Mimo hucznych zapowiedzi trenera Ouzounidisa Panathinaikos niewiele zdziałał na San Mames i mecz rewanżowy okazał się formalnością. Wprawdzie wynik 1-0, który ustalił Iker Muniain w 22 minucie nie jest zbyt efektowny ale cały mecz był pod pełną kontrolą Athletic, którzy właściwie ani razu nie dopuścili do zagrożenia pod własną bramką. Dość powiedzieć że pierwszy celny strzał na bramkę Herrerina Koniczynki oddały dopiero w drugiej części meczu. Wprawdzie w pierwszej części spotkania Chavez trafił w słupek ale to była jedyna tak naprawdę ofensywna akcja przyjezdnych przez pełne 45 minut meczu. Athletic awansował do rozgrywek grupowych Ligi Europy po raz 4 z rzędu i jest to najlepszy wynik zespołu z Bilbao od 30 lat.

Trener Ziganda zaskoczył kilkoma zmianami w pierwszym składzie. Przede wszystkim od pierwszej minuty na lewym skrzydle pojawił się Inigo Cordoba. Na pozycję mediapunta powędrował Iker Muniain a na prawe skrzydło Markel Susaeta. W drugiej linii obok Benata wystąpił Mikel San Jose. Przez to akcje zespołu Los Leones nabrały szybkości a i w przypadku straty piłki drużyna od razu wychodziła wysokim pressingiem. To donosiło skutek bo Grecy mieli potężne problemy by się przedostać pod bramkę Herrerina. A Baskowie mogli na początku meczu wbić dwie bramki ale zarówno Muniain jak i szczególnie Cordoba zaprzepaścili naprawdę doskonałe okazje. Kolejne dwie sytuacje miał Aduriz ale najpierw próba strzału zakończyła się faulem na bramkarzu a chwilę później piłka wylądowała na poprzeczce ale niestety arbiter pokazał minimalnego spalonego. W końcu w 22 minucie Athletic dopiął swego. Długie podanie pod pole karne do Aduriza wykonał Etxeita, nasz napastnik ładnie zgasił piłkę, odwrócił się w kierunku bramki i niesygnalizowanym podaniem uruchomił wchodzącego ze skrzydła w pole karne Susaetę. Markel niemal natychmiast zagrał wzdłuż bramki do idącego środkiem Muniaina, który wślizgiem skierował piłkę do bramki tuż przy słupku. W 34 minucie w polu karnym padał szarżujący Inigo Cordoba ale sędzia nie zdecydował się na wskazanie na wapno. Powtórki pokazały że nasz skrzydłowy był popychany przez Johanssona i arbiter mógł spokojnie wskazać na jedenasty metr. Dopiero w samej końcówce Panathinaikos trochę mocniej przycisnął ale poza słupkiem po strzale Chaveza i kilkoma uderzeniami z dalszej odległości, które poleciały wysoko w trybuny Herrerin nawet nie musiał się napocić. Jedyny moment kiedy kibice Athletic mogli mieć przyspieszone bicie serca to po interwencji właśnie Iago, który przy wyjściu do piłki tak usiłował ja piąstkować że o mało co a nie wystawił by piłki wprost na nogę zawodników Koniczynek. Na szczęście defensorzy Basków wykazali się odpowiednią przytomnością umysłu i wybili futbolówkę. Po pierwszej połowie Athletic prowadził 1-0.

Druga część meczu zaczęła się od huraganowych ataków Athletic, które powinny przynieść co najmniej dwie bramki. Najpierw w podwójnej akcji nie popisali się Muniain z Adurizem. Susaeta ładnie dośrodkował z prawej strony a idący środkiem Iker będąc niepilnowanym na ok. 10 metrze fatalnie skiksował próbując uderzać z pierwszej piłki. Do futbolówki dopadł jeszcze Aduriz i wprawdzie uderzył na bramkę ale niecelnie. Chwilę później ponownie Aritz stanął przed szansą strzelenia bramki po dośrodkowaniu Lekue ale i tym razem przestrzelił. Kolejną akcję, a jakże prawą stroną przeprowadził Susaeta, wpadł w pole karne, ograł obrońcę ale w ostatniej chwili drugi ze stoperów zdjął mu piłkę z nogi gdy ten składał się do strzału na bramkę. W 63 minucie świetny 40 metrowy indywidualny rajd przeprowadził Inigo Cordoba, który minął trzech zawodników gości, pognał na bramkę ale niestety zbyt szybko zdecydował się na strzał zamiast iść dalej i próbować podawać do idących w sukurs kolegom i bramkarz nie miał problemów z wyłapaniem piłki. W 70 minucie meczu kolejną doskonałą sytuację zmarnował Aduriz, który dostał doskonałe podanie z prawego skrzydła od Inaki Williamsa i w sytuacji sam na sam z bramkarzem przelobował nie tylko jego ale i bramkę. Kolejna bramka mogła paść w 85 minucie. Cordoba świetnie ściął do środka z lewego skrzydła, podał w pole karne do wchodzącego Inaki Williamsa, który odegrał mu piętą na 10 metr ale Inigo źle złożył się do uderzenia i futbolówką przeleciała z dobre kilka metrów od bramki. To była właściwie ostatnia warta uwag akcja w tym meczu. Panathinaikos w drugiej połowie poza dłuższym przetrzymywaniem piłki i często rozgrywaniem w poprzek boiska nie stworzył właściwie żadnej sytuacji podbramkowej. Dość powiedzieć że jedyny celny strzał podopieczni trenera Ouzounidisa oddali dopiero w doliczonym czasie drugiej części meczu i jego autorem był Molins.

