Przed nami decydująca faza Copa del Rey i batalia o awans do finału tych rozgrywek. Athletic stanie przed ekstremalnie trudnym zadaniem by spełnić marzenia o walce o kolejne trofeum. Na drodze Los Leones stanie Atletico Madryt, trenera Simeone, które spisuje się coraz lepiej w rozgrywkach ligowych, tak jakby formę szykowało właśnie na wiosnę. Pierwsze spotkanie odbędzie się na Civitas Metropolitano więc teoretycznie dobry wynik w tym meczu osiągnięty przez zespół trenera Valverde na pewno zwiększy szanse na awans w perspektywie rewanżu. Jest więc o co walczyć bo to ostatnia prosta i trzeba iść na całość. To oznacza, że w środowy wieczór może nas czekać kapitalne widowisko, tym bardziej że Atletico ma coś do udowodnienia gdyż przed niespełna dwoma miesiącami zostało zdeklasowane na San Mames i tylko nieskuteczności Basków zawdzięczają to że przegrali 2-0. Początek pojedynku w środowy wieczór o godzinie 21.30 a poprowadzi je Hernandez Hernandez.

Atletico chciało przełożyć ten mecz o 24 godziny ze środy na czwartek ale spotkało się z odmową RFEF, która uznała ten mecz za najważniejszy w rywalizacji i stąd wyznaczenie terminu rozegrania na środowy wieczór, czyli w największym prime time'ie. Trudno się dziwić Los Colchonerros że chcieli zmienić termin bo w niedzielę wieczorem czeka ich mordercza rywalizacja z Realem w derbach Madrytu a więc nie dość że fizycznie wymagający rywal to i można pomarzyć o oszczędzaniu zawodników podstawowego składu bo jest to naprawdę bardzo prestiżowy mecz. A to na pewno odbije się na środowym spotkaniu, tym bardziej że ekipa Simeone ma prawdziwy maraton meczów systemem środek tygodnia – weekend. Athletic ma więc 48 godzin więcej na odpoczynek, a kolejne spotkanie ligowe dopiero w poniedziałek co na tym etapie rywalizacji może być sporą przewagą. Argumenty RFEF też nie sposób odrzucić bo Federacja po prostu zarabia na pucharze a jak już wspomniałem taki mecz to okazja na naprawdę solidny zastrzyk pieniędzy oraz zwiększenie prestiżu rozgrywek.

W poprzedniej rundzie o wiele łatwiejszą przeprawę mieli zawodnicy trenera Simeone, którzy podejmowali u siebie bardzo słabiutką w tym sezonie Sevillę, która bardziej niż o pucharach myśli o utrzymaniu się w La Liga za wszelką cenę. Po słabym meczu, można powiedzieć że udało się przepchnąć awans dzięki jednej jedynej bramce Depaya w 79 minucie meczu. Dziwne to bo Los Colchonerros wystąpili w optymalnym składzie. No ale awans najważniejszy. Athletic za to potkał się na San Mames z Barceloną. Starcie tych dwóch najbardziej utytułowanych klubów w Hiszpanii jeśli chodzi o Puchar Króla wygrali podopieczni trenera Valverde po prawdziwym partidazo jakie zafundowali ponad 50 tys. fanom, którzy zawitali na La Catedral. Po regulaminowym czasie gry było 2-2, mimo tego że Athletic objął jako pierwszy prowadzenie już po 40 sekundach tego meczu. Kolejne dwie bramki strzeliła jednak Barca za sprawą Lewandowskiego i Yamala i do przerwy do Blaugrana była w półfinale. Po przerwie natychmiast niemal odpowiedział Sancet. Ponieważ nikt więcej nie strzelił mimo kilku świetnych szans trzeba było zarządzić dogrywkę a tutaj już niepodzielnie panowali Baskowie na tle bezradnego i słabnącego z minuty na minutę rywala. Inaki Williams wyprowadził swój zespół na prowadzenie w doliczonym czasie gry pierwszej połowy a w doliczonym czasie drugiej dobił ekipę Xabiego jego brat, Nico. W pełni zasłużony awans zespołu z Bilbao, który był można powiedzieć że jeśli nie był o klasę lepszy od rywala to na pewno zdecydowanie lepiej przygotowany niemal pod każdym względem.

