Marzenia o eliminacjach do Ligi Mistrzów można odłożyć na przyszły sezon. Zapewne szczytem optymizmu było zakładanie wygranej z Atletico przy takich ubytkach kadrowych ale patrząc z dzisiejszej perspektywy na środowy mecz trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Baskowie mogli jednak wyciągnąć trochę więcej niż minimalna porażka po golu Fernando Torresa, któremu wyjątkowo służy pobyt na Vicente Calderon. Niestety Athletic nie miał z przodu armat by odpowiedzieć na tego gola strzelonego w 38 minucie spotkania szczególnie, że zespół Diego Simeone był doskonale ustawionych taktycznie i praktycznie nie popełnił ani jednego błędu. Baskowie zawalili raz i od razu zostali skarceni a winnym tego gola jest niestety Eneko Boveda, który nawet nie próbował przeszkadzać zawodnikowi rywali w wyskoku i wpakowaniu piłki do siatki. Zresztą to nie pierwszy taki błąd Bovedy w obecnych rozgrywkach gdzie ignoruje piłkę lecącą w powietrzu za jego plecy ale na szczęście mało z nich kończyło się bramkami rywali. Na szczęście ta porażka nie spowodowała utraty pozycji w tabeli bo Celta zremisowała z Betisem a Sevilla przegrała z Gijon. Tym samym Los Leones utrzymują 5 pozycję i jeśli tak skończą sezon to przyszłe rozgrywki Ligi Europy zaczną od fazy grupowej i oszczędzą sobie przebijania się przez eliminacje.

Sam przebieg meczu można nazwać „pojedynkiem dla koneserów". Obie drużyny były świetnie ustawione taktycznie i nie kwapiły się do ataków by nie odsłonić rywalowi dojścia do własnej bramki. Jak wiadomo Atletico świetnie czuje się w kontrze gdzie może wykorzystać szybkość Griezmanna czy Torresa a Athletic pomny doświadczeń z poprzednich spotkań z Los Colchonerros nie chciał się zbytnio odsłonić żeby nie dostać jakiejś przypadkowej bramki bo odrabianie strat przy tak doskonałej defensywie jaką dysponuje Diego Simeone jest z gatunku misji niemożliwych do wykonania. Los Leones długo rozgrywali piłkę by gdy tylko znaleźli lukę w szeregach rywali natychmiast w nią zaatakować i dojść do dogodnej sytuacji strzeleckiej. Sytuacji podbramkowych było jak na lekarstwo. W 11 minucie z dystansu przymierzył Muniain ale zdecydowanie za słabo i Oblak nie miał problemów by wyłapać piłkę. W 15 i 16 minucie meczu mieliśmy dwie niemal identyczne sytuacje pod obiema bramkami. Najpierw dośrodkował w pole karne Filipe Luis ale Torres nie sięgnął głową futbolówki, a chwilę później taki sam problem po centrze z lewej strony miał Raul Garcia. Jeszcze Susaeta próbował zamknąć akcję ale uprzedził go Savic. W 24 minucie spotkania po faulu Thomasa na Muniainie rzut wolny z ok. 25 metrów od bramki wykonywał Benat ale przeniósł piłkę ponad poprzeczką. W 32 minucie z lewej strony centrował Muniain i tym razem Garcia doszedł do piłki ale jego strzał głową był za lekki i portero gości nie miał problemów z obroną. Niestety na 7 minut przed przerwą Atletico przeprowadziło akcje która zakończyła się bramką. Na prawej flance Koke ładnie pograł z Griezmannem, Francuz dośrodkował w pole karne a całkowicie biernego Bovede ubiegł Torres i ładna główką nie dał szans Iraizozowi. 0-1 na San Mames. Za chwilę mogło i powinno być 0-2. Atletico wykonywało rzut rożny i w polu karnym Iraizoz zderzył się z Viguera. Nasz bramkarz mocno odczuł to zderzenie i nie mógł wstać a Los Colchonerros mimo sygnalizacji Basków o kontuzji bramkarza kontynuowali akcję po której Thomas wyszedł sam na sam z bramką ale na szczęście nie trafił do siatki a w słupek. Po tym sędzia przerwał grę i pozwolił na interwencję masażystów a piłkarze Los Leones rzucili się z pretensjami, jak najbardziej słusznymi do pomocnika gości, który tłumaczył się że niby nie widział leżącego i kontuzjowanego bramkarza. Jest to o tyle ciekawe ze Thomas przejął piłkę niemal na wprost leżącego Iraizoza, ominął go i dopiero strzelił więc jego tłumaczenia są co najmniej śmieszne a pojęcia o czymś takim jak fair play to On nie ma zielonego pojęcia.

