Wyspy Kanaryjskie zdobyte. Aspirujące do europejskich pucharów Las Palmas zostało sprowadzone na ziemię przez Los Leones, którzy pewnie wygrali na Estadio de Gran Canaria 0-2 i wykorzystali wpadkę Atletico Madryt by zredukować przewagę rywali do zaledwie 2 oczek jakie brakują by zająć 4 miejsce w tabeli. Mecz do tych ciekawych nie należał bo rywal formę gdzieś zgubił a i Baskowie niespecjalnie się wysilali. Inna sprawa że Las Palmas podeszło z dużym respektem do gości a że wciąż dysponują naprawdę bardzo dobrą obroną to i o widowisko było dość ciężko. W każdym razie liczy się to że udało się zdobyć komplet punktów i nie tylko utrzymać przewagę nad ścigającymi zespołami za plecami ale i urealnić walkę o Ligę Mistrzów, która jest na wyciągnięcie ręki.

Jak już wspomniałem mecz do ciekawych nie należał. Można powiedzieć że nawet był po prostu nudny. W skrócie można powiedzieć że Las Palmas „pykało" sobie nabijając posiadanie piłki, a Athletic czekał na dogodną sytuację by wyprowadzić cios, wiedząc że jakakolwiek strata bramki przy naprawdę dobrze grającej w obronie drużynie rywali, szczególnie u siebie może zakończyć się po prostu stratą nawet kompletu punktów. Mecz raczej z tych rozgrywanych bardziej taktycznie i nastawionych na zneutralizowanie poczynań rywala. I tak mieliśmy od początku meczu bo Athletic tradycyjnie już wyszedł wyższym pressingiem, a Las Palmas starało się uniknąć wpadek by nie dostać bramki. W 10 minucie mało brakowało żeby jednak to zamierzenie się nie powiodło bo ładną akcję lewą flanką przeprowadził Yuri, dośrodkował w pole karne gdzie błąd popełnili obrońcy, bramkarz Valles i szansę miał Sancet ale przestrzelił uderzając głową. Dwie minuty później Oihanowi zabrakło niewiele by dość do piłki wstrzelonej w pole karne przez Nico i wbić ją do siatki. W 15 minucie po jednym z odbiorów na połowie Las Palmas na ładny strzał z dystansu zdecydował się Prados ale z obroną nie miał problemów bramkarza gospodarzy. W 22 minucie ładnym dalekim podaniem popisał się Valles, z piłką zabrał się Sandro ale w ostatecznym rozrachunku dobrze interweniowała obrona. W końcu po 30 minutach piłkarskich szachów i wzajemnej neutralizacji Los Leones zadali cios. Na lewej flance ładnie znalazł się Nico Williams, zwiódł obrońców i dośrodkował na długi słupek gdzie teoretycznie powinien znaleźć się jego brak Inaki, ale tym razem był tam Gorka Guruzeta, który wyskoczył zza pleców lewego obrońcy Cardony i kontrującym uderzeniem głową pokonał Vallesa. 0-1 na Estadio de Gran Canaria. Po tej akcji Los Leones nieco się cofnęli i czekali na reakcję rywali. Raczej jej nie było nie licząc dwóch strzałów po rzutach rożnych Coco. Pierwszy, groźniejszy miał miejsce w 36 minucie, a drugi już w doliczonym czasie gry przyjęli na siebie obrońcy. Tyle jeśli chodzi o pierwszą część meczu. Więcej z gry mieli gospodarze ale w większości kompletnie bezproduktywnie a jak już udało się im podejść w okolice pola karnego to ich akcje były świetnie kasowane przez pewnie grającą obronę.

