Osiem kolejek do końca sezonu 2017/2018 i właściwie spotkanie bez żadnego ciężaru gatunkowego. Wprawdzie trener Ziganda zapowiedział walkę do końca, dotąd aż będą matematyczne szanse na grę w europejskich pucharach to tak naprawdę jest to czcze gadanie przegranego człowieka, który chyba tylko honorowo usiłuje się pożegnać ze stanowiskiem trenera pierwszej drużyny. Bo chyba nikt sobie nie wyobraża kolejnego sezonu z Kuko na ławce. No może gdyby Athletic wygrał w poprzedniej kolejce z Celtą to wtedy owszem można by było powiedzieć że jest o co grać w tym meczu a tak w zasadzie jest to po prostu mecz o nic. Zupełnie inaczej jest w przypadku Villarrealu, który zamiast bezpiecznie dowieźć przewagę punktową do końca sezonu i ponownie powalczyć w Lidze Europy musi bronić swojej pozycji razem z Sevillą przed niezwykle silną grupą zespołów na czele z Betisem, Gironą i Celtą. Stąd wygrana na własnym obiekcie jest niezbędna. Spotkanie pomiędzy obydwoma zespołami zamknie 31 kolejkę rozgrywek w poniedziałek o godzinie 21.00 a poprowadzi je Pan Iglesias Villanueva.

Poprzednia kolejka była fatalna dla obydwu ekip. Żółta Łódź Podwodna przegrała na wyjeździe z absolutnym outsiderem rozgrywek – ekipą Malagi. Porażka wprawdzie nikła bo zaledwie 1-0 i to po strzale z rzutu karnego (Castro) ale bardzo bolesna bo obróciła wniwecz sukces sprzed tygodnia a więc pokonanie Atletico Madryt na własnym obiekcie. Athletic z kolei zanotował również bardzo słaby rezultat choć zakończony zdobyciem jednego oczka. Na San Mames udało się tylko zremisować z Celtą Vigo, co ostatecznie pogrzebało szanse Athletic na grę w przyszłym sezonie w europejskich pucharach.

