku z Valencia. Król strzelców Segunda Division Borja Viguera również dostaje sporadycznie szanse a Kike Sola w ogóle mimo ze na treningach wcale nie ustępują Adurizowi. Ten ostatni dostał powołanie na dzisiejszy mecz ale byłoby wielkim zaskoczeniem gdyby znalazł się na ławce rezerwowych nie mówiąc już o podstawowym składzie. Sporym problemem w ekipie Los Leones jest również to ze trener jedno mówi a drugie robi. O kadrze już było a teraz o taktyce i sposobie gry. Poza ustawieniem 4-2-3-1 w zasadzie nie widać żeby szkoleniowiec pracował nad innym ustawieniem i to mimo kolejnych szumnych zapowiedzi ze każdy dobry trener musi mieć kilka wariantów gry i ustawień i takie tez są opracowane w Athletic. W każdym meczu trener zapowiada walkę o zwycięstwo i 3 punkty a później na murawę wychodzi skład w takim ustawieniu, któremu trudno jest zawiązać akcje i walczyć nawet o remis o potencjalnej wygranej nie wspominając. Niestety jak już wielokrotnie wspominałem powielane są stare błędy, które doprowadziły do zwolnienia Marcelo Bielsy i być może stanął się powodem dla którego będzie musiał odejść Ernesto Valverde. No chyba ze zespół nagle zaliczy nie wiadomo jaki progres w grze i zacznie piąć się w gore tabeli. Tyle za na to się nie zanosi i coraz trudniej uwierzyć w zapewnienia szkoleniowca o świetnych treningach, coraz lepszej formie zespolu i zawodników, ze wszystko jest w jak najlepszym porządku i zespół wkrótce odzyska swój styl i będzie grał na miarę potencjału. W meczu z Valencia Txingurri zapowiedział również walkę o 3 punkty i dobra grę, co patrząc po ostatnich spotkaniach z Almeria, Sevilla i Porto można skwitować co najwyżej uśmiechem politowania. No chyba ze Valencia zagra słabiutkie spotkanie a Los Leones trafia cos na farcie jak w dwoch ostatnich spotkaniach ligowych i będą się skutecznie bronić przed rywalami przez 90 minut meczu.

 

Faworytem spotkania jest zespół trenera Nuno Santo. Raczej trudno spodziewać się żeby Athletic podjął równą walkę z tak rozpędzoną ekipa Ches, tym bardziej ze będzie mocno osłabiony. No może gdyby trener Valverde cos pozmieniał w składzie, taktyce i ustawieniu zespolu to jakieś szanse by były ale raczej trudno posądzać szkoleniowca o jakieś nagle i radykalne ruchy skoro próżno ich było szukać przez ponad 2 miesiące trwania obecnego sezonu. A może jednak zdarzy się cud? Oczywiście jako niepoprawny kibic przed meczem wierze ze się uda. Z drugiej jednak strony kolejny raz żyć złudzeniami i czuć zawód po meczu, szczególnie w przypadku gdyby rywal przy malej modyfikacji sposobu gry okazał się jak najbardziej do pokonania tak jak miało to miejsce w przypadku Porto, Granady czy innych zespołów w tym sezonie? Seria sześciu spotkań bez wygranej na Mestall bardzo mocno działa na wyobraźnię, szczególnie wobec wspomnianych osłabień zespolu i faktu ze Valencia jeszcze w tym sezonie nie straciła punktów u siebie. Tyle ze jeśli Los Leones nie wygrają spotkania to przynajmniej chciałoby się powiedzieć, ze było to po walce i po dobrej grze w której rywal był lepszy a niestety poza tym ostatnim to raczej trudno szukać reszty w tym co pokazują nasi zawodnicy. Najwyżej poraz kolejny pozostanie nam tylko radość z pooglądania meczu naszego zespolu bez większych emocji i refleksji po nim.

 

Przewidywane składy:

Valencia: Alves – Barragan, Mustafi, Otamendi, Gaya – Gomes, Fuego – Feghouli, Piatti – Rodrigo, Alcacer.

Trener: Nuno Espirito Santo

 

Athletic: Iraizoz – Iraola, Etxeita, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, Iturraspe – Susaeta, Benat, Ibai – Guillermo.

Trener: Ernesto Valverde

 

Data: 09.11.2014 r. Godz.: 19.00

Miejsce: Walencja, Estadio Mestalla (poj. 55 tys.)

Sędzia: Del Cerro Grande.

 

Statystyka meczów na Mestalla: 79 rozegranych z czego 47 wygranych gospodarzy, 21 gości i 11 remisów. Stosunek bramek 159 do 80 na korzyść Valencii.

Bilans Valverde na Mestalla – 3 porażki, 2 remisy i jedno zwycięstwo. Bramki 13 – 9.

Liga Mistrzów dla Athletic właśnie się skończyła. Los Leones, dzięki kolejnej „błyskotliwej” taktyce trenera Valverde przegrali na San Mames z ekipa FC Porto i w dalszym ciągu zajmują ostatnie miejsce w tabeli z jednym jedynym punktem zdobytym z Szachtarem Donieck w pierwszej kolejce ligowej. Katem zespolu z Bilbao okazali się Jackson Martinez oraz Brahimi, przy wydatnej pomocy piłkarzy Athletic i nieudolności opiekuna zespolu z San Mames, który tak naprawdę przegrał mecz zanim ten się rozpoczął.