Druga część meczu niewiele się zmieniła. Las Palmas dalej koncentrowało się na posiadaniu piłki a Athletic czekał na dogodny moment na to by uderzyć i rozstrzygnąć losy meczu. I takie momenty były bo w 51 minucie Coco do spółki z Marmolem ledwo powstrzymali Inakiego Williamsa przed zdobyciem bramki. Gospodarze odpowiedzieli w 53 minucie gdy Sergi Cardona ładnie przedarł się lewą flanką, wpadł w pole karne i dośrodkował na mniej więcej 7 – 8 metr gdzie Kirian próbował uderzać bez przyjęcia ale minimalnie chybił. Po całkiem niezłym początku znowu na boisku wróciliśmy do początku, a więc próby ataków Las Palmas, pewna obrona Los Leones oraz próby ich szybkich ataków, tyle że znowu brakowało w nich dokładności, ostatniego otwierającego drogę do bramki podania. W końcu po jednym z takich ataków udało się wywalczyć rzut rożny z prawej strony boiska, do piłki podszedł Unai Gomez i posłał mocną centrę na przeciwległy słupek gdzie walczyli Coco z Vivianem. Stoper Las Palmas przy próbie wybicia piłki niestety ale wpakował ją do własnej bramki. 0-2 i tak naprawdę było już po meczu. Ambitni gospodarze jeszcze próbowali walczyć i z pomocą przyszedł im pech Yuriego, któremu odnowiła się kontuzja. Trener Valverde musiał dokonać zmiany i wpuścił Yeraya, co trochę zdezorganizowało defensywę, tym bardziej że wcześniej zszedł De Marcos, którego zmienił Lekue. W 80 minucie ładnie z dystansu przymierzył Marvin i futbolówka trafiła nawet do siatki tyle że po rykoszecie od ręki Sandro i arbiter po konsultacji z VAR słusznie ją anulował. Bramkę też w 89 minucie anulowano Berenguerowi, który przy przyjęciu piłki pomagał sobie ręką. W doliczonym czasie gry Las Palmas miało chyba najlepszą z możliwych sytuacji do zdobycia bramki bo sam na sam z Simonem wyszedł Sergi Cardona ale nasz portero spisał się fantastycznie i podopieczni Garcii Pimienty nawet nie zdobyli bramki honorowej. Athletic zwyciężył 0-2 na Estadio de Gran Canaria i zdobył jakże ważne 3 punkty.