Przedsezonowe zapowiedzi o włączeniu się do walki o Ligę Mistrzów i zawojowanie Ligi Europy zakończyły się fiaskiem. Klub wydał spore pieniądze jak swoje możliwości i oczekiwał konkretnych wyników. Niestety zapomniał o rzeczy najważniejszej a więc o zatrudnieniu dobrego szkoleniowca na którego chyba już zabrakło pieniędzy. Bo szczerze powiedziawszy trudno uznać za takiego Javiera Calleję, który zajął miejsce Frana Escriby. Na pewno jednak były zawodnik zespołu oraz trener grup młodzieżowych i rezerw Żółtej Łodzi Podwodnej jest o wiele lepszym wyborem od swojego poprzednika. Na pewno ma spory talent trenerski, możliwości i ogromny potencjał. Pytanie czy go wykorzysta i czy szefostwu klubu wystarczy cierpliwości by go utrzymać na stanowisku bo jak wiadomo Fernando Roig nie słynie z tego. Bo jeśli chce wyników na już to może to się okazać niemożliwe jak w tym sezonie, ale jeśli chce powalczyć o czołówkę w La Liga to musi poczekać co najmniej 1 – 2 sezony tak by Calleja odcisnął na zespole swoje piętno. No i druga sprawa to transfery gdyż wprawdzie władze dbają o kadrę pierwszego zespołu tyle że polegają bardziej na talentach i zawodnikach na dorobku niż na gwiazdach. No ale Żółta Łódź Podwodna od lat z tego słynęła, że kupowała tanio, promowała a następnie bardzo drogo sprzedawała. Niestety zwykle towarzyszył temu spadek jakości gry. I tak było w tym sezonie bo gdy wydawało się że może Villarreal powalczy o Ligę Mistrzów to władze klubu sprzedały Cedricka Bakambu za 40 mln euro do Chin osłabiając tym samym siłę ofensywną zespołu. Kwota na pewno niezła jak na warunki Villarrealu stanowiąca połowę rocznego budżetu ale w perspektywie walki w Lidze Europy i w La Liga kompletnie niepotrzebna, bo w razie sukcesu na który stać było zespół byłaby nawet podwojona albo i potrojona. A tak układanka trenera Callejy trochę się posypała, bo wprawdzie w kadrze jako następca został Turek Enes Unal ale to, mimo naprawdę sporego talentu tego piłkarza,nie ta sama klasa i umiejętności. Sam Carlos Bacca w ataku niewiele może zdziałać. Jest wprawdzie jeszcze Nicola Sansone ale zawodnik ten nie potrafi dojść do formy i co rusz trapią go kontuzje. Taktyka 4-4-2 mocno na tym ucierpiała. Na nic zdało się więc zwycięstwo nad Realem Madryt na Santiago Bernabeu i świetny początek roku bo później gospodarze Estadio La Ceramica zaczęli wyraźnie dołować. Odpadli z Lyonem z Ligi Europy po dwóch porażkach, przegrali z Alaves i Gironą u siebie czy też z Malagą na wyjeździe. Na nic się zdała wygrana z Atletico bo grupa pościgowa dopadła zespoły z miejsc pucharowych i trzeba walczyć do końca nawet o Ligę Europy. A kalendarz nie jest zbyt łatwy bo przyjdzie się im zmierzyć z Celtą Vigo, Valencią (oba mecze w domu), Sevillą (wyjazd), Barceloną (wyjazd) i zakończyć sezon pojedynkiem z Realem Madryt u siebie. Reszta zespołów raczej nie powinna być zbyt groźna na czele niestety ale z Athletic. No może jeszcze Deportivo powalczy w przedostatniej kolejce na własnym obiekcie oczywiście o ile nie będzie już zdegradowane. Tak więc pojedynek z Los Leones wydaje się dla ekipy Villarrealu jednym z kluczowych i można się spodziewać huraganowych ataków na bramkę Kepy. A Calleja będzie miał kim szturmować bramkę przyjezdnych bo ma do dyspozycji w zasadzie kompletną kadrę. O ile potwierdzi się powrót do pełnej sprawności po kontuzji Manu Triguerosa to można zaryzykować stwierdzenie, że przy wyborze podstawowej jedenastki będą kłopoty bogactwa. Villarreal gra zwykle ustawieniem 4-4-2 z diamentowym ustawieniem pomocy. W ataku obok Bacci jest dwóch kandydatów do gry – Sansone i Unal. Na skrzydłach mogę się pojawić Trigueros, Cheryshev, Bruno Soriano i Castillejo. Nieco gorzej jest w drugiej linii bo wobec urazu Bruno zagrać będzie musiał Javi Fuego. Ale jeśli chodzi o jego partnera to może nim być albo Fornals albo Rodri. W zasadzie to samo można powiedzieć o formacji defensywnej gdzie w zasadzie wszyscy są zdrowi i gotowi do gry a jedynym nie do zastąpienia jest Mario Gaspar na prawej stronie ale i tutaj trener radzi sobie co najmniej dobrze rotując zawodnikami a to cofając kogoś z pomocy a to wystawiając jakiegoś młodziana z zespołu rezerw. Zresztą akurat Ci zawodnicy dość często pojawiają się na treningach pierwszej drużyny, co na pewno cieszy i kibiców i przede wszystkim prezydenta klubu Fernando Roiga.

