Alaves pewnie pokonane i Athletic awansował na 4 miejsce w tabeli wyprzedzając Atletico o jedno oczko. Ponieważ Los Colchonerros polegli w pojedynku z Barceloną to przez dwa tygodnie na reprezentacyjną przerwę Los Leones spędzą na miejscu dających grę w elitarnej Lidze Mistrzów. Pojedynek z ekipą z Vitorii był w sumie niezbyt wymagający aczkolwiek nie obyło się bez kłopotów. No ale ostatecznie udało się rywali pokonać bardzo pewnie 2-0 a autorem obydwu trafień był Gorka Guruzeta. Kolejnym rywalem i ostatecznym egzaminem przed finałem Copa del Rey będzie pojedynek z Realem Madryt w Wielką Niedzielę 31 marca na Santiago Bernabeu.

Pojedynek na San Mames nie był z tch ciekawych mimo że było to spotkanie derbowe. Różnica w formie i umiejętnościach była zdecydowanie za duża. Jednakże mało brakowało a przez własną nonszalancję Los Leones mogliby sobie sprawić mnóstwo kłopotów i nawet po prostu pokpić sprawę awansu na 4 miejsce w tabeli. Po prostu podopieczni trenera Valverde zaczęli niemrawo, tak jakby kwestia strzelenia bramek i wygranej była tylko kwestią czasu. A ambitni gości mogli sprawić nie lada psikusa bo do 30 minuty nie tylko toczyli wyrównany pojedynek ale mieli dwie doskonałe okazje do zdobycia bramki. Najpierw w 16 minucie Guridi po centrze Carlosa Vicente znalazł się niepilnowany na około 7 metrze od bramki i uderzył głową mocno i celnie. Na szczęście na posterunku był Unai Simon. Kolejna szansa miała miała miejsce w 30 minucie meczu gdy zupełnie niepotrzebnie w polu karnym faulował rywala Nico Williams i arbiter wskazał na wapno. Do futbolówki podszedł Rioja i... tutaj można powiedzieć że mamy do czynienia z wzorcowym zwrotem w tym meczu. Unai Simon w świetnym stylu obronił uderzenie rywala i Los Leones przeszli do kontrataku, który zakończył się fantastyczną akcją Nico Williamsa na lewej flance i centrze z linii końcowej pola karnego, którą na krótkim słupku popisowo wykończył Guruzeta. 1-0 na San Mames. Można powiedzieć że ten rzut karny był swoistego rodzaju „plaskaczem w twarz" Los Leones na otrzeźwienie i zabranie się w końcu do roboty w tym meczu. Bo niestety pierwsze 30 minut było bardzo słabe i grane jakby od niechcenia przez gospodarzy, którzy mieli jedną jedyną szansę za sprawą Nico Williamsa, którego w ostatniej chwili uprzedził dalekim wyjściem Sivera. Chwilę po objęciu prowadzenia Athletic miał okazję podwyższyć. Inaki Williams podał w pole karne do Guruzety, ten mu odegrał i starszy z braci probował zaskoczyć Siverę jednak minimalnie chybił. W 37 minucie Gorka poprawił drugi raz. Tym razem podawał, nieco przypadkiem Inaki Williams, który dostał piłkę za linie obrońców (na VARze sprawdzano spalonego), wpadł w pole karne ale źle przyjął piłkę, tak że ta trafiła do idącemu mu w sukurs za plecami Guruzety, który płaskim strzałem w dolny róg nie dał szans bramkarzowi rywali. Można powiedzieć że to już było za wiele dla ekipy trenera Plazy, z której uszło zupełnie powietrze.

Druga połowa to już było w zasadzie dogrywanie meczu do końca jak najmniejszym wysiłkiem i pod pełną kontrolą Athletic. Babazorros nie byli w stanie nic zrobić pod bramką Simona. Za to pod bramką Sivery kilka razy się zagotowało ale też bez większego efektu. Podopieczni trenera Valverde nie forsowali tempa i słusznie ale też nie pozwolili rywalowi na rozwinięcie skrzydeł. Chociaż chyba Alaves po tym jak straciło pierwszą bramkę gdy nie strzeliło karnego nie było jakoś specjalnie zaangażowane w ataki żeby po prostu nie dostać kolejnego „gonga". A kilka sytuacji było by podwyższyć rezultat. Najlepszą zmarnował w 66 minucie Gorka Guruzeta, który będą na linii bramkowej za późno zorientował się z błędu Sivery przy dośrodkowaniu i nie wykorzystał doskonałej sytuacji. W 81 minucie podwójną mieli Inaki Williams i Muniain, który próbował poprawić po koledze a ale najpierw świetnie spisał się Sivera a później Ikerowi zabrakło prezycji. I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o ten mecz.

Jedyne o co można mieć pretensje do Athletic za to spotkanie to rozpoczęcie go na zbyt wolnych obrotach i pozwolenie Alaves na zbyt wiele, co mogło się naprawdę źle skończyć. Los Leones zapomnieli trochę że to jednak spotkanie derbowe i mimo że zespół z Vitorii to beniaminek walczący o utrzymanie to jednak trzeba trochę się spocić by osiągnąć dobry wynik. Na szczęście „policzek" w postaci karnego, obronionego przez Unaia Simona zadziałał odpowiednio i dalej to już był w zasadzie pojedynek jednostronny bo rywal nie miał za wiele do powiedzenia. Athletic gdyby naprawdę mocniej przycisnął to kolejne bramki byłyby tylko kwestią czasu. Ale zanim to nastąpiło trzeba było strzelić tą pierwszą, przede wszystkim chcieć strzelić bo to nie było takie oczywiste patrząc na pierwsze 30 minut. Potem już poszło z górki bo obrona roboty nie miała prawie w ogóle, Simon był właściwie bezrobotny a atak po strzeleniu dwóch goli grał spokojnie, rozważnie unikając urazów i zbędnego wysiłku. I tak powinno być od pierwszej minuty meczu, szczególnie że siły trzeba zachować na kolejne spotkania i przede wszystkim finał Copa del Rey.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – De Marcos, Vivian, Yeray, Lekue – Galarreta (81' Vesga, Prados (70' Dani Garcia) – Inaki Williams, Unai Gomez (70' Muniain), Nico Williams (77' Berenguer) – Guruzeta (77' Raul Garcia).
Trener: Ernesto Valverde

Alaves: Sivera – Gorosabel (76' Tenaglia), Abqar, Rafa Martin, Javi Lopez – Blanco, Guevara (70' Benavidez) – La Rioja (58' Hagi), Guridi (58' Kike Garcia), Carlos Vicente – Omorodion (70' Guliano).
Trener: Luis Garcia Plaza

Wynik: 2 – 0
Bramki 32' i 37' Guruzeta
Żółte kartki: Nico Williams, Raul Garcia – Benavidez, Abqar, Blanco
Posiadanie piłki: 60% - 40%
Strzały: 16 – 7
Strzały celne: 4 – 3
Podania: 558 – 377
Faule: 7 – 13
Spalone: 6 – 2
Rzuty rożne: 5 - 4
Widzów: 48257
Sędzia: Muniz Ruiz