Przed Świętami Wielkanocnymi zespoły w Hiszpanii rozegrają jeszcze jedną kolejkę ligową a później będą dwa tygodnie przerwy na spotkania reprezentacji Hiszpanii a to oznacza odpoczynek przed decydującą fazą rozgrywek która rozstrzygnie o tym kto awansuje do europejskich pucharów, kto zagra w Lidze Mistrzów a kto spadnie z La Liga. W tej rundzie spotkań Los Leones zmierzą się z Espanyolem na jednym z najbardziej niegościnnych dla siebie terenów w Hiszpanii w ostatnich latach. Nie ważne jaką pozycję zajmują w tabeli popularne Papużki to Baskom jakoś nie było po drodze czy to na Estadio Olimpico de Montjuic czy też na obecnym obiekcie Cornella El Prat. Szykują się nam więc bardzo trudne zawody gdzie o wygraną będzie niezwykle ciężko. Początek spotkania w samo południe.

 

W poprzedniej kolejce Oba zespoły zapunktowały. O wiele bardziej zadowoleni mogą być Baskowie, którzy w dość rezerwowym składzie pokonali u siebie Real Betis 3-1 za sprawą dwóch bramek Sabina Merino i jednego trafienia Mikela Rico. Gola dla przyjezdnych strzelił Ruben Castro. Espanyol rozgrywał swój mecz w gościnie na Estadio Los Carmenes i mimo tego że przegrywał po pierwszej połowie 1-0 (Rochina) to zdołał doprowadzić do remisu (Miguel Lopes – samobójcza) i wrócił do Barcelony z jednym oczkiem.