Mecz ten wygrała taktyka i skuteczność Baskowie byli do bólu skuteczni i to co mieli to wykorzystali. Resztę załatwiło ścisłe trzymanie się założeń taktycznych na ten mecz. Valverde posłał na boisko wszystko co miał najlepszego i wprawdzie gra nie wyglądała rewelacyjnie to jak już wspomniałem najważniejsze są 3 oczka jakie zespół zapisał na swoje konto. To był w zasadzie pojedynek dwóch defensyw z którego lepiej wyszła ekipa Los Leones, która popełniła mniej błędów. W całym meczu można powiedzieć o dwóch takich błędach, po jednym w każdej połowie - strzał głową Coco po rzucie rożnym i sytuacja sam na sam Cardony w samej końcówce. Poza tym trudno o cokolwiek się przyczepić w ekipie Los Leones. A jak mamy pojedynek dwóch świetnych obron to raczej trudno o fajerwerki. Obydwie drużyny raczej skupiły się najpierw na nie straceniu gola a dopiero dalszym planem było ewentualne strzelenie bramki. Cieszy kolejna bramka Guruzety, który ma już na koncie 11 trafień w lidze a to najlepszy wynik zawodnika Los Leones bodajże od 2017 roku a więc kawał czasu. Dziwnie się to zbiega z brakiem awansu do europejskich pucharów. Czyli można powiedzieć że bez środkowego napastnika z krwi i kości nie ma co marzyć o grze w europie. Kolejną asystęna swoim koncie zapisał Nico Williams, który tym razem podaniem nie znalazł brata a wspomnianego Gorkę. I to też w zasadzie tyle co można powiedzieć dobrego o grze młodszego z braci Williamsów, którzy zresztą obaj byli bardzo pieczołowicie pilnowani przez rywali, często podwajani a nawet momentami potrajani, stąd bardzo ciężko było im grać i coś ciekawego stworzyć. Jedynym zawodnikiem w składzie, któremu można coś zarzucić to Oihan Sancet. Od pewnego czasu nasz młody ofensywny pomocnik gra dość słabo, marnuje wiele sytuacji, nie jest już tak przebojowy jak wcześniej, nie bierze gry na siebie. W tym meczu gdy bardzo skrupulatnie pilnowani byli bracia Williams aż się prosiło by Oihan wziął grę na siebie by bardziej napędzać akcje swojego zespołu i odciążyć trochę swoich kolegów. Niestety nic z tego nie miało miejsca. Miejmy nadzieję że to tylko dołek formy bo niestety można to już zauważyć od pewnego czasu i szybko wróci do normalnej dyspozycji gdy potrafił zrobić na murawie różnicę. Po tym meczu są jeszcze dwie wiadomości. Jedna zła i jedna powiedzmy dobra. Ta zła to odnowienie się kontuzji Yuriego. Drugi raz nasz obrońca zagrał z nie do końca doleczonym urazem i drugi raz musiał zejść z boiska bo mu się uraz odnowił. Naprawdę trudno zrozumieć co kierowało Valverde by ten umieścił naszego lewego obrońcę w podstawowym składzie skoro ten przez większość tygodnia nie trenował. Spokojnie mógł zagrać Imanol, który świetnie się spisał w pojedynku z Barceloną. Niczym innym niż uprzedzeniami Valverde tego nie da się wytłumaczyć. Szczególnie że wolał wpuścić na murawę Yeraya w miejsce Berchiche niż wspomnianego Imanola. Nie wiadomo ile będzie trwało leczenie ale miejmy nadzieję że Yuri zdąży na finał Copa del Rey w Sevilli. Jest też i dobra wiadomość a mianowicie żółtka kartka Paredesa, oznaczająca że będzie pauzował w pojedynku z Alaves. To wprawdzie pewnego rodzaju osłabienie ale Paredes bardziej przyda się na pojedynek z Realem Madryt. Tym sposobem obaj nasi stoperzy są wykartkowani i mogą zacząć nowy cykl zbierania kartoników, co zresztą zaczął już w tym meczu Vivian. Tak więc póki co nie grozi nam zdekompletowanie środka obrony jak to miało miejsce jeszcze niedawno gdyby nasi stoperzy dostali solidarnie po żółtej kartce. Teraz przed nami pojedynek z Alaves na San Mames a później 2 tygodnie przerwy na mecze reprezentacji i generalna próba przed finałem na La Cartuja, która będzie miała miejsce na Santiago Bernabeu w Madrycie.

Statystyka meczu:
Składy:
Las Palmas: Valles – Arujo (79' Benito), Coco, Marmol, Cardona – Munoz, Campana (56' Loiodice) – Munir (80' Marc Cardona), Kirian, Moleiro (56' Marvin) – Sandro (87' Pejino).
Trener: Garcia Pimienta

Athletic: Simon – De Marcos (70' Lekue), Vivian, Paredes, Yuri (74' Yeray) – Prados, Galarreta – Inaki Williams, Sancet (62' Unai Gomez), Nico Williams (70' Berenguer) – Guruzeta (74' Raul Garcia).
Trener: Ernesto Valverde

Wynik: 0 – 2
Bramki: 31' Guruzeta, 65' Coco (samobójcza)
Żółte kartki: Coco, Marc, Valles – Vivian, De Marcos, Paredes
Posiadanie piłki: 72% - 28%
Strzały: 14 – 7
Strzały celne: 2 – 2
Podania: 638 – 256
Faule: 8 – 14
Spalone: 3 – 3
Rzuty rożne: 10 - 3
Widzów: 27316
Sędzia: Ortiz Arias