Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Tam można w skrócie określić pojedynek Athletic w Gironie. Z jednej strony lider tabeli, będący faworytem tego meczu, który wygrał 11 z 13 pojedynków został zatrzymany, ale z drugiej strony pozostaje potężny niedosyt bo można było ten mecz spokojnie wygrać gdyby tylko w zespole Valverde nie zawiodła skuteczność pod bramką bo w pierwszej połowie było sytuacji na 2 albo i nawet 3 do zera dla Athletic i tyle mniej więcej mogli i powinni Baskowie prowadzić do przerwy. Niestety w drugiej połowie było już gorzej i to gospodarze za sprawą Tsygankova wyszli na prowadzenie. Na szczęście gości bardzo szybko odpowiedzieli dzięki trafieniu Inakiego Williamsa i jak już wspomniałem trzeba się było zadowolić aż tylko albo i aż remisem. Punkt na wyjeździe to jednak punkt na wyjeździe i cenny bo z rywalem bezpośrednio zaangażowanym w walkę o europejskie puchary. Teraz żeby nie był ten punkt mniej warty trzeba wygrać u siebie z Rayo bo wtedy właśnie będzie to tym cenniejsza zdobycz.

Pierwsza połowa to świetna gra Los Leones, którzy powinni prowadzić co najmniej 0-2. Niestety zawiodła skuteczność Już w 4 minucie powinna paść bramka na 0-1. Guruzeta dostał świetne prostopadłe podanie w pole karne, wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale niestety fatalnie zmarnował sytuację. Potem przez kilkanaście minut niestety próżno było szukać zagrożenia pod bramką ale gra mogła się podobać bo była bardzo szybka, akcje przenosiły się spod jednego pola karnego na drugie, tyle że bez sytuacji bramkowych. Los Leones wyszli do rywali wysokim pressingiem, z którym słabo sobie radził zespół Michela. Pierwszą w miarę sensowną akcję gospodarze przeprowadzili w 15 minucie gdy na lewej flance świetnie zagrali Gurierrez z Savio i ten ostatni dośrodkował, tyle że Stuani strzelił fatalnie głową i skończyło się poza bramką Unaia Simona. Trzy minuty później było już groźniej. Tym razem centra poszła z prawej flanki od Yangela Herrery, Stuani wyszedł lepiej w powietrze i próbował uderzyć w długi róg, ale świetnie spisał się Simon, który sparował piłkę poza pole gry. W 21 minucie meczu umiejętnościami musiał się popisac z kolei Gazzaniga, które zaskoczyć próbował Sancet. Bramkarz był góra. Dwie minuty później Los Leones zmarnowali drugą setkę. Na lewej flance świetnie zagrał Nico Williams, dośrodkował do Inakiego, który próbował się odwrócić z piłkę ale ta odbiła się od obrońców i trafiła do zupełnie nieobstawionego De Marcosa, który miał przed sobą praktycznie tylko bramkarza i całą szerokość bramki. Niestety nasz prawy obrońca fatalnie zmarnował sytuację. Za chwilę znowu mogła paśc bramka dla przyjezdnych. Inaki dostał świetne podanie w pole karne, tyle że kolejny raz źle się z nią zabrał ale futbolówka trafiła do Guruzety, który od razu uderzył, tyle że ponownie świetnie spisał się Gazzaniga. W 30 minucie ponownie Baskowie zatrudnili bramkarza rywali, a konkretnie Vesga, który poteżnie uderzył na bramkę ale portero zdołał sparować futbolówkę na rzut rożny. Cztery minuty później swoich sił strzałem z dystansu próbował Aleix Vidal ale posłał piłkę wysoko nad bramką. I w zasadzie to było na tyle emocji w tej części gry bo wprawdzie zespoły dalej próbowały swoich sił pod bramką ale już bez sytuacji strzeleckich. Nieco więcej z gry miał Athletic ale dlatego że Gironie bardzo topornie szło uwalnianie się spod pressingu przyjezdnych.