 

Relacjonować spotkania w zasadzie nie ma po co bo jedyna okazje do strzelenia bramki, piłkarze z San Mames mieli w drugiej połowie, kiedy Guillermo uderzył głową w słupek. Przez pozostały czas meczu mieliśmy do czynienia z mocno nieudolnymi atakami Athletic oraz festiwalem nieskuteczności Jakcsona Martineza, który w pierwszej połowie miał trzy doskonale sytuacje do strzelenia bramki. No i nie należy zapominać o rzucie karnym za faul Balenziagi na jednym z piłkarzy Porto. Mniej lub bardziej słusznym, bo powtórki do końca nie wyjaśniają sprawy ale fakt jest taki ze sędzia wskazał na jedenasty metr a napastnik Smoków w popisowy sposób spartolił okazje do wyprowadzenia swojego zespolu na prowadzenie.

 

Co się nie udało w pierwszej części udało się w drugiej, po części dzięki Valverde jak i Gorce Iraizozowi. Ten pierwszy zamiast ściągnąć kompletnie bezużytecznego Ibaia, który nie miał chyba ani jednego sensownego zagrania, zdjął jedyny jasny punkt w szeregach Athletic a wiec Markela Susaete. No i Ibai tak powstrzymywał na skrzydle Brahimiego ze ten minął go w tak prosty sposób ze zaskoczył Iraole, którego również minął na pełnej szybkości, następnie przeszedł rozpaczliwie interweniującego Gurpegiego, który chcąc naprawić błędy kolegów podjął ryzyko złapania drugiej żółtej kartki i wyłożył piłkę Jacksonowi Martinezowi a ten z najbliższej odległości wpakował ja do siatki. Druga bramka to również kuriozum. Laporte podał piłkę do Iraizoza, który tak przyjmował futbolówkę ze wystawił ja wprost pod nogi Brahimiego, który zdobył jedna z najłatwiejszych bramek w swojej karierze strzelając praktycznie do pustej bramki. Tutaj większość winy ponosi Iraizoz, którego zabieranie się do przyjęcia piłki zasługuje na kryminał ale i nie bez winy jest Laporte, który na tak śliskiej murawie jaka była na La Catedral nad która ciągle padał rzęsisty deszcz, nie powinien po prostu podawać do bramkarza bo taki błąd może się zdarzyć. Tyle ze Gorka podszedł zbyt lekceważąco do sprawy i Athletic zapłacił za to strata drugiej bramki.

 

Dopiero wtedy ocknął się Valverde wprowadzając Borje Viguere, który niemal przez piec minut stal przy linii bocznej czekając nie wiadomo na co i słuchając wykładu Valverde w sumie nie wiadomo o czym bo na murawie nikt mu nie podawał a Muniain, De Marcos czy Mikel Rico w ogóle go nie zauważali. W końcu tez z murawy zszedł kompletnie niewidoczny Ibai, który gdyby nie protokół meczowy to zapewne nikt nie wiedziałby ze w ogóle grał. Athletic przeszedł na taktykę 4-4-2 i trochę lepiej zaczęło się dziać pod bramka Fabiano. Dobrze chodziły skrzydła, które posyłały centry na środek pola karnego gdzie niestety nie było zadnego zawodnika Los Leones a tylko pusta przestrzeń. Przy lepszym zgraniu zespolu do tego ustawienia zapewne byłby tam któryś ze środkowych pomocników a wtedy miałby otwarta drogę do bramki. Również Porto grało gorzej bo ich obaj skrzydłowi musieli się bardziej cofnąć by powstrzymywać ataki Muniaina z Balenziaga i De Marcosa z Iraola. Wspomagali ich środkowi pomocnicy wiec Mikel Rico i San Jose mieli więcej miejsca aby podłączać się do akcji ofensywnych. Niestety tego nie robili bo po prostu nie potrafili gdyż Valverde nie ćwiczy tej taktyki na treningu trzymając się ustawienia 4-2-3-1 mimo ze nie ma najważniejszego piłkarza w tej układance a wiec klasycznego mediapunta. Kolejna sprawa to wspomniany już Viguera. Zagrał całkiem obiecująco, pokazywał się kolegom, cofał po piłkę, próbował rozgrywać tylko jakoś nikt nie chcial z nim grac. Czyżby mu koledzy nie ufali? Rozumiem w pretemporadzie ale po blisko 3 miesiącach sezonu? To nie pierwszy mecz kiedy ktoś wchodzi z ławki a podstawowi zawodnicy „udają” ze go nie widza i nie za bardzo chcą z nim grac. Valverde powinien cos z tym zrobić bo takie postępowanie jest niedopuszczalne. Szczególnie dotyczy to Ikera Muniaina, którego fochy i gwiazdorstwo na boisku zaczynają być coraz bardziej irytujące. Każdy zawodnik gra dla zespolu a nie dla siebie i im szybciej zrozumieją to niektórzy piłkarze tym lepiej. Markel Susaeta kiedyś miał ten sam problem ale Bielsa szybko postawił go do pionu, może Valverde uda się to samo z Muniainem, który po odejściu Bielsy i teraz Herrery, poczuł się chyba za bardzo pewny siebie.