Atletico trenera Simeone ostro szykuje się na piłkarską wiosnę i szlifuje formę na piekielnie trudną przeprawę w Lidze Mistrzów z Interem Mediolan. Na drużynę Cholo mocno narzekano w pierwszej rundzie i pod koniec roku. Przerwa zrobiła dobrze piłkarzom i wszystkim w klubie i z nowymi siłami przystąpiono do do kolejnych meczów. Wprawdzie już na początku roku Los Colchonerros przegrali z Gironą na wyjeździe i polegli w pierwszym meczu Superpucharu Hiszpanii z Realem Madryt. Tyle że za chwilę odwdzięczyli się rywalom w Pucharze Króla eliminując Blancos, również po dogrywce. Kolejne mecze to już wygrane i awans do półfinału Copa Del Rey. Tuż przed dzisiejszym meczem czekało ich ciężkie spotkanie z Królewskimi w lidze, z którego wyszli obronną ręką remisując 1-1, strzelając gole w doliczonym czasie gry dzięki Marcosowi Llorente. Remis szczęśliwy ale i podnoszący morale zespołu z Civitas Metropolitano. I nic nie stoi na przeszkodzie by Atletico dalej punktowało i dobrze przygotowało się do dwumeczu z Interem bo poza starciem z Copa del Rey, aż do 17 marca nie mają właściwie rywala w lidze. Szczególnie że zespół całkiem fajnie się wzmocnił w zimowym okienku transferowym, przy minimalnych stratach. No w sumie to żadnych stratach bo wypożyczono Caglara Soyuncu do Fenebahce, Javi Galana do Sociedad oraz sprzedano rezerwowego bramkarza Ivo Grbicia za 2,5 mln euro do Sheffield Wednesday. Niestety Turek, nazwijmy to słabo się przyjął w ekipie z Civitas Metropolitano i może jak odbuduje się w Fenerbahce to wróci. Trochę dziwi oddanie Galana bo Atletico ma tylko jednego nominalnego lewego obrońcę ale akurat zespół przeszedł na system z trzema środkowymi obrońcami i dwoma wahadłami gdzie często na boku gra nominalny skrzydłowy więc też nie było sensu trzymać tego zawodnika. Straty szybko sobie powetowano i naprawdę ciekawymi transferami. Do obrony sprowadzono doświadczonego Gabriela Paulistę z Valenci. To wprawdzie dość szklany stoper, dość często narzekający na problemy zdrowotne ale raz że ma być rezerwowym a dwa zawsze prezentuje dobry poziom. Do tego nic nie kosztował. Na 2 – 3 lata jak znalazł a do tego czasu może wróci odmieniony Turek albo znajdzie się kogoś innego. Do brami przyszedł portero Rapida Bukareszt – Horatiu Moldovan, którego kupiono za 800 tys. euro. No i najważniejszy transfer a więc perełka ligi belgjskiej z Royalu Antwerpia – środkowy pomocnik Arthur Vermeeren. Cena to 18 mln euro ale to jak na obecne warunki promocja za taki talent. Zawodnik zasłynął świetnym meczem przeciwko Barcelonie i był kluczowym zawodnikiem swojego zespołu, który przebojem wdarł się do podstawowej jedenastki. Transfer na pewno na przyszłość, szczególnie z coraz częstszymi problemami z formą Koke czy Saula Nigueza. Pytanie czy wypali bo potencjał na pewno ma olbrzymi, tylko pod okiem Simeone różnie z tym bywa. Najlepszym przykładem tutaj jest Joao Felix. No ale pewnie teraz Belg dostanie szansę na pokazanie się w obecnych rozgrywkach z perspektywą zajęcia miejsca w podstawowej jedenastce od kolejnych rozgrywek. W dzisiejszym spotkaniu raczej nie wystąpi a jego miejsce zajmą bardziej doświadczeni koledzy. Zapewne też Atletico wystąpi w najbardziej optymalnym składzie jaki uda się zebrać trenerowi Simeone. Los Colchonerros mają niepowtarzalną szansę na wywalczenie trofeum Copa del Rey bo dawno nie meldowali się w półfinałach tych rozgrywek o zdobyciu tego trofeum nie wspominając. A ponieważ nie ma już w rozgrywkach ani Realu ani Barcelony to właśnie oni są typowani do bycia faworytem do końcowego triumfu. I w zasadzie tylko tego oraz Superpucharu Hiszpanii brakuje Simeone do kolekcji bo Mistrzostwo Hiszpanii ma, trofeum za europejskie puchary też choć nie jest to Liga Mistrzów a Liga Europy, ale krajowego pucharu nie ma. Jeśli nie teraz to kiedy? Stąd pomimo 90 minut ciężkiego meczu z Realem w nogach, raczej nie należy się spodziewać półśrodków i jakichś rotacji. Oczywiście poza nieobecnością spowodowaną kontuzjami a tych jest parę w zespole. Dokładnie trzy – obrońcy Gimenez i Azpilicueta oraz skrzydłowy Lemar. Poza tym wszyscy raczej do dyspozycji szkoleniowca i jeśli już będą potrzbne rotacje do zrobi to w pojedynku z Sevillą na Ramon Sanchez Pizjuan gdzie zagrają w najbliższą niedzielę. Trener Simeone na przedmeczowej konferencji prasowej już zapowiedział że jego drużyna wyjdzie w systemie z 3 środkowymi obrońcami, a więc taktyką, którą od pewnego czasu jest z powodzeniem wdrażana na Civitas Metropolitano. To może też sugerować jaki skłąd zobaczymy od pierwszej minuty. Oczywiście w bramce Jan Oblak. Trio stoperów powinni stworzyć Savic, Witsel, który będzie pełnił też rolę defensywnego pomocnika oraz prawdopodobnie Reinildo, jako antidotum na Inakiego Williamsa, gdyż spośród obrońców tylko On jest w stanie rywalizować szybkościowo z reprezentantem Ghany. W tej taktyce najsilniejsza parą wahadeł jest Lino z Nahuelem. W drugiej linii pozycję najbardziej cofniętego pomocnika powinien pełnić Koke. Przed nim za ofensywę będę odpowiadać De Paul i Barrios. Tego drugiego może zastąpić bardzo dobrze spisujący się Llorente. No i wisienką na torcie jest atak, którego bez Moraty i Griezmanna raczej trudno sobie wyobrazić. Tym bardziej że dla Francuza Athletic to wręcz wymarzony rywal do pokazania formy lub jej odbudowania, który jest jego ulubioną ofiarą. W 31 meczach przeciwko Baskom strzelił aż 14 bramek.