Ciężko jest nadążyć za władzami Espanyolu. Rok rocznie pozbywają się najlepszych piłkarzy a aspiracje mają wręcz gigantyczne za które płacą trenerzy. Zwykle to się kończy na zasadzie zamienił stryjek siekierkę na kijek ale to nie przeszkadza szefostwu Papużek żyć we własnej utopii. Obecny sezon był całkiem niezły w wykonaniu gospodarzy Cornella El Prat. 21 oczek do połowy grudnia wciąż cztery mecze do końca rundy, bliski awans do kolejnej rundy Copa Del Rey po remisie na wyjeździe z Levante. Jednak nie dla władz, które pozbyły się trenera Sergio Gonzaleza i na jego miejsce mianowały innego byłego zawodnika Espanyolu – Rumuna Constantina Galcę. Ruch kompletnie bezsensowny bo Galca nie ma prawie żadnego doświadczenia trenerskiego a Sergio Gonzalez znał przynajmniej klub od podszewki bo był asystentem, prowadził zespoły juniorskie i drugą drużynę. Mógł bez problemów wprowadzać młodych zawodników mając doskonałe rozeznanie kto i co umie w młodszych kategoriach. Świetny Pau Lopez, utalentowani Mamadou Sylla, Rober Correa, Ruben Duarte to jego pomysły z drużyny rezerw i piłkarze, którzy jak na debiutantów radzili sobie całkiem nieźle. Syllę i Pau Lopeza widzieliby w swoich zespołach o wiele mocniejsze kluby niż Espanyol. No ale według decydentów zmiany były konieczne. No i zmienili... Galca zaczął nieźle bo w Copa del Rey wygrał 2-1 z Levante, później pokonał u siebie Las Palmas 2-1 i.... na kolejne zwycięstwo kibice Papużek musieli poczekać aż do 20 lutego kiedy na Cornella El Prat zawitało Deportivo. W 10 meczach ligowych i Copa del Rey Espanyol tylko dwa razy zremisował (raz z CdR i raz w lidze z Villarrealem) a resztę meczy przegrał, część z nich wręcz w żenującym stylu. W międzyczasie Papużki zmieniły właściciela bo około połowy stycznia ponad 50% akcji wykupił chiński biznesmen Chen Yansheng i fani dużo sobie obiecywali po przyjściu inwestora ze wschodu tym bardziej że już na początku zapowiedział że w ciągu trzech lat ma zamiar awansować zaprowadzić Los Pericos do Ligi Mistrzów w której zespół jeszcze nigdy w swojej historii nie grał. Spodziewano się wzmocnienia zespołu ale nowy właściciel już zapowiedział że priorytetem jest spłacenie długów. Wprawdzie ściągnięto do klubu obrońcę Oscara Duarte i wypożyczona bramkarza Arlauskisa ale nie o to chodziło fanom. Więc jak Chińczyk chce awansować do Ligi Mistrzów bez odpowiednich transferów wzmacniających skład? No i jak chce spłacać długi skoro władze klubu próbują robić to od lat sprzedając najlepszych piłkarzy i każdą euro ładując w redukcję zadłużenia? Obawy są takie że Espanyol może podzielić los Getafe, Racingu a w najlepszym przypadku Malagi a więc po wielkich obietnicach przyszło bolesne zderzenie z rzeczywistością i okazywało się że jest lub była to tylko zabawka i chwilowy kaprys milionera. Przez chwilę nawet wydawało się że chiński właściciel klubu będzie musiał budować zespół do awansu do Primera Division bo o ile Sergio Gonzalez zostawił drużynę na bezpiecznej pozycji to pod wodzą Galci drużyna zmierzała prosto do Ligi Adelante. Na szczęście ostatnie wyniki i 10 punktów w 5 meczach trochę podreperowały pozycję w tabeli windując Los Pericos na 14 pozycję w tabeli. Tyle że przewaga nad zespołami ze strefy spadkowej to zaledwie 5 oczek a przed nimi sporo ciężkich spotkań. Na szczęście jednak trener Galca ma dość szeroką kadrę i jest w stanie stosować różne warianty gry jak również poradzić sobie z kontuzjami, których ostatnio w zespole było sporo. Na dłuższy czas wyłączni z gry są Arbilla oraz Canas. Ostatnio trener nie mógł wystawić Caicedo a Asensio musiał opuścić murawę w meczu z Granadą z powodu kontuzji. Obaj jednak doszli do siebie i zostali powołani na dzisiejsze spotkanie. Lista prezentuje się następująco:
Bramkarze: Pau Lopez, Arlauskis
Obrońcy: R. Duarte, Javi Lopez, Alvaro, Roco, O. Duarte, Victor Alvarez
Pomocnicy: Victor Sanchez, Salva Sevilla, Abraham, Pape Diop, Asensio.
Napastnicy: Gerard Moreno, Caicedo, Hernan Perez, Burgui, Mamadou Sylla.
Po pauzie za kartki wracają do zespołu Pape Diop oraz Victor Sanchez. Z przyczyn technicznych w kadrze nie znaleźli się Rober Correa, Paco Montanes, Fuentes, Ciani i Joan Jordan. Trener Galca na przedmeczowej konferencji prasowej zapowiedział walkę o zwycięstwo i to że jego zespół będzie chciał zagrać bardzo intensywny mecz chcąc wykorzystać zmęczenie Basków pojedynkiem z Valencią. Tak więc możemy się spodziewać najsilniejszego składu na to spotkanie. W bramce zapewne zobaczymy Pau Lopeza. W obronie od prawej Javi Lopez, Roco, Alvaro i Ruben Duarte. Przemeblowaniu w stosunku do poprzedniego meczu ulegnie druga linia gdzie powinni się znaleźć Victor Sanchez z Diopem a przed nimi Asensio. Trójkę atakujących stworzą zapewne Caicedo na środku wspomagany przez Pereza i Gerarda Moreno.

 

