Ależ emocje na San Mames. Po meczu pełnym dramaturgi, zwrotów akcji i błędów Athletic pokonał wicelidera tabeli z Girony i nie tylko wciąż jest bardzo blisko czołówki tabeli ale i utrzymuje przewagę nad ścigającymi go ekipami Txuri-Urdin oraz Verdiblancos. Wynik końcowy to 3-2 po naprawdę dramatycznej końcówce, ale niestety na własne życzenie Los Leones, którzy po pierwsze byli nieskuteczni a po drugie nieco zlekceważyli rywala przy wyniku 1-0 i 3-1 uznając mecz za zakończony i sami sobie zafundowali grę na zawał serca w końcówce spotkania. Golami podzielili się Alex Berenguer (2 trafienia) i Inaki Williams po stronie gospodarzy oraz Tsygankov i Eric Garcia po stronie gości. Mecz około 78 minuty został przerwany z uwagi na problemy medyczne jednego z kibiców na San Mames, któremu służby medyczne musiały udzielić pomocy. Na szczęście cała sytuacja zakończyła się szczęśliwie, a zawodnicy mogli dokończyć spotkanie po upewnieniu się że z fanem jest wszystko w porządku.

Pojedynek zaczął się idealnie dla Basków. Już w 2 minucie Aleix Vidal popełnił koszmarny błąd na własnej połowie i wystawił idealnie piłkę Alexovi Berenguerowi, który podciągnął kilka metrów, wpadł w pole karne i mocnym, mierzonym strzałem tuż przy słupku pokonał Gazzanigę. To był pierwszy gong dla ekipy z Girony, która straciła kompletnie koncept na grę. I mogła za to zapłacić szybko kolejnymi stratami bramek. Dwie świetne sytuacje spartolił Inaki Williams, po dwóch dwójkowych akcjach najpierw z Unaiem Gomezem, a chwilę później z Guruzetą. O ile ta pierwszą jeszcze jakoś można wyjaśnić to druga z Gorką, który wystawił mu idealną piłkę przed bramkę a starszy z braci Williamsów był kompletnie niepilnowany, już jest nie do przebaczenia bo to była po prostu seta i portero powinien wyciągać piłkę z siatki. Girona otrząsnęła się w 10 minucie, a ładnym uderzeniem z dystansu popisał się Tsygankov, ale Simon świetnie sparował futbolówkę. Za chwilę ponownie w roli głównej był ukraiński skrzydłowy, któremu zgrał głową piłkę Dovbyk po świetnym wybiciu piłki przez Gazzanigę. Tsugankov wpadł w pole karne ale w ostatnich chwili zatrzymał go wracający Yeray. Athletic odrobił lekcję z tych dwóch akcji i zespół zszedł trochę niżej, zacieśnił szyki i czekał na to co wymyśli rywal. A przyjezdni nie byli za bardzo w stanie nic wymyślić. Za to Los Leones mogli podwyższyć rezultat, ale znowu sytuację spartolił Inaki Williams, tym razem strzelając w słupek. W końcu pod koniec pierwszej połowy Girona się obudziła. W 34 minucie Ivan Martin rozegrał piłkę na prawym skrzydle z Tsygankovem i posłał ostrą centrę w pole karne. Dovbyk zdołał nieco strącić piłkę, która poleciała w kierunku dalszego słupka ale Yangel Herrera nie zdołał umieścić piłki w siatce. Podobnie było po drugiej stronie boiska w 41 minucie. Świetna wymiana piłek właściwie całego zespołu skończyła się na lewej flance, z której kąśliwą centrę w pole karne posłał Berenguer ale zamykającemu akcję Inakiemu zabrakło paru centymetrów by skierować futbolówkę do siatki. Kolejną sytuację bramkową miał reprezentant Ghany dwie minuty później. Tym razem z lewej strony dośrodkował Yuri, Inaki doszedł do piłki w polu karnym i uderzył, tyle że prosto w ręce Gazzanigi. Tuż przed ostatnim gwizdkiem arbitra Baskowie mieli akcję na 2-0. Świetny przechwyt na własnej połowie Guruzety i poszła kontra 3 na 2, ale niestety w końcówce zamiast rozegrać piłkę w polu karnym, nie wiedzieć czemu nasi zawodnicy zwolnili i wycofali piłkę do tyłu co oznaczało koniec naprawdę bardzo dobrej akcji. Tyle w pierwszej połowie meczu. Więcej posiadania piłki miała Girona ale Athletic był konkretniejszy tyle że nie potrafił przekuć tego w kolejne gole na które było kilka świetnych okazji.