 

W drugiej części meczu to Athletic musiał atakować by odrobić straty i tak też się stało. Mimo zwiększenia intensywności i dłuższym utrzymywaniu się przy piłce to jednak Atletico kontrolowało mecz. Jednak kilka razy udało się poważniej zagrozić bramce Oblaka, szczególnie po stałych fragmentach gry i centrach w pole karne kiedy podopieczni trenera Simeone, pozbawieni kontuzjowanego w pierwszej połowie Godina pogubili się i Athletic mógł strzelić gola. Próbowali Benat z dystansu, Raul Garcia z obrębu szesnastki, Williams, Susaeta ale niestety wszystko szło poza oknem bramki ale padało łupem bramkarza, który również wspomagał swoich kolegów przy dośrodkowaniach kilka razy dobrze wychodząc i przechwytując futbolówkę zanim doszła do gracza gospodarzy. Z drugiej strony szarpał Griezmann, Filipe Luis, który miał dwie świetne okazje ale raz powstrzymali go obrońcy a raz świetnie obronił Iraizoz, Juanfran ale również z takim samym skutkiem. Wejście w końcówce Carrasco jeszcze bardziej ożywiło poczynania ofensywne Atletico i Belg w samej końcówce miał 200 procentową sytuację do strzelenia gola kiedy ładnie wymanewrował obronę i stanął właściwie przed pustą bramką ale wypalił wysoko w trybuny. Nieco wcześniej jeszcze dwie ciekawe akcje przeprowadził Athletic ale najpierw Oblak wyłapał dobre dośrodkowanie Lekue a później ponownie źle strzelił Raul Garcia i piłka padła łupem bramkarza. Athletic przegrał na San Mames i teraz może się już skupiać tylko na tym by utrzymać 5 miejsce w tabeli. A Los Colchonerros wciąż siedzą na ogonie Barcelony mając taką sama liczbę punktów a przegrywają tylko gorszym stosunkiem dwumeczu.

 

Cóż porażka na pewno boli, szczególnie na San Mames ale trzeba przyznać że Athletic zagrał całkiem niezłe zawody. Zabrakło na pewno jakości w ofensywie ale trudno się dziwić gdy zespół grał praktycznie bez napastnika bo Viguera statystował na murawie. Muniain widać że wciąż nie doszedł do siebie i ma pewna blokadę, która wstrzymuje go od rajdów, dryblingów, akcji jeden na jeden z rywalem. Susaeta starał się jak mógł ale niewiele z tego wynikało. Williams nie mógł się znaleźć na murawie po wejściu. Nieźle zagrała nasza druga linia a więc Benat i San Jose. Wytrzymali starcie z Koke i spółką, starali się rozgrywać ale skoro ich koledzy słabo spisywali się w ataku to nie mieli za bardzo z kim grać. Obrona również zagrała co najmniej dobrze i jeden błąd przy bramce na pewno nie może rzutować na całość poczynań. Nie dopuścili do nie wiadomo ilu akcji bramkowych rywala, starali się trzymać na dystans napastników rywala. Szkoda tej straconej bramki ale jak już powtarzałem wcześniej problem z Eneko na środku jest taki że mało skacze i walczy w powietrzu często odpuszczając i najlepszym przykładem na to jest właśnie gol Torresa.

 

O porażce trzeba jak najszybciej zapomnieć i szykować się do kolejnego meczu, tym razem na wyjeździe z Levante a więc rywalem walczącym desperacko o utrzymanie. I tutaj należy zdobyć punkty co na pewno nie będzie łatwe bo rywal jest szalenie zdeterminowany.

 

Statystyka meczu:

 

Składy:
Athletic: Iraizoz – De Marcos, Boveda, Etxeita (66' Iturraspe), Balenziaga – Benat, San Jose – Susaeta (73' Lekue), Raul Garcia, Muniain (59' Williams) – Viguera.
Trener: Ernesto Valverde

Atletico: Oblak – Juanfran, Savic, Godin (11' Lucas), Filipe Luis – Koke, Augusto, Thomas (Carrasco), Saul – Torres, Griezmann.
Trener: Diego Simeone.

 

Wynik: 0 – 1
Bramka: 38' Torres
Żółte kartki: brak
Posiadanie piłki: 66% - 34%
Strzały: 12 – 8
Strzały celne: 6 – 2
Rzuty rożne: 6 – 4
Spalone: 0 – 2
Straty: 64 – 78
Piłki odzyskane: 43 – 39
Podania: 635 – 302
Faule: 9 - 6
Widzów: 44474
Sędzia: Martinez Munuera jako główny oraz Barbero Sevilla i Canales Cerda na liniach.