To będzie dziwny mecz z ekipą Królewskich. Z jednej strony niezwykle prestiżowy i walka do upadłego o zwycięstwo to jedyna dostępna opcja, wszak pojedynki z Realem Madryt to odwieczna wojna Baskijsko – Kastylijska. Z drugiej jednak strony jeśli nie teraz to kiedy? I nie chodzi o przełamanie ale o coś innego – o usunięcie ze stanowiska największego szkodnika w klubie jakim jest na dzisiejszy dzień trener Jose Angel Ziganda. Piszę to z wielkim bólem serca i wbrew sobie ale być może nie ma innego wyjścia niż kibicować ekipie z Madrytu był zgotowała Los Leones manitę, by upokorzyła zespół Zigandy a co za tym idzie fanów na San Mames. Bo tylko wtedy Josu Urrutia nie będzie miał wyjścia i będzie musiał usunąć ze stanowiska Zigandę. W klubie rządzą kibice i jeśli po takiej klęsce nie poleci trener to polecą obaj zarówno Prezydent jak i jego pupil na ławce szkoleniowej. Cierpliwość fanów po hańbie z Formenterą jest już na wyczerpaniu. Ewentualna zdobycz punktowa lub też nawet nikła porażka może okazać się klęską w dłuższej perspektywie czasu bo znowu będą tłumaczenia o braku szczęścia, potrzebie ciężkiej pracy na treningach i kolejnych tym podobnych dyrdymałach by zaciemnić obraz beznadziejnych umiejętności taktycznych Zigandy, jego ignorancji, mentalnego zacofania nie mówiąc już o totalnej bezmyślności.

W poprzedniej kolejce obydwa zespoły zaliczyły zdobycz punktową, jednak do końca nie mogą być zadowolone z wyniku swoich spotkań. Królewscy nie bez problemów pokonali na własnym boisku ekipę Malagi dzięki trafieniu na 3-2 Cristiano Ronaldo. Wcześniej bramki strzelali Benzema, Casemiro oraz dla ekipy z Andaluzji Rolan i Gonzalo Castro. Athletic z kolei pojechał na El Riazor, gdzie wprawdzie rozegrał niezłe zawody i prowadził w meczu 1-2 (Adrian – Susaeta, Williams) to jednak dał sobie wydrzeć zwycięstwo wskutek kolejnego kuriozalnego błędu w obronie po którym Schar wyrównał stan meczu i wywalczył dla gospodarzy jedno oczko. Athletic miał szansę awansować o kilka pozycji a tak zajmuje miejsce tuż nad strefą spadkową nad którą ma zaledwie 5 punktów przewagi i potężną stratę do miejsc pucharowych.