Niestety na początek drugiej połowy Baskowie nie wyszli. A jeśli nawet wyszli to raczej z nastawieniem że patrząc na błędy Girony w pierwszej połowie i praktycznie brak ataków to mecz już się wygrał. I szybko za to zapłacili bo już w 48 minucie padło wyrównanie. Savinho próbował dośrodkować z lewej flanki ale futbolówka odbiła się od nóg Oscara de Marcosa i trafiła w pole karne do Ivana Martina który próbował uderzyć z woleja ale nieco skiksował i futbolówka wylądowała w okolicach piątego metra gdzie Tsygankov dostawił nogę i skierował ją do siatki. Wydawało się że ciężkie chwile nadejdą na gospodarzy bo wyglądało na to że ich plan na drugą część meczu legł w gruzach. Tyle że rękę do podopiecznych trenera Valverde wyciągnęli podopieczni trenera Michela, którzy poczuli się bardzo pewnie i podobnie jak chwilę wcześniej Athletic myśleli że kolejne bramki są kwestią czasu i można zagrać na luzie. W 55 minucie Junape zdołał jeszcze zablokować Guruzetę w polu karnym gdy ten przygotowywał się do egzekucji ale minutę później defensywa i bramkarz byli bezradni. Gutierrez postanowił pod własnym polem karnym popisać się efektownym zagraniem piętą do kolegi tyle że nie zauważył że za plecami nie ma swojego kolegi a pressującego Guruzetę. Gorka przejął piłkę i pod razu podał do wbiegającego w pole karne Berenguera, który bez namysłu uderzył w dolny róg bramki Gazzanigi nie dając mu żadnych szans. 2-1 i świetna odpowiedź Los Leones. Ledwo goście rozpoczęli grę ze środka boiska a dostali drugiego gonga. Dalekie podanie z własnej połowy posłał Yeray, Juanpe i Gutierrez zupełnie się pogubili i kompletnie nie kontrolowali pozycji Inakiego Williamsa, który przechytrzył wszystkich przejął futbolówkę, wpadł w pole karne i uderzył w długi róg ponownie czyniąc bezradnym bramkarza gości. 3-1 i można powiedzieć że mecz pod kontrolą gospodarzy. Tym bardziej że kolejne bramki dla nich wisiały w powietrzu. W 63 minucie ponownie przed szansą stanął Inaki ale na posterunku był bramkarz. Gazzaniga o mało co a nie sprokurował by gola nr 4 bo po podaniu od kolegi za daleko wypuścił sobie piłkę w świetle bramki i starszy z braci Williamsów o ułamek sekundy się spóźnił by wbić futbolówkę do siatki. Niestety później Los Leones osiedli na laurach stwierdzając że jest po meczu i zostali za to skarceni. W 75 minucie meczu rzut wolny z prawego skrzydła wykonywał Aleix Garcia, obrona Athletic popełniła koszmarną serię błędów w kryciu, tak że do piłki na około 5 metrze doszedł zupełnie niepilnowany Eric Garcia i skończyć to się mogło tylko w jeden sposób. 3-2 i niestety czekała nas nerwówka w końcówce. Tym bardziej że trzy minuty później mecz wstrzymano gdyż na trybunach zasłabł jeden z fanów i potrzebna była pomoc medyczna. Na szczęście lekarze dotarli szybko na miejsce i po chwili gdy przyszła informacja że z kibicem jest wszystko w porządku można było kontynuować mecz. Goście ruszyli do totalnej ofensywny wietrząc szansę na zdobycie choćby jednego oczka. W 84 minucie z dystansu spudłował Savinho. W drugiej minucie doliczonego czasu gry swoich sił próbował Aleix po ładnej akcji z Dovbykiem i Portu ale bez zarzutu spisali się obrońcy i piłka wyszła na rzut rożny. W 95 minucie chyba paradą kolejki popisał się Vivian. Doskonałe podanie na wolne pole na prawym skrzydle od Erica Garcii dostał Savinho ale przegrał pojedynek sam na sam z Unaiem Simonem. Niestety futbolówka trafiła przed pole karne do Solisa, który uderzył od razu na bramkę do której nie zdążył wrócić nasz bramkarz. Na szczęście był gdzie być powinien Vivian, który asekurował kolegę na linii i przyjął strzał na głowę wybijając ją na rzut rożny. W ostatnich sekundach spotkania jeszcze szansę po centrze Valerego miał Juanpe ale spudłował. Sędzia zakończył mecz zakończony zasłużonym zwycięstwem Athletic.

