„Najważniejsze w tym wszystkim jest to ze awansowaliśmy. Wcale się nie dziwie ze kibice w pewnym momencie chcieli jak najszybciej iść do domu.”. I to właściwie wystarczy za cały opis tego meczu. Athletic w najmniejszym z możliwych rozmiarów pokonał swoich rywali grających na codzien w Segunda B Division i w 1/8 zmierzy się z o wiele trudniejszym rywalem, grającym już w najwyższej klasie rozgrywkowej – Celta Vigo. Skutecznym egzekutorem w czwartkowym spotkaniu był, podobnie jak dwa tygodnie wcześniej, Borja Viguera.

Cale spotkanie można opisać bardzo krotko. Mecz wprawdzie był szybki, zawodnicy bardzo dużo biegali ale kompletnie nic z tego nie wynikało. Alcoyano co zrozumiałe grało bardziej cofnięte niż na swoim stadionie a Athletic bil bezproduktywnie w dobrze ustawiony przez trenera Oscara Cano mur obrońców. Najlepiej charakter tego spotkania oddają statystyki strzałów. Baskowie oddali aż 15 uderzeń na bramkę Zabala z czego tylko cztery były celne. Herrerin z kolei tylko dwukrotnie widział piłkę szybującą w jego kierunku ale za każdym razem była ona zdecydowanie za wysoko żeby zmusić go do interwencji. Athletic powinien mecz wygrać wyżej ale brakowało przede wszystkim skuteczności a także trochę doświadczenia (Guillermo) oraz szczęścia. Już w pierwszej połowie Alcoyano mogło spokojnie przegrywać 3-0 a bramki mieli obowiązek strzelić Viguera oraz Guillermo, który miał sytuacje sam na sam z bramkarzem, która w popisowy sposób zmarnował. W końcu w 38 minucie świetnym prostopadłym podaniem popisał się Susaeta, który wypuścił sam na sam z bramkarzem Viguere i były król strzelców pokazał swojemu młodszemu koledze z ataku jak takie akcje się wykańcza strzelając jak się okazało jedyna bramkę w tym meczu. Jeszcze w 42 minucie z wolnego bardzo groźnie strzelił Laporte a Zabal z olbrzymimi problemami ale zdołał złapać piłkę.

 

W drugiej części meczu w dalszym ciągu trwał jednostronny pojedynek z tym ze pod bramka rywali akcji było o wiele mniej. Niestety i tym razem nasi piłkarze popisali się zwykłym partactwem. San Jose miał idealna piłkę na głowie by strzelić do siatki ale spudłował, Guillermo najpierw spudłował strzelając z główki a później nie trafił w piłkę na 7 metrze majac otwarta drogę do siatki. To było tyle jeśli chodzi o emocje w drugich 45 minutach.

 

Postawy poszczególnych piłkarzy nie ma co oceniać bo niemal wszyscy zagrali słabo. Jedynymi zawodnikami, którym chciało się grac byli Borja Viguera, Markel Susaeta oraz Ander Iturraspe. Ten pierwszy operował w ofensywie na całej szerokości boiska, starał się wychodzić do podań i w końcu raz znalazł się tam gdzie powinien strzelając zwycięskiego gola. To samo mniej więcej można powiedzieć o Susaecie i Iturraspe. Ten pierwszy zaliczył efektowna asystę a drugi biegał jak szalony, mocno naciskał rywali dzięki czemu podopieczni trenera Oscara Cano zanotowali kilka dość niebezpiecznych strat. Reszta zawodników zagrała dość nijako. Obrońcy pracy prawie w ogóle nie mieli, szczególnie środkowi, boczni trochę więcej ale jakoś nie kwapili się by wykorzystać bierność rywali bardziej angażując się w ofensywie. San Jose tradycyjnie był bardzo niebezpieczny przy stałych fragmentach gry, których i tak było jak na lekarstwo. Wciąż szuka swojej formy Ibai Gomez, który grał tak jakby go nie było. Benat w końcu zagrał na środku pomocy i trzeba powiedzieć ze był to poprawny występ aczkolwiek bez szalu. Tyle ze wraz z Iturraspe ładnie zdominowali środek pola i warto by było częściej stosować ten manewr bo nasza druga linia była bardzo kreatywna tyle ze nie potrafili jej wykorzystać zawodnicy z przedniej formacji, szczególnie w pierwszej połowie. Może z Adurizem i Muniainem od początku meczu wyglądałoby to lepiej. W każdym razie naprawdę warto próbować bo dwójka tak kreatywnych piłkarzy jak Benat i Iturraspe w drugiej linii to prawdziwy skarb i gdyby byli w optymalnej formie to mielibyśmy środek pola z absolutnego piłkarskiego topu. Kolejny raz tez okazało się ze ustawienie 4-2-3-1 przechodzące w ataku w 4-4-2 jest najlepsze w obecnej sytuacji i przy obecnym składzie Los Leones. Miejmy nadzieje ze trener Valverde nie zacznie znowu kombinować i dokonywać jakichś niezrozumiałych modyfikacji. Przed nami teraz mecz z Atletico, ostatni w tym roku, tak wiec dobrze by było uda zakończyć zwycięstwem ten w sumie bardzo udany okres dla Athletic. Zawodnicy są to winni swoim kibicom choćby za ten słaby mecz z Alcoyano i kilka innych bardzo słabych pojedynków w obecnych rozgrywkach.

 

Statystyka meczu:

 

Sklady:

Athletic: Herrerin – De Marcos, San Jose, Laporte, Balenziaga – Benat (67’ Mikel Rico), Iturraspe – Susaeta, Viguera (67’Muniain), Ibai – Guillermo (77’ Aduriz).

Trener: Ernesto Valverde

 

Alcoyano: Zabal – Carles, Mario, Cesar, Oscar Lopez, Navarro - Israel (46’ Francis), Julio de Dios, Alfaro (56’ Javi Rubio), Bello (70’ Devesa) - Ruben Ramos.

Trener: Oscar Cano

 

Wynik: 1 – 0

Bramka: 38’ Viguera

Żółte kartki: San Jose, De Marcos, Aduriz - MArio

Posiadanie piłki: 57% - 43%

Strzały: 15 – 2

Strzały celne: 4 – 0

Rzuty rożne: 1 – 1

Spalone: 0 – 7

Straty: 81 – 95

Piłki odzyskane: 55 – 54

Podania: 588 – 456

Faule: 20 - 10

Widzów: ok. 20 tys.

Sędzia: Del Cerro Grande jako główny oraz Yuste Jimenez i Alvarez Canton na liniach. Cala trojka pochodzi z Madrytu.