Jeśli ktoś myślał że gorzej niż w Szwecji być nie może i Baskowie muszą po prostu zagrać lepiej na Estadio Butarque to był w wielkim błędzie. Dla trenera Zigandy i prowadzonej przez niego drużyny chyba nie ma dolnej granicy beznadziejności i zespołu z którym nie dało by się przegrać. Niestety trzeba stwierdzić że trener Ziganda prowadzi Los Leones do kolejnych granic absurdów piłkarskiej miernoty pokazując przy tym że jest kompletnym dyletantem. Zresztą po meczu z Leganes przegranym po bramce Beauvue, który jak dzieci ograł obronę Athletic stwierdził że całą odpowiedzialność bierze na siebie, czym chyba wydawało mu się że odkrył Amerykę a o czym chyba już najmniejsze, nawet jeszcze niemówiące baskijskie dziecko wie że to jego wina. Kolejne kwiatki z wypowiedzi pomeczowej typu „mam zły nastrój po tej porażce i muszę przeanalizować co się stało", hasła mówiące o braku zgrania, o tym że trzeba więcej pracować i na pewno przyniesie to wyniki jakoś nie są przekonujące. Bo zespół po prostu w ogóle nie gra snując się bez celu po murawie i wygląda tak jakby nie tylko nie chciał ale po prostu nie mógł, co okraszone jest kompletnym brakiem dynamiki nawet u takiego sprintera jak Inaki Williams.

Jedyna bramkę tego meczu strzelił Beauvue w 55 minucie, kiedy po koszmarnej i głupiej stracie Mikela San Jose na środku boiska jak dziecko ograł Nuneza a później zwodem jak trampkarza Laporte by nie dać szans Kepie z około 11 metrów. Przez resztę meczu można było oglądać nieporadne ataki Los Leones z których chyba tylko 2 – 3 sytuacje można by nazwać zagrożeniem dla bramki Cuellara oraz bardzo groźne ataki Leganes, które mogło jeszcze wpakować piłkę do siatki Kepy z 2 – 3 razy. Na szczęście rywali zawiodła szkuteczność. Tylko w pierwszej połowie mogły paść dwie bramki gdyby Gabriel lepiej przymierzył a Beauvue zamiast strzelać to podawał do lepiej ustawionego kolegi. Na szczęście na posterunku był Kepa. Athletic przez pełne 45 minut nie stworzył żadnego zagrożenia po bramką Cuellara. No może strzał głową Raula Garcii po centrze Vesgi można nazwać zagrożeniem ale piłka i tak przeszła w odległości 3 – 4 metrów od słupka. W przeciwieństwie do swoich kolegów przynajmniej coś zrobił w ataku. Poza tym wyglądało to tak jak podopieczni trenera Zigandy nie tylko nie wyszli na ten mecz ale właśnie dotarli do Szwecji i zorientowali się że tamten mecz się zakończył i postanowili wracać do Hiszpanii na kolejne zawody.

O dziwo drugie 45 minut zaczęło się całkiem obiecująco i wyglądało to jakby ekipa z Bilbao powoli docierała na mecz na Butarque. Tuż po rozpoczęciu meczu swoją okazję do zdobycia bramki miał Aduriz ale fatalnie zepsuł. Chwilę później sytuację sam na sam z Williamsem wybronił Cuellar parując piłkę na rzut rożny. Z niego dośrodkował Iturraspe a strzałem głową w poprzeczkę popisał się San Jose. Później Athletic dostał bramkę i na tym skończyły się emocje w tym meczu. Trener Ziganda oczywiście zgodnie z przewidywaniami tak walczył o zmianę wyniku, że dokonywał wręcz „rewelacyjnych" zmian ściągając Raula Garcię i w jego miejsce wstawiając Susaetę. I tylko zapomniał napomknąć Williamsowi żeby zespół przeszedł na ustawienie 4-4-2 bo chyba taki był zamiar i Inaki wciąż grał na prawym skrzydle a Susaeta jako mediapunta co kompletnie mijało się z celem. Później o dziwo ściągnął Saborita i w jego miejsce wpuścił na ostatnie 6 minut meczu....będącego w „rewelacyjnej" formie, prawdziwego „superrezerwowego" La Liga czyli Benata. Cóż zawsze wydawało mi się że w końcówkach meczów wpuszcza się kolejnego napastnika celem wzmocnienia ataku żeby zdobyć bramkę a nie wzmacnia się środek pola gdzie akuratnie jest wystarczająco zawodników żeby podać piłkę (Iturraspe, San Jose, Susaeta). Ale Sabin Merino to pewnie nie jest napastnik. Leganes do końca meczu stworzyło jeszcze dwie dogodne sytuacje do zdobycia bramki ale w jednej z nich świetnie spisał się Kepa, który obronił uderzenie Amrabata a w drugiej piłka na szczęście minęła bramkę po strzale Zalduy.

