To będzie smutny mecz na San Mames. Wprawdzie Athletic jest o krok od awansu do kolejnej rundy Ligi Europy i miejmy nadzieję postawi dzisiaj kropkę nad i to wątpię by kibice odczuwali pełnię radości. Wszystko przez informację jaka obiegła wczoraj Bilbao i cały Kraj Basków. W wieku 97 lat w swoim domu w Bilbao zmarł Rafael Iriondo ostatni z „zabójczej piątki" z Bilbao z lat 40 i początku 50-tych minionego wieku kiedy wraz z Telmo Zarra, Agustinem „Piru" Gainza, Venancio Perezem i Jose Luisem Panizo tworzył zabójczy atak Athletic.

 

Miałem na dzisiaj przygotowaną ciekawą zapowiedzi dzisiejszego mecz ale myślę że kibice mi wybaczą i właściwym będzie przypomnienie sobie życiorysu tej fantastycznej postaci i prawdziwej legendy Los Leones.

Rafael Iriondo Aurtenechea urodził się 24 października 1918 roku w Guernice, świętym mieście dla Basków i uznawanym za ich pierwszą stolicę. Od początku miał wielką smykałkę do piłki nożnej a do zespołu z Bilbao trafił po zaledwie 6 oficjalnie rozegranych meczach w tym jednym w Gernice a pozostałych w Atletico Teutuan gdzie odbywał służbę wojskową. Podobno Iriondo spotkał się się z ówczesnym trenerem Athletic Roberto Extebarria i powiedział że chce grac w Athletic bo to jest klub jego życia a ten ma go wziąć do zespołu. I Etxebarria się zgodził biorąc 22-letniego zawodnika do drużyny. Chyba sam sobie nie zdawał sprawy jaki diament przyszło mu odkryć. Zresztą nie jeden bo Etxebarria tego samego roku zanim odszedł do Realu Sociedad wziął jeszcze niepozornego napastnika z małego klubu Erandio, który miał niewiele więcej meczów rozegranych niż Iriondo – nazywał się Telmo Zarraonandia Montoya – w skrócie Telmo Zarra. Telmo i Iriondo szybko przypadli sobie do gustu i połączyła ich przyjaźń aż do śmierci. W zespole już wtedy był Panizo oraz Piru Gainza, którzy odpowiednio rok i dwa lata wcześniej przyszli do zespołu. Najpóźniej bo dopiero w 1945 roku dołączył do klubu Venancio ale i to nie przeszkodziło mu na trwale zapisać się w historii klubu z Bilbao.

 

Opisywać ich wyczyny, grę, sukcesy mija się z celem bo po prostu brak jest odpowiednich słów by oddać cześć tym wspaniałym piłkarzom i w szczególności wspomnianemu Iriondo, który nie miał łatwego życia. Dla wyobraźni podam tylko następujące dane:
Telmo Zarra – 15 sezonów – 335 bramek w 354 meczach,
Agustin „Piru" Gainza – 20 sezonów – 494 mecz – 152 gole
Rafael Iriondo – 13 sezonów – 326 spotkań – 117 bramek
Venancio Perez – 10 sezonów – 208 meczy – 91 bramek
Jose Luis Panizo – 17 sezonów – 413 spotkań – 169 bramek.

 

W wieku 17 lat Iriondo przeżył bestialskie bombardowanie swojego miasta przez siły lotnicze generała Franco i osławiony Legion Condor z którego ledwo uszedł z życiem. Cały jego dom i sklepy jego rodziny w jednej chwili zostały obrócone w perzynę. Po bitwie pod Teruel i kapitulacji Santona trafił do więzienia w Deuso gdzie był torturowany. To go jednak na tyle zahartowało by być pewnym siebie i nie bać się niczego. To właśnie ujęło trenera Echevarrię w młodym zaledwie 22-letnim mężczyźnie. Stery zespołu po Echevarri przejął Juanito Urquizu i od razu postawił na utalentowany duet napastników wspierany po bokach przez Panizo i Gainzę. Iriondo szybko złapał nić porozumienia z Zarra i już w pierwszym swoim sezonie zdobyli wicemistrzostwo Hiszpanii. Swój jedyny tytuł mistrzowski uzyskali w sezonie 1942/1943 a do tego dołożyli jeszcze 4 Puchary Króla (ówczesne Puchary Generała). Gdy przyszedł Venancio, który zajął miejsce za ich plecami na pozycji mediapunta bo niestety Athletic miał takie kłopoty bogactwa z przodu że nie był w stanie upchnąć napastnika nr 5 ale to nie przeszkodziło mu zrobić i tak sporej kariery choć był najsłabiej rozpoznawalny z całej piątki. Iriondo zachwycał świetną techniką i niesamowitą szybkością i poza licznymi bramkami jakie zdobył miał też mnóstwo asyst o co nie było trudno mając za partnera Telmo Zarrę bombardiera, którego rekordy zdołał wykreślić dopiero Leo Messi. W 1953 roku Iriondo ustąpił miejsca w szeregu i udał się na emeryturę do Realu Sociedad gdzie spędził dwa sezonu. Odszedł tylko dlatego że ustąpił miejsca innej legendzie klubu – Jose Luisowi Artetxez którym rywalizował o miejsce w składzie a wieku 35 lat nie było to już łatwe. Jednak powrócił do klubu kilkanaście lat później zastępując swojego przyjaciela z boiska Piru Gainze na stanowisku trenera Athletic. I tym razem powiódł zespół do sukcesu bo po latach posuchy Los Leones wywalczyli w 1969 roku kolejny Puchar Generała. To jednak nie wystarczyło władzom klubu, które nie przedłużyły kontraktu z trenerem mimo olbrzymiego nacisku ze strony kibiców. Iriondo ponownie odszedł a jaki błąd popełnili włodarze klubu pokazał w 1977 roku kiedy prowadząc Betis pokonał swój ukochany klub w dramatycznym finale Copa del Rey. W Betisie też skończył swoją karierę trenerską w 1982 roku po powrocie z Rayo Vallecano.