 

Spośród piłkarzy Los Leones trudno wyróżnić kogokolwiek bo cały zespół zagrał dramatycznie słabo. Na inna grę nie pozwolił zresztą Valverde, który mimo zapowiedzi ze chce wygrać ten mecz i przedłużyć szanse na awans wystawił skład, który nie miał prawa zwyciężyć. Na pewno nie z Benatem na pozycji mediapunta, który tam sobie nie radzi i było to wałkowane od początku sezonu bez skutku, San Jose na pozycji defensywnego pomocnika, wyczerpanym Balenziaga, rekonwalescentem Gurpegim, będącym kompletnie bez formy Ibaiem, któremu nie wiadomo czy chciało się w ogóle grac, De Marcosem na prawej obronie gdzie po prostu się marnuje. Zresztą to był prawdziwy „geniusz” Txingurriego, który w drugiej połowie przesunął Oscara na pozycje mediapunta a na prawa obronę wstawił Iraole. Nie wiem co myślał trener ale trudno czegokolwiek oczekiwać od zawodnika, który przez cala pierwsza polowe nabiegał się za Brahimim i Alexem Sandro na prawej obronie i nie miał siły już w drugiej części pociągnąć ataku Los Leones. Naprawdę trudno pojąć czemu Valverde boi się ustawienia 4-4-2 mimo, ze ma do tego idealnych piłkarzy. Dwoch wysuniętych napastników w osobach Aduriza i Kike Soli, którzy potrafią dobrze grac głową i wykończyć akcje. Dwójkę piłkarzy, którzy sa szybcy, dobrzy technicznie i potrafią wejść z głębi pola mogąc grac na pozycji cofniętego napastnika czyli Guillermo i Viguere. Kolejna dwójka to skrzydłowi a wiec Muniain i Susaeta, którzy mogą być zastąpieni przez De Marcosa lub Ibaia oraz w ostateczności Toquero. Wszyscy oni dysponują bardzo dobra centra i technika pozwalającą pociągnąć do linii końcowej i celnie dośrodkować w pole karne. Kolejna dwójka to para środkowych pomocników. Benat świetnie się czuje na pozycji środkowego pomocnika i doskonale by rozdzielał piłki napastnikom i skrzydłowym. Tak to robił w Betisie i nie ma przeszkód by nie miało tak być i w Athletic. Świetnym defensywnym pomocnikiem jest Iturraspe, który może również wziąć na siebie ciężar rozgrywania. Obrona jest również idealna do tego ustawienia, szczególnie po bokach gdzie grają Balenziaga i Iraola. Caparros radził sobie świetnie w tym ustawieniu majac o wiele gorszych wykonawców niż Valverde, szczególnie w środku pola, to czemu nie miałby sobie poradzić również i nasz obecny trener. No ale jak widać Txingurri dalej chce próbować jedyna słuszną taktykę będąc zamkniętym na inne rozwiązania mimo ze stare nie funkcjonują tak jak powinny. A w środę jak zespół przeszedł właśnie na 4-4-2 z Viguera i Guillermo z przodu, Muniainem i De Marcosem na skrzydłach oraz Mikelem Rico i San Jose na środku pomocy to gra Basków wyglądała o wiele lepiej. Gdyby na murawie był Benat to być może Athletic strzeliłby przynajmniej honorowa bramkę. Nawet na treningach zespół w takim ustawieniu prezentuje się całkiem nieźle.

 

Tak wiec póki co trener Valverde zawalił dokumentnie rozgrywki Ligi Mistrzów i dzięki niemu zespół odpadł. Początek rozgrywek ligowych również może zapisać na swoje konto bo drużyna jest źle przygotowana i bez żadnej alternatywy. Baskowie w takim składzie nie powinni drżeć o swój ligowy byt a walczyć o puchary. Tymczasem gra jest fatalna tak samo jak pozycja w lidze. Wprawdzie wciąż jeszcze jest szansa na awans do Ligi Europy ale z taka dyspozycja nie ma to najmniejszego sensu i tak jak Los Leones skompromitowali się w Champions League tak zapewne skompromitują się w LE. Najważniejsze jest teraz jak najszybsze zapewnienie sobie utrzymania w lidze i przygotowanie zespolu do kolejnego sezonu poprzez ogrywanie młodych piłkarzy jak Unai Lopez, Aketxe, Bustinza, Aurtenetxe, Williams, Gorka Santamaria i innych utalentowanych piłkarzy by w przyszłym sezonie ponownie powalczyć o europejskie puchary. Zapewne z nowym trenerem bo raczej wątpliwe jest żeby Urrutia dal kolejna szanse Valverde po takim sezonie (a może i podziękuje mu wcześniej), skoro nie dal jej Bielsie, którego zespół nawet jeśli przegrywał to grał przynajmniej ładną dla oka piłkę. Niestety Txingurri zniszczył wszystko to co nauczył ich argentyński szkoleniowiec zamiast wykorzystać to i rozwinąć zespół na jeszcze wyższy poziom, na co na pewno było go stać i miał potencja, który marnuje.

 

Teraz przed nami pojedynek z Valencia a wyjeździe. Raczej trudno oczekiwać zwycięstwa z tym co prezentuje nasza drużyna. Później będzie przerwa na reprezentacje i powrót do ligi, ostatnich dwoch meczów Ligi Mistrzów oraz początek Copa del Rey. Można dać Valverde szanse do świąt i zobaczyć co zrobi z zespołem. Jeśli dalej będzie tak samo to być może czas na zmiany. Valencii czy tez swego czasu Atletico wyszło to na dobre i Ci pierwsi dzięki świetnej drugiej rundzie otarli się o awans do Ligi Mistrzów (przegrany z Sociedad – Valverde zastąpił Dukica) a Ci drudzy zdobyli Ligę Europy (Simeone zastąpił Manzano). Może i udało by się z Athletic.

 

 

 

Statystyka meczu:

 

Składy:

 

Athletic: Iraizoz – De Marcos, Gurpegi, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, San Jose – Susaeta (46’ Iraola) , Benat (46’ Muniain) , Ibai (73’ Viguera) – Guillermo.