Dwie sytuacje podbramkowe jak na 62% posiadania piłki w meczu na wyjeździe jest nawet nie dramatycznym wynikiem ale wręcz kompromitacją że nie nazwać gorzej. Zespół zagrał fatalnie i wyznaczył kolejne granice dna na jakim się znajduje. Trudno być optymistą przed kolejnymi meczami. Najbliższy już w środę na Estadio Municipal w Sant Francesc Xavier na malowniczej wyspie Formentera na Wyspach Kanaryjskich z zespołem grającym w Segunda B Division. Patrząc na wyczyny Athletic w ostatnich meczach zwycięstwo nawet z tak nisko notowanym rywalem nie jest pewne. A to tylko początek bo w najbliższą sobotę łomot od Barcelony na San Mames.

Nad zawodnikami znęcał się nie będę bo i tak chyba nie trudno zgadnąć jak zagrali czyli beznadziejnie. Zresztą kto oglądał tą żenadę ten zapewne potwierdzi. Ja osobiście miałem ochotę wyłączyć mecz po pierwszych 45 minutach co i tak ocierało się o masochizm że tyle wytrzymałem a nie łatwo mnie zniechęcić do oglądania meczów Los Leones bo jak tylko mogę to obserwuję zarówno rezerwy, drużynę kobiecą a jak się uda to nawet juniorów jeśli tylko jest transmisja. O ile w pojedynku z Ostersunds dało się jeszcze kogoś wymienić, kto nieco wybił się ponad tą tragikomedię to już w pojedynku na Estadio Butarque raczej trudno kogoś takie wskazać. Obrona słabiutka, atak bezpłciowy, kreatywność na poziomie zerowym, brak zrozumienia, mała mobilność zawodników, którzy snuli się po murawie bez celu i chęci. Przy tym spotkanie na Jamtkraft Arena było naprawdę pokazem zaangażowania i dobrej gry.

Statystyka meczu:
Składy:
Leganes: Cuellar – Raul Garcia, Dos Santos, Siovas, Zaldua – Ruben Perez, Eraso, Gabriel – El Zhar (84' Brasanac), Beauvue (90' Naranjo), Amrabat.
Trener: Asier Garitano

Athletic: Kepa – Boveda, Nunez, Laporte, Saborit (84' Benat) – Vesga (46' Iturraspe), San Jose – Williams, Raul Garcia (68' Susaeta), Cordoba – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Wynik: 1 – 0
Bramka: 55' Beauvue
Żółte kartki: Ruben Perez – San Jose, Vesga, Nunez, Iturraspe
Posiadanie piłki: 38% - 62%
Strzały: 16 – 7
Strzały celne: 4 – 1
Spalone: 3 – 2
Rzuty rożne: 4 – 3
Podania: 282 – 447
Dośrodkowania: 13 – 28
Faule: 15 – 16
Widzów: 11454
Sędzia: Mateu Lahoz jako główny oraz Cebrian Devis i Aguolar Rodriguez na liniach.

 

fot. oficjalna strona - www.athletic-club.eus