Sezon dla Athletic jest już praktycznie zakończony i wszyscy łącznie z Zigandą, który robi dobrą minę do złej gry jakoś bardziej „lajtowo" podchodzą do swoich obowiązków. Wprawdzie Kuko zapowiada walkę do końca ale można to pomiędzy bajki włożyć bo tylko jakiś cud i pomroczność jasna Josu Urrutii może uratować jego posadę. Stąd też na treningach coraz częściej pojawiają się młodzi zawodnicy z ekipy rezerw. Niby mają zastępować kontuzjowanych piłkarzy tyle, że wcześniej mimo że było więcej kontuzji to jakoś szkoleniowiec Los Leones nie chciał zbytnio sięgać po ludzi Gaizki Garitano. Z drugiej strony być może jest to ukłon właśnie w stronę trenera Gaizki Garitano, który walczy z rezerwami o awans do rundy play-off eliminacji do Segunda Division na co jest naprawdę spora szansa. Ba, kalendarz dość mocno sprzyja naszej drugiej drużynie i jeśli obyłoby się bez wpadek to zespół może powalczyć nawet o pierwsze miejsce w tabeli i krótszą drogę na zaplecze Primera Division. Tak więc w minionym tygodniu wraz z pierwszą drużyną trenowali Andoni Lopez, Oscar Gil i Guruzeta oraz tradycyjnie Unai Simon. Żaden z nich nie znalazł się w kadrze na mecz z Żółtą Łodzią Podwodną i zagrali przeciwko Amorebiecie w pojedynku rezerw. Zresztą nie było potrzeby łatać dziur bo poza Yerayem udało się doprowadzić do zdrowia w zasadzie wszystkich zawodników, którzy narzekali na problemy zdrowotne w ostatnim czasie. Wyleczyli się Balenziaga i Mikel Rico a zaległości treningowe nadrobił Muniain, któremu Kuko obiecał grę w pojedynku z Villarrealem. Wszyscy dostali powołanie na mecz z Villarrealem a meczowa 18-stka prezentuje się następująco:
Bramkarze: Kepa, Herrerin,
Obrońcy: Inigo Martinez, San Jose, Nunez, Lekue, Etxeita, Balenziaga
Pomocnicy: Benat, Iturraspe, Susaeta, Mikel Rico, De Marcos, Raul Garcia, Cordoba,
Napastnik: Muniain, Williams, Aduriz.
W Bilbao pozostali poza kontuzjowanym Yerayem również Sabin Merino, Vesga, Saborit i narzekający na drobny uraz mięśniowy Kike Sola. Tak więc możemy się spodziewać optymalnego zestawienia w tym spotkaniu. Oby też obyło się bez kontuzji bo niestety ale zapowiada się na to że od początku spotkania zobaczymy na murawie Balenziagę i kto wie czy nie Ikera Muniaina oraz Mikela Rico. A to oznacza, że Ziganda chyba nie uczy się na błędach bo jego ostatnie pomysły wystawienia po kontuzji któregokolwiek z piłkarzy kończyły się fatalnie. Oby tym razem było inaczej choć trudno być optymistą.

Nie wiem jak by musiał zagrać Athletic i co by musiało się stać na Estadio La Ceramica żeby myśleć chociażby o jednym zdobytym punkcie. Baskowie będąc nawet w wyjątkowo wysokiej formie nie udawało się zawojować boiska rywali więc raczej trudno spodziewać się czegokolwiek poza solidnymi bęckami. Zresztą statystyki są bezlitosne. Na 17 spotkań tylko dwa razy udało się wywieźć komplet punktów. Ostatni raz miało to miejsce w sezonie 2003/2004 kiedy na ławce trenerskiej był Ernesto Valverde a jedyną bramkę w meczu strzelił Jonan Garcia. W sumie Los Leones wygrali 2 razy i 4 razy zremisowali ponosząc aż 11 porażek. Bilans bramek jest również bardzo zły bo aż 35 strzelili gospodarze a tylko 15 goście. Tak więc możemy być pewni, że w meczu padnie sporo bramek. Najczęstszym wynikiem była porażka 3-1, którą Los Leones ponieśli aż 5 razy. W poniedziałkowy wieczór ten wynik spokojnie może się powtórzyć jeśli podopieczni Zigandy zagrają tak jak w ostatnich meczach.

Przewidywane składy:
Villarreal: Asensjo – Gaspar, Victor Ruiz, Alvaro, Jaume Costa – Trigueros, Javi Fuego, Fornals, Soriano – Bacca, Unal.
Trener: Javi Calleja

Athletic: Kepa – De Marcos, Nunez, Inigo Martinez, Balenziaga – Benat, San Jose – Williams, Raul Garcia, Cordoba – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Data: 09.04.2018 r. godz. 21.00
Miejsce: VilIglesias Villanueva