 

Trener Ernesto Valverde

 

Porto: Fabiano – Danilo, Maicon, Indi, Alex Sandro – Casemiro, Herrera – Tello (60’ Quaresma), Brahimi (90’ Adrian), Oliver Torres (82’ Ruben Neves)– Jackson Martinez.

 

Trener: Julen Lopetegui

 

 

 

Wynik: 0 – 2

 

Bramki: 56’ Jackson Martinez, 73’ Brahimi

 

Zolte kartki: Gurpegi – Alex Sandro.

 

Posiadanie piłki: 47% - 53%

 

Strzały: 7 – 14

 

Strzały celne: 0 – 4

 

Rzuty rożne: 8 – 4

 

Spalone: 3 – 0

 

Faule: 23 – 21

 

Podania: 347 – 359

 

Widzów: 47243

 

Sędzia: Felix Brych jako główny, Mark Borsch i Stefan Lupp na liniach oraz Bastian Dankert i Marco Fritz na liniach. Sędzia techniczny Marco Achmuller. Wszyscy pochodzą z Niemiec.

 

Przed nami runda rewanżowa rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów a w niej spotkanie pomiędzy Athletic a liderem grupy H czyli FC Porto. Dwa tygodnie temu na Estadio Dragao Smoki wygrały 2-1 dzięki bramkom Herrery oraz Quaresmy. Dla Basków trafienie zaliczył Guillermo Fernandez. Dla obydwu zespołów jest to bardzo ważny mecz. Dla gości wygrana, przy jednoczesnej przegranej BATE oznacza pewny awans do drugiej rundy. Dla gospodarzy jest to spotkanie o zachowanie twarzy i pokazanie ze gdyby nie głęboki kryzys z pierwszej części sezonu to zapewne powalczyliby o awans z grupy. Jest to tez szansa na przedłużenie swojej przygody z pucharami o rozgrywki Ligi Europy bo trzecia drużyna każdej grupy na wiosnę będzie również grała w pucharach. Wprawdzie wciąż istnieją matematyczne szanse na awans z grupy H do fazy pucharowej Champions League ale powiedzmy sobie szczerze ze trzeba by było liczyć na cud patrząc w jakiej formie jest Szachtar Donieck i właśnie FC Porto. Tyle ze żeby liczyć na taki cud należy wygrać na San Mames, najlepiej nie tracąc żadnej bramki co będzie nie lada wyzwaniem. Początek spotkania o godzinie 20.45.

 

Zespół Smoków z Porto wrócił już chyba na stale na właściwe tory. Po początkowych kłopotach nowego trenera Julena Lopetegui z aklimatyzacja, składem i koncepcja na zespół wydaje się ze teraz byłemu szkoleniowcowi hiszpańskiej młodzieżówki nie pozostaje nic innego jak pociągnąć drużynę do odzyskania prymatu w Lidze Sagres. Dwa tygodnie przyniosły spore zmiany, dwa pewne zwycięstwa, co przy potknięciu Benfiki i generalnie sporym męczarniom jakie towarzysza grze Orłów sprawiły ze Smoki zameldowały się tuz za plecami rywali od których dzieli ich tylko jedno oczko. Wprawdzie również zespół z Porto jest naciskany przez Vitorie Guimares ale wątpliwe jest żeby rywale z Estadio Dom Afonso Henriques sprostali grze na tym poziomie przez cały sezon. Chociaż z drugiej strony kalendarz sprzyja  Vimaranenses a trener Rui Vitoria wykonuje doskonałą prace, która jak na razie daje bardzo dobre efekty. Wracając jednak do Porto to trenerowi Lopetegui ubyła również kolejna bolączka a wiec kontuzje. Właściwie zespół na dzień dzisiejszy jest w całości do dyspozycji swojego trenera i może on wybierać z całej blisko 30 osobowej kadry zawodników. Oczywiście do Ligi Mistrzów można było zgłosić mniejsza liczbę piłkarzy ale reszta z powodzeniem może walczyć z rozgrywkach krajowych a najlepsi w nagrodę zostaną dołączeni do pozostałych wybrańców na rozgrywki fazy pucharowej. Na dzień dzisiejszy niezdolni do gry są Otavio i bramkarz Helton, którzy wprawdzie są już zdrowi ale musza dojść do formy po długotrwałych kontuzjach. Zresztą i tak grac by nie mogli bo nie są zgłoszeni. Trener Lopetegui powołał na dzisiejszy mecz 20 osobowa kadrę i są to:

 

Bramkarze: Fabiano, Ricardo Nunes, Andres Fernandes

 

Obrońcy: Danilo, Indi, Maicon, Marcano, Alex Sandro

 

Pomocnicy: Casemiro, Brahimi, Quintero, Evandro, Herrera, Oliver, Ruben Neves

 

Napastnicy: Quaresma, Jackson, Tello, Adrian, Aboubakar.

 

Opiekun FC Porto zapewne będzie chciał zapewnić sobie już dzisiaj awans do kolejnej rundy wiec wystawi najmocniejszy skład. W bramce powinien stanąć Fabiano. W obronie od prawej Danilo, Indi, Maicon, Alex Sandro. Raczej trudno się spodziewać zbyt ofensywnego ustawienia Smoków i raczej nie wyjdzie od pierwszej minuty kolejne cudowne dziecko portugalskiego futbolu a wiec Ruben Neves. Zapewne trener rozpocznie bardziej defensywnie z Herrera i Casemiro, którzy będą wspierani przez Brahimiego harującego a całej długości i szerokości boiska. On tez powinien być łącznikiem z trzyosobowym atakiem złożonym z Jacksona na środku, Quaresmy oraz Quintero na bokach.