Wielu kibiców chciało by być na miejscu fanów Królewskich i ponarzekać na postawę i grę zespołu, który na 13 kolejek ligowych zbiera 27 punktów, ma 14 goli na plusie, bez problemów awansował do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Tyle że mierząc to skalą Realu Madryt i aspiracjami zespołu to trzeba jednak przyznać że jest słabo. We wspomnianej Lidze Mistrzów Los Blancos zajmują w grupie dopiero drugie miejsce za Tottenhamem i nie mają szans na wyjście w pierwszego miejsca co oznacza że nie będą rozstawieniu w losowaniu fazy pucharowej. W lidze nie jest również różowo bo strata 8 oczek do Barcelony i dopiero 4 miejsce nie stanowi powodu do radości tym bardziej że gra jest dość słaba. O ile remisy z Valencią nawet u siebie czy też z Atletico fani są w stanie znieść to już porażki i remisu na Santiago Bernabeu z Betisem oraz Levante, czy też przegranej na wyjeździe z beniaminkiem z Girony już nie. Do tego dochodzi fatalna postawa poszczególnych zawodników jak Benzema czy też Ronaldo, którzy strzelili po 2 bramki w lidze, wieczne kontuzje Bale'a. Fani mają też na pieńku z trenerem zespołu Zinedinem Zidane'm, które oskarżają o faworyzowanie niektórych piłkarzy i niestawianie na tych którzy są w formie i będą umierać za klub. Kolejnym zarzutem jest brak transferów do klubu w lecie. Oba jak najbardziej słuszne bo w pierwszym przypadku wygląda to tak jakby Zidane'a dopadł syndrom „Zigandy" a więc kompletny brak rozeznania co do formy swoich piłkarzy i różne dziwne ustawienia tudzież taktyki, które niekoniecznie się sprawdzają. Stąd gra Królewskich raczej męczy oczy niż cieszy a na to liczą fani i prezes Florentino Perez zasiadając na Santiago Bernabeu. Forma zawodników pozostawia również wiele do życzenia bo zaledwie 2 gole Ronaldo czy Benzemy nawet trudno jakoś sensownie podsumować i znaleźć tego powody również. Transfery to też zagadka bo Królewscy mają spore braki na pozycji napastnika oraz ofensywnego pomocnika a lekką ręką oddali Alvaro Moratę oraz Jamesa Rodrigueza. Nawet sprzedaż Mariano Diaza do Lyonu (już 10 trafień w Ligue1) odbija się czkawką bo wobec impotencji strzeleckiej Benzemy nie ma nawet odpowiedniego zmiennika. Jeśli Krolewscy chcieli zarobić na transferze i potrzebowali pieniędzy to 62 mln uzyskane za Moratę uzasadnia transfer ale zaledwie 8 mln euro za Diaza to dla Królewskich przysłowiowe „waciki". Czkawka odbija się również oddanie za darmo Pepe. Wprawdzie trudno uzasadniać by było jego obecność w składzie wartościami czysto sportowymi bo jego najlepsze lata już minęły a pod „kopułą" różnie się działo ale był to prawdziwy wojownik i potrafił zmobilizować zespół a w kadrze nie ma ani jednego tak charyzmatycznego zawodnika. Kolejne problemy zespołu to brak od kilku sezonów drugiego defensywnego pomocnika oraz klasowego bramkarza. Jednym Casemiro na pozycji DM nie opędzi się gry na trzech frontach a obaj portero Królewskich (Navas i Casilla) to nie są zawodnicy na miarę aspiracji ekipy z Madrytu. Fani i prezydent klubu na pewno zaakceptowaliby wychowanka o poziomie dwójki ww. bramkarzy albo jakiegoś Hiszpana ale jeśli musi to być obcokrajowiec to ma być to ktoś z absolutnego topu. Stąd zakusy Królewskich na Kepę (młody Hiszpan i kadrowicz), De Geę czy też Courtoisa. Tak więc jeśli sezon dalej będzie się rozwijał w taki sposób jak obecnie to w letnim okienku transferowym możemy spodziewać się sporych zmian na Santiago Bernabeu. Być może nawet ze zmianą trenera włącznie. No ale na razie Real walczy na trzech frontach, wprawdzie z różnym skutkiem ale jakiekolwiek skreślanie Królewskich jako faworyta byłoby co najmniej niedorzeczne bo maszyna Zidane'a może w każdej chwili odpalić a wtedy nikt jej nie zatrzyma o ile nie będzie tym hamulcem sam trener. Bo siła rażenia zespołu i potencjał całej grupy młodych zawodników jest wręcz olbrzymi. I zapewne Baskom przyjdzie się zmierzyć z tym potencjałem co przy formie Los Leones może się okazać tragiczne w skutkach dla zespołu Zigandy. Tym bardziej że ekipa Realu będzie wypoczęta bo w pojedynku Copa del Rey we wtorek zagrała w większości rezerwowym składem i na pojedynek z Athletic wszyscy najważniejsi i zdrowi zawodnicy będą gotowi do gry. Kontuzję również niezbyt doskwierają ekipie z Madrytu bo niezdolni do gry są Asensio i Bale z tym że są to raczej drobne urazy mięśniowe. Zidane po piątkowym treningu zabrał do Bilbao następującą grupę piłkarzy:
Bramkarze: Navas, Casilla Moha,
Obrońcy: Carvajal, Ramos, Varane, Nacho, Marcelo, Theo,
Pomocnicy: Kroos, Modric, Casemiro, Isco, Movacic, Ceballos,
Napastnicy: Ronaldo, Benzema, Vazquez, Mayoral.
Francuski trener wyjdzie na Basków zapewne swoim najsilniejszym składem z Navasem w bramce, powracającym po kontuzji nosa Ramosem i Varane na środku obrony, Carvajalem i Marcelo po bokach, Casemiro, Modriciem i Kroosem w drugiej linii oraz Ronaldo, Benzezmą i Isca w ataku.