To kolejny półfinał w ostatnich latach ekipy Los Leones i kolejne podejście do wywalczenie ulubionego trofeum ekipy z Bilbao. Przez ostatnie dni wszystko podporządkowano temu. Nawet mecz z Mallorcą, z którą sprawę starano załatwić się jak najszybciej i jak najmniejszym nakładem sił. Udało się połowicznie bo o ile wynik był bardzo okazały to niestety dwóch kluczowych zawodników zeszło z boiska z urazami. Chodzi oczywiście o braci Williams. Przez pięć dni trwała walka z czasem by postawić ich na nogi. Czy się udało? Na pewno połowicznie bo gotowy do gry jest Inaki, którego uraz stopy okazał się niegroźny. Jak najbardziej nasz skrzydłowy będzie zdolny do gry. Pytanie jest o Nico i tutaj niestety nie wiadomo jak wygląda sytuacja. Nasz skrzydłowy znalazł się wśród powołanych na dzisiejszy mecz bo Txingurri planował zabrać wszystkich swoich podopiecznych do Madrytu. Miał bo w ostatniej chwili ze skłądu z powodu zatrucia wypadł Imanol więc w sumie pojechało 24 zawodników. Z tej grupy trzeba będzie skreślić 2 do przepisowych 22 jaka może znaleźć się w protokole meczowym. Oby nie było wśród nich Nico. Atheltic jest w o wiele bardziej komfortowej sytuacji nazwijmy to fizycznej od Atletico, że swój mecz zagrało aż 5 dni przed konfrontacją na Civitas Metropolitano więc czasu na przygotowanie się do niego było aż nadto. Tak więc podopieczni trenera Valverde powinni odzyskać wszystkie siły i być optymalnie przysposobieni. No i miejmy nadzieję że udało się odzyskać wszystkich kontuzjowanych zawodników łącznie z Nico bo to by oznaczało że Txingurri mógłby posłać w bój swoją najlepszą jedenastkę. No nawet mógłby pozmieniać na kilku pozycjach zawodników bez żadnej szkody dla poziomu zespołu gdyż wielu zawodników jest w naprawdę wysokiej formie. Najlepszym przykładem jest tutaj druga linia gdzie może zagrać Vesga, Paredes, Galarreta i Herrera w dowolnej konfiguracji bez żadnej szkody dla jakości gdyż w obecnych rozgrywkach cała czwórka prezentuje się świetnie. Nawet na obronie, i to piszę jako jeden z największych oportunistów Inigo Lekue spokojnie można rozpatrywać wymianę Oscara na Inigo, lub nawet Yuriego. Chociaż może akurat Berchiche lepiej byłoby zostawić po tak spektakularnym występie jaki zaliczył w pojedynku z Mallorką. Jedynie pytaniem pozostaje dyspozycja dnia, która miejmy nadzieję będzie po stronie Los Leones.