 

Dwa zwycięstwa z rzędu w rozgrywkach ligowych na pewno dały trochę niezbędnego spokoju w szeregach Los Leones, jednak zostały okupione poważną strata. Meczu z Sevilla nie dokończył Aritz Aduriz najlepszy snajper zespolu, który naderwał ścięgno i przez najbliższe dwa tygodnie będzie pauzował. Trener zamiast wiec poprawiac styl gry drużyny, który nadal jest w większości żałosny, to musi szukać rozwiązania na środek napadu. Wybór był potencjalnie spośród czterech zawodników a wiec Kike Soli, Toquero, Viguery oraz Guillermo. Patrząc na dotychczasowe traktowanie tych zawodników przez Txingurriego to o pierwszej dwójce można było zapomnieć i wybór ograniczył się do dwoch piłkarzy. Trochę to dziwne bo o ile jeszcze brak Toquero można zrozumieć bo Gaizka nigdy nie był napastnikiem to już przypadek Kike Soli jest dziwny. Na treningach spisuje się dobrze, strzela sporo bramek i co najważniejsze potrafi sobie sam wypracować sytuacje, co w przypadku Aduriza jest raczej niemożliwe. Z drugiej jednak strony Viguera jest w końcu królem strzelców Segunda Division i 25 bramek na zapleczu La Liga tez jest dobra reklama a z kolei Guillermo sprawdził się dwa tygodnie temu w meczu z Porto strzelając bramkę, jest bardzo szybki, świetny technicznie i jakoś bardziej czuje grę niż jego rywale w ataku. A może Valverde zagra na dwoch napastników? To byłoby marzenie gdyby na pozycji pivota pojawił się Benat obok Iturraspe gdyż nasz rozgrywający potrafi posłać genialna prostopadłą piłkę, co przy dwójce szybkich atakujących mogłoby dać dobry efekt i co zresztą udało się na Estadio Dragao przy bramce Guillermo. O ile na środku ataku był dylemat to rozwiązał się on na pozycji mediapunta. Oscar de Marcos, który doznał urazu palca u nogi w meczu z Sevilla od poniedziałku podjął normalne zajęcia wraz z kolegami i jego występ przeciwko Porto jest niezagrożony co zaowocowało powołaniem na listę 20 piłkarzy po wtorkowych wieczornych zajęciach:

 

Bramkarze: Iraizoz, Herrerin

 

Obrońcy: Aurtenetxe, Laporte, San Jose, Iraola, Etxeita, Bustinza, Balenziaga

 

Pomocnicy: Benat, Iturraspe, De Marcos, Susaeta, Mikel Rico, Gurpegi, Unai Lopez

 

Napastnicy: Ibai, Muniain, Viguera, Guillermo.

 

Tak wiec możemy być niemal pewni występu Guillermo. Sam zawodnik bardzo optymistycznie zapatruje się swoja grę w dzisiejszym meczu stwierdzając ze nie tylko jest gotowy mentalnie do zastąpienia Aritza ale przede wszystkim zrobi wszystko by wykorzystać swoja szanse. Czy mu się to uda zobaczymy. Dzisiaj rano Txingurri powołał jeszcze Gaizke Toquero. W jakim celu to chyba tylko On sam wie.

 

Faworytem tego spotkania jest zespół FC Porto. Athletic wprawdzie gra na własnym stadionie ale wciąż jest w słabej formie a do tego będzie pozbawiony swojego najlepszego napastnika. Drużyna Smoków jest w świetnej dyspozycji i wygrywa mecz za meczem. Valverde zapewne znowu wystawi dziwny skład wmawiając wszystkim, ze niby walczy o trzy punkty jakże potrzebne do przedłużenia awansu do następnej rundy. Taktyka tez pewnie będzie totalnie abstrakcyjna i nieadekwatna do potrzeb zespolu w danej chwili. Mecz na Estadio Dragao pokazał ze zespół trenera Lopetegui był jak najbardziej do pokonania ale „dywersja” opiekuna Los Leones oraz indywidualne błędy naszych piłkarzy spowodowały ze zeszli z boiska pokonani. Jeszcze ciężej będzie odnieść jakiś przyzwoity rezultat ze względu na fatalna pogodę jaka panuje w Kraju Basków. We wtorek murawa stadionu przyjęła olbrzymia dawkę wody i wieczorny trening drużyna Porto odbyła w dość sporych kałużach wody. Deszcz ma padać cala noc i aura poprawi się dopiero dzisiaj około południa. Od tego momentu nad murawa ma pracować kilkadziesiąt osób, które maja doprowadzić ja do stanu używalności. Wprawdzie drenaż spisuje się świetnie i odprowadza zdecydowana większość wody ale opady są tak intensywne ze nawet nowe i bardzo wydajne systemy na San Mames nie są w stanie sobie poradzić z taka ilością wody. Miejmy wiec nadzieje ze deszcz nie przeszkodzi zawodnikom w grze i będziemy świadkami naprawdę świetnego widowiska.

 

Przewidywane składy:

 

Athletic: Iraizoz – Iraola, Etxeita, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, Iturraspe – Susaeta, De Marcos, Muniain – Guillermo.

 

Trener: Ernesto Valverde

 

Porto: Fabiano – Danilo, Maicon, Indi, Alex Sandro – Herrera, Casemiro – Brahimi – Quintero, Jackson, Quaresma.

 

Trener: Julen Lopetegui.

 

Data: 05.11.2014 r., godz. 20.45

 

Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. 53332)

 

Sędzia: Felix Brych.