 

Iriondo był bardzo zżyty ze swoją rodziną i żoną Charo Echevarrią, z którą dochowali się ośmiorga dzieci, licznych wnuków (jego wnuczka Ibet jest żoną Ismaela Urzaiza) i prawnuków. Zawsze z rozrzewnieniem wspominał ich pierwsze spotkanie na festiwalu w San Ignacio i Forua. Jednak nad wszystko Iriondo kochał piłkę nożną, Athletic i swoich przyjaciół z boiska z „zabójczej piątki" (również nazywaną „mityczną piątką"). Zawsze interesował się sprawami klubu i mimo podeszłego wieku i kłopotów z chodzeniem często uczestniczył w spotkaniach i imprezach gdzie nigdy nie opuszczał go uśmiech. Właśnie za niesamowitą pogodę ducha był ceniony.

W ostatnich latach jednak coraz bardziej doskwierała mu samotność. Nie, nie został przez nikogo opuszczony i zawsze był pamiętany przez kibiców, władze klubu czy zawodników. Najlepiej świadczy o tym owacja jaką otrzymał gdy wchodził jako ostatni na murawę starego San Mames by go pożegnać. 40 tys. fanów wstało i długo oddawało cześć swojej legendzie. Jak sam mówił jest samotny bo nie może wyjść na boisko i zagrać ze swoimi przyjaciółmi, nie może podać do Zarry, rozegrać akcji z Gainzą czy też Panizo ani wyjść do podania Venancio.

 

Iriondo żegnał kolejno swoich przyjaciół. Jako pierwszego Panizo w 1994 roku. Później Venancio i Piru Gainzę odpowiednio 1994 i 1995 roku, Jednak najbardziej przeżył śmierć swojego najlepszego przyjaciela – Telmo Zarry, który odszedł niemal dokładnie 10 lat temu – 23 lutego 2006 roku. Byli przyjaciółmi na śmierć i życie i niemal do końca życia Telmo nie było dnia żeby się nie widzieli, nie spotkali, nie zamienili kilku słów i nie powspominali cudownych czasów i wspólnej gry. Bo jak to określił Iriondo tajemnicą ich niesamowitej gry był fakt że byli przyjaciółmi na dobre i złe nie tylko na boisku ale i poza nim.

 

Od wczorajszego dnia „mityczna piątka" jest znowu razem, w komplecie. Venancio może rozprowadzać akcje, Piru Gainza i Panizo szarżować skrzydłami a Rafael Iriondo znowu podawać piłkę swojemu najlepszemu przyjacielowi – Telmo Zarze by ten wieńczył ich akcje celnymi trafieniami do siatki.

 

Do klubu w dniu wczorajszym spłynęły liczne kondolencje z całego świata. Wysyłali je trenerzy, zawodnicy a także kluby które miał okazję trenować Iriondo w tym Real Betis Balompie z którym zdobył Puchar Króla w 1977 roku. Swój wpis na twitterze zamieścił również trener naszych dzisiejszych rywali Michel.

 

Dzisiejszy mecz rozpocznie się minutą ciszy dla uczczenia pamięci Rafaela Iriondo. UEFA w dniu wczorajszym przesłała kondolencje do klubu wraz z wyrażeniem zgody na uczczenie pamięci tego zawodnika. Zespół Los Leones zagra również z czarnymi opaskami na ramieniu ku pamięci legendy Athletic.

 

Przewidywane składy:
Athletic: Herrerin – De Marcos, Etxeita, Laporte, Balenziaga – Iturraspe, Mikel Rico – Susaeta, Eraso, Muniain – Aduriz.
Trener: Ernesto Valverde

OM: Mandanda – Manquillo, N'Koulou, Rolando, Mendy – Romao/Isla, Diarra – Alessandrini, Cabella, N'Koudou – Batshuayi.
Trener: Michel

 

Data: 25.02.2016 r. godz. 19.00
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames
Sędzia: Aleksey Kulbakov