Wydaje się że dni Zigandy w Athletic są policzone i jeśli nic nieprzewidzianego się nie stanie (a byłoby to zwycięstwo z Realem) to najpóźniej po Świętach, Los Leones powinni grac już pod wodzą nowego trenera. Oczywiście to jest marzenie sporej ilości kibiców, któremu wyraz dali w Lezamie wywieszając baner „Kuko Kanpora" czyli „Kuko wynocha" (baner został szybko zdjęty przez ochronę a kibice którzy wywiesili wyprowadzeni poza ośrodek) albo machali białymi chusteczkami na San Mames po meczu z Formenterą. Tak więc ciężar gatunkowy spotkanie przeciwko Realowi jest olbrzymi i na pewno zawodnicy dadzą z siebie wszystko bo będą chcieli odpracować nadszarpnięte zaufanie u fanów. Na pomoc Zigandy można raczej nie liczyć bo sam zadbało to żeby osłabić zespół w defensywie pozwalając na grę w anormalnych warunkach pogodowych przez 90 minut Xabierowi Etxeicie a więc zawodnikowi, który ma zastąpić w obronie pauzującego za kartki Aymerica Laporte. Na Real trzeba mnóstwo siły by biegać za piłkarzami klasy Ronaldo, Benzema czy Isco, Kroos, Modric. Tak więc sabotaż całkiem udany i o „postawę" obrony raczej nie mamy się co martwić bo już ustawienie i zestawienie kadrowe „made in Ziganda" zadba o to żeby piłka do siatki Kepy wpadła i to kilka razy. „Gorzej" jest w przypadku ofensywny bo Real solidnością w tej formacji nie grzeszy a że Athletic ostatnio gra tutaj coraz lepiej choć razi nieskutecznością to bramki mogą wpaść, szczególnie że tak jak chyba już wspominałem na kogo jak na kogo ale na Real to Baskowie potrafią się sprężyć niesamowicie. Zresztą na Barcelonę również gdyż pojedynek z Katalończykami rozegrany pod koniec października była całkiem niezły. Tutaj miejmy nadzieję że Ziganda sam „zadba" o zwolnienie swojej osoby i tak „udoskonali" ustawienie, że wszyscy będą potykać się o własne nogi albo kopać piłkę wysoko w trybuny. Wprawdzie jak zaznaczył w przedmeczowych wywiadach Ziganda zespół szykuje coś specjalnego na Królewskich, czemu miały służyć oba zamknięte dla publiczność treningi ale znając możliwości Kuko to po prostu „strach się bać". Najbardziej tego, że te pomysły mogą się skończyć wymazaniem rekordy najwyższego zwycięstwa w La Liga, które należy do Athletic (pokonanie Barcelony 12-1). Niestety „przeciwko" zwolnieniu Zigandy chyba są piłkarze o czym świadczy wyleczenie się na czas Kepy oraz Oscara de Marcosa, kontuzjowanych w pojedynku przeciwko Deportivo. Obaj dostali powołanie na dzisiejsze spotkanie a lista zawodników prezentuje się następująco:
Bramkarze: Kepa, Herrerin,
Obrońcy: Boveda, San Jose, Lekue, Etxeita, Balenziaga, Nunez,
Pomocnicy: Iturraspe, Susaeta, Mikel Rico, De Marcos, Raul Garcia, Aketxe, Cordoba,
Napastnicy: Williams, Aduriz, Sabin Merino.
Do gry wciąż niegotowy jest Yeray Alvarez, który nadrabia zaległości treningowe. Z powodu kontuzji miejsce na trybunach zajmą Benat i Muniain oraz zawieszony Laporte. Z przyczyn technicznych powołania nie dostali Vesga, Sola i Saborit. Co wymysli na to spotkanie Ziganda jeśli chodzi o taktykę? Cokolwiek to będzie raczej zakończy się klęską większą lub mniejszą, no chyba że dojdzie do jakiegoś wyjątkowego cudu. W bramce możemy spodziewać się Kepy, w obronie Bovedy, Etxeity, Nuneza i Balenziagi. W pomocy Iturraspe i Mikela Rico a w ataku Aduriza oraz za jego plecami Raula Garcię, Williamsa i Susaetę. Być może Raula zastąpi De Marcos, który świetnie spisywał się w pojedynku przeciwko Deportivo.

Faworyt tego spotkania jest jeden i niedorzecznością byłoby, patrząc na grę Athletic upatrywać go w gospodarzach. Zespół Zigandy nie ma żadnych atutów przeciwko rywalom a do tego przystąpi osłabiony brakiem Laporte'a a więc i tak już dziurawa jak szwajcarski ser obrona będzie jeszcze bardziej żałosna. Jedyne pytanie jakie przed meczem można sobie zadać to ile bramek strzeli Real i czy w końcu na nowym San Mames przełamie się Ronaldo. Portugalczyk wpakował Athletic jak na razie 16 bramek w 16 spotkaniach jakie miał okazję grac przeciwko naszemu zespołowi. Jednakże ani jedno z nich nie miało miejsca na nowym stadionie. Dzisiaj będzie miał o wiele bardziej ułatwione zadanie bo defensywa w wykonaniu Basków po kierunkiem Zigandy to jest po prostu parodia. No ale miejmy nadzieję że już niedługo ta parodia się skończy i dzisiejszy mecz będzie łabędzim śpiewem Kuko a na ławce trenerskiej już wkrótce zasiądzie ktoś kto ma pojęcie o prowadzeniu piłkarskiego zespołu.

Przewidywane składy:
Athletic: Kepa – Boveda, Nunez, Etxeita, Balenziaga – Iturraspe, Mikel Rico – Williams, Raul Garcia, Susaeta – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Real Madryt: Navas – Carvajal, Ramos, Varane, Marcelo – Casemiro – Kroos, Modric – Ronaldo, Benzema, Isco.
Trener: Zinedine Zidane

Data: 02.12.2017 r. godz. 20.45
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. 53289)
Sędzia: Mateu Lahoz