Drugą połowę o wiele lepiej zagrała Girona, a Athletic niestety mocno spuścił z tonu. Ekipa Michela przeważała niekiedy znacznie ale na szczęście niewiele z tego wynikało. No ale w 55 strzeli bramkę, a właściwie wykorzystali fatalny błąd Basków w ataku. Na lewej flanc w walce o piłkę zaangażowani byli Vesga i Nico, ten ostatni stracił futbolówkę i poszła kontra Girony. Najpierw futbolówka trafiła na lewą flankę, tam pograli Savio z Gutierrezem, ten ostatni dośrodkował w pole karne, Stuani próbował ją opanować ale wyszła mu asysta na długi słupek gdzie kompletnie nieobstawiony Tsygankov potężnym uderzeniem w krótki róg nie dał szans Simonowi. Gospodarze nieco spuścili z tonu, ale dalej próbowali konstruować akcje, tyle już że bez takiego zapału jak na początku meczu. Athletic długo próbował się podnieść po stracie gola ale nie za bardzo miał koncepcję jak to zrobić i odrobić straty. No ale w końcu się udało, zresztą w podobny sposób jak Girona, czyli po stracie piłki w ataku przez rywali. Zanim to nastąpiło jednak świetną akcja popisał się Nico, który ograł Arnau i dośrodkował w pole karne ale obrońcy zdołali wybić piłkę na rzut rożny. W 67 minucie meczu jak już wspomniałem Girona straciła piłkę w ataku, niemal natychmiast poszło podanie do Sanceta, który następnie prostopadłym podaniem uruchomił Inakiego Williamsa, ten wpadł w pole karne pomiędzy Aleixa Vidala i Blinda, którzy bojąc się faulować nieco odpuścili. Wykorzystał to starszy z braci Williamsów i z okolicy 16 metra przymierzył idealnie w dolny róg bramki Gazzanigi, który nie miał szans sięgnąć piłki. No i zrobiło się remisowo 1-1. Po tym trafieniu Athletic cofnął się i nie nękał rywali wysokim pressingiem a Girona nieśmiało próbowała coś zmontować w ataku jednocześnie starając się zabezpieczyć tyły by znowu nie nadziać się na kontratak i nie stracić kolejnej bramki. W międzyczasie trenerzy dokonywali zmian, które niestety niewiele wniosły. W 78 i 79 minucie Los Leones przeprowadzili kolejne groźne akcje. Najpierw Eric Garcia ofiarnie zablokował uderzenie Raula Garcii, który dostał piłkę w pole karne i już próbował zaskoczyć Gazzanigę a za chwilę portero gospodarzy po jednym ze sprintów Inakiego musiał ratować swój zespół wyjściem z bramki i łapaniem dośrodkowania, na które już czekał El Rulo. W 80 minucie Gazzaniga uratował swój zespół przed utratą gola broniąc mocne i celne uderzenie Inakiego. W 88 minucie meczu świetną okazję miała Girona. Savio świetnie zabrał się z lewej flanki na prawą wzdłuż pola karnego, podał do wchodzącego skrzydłem Pablo Torre, który na szczęście dla Basków zwlekał ze strzałem bo zdołał do niego dobiec bodajże Vivian i zablokować uderzenie, które wylądowało poza linią końcową i gospodarze wywalczyli tylko corner. Sędzia doliczył 6 minut do regulaminowego czasu gry ale żaden z zespołów nie był w stanie przeprowadzić jakiejś sensownej akcji i zagrozić bramce swojego rywala. Mecz zakończył się podziałem punktów, który raczej nie krzywdzi żadnej z drużyn.

