Styczeń to zawsze bardzo intensywny miesiąc z uwagi na to że poza pojedynkami ligowymi jest wypełniony meczami Copa del Rey. A że Athletic bardzo poważnie traktuje te rozgrywki to i częściej możemy oglądać naszych pupili w akcji. I nie inaczej będzie w kolejnej rundzie Pucharu Króla, a do tego na pewno bardzo emocjonująco, gdyż po derbach z Sociedad w odstępie zaledwie 3 dni mamy kolejne spotkanie derbowe bo na La Catedral przyjedzie ekipa Deportivo Alaves, z którą los skojarzył Athletic w 1/8 finały tych rozgrywek. W tej rundzie mamy do czynienia znowu z pojedynczym meczem a gospodarzem w przypadku dwójki zespołów z tej samej ligi jest ta drużyna, która została wylosowana jako pierwsza. I los w tym sprzyjał Los Leones. A co nas czeka na San Mames? Na pewno walka bo to w końcu derby ale czy fajerwerki? Tego nie wiadomo bo wiele zależy od tego jak do sprawy podejdzie Alaves, które niestety ma inne problemy na głowie bo desperacko walczy o utrzymanie, a w odstępie tygodnia gra dwa niezwykle ważne mecze w kontekście walki o ligowy byt. Tak czy tak dla kibiców Athletic na pewno będzie to piłkarskie święto jak każdy mecz na La Catedral. Początek we wtorkowy wieczór o 21.00, a poprowadzi je Soto Grado.

W poprzedniej rundzie łatwiejszą przeprawę mieli zawodnicy trenera Valverde, których rywalem był zespół z niższej ligi. Los skojarzył ich z Eibarem prowadzonym przez Josebę Etxeberrię. Zespół z Bilbao dość łatwo pokonał swoich rywali na ich obiekcie rozstrzygając rywalizację w pierwszej połowie meczu dzięki dwóm trafieniom Villalibre i jednej bramce Ikera Muniaina. Druga połowa była już tylko dograniem do końca jak najmniejszym nakładem sił. O wiele trudniejsze zadanie mieli zawodnicy z Vitorii, którzy wprawdzie grali na własnym obiekcie ale musieli sobie poradzić z ekipą walczącą o europejskie pucharu, która był Betis. Rywalizację rozstrzygnęła jedna bramka, a szczęśliwcem był pomocnik Benavidez.