Faworyt tego meczu może być jeden i jest nim na pewno Atletico. Teoretycznie Baskowie są na straconej pozycji bo o ile jeszcze w Bilbao udawało się wygrywać z Los Colchonerros to już na Civitas Metropolitano jak nie idzie tak nie idzie. Po prostu Los Leones tam jeszcze nigdy nie wygrali. Ba, nawet trudno przypomnieć sobie remisy. To oznacza że czeka nasz zespół naprawdę ciężka przeprawa, szczególnie że Los Colchonerros będą pałali rządzą rewanżu za porażkę z grudnia na San Mames. Grając jednak pierwszy pojedynek na wyjeździe to spory plus dla zespołu trenera Valverde bo nawet niewiele straty będzie można odrobić na San Mames gdzie na pewno będzie bardzo gorąca atmosfera. Zresztą dzisiaj na Metropolitano zapewne też gdyż wszystko wskazuje na to że obiekt będzie pełny. Tak więc presja będzie olbrzymia i miejmy nadzieję że nasi zawodnicy ją wytrzymają. Oby obyło się bez głupich błędów bo tych Atletico trenera Simeone nie wybacza o czym Los Leones przekonali się nie raz. Trzeba po prostu zagrać perfekcyjny mecz w każdej formacji. Jeśli uda się nie stracić to już by była to fantastyczna sytuacja przed rewanżem.

Pojedynek pomiędzy Los Leones a Los Colchonerros to nie pierwszyzna w przypadku Copa del Rey. Obydwa zespoły spotkały się w tych rozgrywkach aż 28 razy (12 razy w formule 2 meczowej) z czego 3 miały miejsce w finałach tych rozgrywek (1 mecz był powtarzany). Jeśli chodzi o finały to pierwszy miał miejsce w sezonie 1920/1921 i zakończył się wygraną 4-1 przez gospodarzy finału na San Mames czyli Athletic. W 1956 roku rozgrywano finał na Santiago Bernabeu i tam również wygrała ekipa z Kraju Basków, tym razem 2-1. Do trzech razy sztuka i tej zasadzie hołdował klub z Madrytu bo pokonał Athletic przy trzecim podejściu – w 1985 roku, również na Santiago Bernabeu – 1-2. I tutaj Los Leones spisywali się naprawdę dobrze bo w 12 wyjazdowych meczach w Madrycie wyniki były całkiem dobre – 5 wygranych, 1 remis i 6 porażek.

Przewidywane składy:
Atletico: Oblak – Savic, Witsel, Reinildo – Nahuel, Lino – Koke – De Paul, Barrios – Grizemann, Morata.
Trener: Diego Simeone

Athletic: Agirrezabala – Yuri, Paredes, Vivian, De Marcos – Vesga, Galarreta – Berenguer, Sancet, Inaki Williams – Guruzeta.
Trener: Ernesto Valverde

Data: 07.02.2024 godz. 21.30
Miejsce: Madryt, Estadio Civitas Metrolitano (poj. ok 70 tys.)
Sędzia: Hernandez Hernandez