 

 

 

Mecz pomiędzy Athletic a Porto został określony przez UEFA jako spotkanie podwyższonego ryzyka. UEFA oraz Krajowa Komisja Przeciwko Agresji w Sporcie obawia się chęci rewanżu fanów Los Leones na fanach Smoków za sposób w jaki zostali potraktowani na wyjeździe w Porto. A o co się stało w pierwszym meczu?

 

Mianowicie zarząd klubu z Estadio Dragao wykazał się totalna amatorka żeby nie powiedzieć gorzej, tak samo jak tamtejsza ochrona. Athletic sprzedał oficjalnie 2500 biletów dla fanów, którzy mieli znajdować się na sektorze kibiców gości. Jednak do Porto wybrało się ponad 4 tys. kibiców Athletic, którym były normalnie sprzedawane bilety w kasach. Gdy fani w liczbie ponad 1,5 tys. nabyli bilety i chcieli wejść na stadion by zając miejsca nie zostali po prostu wpuszczeni i skierowani do sektora gości, który był już wypełniony w całości. Gdy fani odmówili przejścia do tamtejszego sektora i domagali się wezwania przedstawiciela organizatorów meczu by wyjaśnić sprawę zostali brutalnie zaatakowani przez ochronę, potraktowani pałkami i gazem łzawiącym a następnie zepchnięci w kierunku sektora gości gdzie na miejscach przeznaczonych dla 2,5 tys. fanów upchnięto ok. 4 tys. fanów. Dostało się nawet ubranym po cywilnemu policjantom, którzy zawsze towarzysza fanom Athletic na wyjazdach. Athletic po zapoznaniu się z raportem policji oraz materiałami udostępnionymi przez socios zdecydował się złożyć oficjalna skargę do UEFA na władze FC Porto na poważne zaniedbania w kwestiach bezpieczeństwa kibiców gości. Stad tez UEFA majac na uwadze sytuacja jaka była w Porto prawdopodobnie ograniczyła liczbę biletów dla fanów Porto do 1,5 tys. bo tylko tyle wejściówek miał wysłać Athletic do Portugalii i tylko tylu fanów Porto mogło przyjechać do Bilbao i wejść na sektor gości. Bilety na pozostała część stadionu zostały wykupione w całości przez gospodarzy i na trybunach zasiądzie ponad 50 tys. fanów. Athletic musiał sprzedawać bilety wcześniej bo w dniu meczu kasy maja być zamknięte zgodnie z zaleceniami UEFA. Wzmocniono tez siły policyjne przeznaczono do ochrony meczu.

 

 

Niestety sprawdziła się zła prognoza. Dzisiaj od rana w Bilbao doszło do incydentów ze strony grup ultras drużyny FC Porto. Ok. 200 bandytów spod znaku grupy Super Dragoes zaczepiało przechodniów, pluło na nich jak również na flagi Kraju Basków. Głównie w okolicach placu Moyua oraz Gran Via. Poszkodowanymi są głównie ludzie starsi i zwykli przechodnie. Policja zabezpiecza teren i próbuje nie dopuścić do eskalacji tych zachowań w szczególności rewanżu ze strony kibiców Athletic, którzy są zgromadzeni pod stadionem. Cóż, chciałoby się nazwać odpowiednio tych kiboli ale trzeba by było obrazić zwierzęta, szczególnie te rogate i pożyteczne dla gospodarstwa domowego a po prostu na to nie zasługują.

 

 

Szkoda ze tak wielkie święto jak mecz Ligi Mistrzów zostało zepsute. Tym bardziej ze wielu fanów Porto, którzy przyjechali do Bilbao od rana zachowywało się wzorowo i wraz z kibicami Athletic aktywnie uczestniczyło w tym wyjątkowym dniu dla każdego kibica piłki nożnej.

 

Styl wprawdzie dość marny ale drugie zwycięstwo z rzędu w rozgrywkach ligowych stało się faktem. Athletic po niezbyt dobrym meczu pokonał Seville na San Mames 1-0 dzięki bramce Aritza Aduriza w 13 minucie meczu i może spokojniej patrzeć za siebie bo przewaga nad strefa spadkowa nieco się powiększyła. To jednak nie zwalnia Basków z pracy nad lepsza gra, która pozostawia wiele do życzenia i to jest zadanie dla trenera Valverde na najbliższe dni. Drużyna z Andaluzji nie wykorzystała natomiast wyjątkowej okazji do awansu na pierwsze miejsce w tabeli a strata punktów kosztowała ich spadek aż na 5 miejsce. Dodatkowo zespół Unaia Emerego nie wykorzystała szansy na przełamanie serii 5 spotkań bez punktów na San Mames i na ewentualne zwycięstwo przyjdzie im poczekać jeszcze co najmniej rok.

 