Baskowie nie nacieszyli się zbyt długo pobytem w Bilbao bo po nocnym powrocie z Valencii i porannym treningu w Lezamie już w sobotę po porannych zajęciach ponownie wsiedli w samolot, tym razem w kierunku Barcelony. Trener Valverde nawet nie silił się na jakieś specjalne treningi czy też wybieranie piłkarzy, którzy mają lecieć na mecz i zabrał po prostu wszystkich zdrowych a więc łącznie 20 swoich podopiecznych. Do kontuzjowanego Williamsa i rekonwalescenta Gomeza dołączył Iker Muniain, który ma łagodne naciągnięcie mięśnia przywodziciela prawej łydki. Uraz nie jest groźny ale bolesny. Według trenera rekonwalescencja będzie trwała około 2 – 3 tygodni więc na mecz z Sevillą powinien być gotowy, jeśli nie na pierwszy to już na pewno na rewanż. Mało brakowało a lista nieobecnych byłaby dłuższa bo z dość mocno obolałą kostką mecz zakończył Mikel San Jose ale mimo sporego siniaka w tym miejscu będzie mógł zagrać choć wątpliwe jest by Valverde wystawił go od pierwszej minuty. Txingurri zapowiedział spore zmiany w składzie i zapewne temu ma służyć zabranie tak szerokiej kadry na dzisiejsze spotkanie. Zapewne meczową 18-stkę poda tuż przed spotkaniem. A zmian będzie sporo bo z podstawowej jedenastki mają zostać tylko Iraizoz, Etxeita oraz Raul Garcia. Jeśli na lewej obronie zagra Balenziaga to wtedy na lewą flankę do pomocy zostanie przesunięty Inigo Lekue. A poza tym skład niewiele będzie się różnił od tego który zagrał z Betisem. Wraz z Etxeitą w defensywie powinien zagrać Boveda i Gurpegi. W ataku skład uzupełnia Sabin Merino na środku ataku oraz Susaeta na prawej flance.

 

Mimo zdecydowanie lepszej formy i lepszego zespołu po stronie Athletic, faworytem meczu są gospodarze. Po pierwsze podopieczni trenera Valverde będą mieli w nogach pojedynek z Valencią a zmiennicy są słabiej zgrani od podstawowego składu i w nieco słabszej formie. Po drugiej Baskowie nie znoszą grać na wyjeździe z Espanyolem, gdzie ostatni raz wygrali 17 lat temu kiedy w drużynie był jeszcze legendarny Julen Guerrero i jego gol dał wygraną 0-1 jeszcze na Olimpico de Montjuic. Owszem w minionym roku udało się wygrać na Cornella El Prat 0-2 ale to był mecz w Copa del Rey a te rozgrywki rządzą się swoimi prawami. W lidze niestety na tym obiekcie Los Leones radzą sobie po prostu słabo, tak jakby jakieś fatum ciążyło na meczach wyjazdowych z Los Pericos. Poza tym jednym zwycięstwem przyjezdni wywalczyli tylko 5 remisów i 11 razy przegrywali. Tak więc trudno spodziewać się wygranej ekipy z Bilbao ale na pewno nie są na straconej pozycji bo zespół ma tyle jakości w składzie, że może pokonać swojego dzisiejszego rywal. Trzeba tylko wyłączyć z gry Victora Sancheza, Marco Asensio oraz Felipe Caicedo. Szczególnie ten pierwszy jest prawdziwym katem Basków bo na 15 bramek strzelonych w całej karierze to przeciwko Athletic kapitan Espanyolu strzelił ich aż 5. Miejmy nadzieję że tym razem uda się go powstrzymać i wywieźć z Barcelony cenne punkty, tym bardziej że jest szansa że w razie wygranej będzie można odrobić sporo punktów do Villarrealu, który ma ciężki pojedynek z Barcą na El Madrigal. Poza tym podopieczni trenera Valverde mają coś do udowodnienia fanom, którzy byli mocno zawiedzeni ich postawą w pojedynku z Valencią, który został zagrany w chodzonego i bez większego zaangażowania co jest dla nich niedopuszczalne.

 

Przewidywane składy:

Espanyol: Pau Lopez – Javi Lopez, Roco, Alvaro, Ruben Duarte – Victor Sanchez, Diop – Asensio – Perez, Caicedo, Gerard Moreno.
Trener: Constantin Galca

Athletic: Iraizoz – Boveda, Gurpegi, Etxeita, Lekue – Mikel Rico, Iturrasape – Susaeta, Raul Garcia, Viguera – Sabin Merino.
Trener: Ernesto Valverde

 

Data: 20.03.2016 r. godz. 12.00
Miejsce: Barcelona, Estadio Cornella el Prat (poj. ok 40 tys.)
Sędzia: Iglesias Prieto