Wygrała drużyna, która popełniła mniej błędów, wykazała się mniejszą nonszalancją i mniej zlekceważyła rywala. Baskom należą się brawa jedynie za pierwszą połowę. Był widać taktykę, chęci do gry, koncentrację. Jedyne czego brakowało to skuteczności bo to co marnował Inaki to jest po prostu masakra. Tutaj można pochwalić i defensywę, która radziła sobie naprawdę dobrze z napastnikami rywali. Szczególnie świetnie pokryty był najlepszy strzelec zespołu – Dovbyk. Niestety o wiele niższa ocenę można dać za drugie 45 minut. Brak koncentracji od początku drugiej połowy, danie zbytniego luzu rywalowi po strzeleniu 2 i 3 bramki, spory chaos w obronie i braki koncentracji. Na szczęście udało się utrzymać wygraną do końca meczu ale wyglądało to dość słabo. Z rywalami jak Girona nie można nawet na chwile odpuścić czy też uznać że wszystko już rozstrzygnięte i rywal nic nam nie zrobi złego. Ekipa z Katalonii nieprzypadkowo zajmuje drugie miejsce w tabeli i to pokazała na San Mames. Zawodnikiem meczu był bez wątpienia Alex Berenguer. Dwie bramki, świetne wyczucie akcji, walka o każdą piłkę. Można powiedzieć że idealnie wszedł w buty Nico Williamsa, którego brak na lewej flance był zupełnie niewidoczny. Ba można nawet powiedzieć że zagrał o wiele lepiej niż Nico bo przede wszystkim był bardziej produktywny, stwarzał więcej zagrożenie pod bramką. Na pewno Alex ma lepszy nos do zdobywania goli niż jego młodszy kolega, który z kolei przewyższa go w kreatywności i jest zdecydowanie lepszy technicznie. Ale dobrze mieć dwóch skrzydłowych w pełni formy. Tradycyjnie swoje zrobił Gorka Guruzeta. Wprawdzie pod bramką było średnio ale w pressingu bardzo dobrze. Bramki tym razem nie było ale zakończył mecz z asystą. Można powiedzieć, że nie ważne kto strzela ale ważne czy wpada do siatki i daje punkty. A Baskom pod tym względem na własnym boisku idzie świetnie bo pod względem liczby strzelonych bramek u siebie w pięciu najlepszych ligach w Europie ustępują tylko Bayernowi Monachium. Inaki wprawdzie strzelił swojego gola i generalnie był dość aktywny ale patelnie jakie marnował mocno obniżają ocenę naszego skrzydłowego. Widać że nieco mu brakuje obecności brata, z którym świetnie się rozumie. No ale i tak było co najmniej nieźle. Świetny mecz zanotował Unai Simon, który spisywał się w bramce bez zarzutu i wybronił kilka naprawdę ciężkich piłek. Środek pomocy i Unai Gomez bez błysku ale swoje zrobili, choć zwykle ta formacja bywa większym wsparciem dla ofensywny i defensywy. Najtrudniej ocenić obronę. Bo z jednej strony koszmarne błędy skutkujące bramkami a z drugiej fenomenalna parada Viviana w bramce czy też genialne podanie Yeraya przy bramce Inakiego Williamsa. Można by jeszcze zrozumieć gdyby bramki padały po jakichś genialnych akcjach Girony ale to niestety były klopsy w defensywie a takich po prostu popełniać nie można. Oby w kolejnych meczach było lepiej bo czeka teraz Basków bardzo ciężki kalendarz spotkań. A na razie można się cieszyć ze zmniejszenia strat do Girony i utrzymania różnicy punktowej do Atletico i Barcelony.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – Lekue (30' De Marcos), Vivian, Yeray (86' Paredes), Yuri – Prados (86' Vesga), Galarreta – Inaki Williams, Unai Gomez (74' Sancet), Berenguer – Guruzeta (74' Nico Williams).
Trener: Ernesto Valverde

Girona: Gazzaniga – Arnau (74' Valery), Eric Garcia, Juanpe, Miguel Gutierrez – Yangel Herrera (89' Solis), Aleix Garcia, Ivan Martin (74' Portu) – Tsygankov (89' Stuani), Dovbyk, Savinho.
Trener: Salva Funet

Wynik: 3 – 2
Bramki: 2' i 56' Berenguer, 60' Inaki Williams – 48' Tsygankov, 75' Eric Garcia
Żółte kartki: Lekue – Juan Carlos (rezerwowy bramkarz)
Posiadanie piłki: 30% - 70%
Strzały: 14 – 12
Strzały celne: 7 – 6
Podania: 294 – 674
Faule: 16 – 13
Spalone: 2 – 3
Rzuty rożne: 3 - 4
Widzów: 46220
Sędzia: Sanchez Martinez