Nie było to jakieś wybitnie dobre spotkanie podopiecznych trenera Zigandy ale na pewno mogło się podobać. Baskowie zagrali ładną, szybką piłkę, zakładali wysoki pressing oraz wykazali się naprawdę olbrzymim zaangażowaniem i chęcią do walki a więc tym wszystkim czego zabrakło w pojedynku z Getafe i przez większą część czasu w pierwszym meczu w Atenach. W zasadzie trudno się przyczepić do jakiegoś zawodnika bo wszyscy zagrali co najmniej nieźle choć na pewno stać większość z nich na o wiele więcej. Z drugiej strony rywal nie był jakiś wymagający i nie trzeba było pokazywać maksimum swoich umiejętności i formy, szczególnie jeśli zważymy na to że w niedzielę czeka Los Leones ważny mecz z Eibarem na wyjeździe. Zdecydowanie najlepszym zawodnikiem Los Leones był Iker Muniain. Ziganda ustawił go na pozycji mediapunta dając jednocześnie odpocząć Raulowi Garcii (który w nocy przed meczem dostał gorączki i musiał zostać wycofany ze składu) i trzeba przyznać że był to strzał w 10 bo Iker był głównym motorem napędowym wszystkich akcji ofensywnych zespołu. Plan by wystawić trzech małych, szybkich i dobrych technicznie piłkarzy za plecami Aduriza też okazał się trafiony bo Grecy często gubili krycie, nie nadążali za zawodnikami Athletic i mieli generalnie olbrzymie kłopoty w defensywie. Zresztą jedna jedyna bramka strzelona w tym meczu padła właśnie dzięki akcji dwójki „maluchów" no i oczywiście fenomenalnej postawie Aduriza, który pokazał że nie tylko jego bramki pomagają zespołowi ale gdy trzeba to potrafi popisać się genialnym kluczowym podaniem po którym wystarczy tylko „zrobić swoje" na murawie. Resztę dopełniła szybkość i zwinność Susaety oraz Muniaina wykańczającego wślizgiem podaniem Markela. Aduriz zapewne byłby drugim bohaterem zespołu obok Ikera gdyby nie fatalna skuteczność naszego napastnika. W zasadzie Aritz powinien zaliczyć hattricka w tym meczu i tylko sobie znanym sposobem tego nie zrobił bo miał fenomenalne sytuacje do zdobycia bramek w tym dwie sytuacje sam na sam z bramkarze. Na szczęście jego skuteczność nie była konieczna w tym meczu ale miejmy nadzieję że już wkrótce się poprawi. Nieźle zagrali Susaeta z Benatem. Ten pierwszy na zmianę z Lekue mocno szarpał prawą stroną, zaliczył asystę i non stop stanowił zagrożenie dla defensywy Panathinaikosu. Benat koncentrował się głównie na defensywie ale i w ataku rozegrał kilka niezłych piłek. Więcej nie musiał z siebie dać bo miał przed sobą świetnego Muniaina, który wziął na siebie ciężar rozegrania i napędzania akcji. Bardzo obiecująco zagrał Codroba. Jak na debiut w podstawowej jedenastce spisał się co najmniej dobrze. Wprawdzie widać było trochę brak zgrania z zespołem i jeszcze małe zaufanie kolegów w umiejętności lewoskrzydłowego ale im dłużej trwał mecz ty to lepiej wyglądało a druga połowa to już prawdziwy popis niezwykłych umiejętności Inigo. Chłopak ma wszystko by być naprawdę świetnym skrzydłowym – szybkość, świetną technikę, wizję gry i jedyne nad czym musi popracować to wykańczanie akcji i głowa czyli właściwie umiejętność podejmowania właściwych decyzji w trakcie meczu. Kilka razy fenomenalnie zakręcił obroną rywali, miał szansę na strzelenie dwóch bramek i zapewne gdyby miał większe doświadczenie to miałby na koncie i bramki i asysty w tym meczu. Miejmy nadzieję że dalej będzie się tak rozwijał i dostanie kolejne szanse zaprezentowania swoich umiejętności. Jeśli chodzi o grę San Jose i formacji obronnej to obyło się bez fajerwerków zarówno w ataku jak i obronie. Cała formacja nie dopuściła w zasadzie do żadnego większego zagrożenia pod bramką Herrerina, skutecznie rozbijała ataki rywali, blokowała strzały. Boczni obrońcy często włączali się do akcji ofensywnych, szczególnie prawą stroną gdzie grał Lekue. Obyło się bez fajerwerków bo i nie zespół nie został zmuszony do jakiejś specjalnej gry a i rywal nie był w stanie przeprowadzać jakichś huraganowych akcji ofensywnych. I oby tak było dalej.

 

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Herrerin – Lekue, Etxeita, Laporte, Balenziaga – Benat (74' Rico), San Jose – Susaeta (65' Williams), Muniain (80' Aketxe), Cordoba – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Panathinaikos: Vlachodimos – Johansson, Koutroumbis, Kolovetsios, Hult – Cabezas (67' Molins), Zeca, Kourbelis, Lod (67' Altman) – Luciano, Chavez (74' Donis).
Trener: Marinos Ouzounidis

Wynik: 1 – 0
Bramka: 22' Muniain
Żółte kartki: Lekue – Johansson, Luciano
Posiadanie piłki: 47% - 53%
Strzały: 15 – 10
Strzały celne: 6 – 1
Rzuty rożne: 2 – 2
Spalone: 3 – 0
Faule: 16 – 14
Widzów: 42.747
Sędzia: Benoit Bastien jako główny oraz Frederic Haquette i Hicham Zakrani na liniach. Cała trójka pochodzi z Francji.