Cóż, jak już wspomniałem punkt zdobyty na Montilivi na pewno jest cenny. Można było wyciągnąć więcej ale i można było dużo stracić. Szkoda tylko że Baskowie zagrali w sumie przeciętne spotkanie bo o ile pierwsza część meczu mogła się podobać i była naprawdę dobra to druga już kiepska, co w sumie daje średni mecz. Szkoda że Los Leones dużo słabiej grają w drugich połowach meczów bo przez to trochę punktów ucieka no ale z drugiej strony mecz wyjazdowy to mecz wyjazdowy więc tutaj każde oczko dopisane do stanu posiadania jest cenne, szczególnie z bezpośrednim rywalem w walce o Europejskie Puchary no i generalnie z zespołem z czołówki bo Girona takowym jest. Poza tym tradycyjnie można się przyczepić do skuteczności. O ile w przypadku De Marcosa, piłka była trochę sytuacyjna no i Oscar jest obrońcą więc można trochę zrozumieć że nie spodziewał się – co jednak nie tłumaczy takiego kiksa, to już w przypadku sytuacji z początku meczu Guruzety to już nie ma wytłumaczenia. To była akcja sam na sam i to powinno zakończyć się golem. Tak samo jak kilka innych akcji np.: gdzie Inaki źle zabrał się z piłką w sytuacji gdy dostał podanie sam na sam (ostatecznie piłka trafiła do Guruzety ale jego uderzenie obronił Gazzaniga) czy też strzał Daniego Viviana po rzucie rożnym z czystej pozycji, który też popełnił błąd techniczny i trafił sobie sam w rękę (nie opisywałem akcji w związku z tym że arbiter odgwizdał przewinienie, tak samo jak bramki dla Girony po spalonym). Generalnie to jest do poprawki. Obronę trudno za cokolwiek winić. Przy stracie bramki zrobiła co mogła i zgodnie ze sztuką piłkarską a to że Vesga z Nico zostali na połowie rywala i za wolno wracali przez co zrobiła się dziura na lewej stronie defensywy to już trudno winić formacją obronną. Swoją drogą w tym meczu trochę przekombinował Valverde bo o ile ustawił zespół wysoko i słusznie zagrał pressingiem mocno ograniczając grę Gironie to jednak trochę za wysoko, szczególnie w przypadku Vesgi, który jednak jest defensywnym pomocnikiem odpowiedzialnym bardziej za obronę niż za atak a często wychodził jednak za wysoko, przez co robiły się problemy w asekuracji, również przed polem karnym. Trochę też brakowało asekuracji w bocznych sektorach, szczególnie na prawej stronie defensywy gdzie De Marcos miał mnóstwo problemów z Savio i Gutierrezem a często Inaki nie zdążał wracać do defensywy. Generalnie Valverde musi popracować mocniej nad obroną w bocznych sektorach gdyż obaj bracia Williams o ile są naprawdę świetni w ataku to już w obronie niemal bezużyteczni i przy dobrych skrzydłowych rywali oraz wspomagających ich bocznych obrońcach Los Leones mają tutaj spore problemy. No chyba że zespół będzie grał cały mecz wysokim pressingiem i odepchnie rywala od własnego pola karnego tak jak w pierwszej połowie meczu to wtedy to inaczej wygląda, ale jak wiemy nie da się tak grać przez pełne 90 minut. Tak więc jest nad czym popracować. W każdym razie mimo lekkiego niedosytu punkt na pewno cieszy, tak samo jak powrót na 5 miejsce w tabeli La Liga.

Statystyka meczu:
Składy:
Girona: Gazzaniga – Arnau (69' Couto), Eric Garcia, Blind, Gutierrez – Aleix Garcia, Yangel Herrera (85' Kebe) – Tsygankov (85' Valery), Ivan Martin (77' Pablo Torre), Savio – Stuani (69' Portu).
Trener: Michel

Athletic: Simon – De Marcos, Vivian, Paredes, Lekue – Vesga, Galarreta (81' Ander Herrera) – Inaki Williams (90' Adu Ares), Sancet (90' Unai Gomez), Nico Williams (74' Berenguer) – Guruzeta (74' Raul Garcia).
Trener: Ernesto Valverde

Wynik: 1 – 1
Bramki: 55' Tsygankov – 67' Inaki Williams
Żółte kartki: Blind – Guruzeta
Posiadanie piłki: 61% - 39%
Strzały: 13 – 13
Strzały celne: 2 – 6
Podania: 619 – 382
Faule: 8 – 16
Spalone: 2 – 2
Rzuty rożne: 2 - 6
Widzów: 13123
Sędzia: Melero Lopez