Mecz zaczął się od mocnego uderzenia Aritza Aduriza. I to dosłownego bo Aritz w bardzo brutalny sposób skosił Grzegorza Krychowiaka za co dostał żółtą kartkę. Kibicom na La Catedral nie o taki wpis do protokołu meczowego zapewne chodziło. Za chwile Sevilla, a dokładnie Denis Suarez odwdzięczył się naszym piłkarzom wykaszajac Mikela Rico ale tym razem sędzia był pobłażliwy. Jako pierwsi sytuacje podbramkowa mieli podopieczni trenera Valverde ale Beto w ostatniej chwili ściągnął centre Muniaina z głowy Susaety. W odpowiedzi przed szansa stanął Aleix Vidal ale jego uderzenie z woleja w niewielkiej odległości minęło bramkę Gorki. W tej sytuacji centrował Tremoulinas. Kolejna akcja należała do Los Leones, którzy zaatakowali o wiele bardziej konkretnie i tym razem Aritz znalazł się protokole w tej rubryce w której powinien. Krótkie rozegranie rzutu wolnego po którym Balenziaga przerzucił piłkę na prawe skrzydło, Mikel odegrał w pole karne gdzie futbolówkę dopadł Aduriz i przy dość biernej postawie zaskoczonych obrońców przymierzył z woleja idealnie pod poprzeczkę. Beto był bez szans i na tablicy wyników pojawił się rezultat 1-0 dla gospodarzy. Minutę później blisko podwyższenia rezultatu był Susaeta, który z 35 metrów próbował przelobowac wysuniętego bramkarza gości ale niestety minimalnie chybił. Baskowie nie zamierzali odpuszczać i atakowali dalej. W 16 minucie spotkania z rzutu wolnego minimalnie niecelnie uderzył Laporte. Sevilla odpowiedziała dopiero cztery minuty później za sprawa uderzenia głową Denisa Suareza po centrze Tremoulinasa. Tym razem strzał był celny ale świetnie spisał się Gorka Iraizoz. Kolejne ataki andaluzyjczykow zakończyły się jednak tylko rzutami rożnymi. Niestety ale w 28 minucie meczu boisko musiał opuścić strzelec bramki, który po jednym ze starć z Krychowiakiem doznał urazu. Na murawie pojawił się Guillermo Fernandez, który otrzymał kolejna szanse na pokazanie swojej wartości. Paradoksalnie to wydarzenie trochę osłabiło impet drużyny Unaia Emerego, która wydawało się ze będzie kontrolować to spotkanie i do głosu ponownie doszła drużyna Los Leones. De Marcos świetnie znalazł się na prawej stronie i posłał bardzo dobra centre na długi słupek bramki Beto gdzie centymetrów zabrakło Muniaiowi do zdobycia gola. Od 36 minuty Sevilla powinna grac w 10. Dwie minuty wcześniej M’bia dostał jak najbardziej słuszną żółtą kartkę za faul na Mikelu Rico. Chwile później w brutalny sposób jego łokieć wylądował na twarzy Iturraspe w walce o górną piłkę. To powinno być drugie „żółtko” i przymusowy prysznic. Niestety to co wydawało się oczywiste, takie nie było dla sędziego tego meczu, który oszczędził pomocnika gości. W 37 minucie meczu ponownie w opalach był Beto, który musiał wykazać się niesamowitym refleksem po uderzeniu Susaety w długi róg. Pierwsze 45 minut zakończyło niecelne uderzenie Denisa Suareza. To była naprawdę ciekawa i toczona w bardzo szybkim tempie polowa meczu.

 

Niestety druga część spotkania mocno zawiodła fanów piłki nożnej, którzy po pierwszej połowie oczekiwali czegoś więcej. Wszystko za sprawa Los Leones, którzy wyszli bardziej nastawieni na obronę. Sevilla z kolei postawiła na zdecydowany atak gdyż za defensywnego pomocnik M’bie wszedł Gameiro a za kompletnie bezproduktywnego Vitolo – Banega. Jakość rozgrywania gości od razu się poprawiła, tyle ze andaluzyjczycy nie mieli zbytniego pomysłu jak sforsować defensywę Athletic, która zagrała wręcz perfekcyjnie. Przez prawie cala druga część meczu podopieczni Unaia Emerego bili głową w mur a ich akcje kończyły się na spalonych bądź tez na rzutach rożnych, które nie były żadnym zagrożeniem dla bramki Iraizoza. Kibicom Los Leones tylko dwa razy szybciej zabiło serce. Raz przy akcji Aspasa, którego w sytuacji sam na sam w ostatniej chwili uprzedził Gorka Iraizoz oraz gdy Laporte genialnym wslizgiem w polu karnym, w wydawało by się beznadziejnej sytuacji, wygarnął piłkę szarżującemu zawodnikowi Sevilli (bodajże Denisowi Suarezowi). Pozostała część meczu przebiegała monotonnie a wiec ataki Sevilli i sporadyczne kontrataki Basków.

 

Zwycięzców wprawdzie się nie sadzi ale nie można przejść obojętnie obok dość słabej gry naszego zespolu. W pierwszej połowie było dobrze lub nawet bardzo dobrze bo Los Leones byli o wiele lepsi od swoich rywali ale druga to prawdziwy dramat. Tak na pewno nie gra zespół, który podejmuje rywala na własnym stadionie. Fatalne zmiany przeprowadził trener Valverde. Owszem obrona wyniku 1-0 jest ważna tyle ze trzeba mieć do tego odpowiednich zawodników, świetną grę w kontrataku no i nazywać się Mourinho. Niestety w przypadku Athletic na dzień dzisiejszy niema żadnej z tych rzeczy a Valverde daleko do słynnego Portugalczyka. Takiego wyniku nie broni się aż tak desperacko jak to robi Txingurri bo na własnym stadionie po prostu nie przystoi tzw. „obrona Częstochowy”. W meczu na wyjeździe można to jeszcze zrozumieć. Oczywiście wygrana cieszy i zapewne za jakiś czas nikt nie będzie pamiętał jej stylu ale w następnych meczach ten styl może się zemścić i zamiast z pełną pula zespół zejdzie z murawy z niczym. Rywala trzeba dobić, zdobyć gola na 2-0 by moc grac spokojniej i mieć w zapasie margines błędu.