Deportivo desperacko walczy o utrzymanie ale na Copa del Rey przeciwko Athletic na pewno wyjdzie bardzo zmobilizowane. No i z wiarą we własne siły, która dodatkowo została wzmocniona piątkowym zwycięstwem nad Sevillą w pierwszym meczu rundy rewanżowej. Na pewno dla Babazorros to ważna wygrana nad jakby nie patrzeć bezpośrednim rywalem w walce o ligowy byt. Oby teraz tego podopieczni trenera Plazy nie zaprzepaścili bo naprawdę drużyna ma całkiem niezły skład ze sporym potencjałem. Az przykro patrzeć jak pałęta się w ogonie rozgrywek ligowych. Niestety ale w pełni zasłużenie tam jest bo od zespołów ze strefy spadkowej jedynie odróżnia ich mniej katastrofalna obrona. Bo 27 straconych bramek to nie jest rezultat jakim można się pochwalić. A jak do tego dodamy jeszcze fatalny atak to już jest komplet gdyż 18 bramek strzelonych to jest po prostu dramat. Patrząc na skład i letnie wzmocnienia to o ile trudno się dziwić postawie tylnej formacji to już przednia owszem bo tutaj było najwięcej wzmocnień. Do tego są to naprawdę ciekawe nazwiska, które przynajmniej w teorii powinny gwarantować trochę bramek. A tak mamy 4 trafienia Omorodiona, 3 Kike Garcii a całość dopełnia z 2 bramkami skrzydłowy Rioja. Jon Karikaburru z Sociedad nie wpisał się na listę strzelców ani razy i w ogóle mało co grał więc bez żalu skrócono wypożyczenie i wrócił do San Sebastian. Inna sprawa że trochę zawodzi druga linia i skrzydła. Jeden Rioja różnicy nie zrobi ale na drugiej flance jest posucha. To samo można powiedzieć o ofensywnym pomocniku gdzie kompletnie zawodzi Hagi i Guliano Simeone. To że gra tam pivot Guridi i ma na swoim koncie 4 asysty pokazuje że jest tutaj niespecjalnie ciekawie. Gdzieś też zagubili się Alkain i Rebbach. Stąd też klub w zimowym okienku transferowym zdecydował się na ruszenie na rynek transferowy. Z rewelacji Segunda Division – Racingu Ferrol, ściągnięto skrzydłowego Carlosa Vicente. Zawodnik w 21 meczach obecnego sezonu na zapleczu Primera Division strzelił 4 bramki i tyle samo razy asystował swoim kolegom. Cena 600 tys. też nie była wygórowana. Na razie rozegrał 2 mecze w barwach nowego klubu i zaliczył asystę, tak więc wygląda to obiecująco. Sięgnięto też po Julena Jona Guerrero syna legendy Athletic – Julena Guerero, który grał na wypożyczeniu w Romie, ale tam nawet w zespole U-19 niespecjalnie dostawał szanse bo rozegrał przez pół sezonu zaledwie 187 minut. Babazorros szybko się dogadali z przedstawicielami zawodnika jak i z samym Realem Madryt no i młody zawodnik przeniósł się na zasadzie wolnego transferu do Vitorii gdzie podpisał umowę do 2025 roku. Królewscy zastrzegli sobie 50% kwoty następnego transferu oraz prawo ściągnięcia zawodnika do siebie po preferencyjnej cenie do czerwca 2025 roku. Warunki całkiem dobre jak dla Alaves, które ma świetne relacje z Realem Madryt, z którym co rusz robi interesy. Najlepiej o tym świadczy wypożyczenie w poprzednim sezonie defensywnego pomocnika Antonio Blanco (wykupiony po sezonie) oraz przed obecnymi rozgrywkami środkowego obrońcy Rafę Marina. A młody Guerrero ma balansować w tym sezonie pomiędzy rezerwami prowadzonymi przez Jose Manuela Airę oraz pierwszą drużyną Luisa Garcii Plazy. Tak więc formacja ofensywna wydaje się nieco wzmocniona i może obaj zawodnicy okażą się brakującymi elementami do tego by w końcu ekipa z Vitorii zaczęła cokolwiek więcej strzelać. Ale potrzeby są większe i dobrze by było wzmocnić obronę. Na radarze Alaves znalazł się Facundo Garces, kapitan Colon. W grę wchodzi wykupienie udziałów jakie ma Colon w karcie zawodnika (70%) i przeniesienie go na Mendizorrotza albo wypożyczenie. Wszystko oczywiście zależy od ceny. I to byłby całkiem niezły transfer bo na pewno w środku defensywy bardzo potrzebne są wzmocnienia. Na razie to jednak sfera marzeń trenera Plazy, który musi sobie radzić z tym co ma w arsenale. W meczu przeciwko Athletic zapowiedział rotacje w składzie i danie szansy rezerwowym. I raczej na pewno dotrzyma słowa gdyż wprawdzie jest to mecz bardzo prestiżowy ale klub ma swoje priorytety a tym jest zbliżający się piątkowy mecz z Cadiz na własnym stadionie, czyli z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Zresztą mecz pucharowy z o wiele lepszym rywalem i to na jego boisku raczej daje małe szanse na awans, za to większe możliwości przetestowania graczy i może znalezienie kogoś do brakującej układanki, która zapewni więcej punktów w rozgrywkach ligowych. I zapewne tym się bardziej kieruje trener Plaza. Ale pola manewru jeśli chodzi o rotacje nie ma za dużego. Abqar i Owono są na Pucharze Narodów Afryki, Sedlar jest kontuzjowany, Panichelli wprawdzie trenuje z grupą ale był długo kontuzjowany i nieprędko nadrobi zaległości treningowe a trzeci bramkarz Adrian nie może wziąć udziału w rozgrywkach bo jest zawodnikiem rezerw i ma ukończone 24 lata (uprawnieni są piłkarze poniżej 23 roku życia). Stąd można się spodziewać w składzie kilku zawodników z zespołu rezerwowego jak np. 22-letniego snajpera z ekipy rezerw Unaia Ropero, który w strzeli 13 bramek w 16 występach w drugiej lidze RFEF, tej samej w której występują rezerwy Athletic. To wysoki (187 cm), świetnie grający głową napastnik, dobry technicznie i dość szybki jak na swoje warunki fizyczne. Może otrzyma szansę w tym meczu, przynajmniej jako rezerwowy.

Athletic idzie jak burza w lidze. Pięć zwycięstw z rzędu na własnym stadionie na pewno robi wrażenie, tak samo jak kilkanaście spotkań bez porażki. W Pucharze Króla też jest nieźle bo trzy rundy już za nami. Tyle że teraz już będzie dużo ciężej bo i rywale mocniejsi, szczególnie w rozgrywkach pucharowych jak i będzie się nawarstwiało zmęczenie grając ciągle systemem środek tygodnia – weekend. Trener Valverde musi więc mocno szafować siłami swoich zawodników i umiejętnie nimi rotować. Na razie w obecnym sezonie można powiedzieć że wszystko gra i Txingurri spisuje się bez zarzutu. Czy zda kolejny test a więc wspomniane rotacje i danie wytchnienia kluczowym piłkarzom? O tym przekonamy się nie tylko w tym meczu ale i kolejnych. Bo w pojedynku z Alaves musi wystawić kilku rezerwowych, gdyż już w sobotę czeka na naszą ekipę bardzo ważny mecz z Valencią na Mestalla, gdzie jest niezwykle cięzko o punkty i trzeba być optymalnie przygotowanym. Alaves ma tą przewagę że grał swój mecz w piątek a więc ma jeden dzień więcej na regenerację. To naprawdę sporo na tym etapie rozgrywek. Na szczęście sytuacja kadrowa jest co najmniej przyzwoita a jeśli już ktoś jest kontuzjowany na chodzi o nieźle obsadzoną pozycję i do tego grają na niej zawodnicy co są w wysokiej formie. Póki co nie widać brak Inakiego Williamsa, który pojechał na Puchar Narodów Afryki. Tak samo jak Yeraya czy też Daniego Garcii. W pojedynku z Alaves być może dojdzie jeszcze jedna absencja a mianowicie Inigo Ruiz de Galarreta, który ma problemy z bokiem po starciu z Merino w sobotnim derbowym pojedynku na San Mames. Txingurri powtórzył powołania z sobotniego meczu z Txuri-Urdin a więc kadra liczy 24 zawodników, w których jeden zostanie odesłany na trybuny. W sobotę był to Imanol ale tym razem może jednak wybór padnie na kogoś innego albo na Galarretę, jeśli ten nie będzie w stanie grać. I w sumie byłoby to dobre bo Inigo by odpoczął a Imanol mógłby zagrać od pierwszej minuty na lewej stronie defensywy dostałby wolne Yuri. I to by mogła być jedyna z dwóch zmian w stosunku do pojedynku z Eibarem. Druga to środek pomocy gdzie obok Herrery zagrałby Prados. Raczej nie zanosi się na więcej roszad gdyż szkoleniowiec Los Leones musi mieć odpowiednio silna jedenastkę by sprostać Alaves, bądź co bądź ekipie z Primera Division, a więc o klasę wyżej niż ostatni rywal czyli Eibar. Czy tak się stanie nie wiadomo ale dobrze by było dać odpocząć kilku zawodnikom, szczególnie Galarrecie, którego nieobecność na Mestalla byłaby naprawdę sporą stratą.

Faworytem tego meczu jest ekipa trenera Valverde. Wprawdzie nie można lekceważyć Alaves bo to jednak derby i tutaj może być różnie ale jednak wydaje się że wszystkie atuty przemawiają za Los Leones. Mocniejszy skład, lepsza forma no i to że Atheltic zawsze bardzo serio traktuje te rozgrywki, chcąc zajść jak najwyżej i w końcu zdobyć to upragnione trofeum. Owszem z rywalami z niższych lig czasami trafiają się koszmarne mecze i różnie bywa z podejściem do obowiązków boiskowych ale z zespołami w Primera Division, szczególnie w tak prestiżowych pojedynkach jak derby to mobilizacja jest na całego. I wątpię by i tym razem było inaczej. Oczywiście w żadnym razie nie można rywala zlekceważyć bo to zwykle kończy się bardzo źle, a jednak gra z drużyną pierwszoligową a z niższych lig to zasadnicza różnica i to co jakoś jeszcze przejdzie w tamtych meczach to tutaj może skończyć się źle. Deportivo Alaves 9 razy grało z Athletic w rozgrywkach Copa del Rey. Tylko dwa razy udało się Babazorros awansować dalej i miało to miejsce w 1939 roku, tuż po Wojnie Domowej w Hiszpanii, gdy ekipa z Mendizorrotza wygrała oba mecze, najpierw na San Mames 1-2 a później u siebie aż 6-2 oraz w 1928 roku gdy wygrało 2-0 w Vitorii oraz zremisowało w Bilbao 0-0. Pozostałe spotkania to awanse Athletic. Ostatni raz obydwa zespoły spotkały się w Pucharze Króla w rozgrywkach 1995/1996. Athletic wygrał obydwa spotkania (0-1 i 4-1).

Przewidywane składy:
Athletic: Agirrezabala – De Marcos, Vivian, Paredes, Imanol – Prados, Herrera – Nico Williams, Sancet, Muniain – Villalibre.
Trener: Ernesto Valverdo

Alaves: Sivera – Sola, Tenaglia, Rafa Marin, Duarte – Benavidez, Blanco – Alkain, Hagi, Lopez – Omorodion.
Trener: Luis Garcia Plaza

Data: 16.01.2024, godz. 21.00
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. 53332)
Sędzia: Soto Grado