 

Jeśli chodzi o wyróżniających się piłkarzy to wręcz po profesorsku zagrał Etxeita. Długo można by się rozpływać nad jego niedzielna gra. Wygląda na to ze Txingurri znalazł idealnego następcę Carlosa Gurpegiego, który wie co należy robić na pozycji stopera a do tego potrafi nieźle rozegrać piłkę. Wtórował mu Aymeric Laporte autor chyba najbardziej spektakularnej interwencji w meczu, która już została opisana powyżej. Można by ja nagrać i umieścić w podręczniku gry dla defensorów. Nieźle spisali się nasi boczni obrońcy oraz para pivotow. Niestety niewiele dobrego można powiedzieć o zawodnikach ofensywnych, którzy trochę przespali ten mecz. W pierwszej połowie jakoś wyglądała nasza ofensywa, szczególnie do czasu przebywania na boisku Aritza Aduriza, ale później z każdą minuta było coraz gorzej by w końcu w drugiej części meczu przestała istnieć. Miejmy nadzieje ze skoro świetnie wypadła nasza linia defensywna i Athletic już potrafi grac naprawdę bardzo dobrze w obronie to teraz czas na pokazanie się w ofensywie. Będzie to trudne bo kontuzja Aduriza wyklucza go z gry na około 2 tygodnie a po spotkaniu na problemy z palcem u nogi narzekał De Marcos.

 

Statystyka meczu:

 

Athletic: Iraizoz – Iraola, Etxeita, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, Iturraspe – Susaeta (61’ Aketxe), De Marcos, Muniain (82’ Gurpegi) – Aduriz (28’ Guillermo).

 

Trener: Ernesto Valverde

 

Sevilla: Beto – Coke, Pareja, Carrico, Tremoulinas – Krychowiak, M’bia (46’ Banega) – Vitolo (46’ Gameiro), Denis Suarez, Aleix Vidal – Bacca (70’ Iago Aspas).

 

Trener: Unai Emery

 

 

 

Wynik: 1 – 0

 

Bramka: 13’ Aduriz

 

Żółte kartki: Iturraspe, Etxeita, Aduriz, Guillermo – Bacca, M’bia, Pareja

 

Posiadanie piłki: 43% - 57%

 

Strzały: 9 – 4

 

Strzały celne: 2 – 1

 

Rzuty rożne: 4 – 8

 

Spalone: 0 – 6

 

Interwencje bramkarzy: 1 – 3

 

Straty: 80 – 66

 

Piłki odzyskane: 42 – 57

 

Podania: 382 – 514

 

Faule: 24 – 11

 

Widzów: 42 tys.

 

Sędzia: Estrada Fernandez jako główny oraz Ferandez Miranda i Martin Garcia na liniach.

 

Ostatni/poprzedni mecz

Następny mecz

Getafe - Athletic


 
-:-

 Data: 03.04.2024 godz. 21:00

Stadion: Coliseum Alfonso Perez

Sędzia:

Poprzedni mecz

Atletico - Athletic

3:1

 Data: 27.04.2024 godz. 21:00

Stadion: Civitas Metropolitano

Sędzia: Martinez Munuera

Tabela ligowa

Nr. Drużyna Bramki Pkt
1. Barcelona 63 - 37 58
2. R. Madryt 49 - 19 56
3. Sevilla 39 - 29 47
4. Sociedad 45 - 33 46
5. Getafe 37 - 25 46
6. Atletico 31 - 21 45
10. Athletic 29 - 23 37
18. Mallorca 28 - 44 25
19. Leganes 21 - 39 23
20. Espanyol 23 - 46 20

Pełna tabela [click]

Shoutbox

Latest Message: 3 years, 8 months ago
  • Joxer : link do sparingu z Logrones: «link»
  • Joxer : Link do sparingu z Paderborn: «link»
  • Joxer : Dzisiaj mecz rezerw o 16.00. Transmisja pod tym linkiem: «link»
  • Joxer : Kto ma ochotę i czas to dzisiaj o 16.00 derby rezerw z Sociedad - link do transmisji: «link»
  • Joxer : Witamy :)
  • Sylas : Witam
  • Leones2 : Transmisja dzisiejszego meczu na Tvp Sport :)
  • Leones2 : A co odnośnie Kepy. Skoro nie pasują mu takie zarobki, chce być gwiazdą światowego formatu, jak to napisał Aitor zagrał w 34 spotkaniach, to ja bym go posadził na ławę(albo i tak zrobiłby to Real Madryt) i może się stać jak z Llorente, też mu coś nie pasowało, ( odszedł chyba za darmo), myślał że się bardziej rozwinię, ale się pomylił , i wędrował z klubu do klubu :D Jak Kepa odejdzie z Athletic, tylko dla kasy,to życzę mu z całego serca żeby było jak z Llorente.
  • Joxer : A co do Ganei to nie jest baskiem ale jest wychowankiem klubu z Kraju Basków i o ile mi wiadomo między 9 a 18 rokiem wychowywał się i trenował w Kraju Basków. Dzisiaj albo jutro jeszcze napiszę coś właśnie o Ganei bo Athletic bardzo się nim interesuje oraz o planowanych przedłużeniach kontraktów. No i jeszcze napiszę dość ciekawy moim zdaniem artykuł o dość niepokojącej decyzji jaką podjął Urrutia ocierającej się o sabotaż klubu.
  • Joxer : Nie no spoko :) Chciałbym częściej coś wrzucać ale zwykle jest tak że muszę z kilku artykułów robić jeden bo newsów o Athletic jest mało gdyż jest to bardzo hermetyczny klub i mało co się wydostaje na zewnątrz ;)

Guests are shown between [].

Only registered users are allowed to post

Reklama

 Jedyny polski serwis Los Leones

Benfica Lizbona
LeedsUtd.pl - Strona o Leeds United

Newcastle United