Kolejne Derby na Anoeta i kolejna sromotna porażka. Kolejny też raz trener Valverde został po prostu skompromitowany przez Imanola Alguacila, który bez problemu rozpracował Txingurriego i jego naiwną taktykę na to spotkanie. Cóż, szkoda że nie udało się zdobyć punktów na Reale Arena i szkoda że poniesiona porażka była w tak mizernym, żeby nie powiedzieć mizernym stylu. Txiuri-Urdin grali, bawili się świetnie i dali swoim kibicom olbrzymią satysfakcję bez problemu wygrywając 3-0 z odwiecznym rywalem za sprawą Le Normanda, Kubo i Mikela Oyarzabala. Co gorsza Athletic być może stracił na mecz z Almeria aż 3 zawodników bo z powodu urazów boisko opuścili Guruzeta oraz Herrera a Vesga nie wyszedł w ogóle na boisko gdyż na rozgrzewce zgłosił ból w klatce piersiowej i mógł obserwować pojedynek tylko w roli widza. Jeśli obaj pomocnicy się nie wykurują do piątku to Valverde może zostać pozbawiony niemal całej linii pomocy bo kontuzjowani są jeszcze Unai Gomez, Inigo Ruiz de Galarreta oraz Peru Nolaskoain, który wprawdzie został w składzie jako stoper ale może zagrać też w drugiej linii.

Mecz przypominał wiele poprzednich spotkań Athletic z Sociedad na Reale Arena. Los Leones próbowali, starali się ale nic z tego nie wynikało a Erreala cierpliwie czekali i prowokowali do błędów, które wykorzystywali bezwzględnie. W 14 minucie spotkania sytuację na otwarcie wyniku miał Guruzeta, gdyby tylko przejął świetną piłkę posłaną przez Inakiego w pole karne, z którą minął się Zubeldia. I to była to jedna z trzech sytuacji bramkowych w pierwszej części meczu dla przyjezdnych. Druga miała miejsce w 34 minucie gdy Athletic już przegrywał 1-0. Yuri posłał świetną centrę w pole karne, Guruzeta doszedł bez problemu do piłki i uderzył głową ale minimalnie się pomylił. Trzecia miała miejsce niespełna 60 sekund później ale Inaki nie zdołał wykorzystać świetnej centry swojego brata i koszmarnie spudłował w 100 procentowej sytuacji. Trzy okazje do bramki i żadna niewykorzystana. Real miał jedną, którą wykorzystał. W 30 minucie spotkania rzut wolny z lewej strony pola karnego wykonywał Brais Mendez, dośrodkował na krótki słupek gdzie Vivian kompletnie nie zrozumiał się z Yerayem i tak wybijał piłkę że ta poszła idealnie na nogę Le Normanda, który z woleja, z kilku metrów nie dał szans Simonowi. Koszmarny błąd Viviana, niestety nie pierwszy w tym meczu i w tym sezonie, który chyba zapomniał że szefem obrony nie jest, wszystkiego sam nie musi bronić oraz wypadałoby kontrolować sytuację myśląc na boisku. To były jedyne momenty warte uwagi w tej części meczu, który mógł się podobać bo nie brakowało intensywności, jakości ale brakowało sytuacji podbramkowych. Niestety też miało się wrażenie że Athletic chce ale nie wie jak, natomiast Txuri-Urdin byli bardzo pewni siebie, realizowali to co zamierzali i górowali taktycznie nad Los Leones.

Niestety w drugiej połowie Sociedad dobił przyjezdnych i to bardzo szybko wyjaśniając sprawę, kto jest lepszy w tym meczu i bardziej dojrzały jako zespół. Sprawdziło się też stare porzekadło że niewykorzystane sytuacje się mszczą bo w 47 minucie Inaki Williams miał doskonałą sytuacje do wyrównania, którą niestety minimalnie przestrzelił. Za to Erreala byli konkretniejsi bo zaledwie minutę później mogli cieszyć się z bramki. Merino świetnie zagrał na lewą flankę do Braisa Mendeza, ten podciagnął w pole karne gdzie stoperzy kompletnie pogubili się w kryciu. Pomocnik dośrodkował wzdłuż pola karnego do Sadiq'a, którego musiał pokryć Yuri odpuszczając Kubo na prawej flance. Napastnik sprytnie przepuścił piłkę i Japończyk będąc sam na sam z bramkarzem, mając właściwie otwartą drogę do bramki bez problemu umieścił futbolówkę w siatce. Można powiedzieć że druga połowa i mecz się skończył zanim się tak naprawdę zaczął. Podopieczni trenera Valverde atakowali ale totalnie kompromitowali się pod bramką Remiro rażąc nieskutecznością. W 53 minucie po strzale Inakiego, wychowanek Athletic świetnie obronił nogami. Minutę później po strzale De Marcosa i rykoszecie od Villalibre futbolówka minimalnie minęła bramkę. W 60 minucie setkę zmarnował Dani Garcia, uderzając głową po centrze De Marcosa. W 60 minucie kolejny koszmarny błąd defensywy zaowocował kolejną bramką Sociedad. Unai Simon posłał piłkę na połowę gości, tam odzyskał ją Zubimendi, błyskawicznie uruchomił prostopadłym podaniem Oyarzabala a ten wykorzystując niezdecydowanie Simona i jednego ze stoperów spokojnie doszedł do piłki, przedryblował naszego portero i ustalił wynik meczu. Kolejny bezsensowny błąd defensywy, a właściwie Simona, który najpierw źle wybił piłkę z wolnego, później wolno wracał do bramki, a następnie kompletnie zmylił swojego kolegę z zespołu sugerując wyjście do piłki, z którego w połowie zrezygnował, tak że ten zwolnił bieg odpuszczając podążanie za podaniem co wykorzystał kapitan Sociedad. W 75 minucie Los Leones znowu mieli doskonałą szansę na zdobycz bramkową ale tym razem na drodze stanął Remiro, który świetnie obronił uderzenie Pradosa, po centrze Inakiego. Jakby nieszczęść było mało to w 80 minucie Sociedad był bliski strzelenia gola numer 4 a jego autorem mógł być..... Paredes, który tak interweniował że o mało nie wpakował piłki do własnej bramki, a centrował w pole karne Traore. W 88 minucie jeszcze szczęścia próbował Berenguer ale skończyło się na rykoszecie od Traore i rzucie rożnym. Sociedad wygrał zasłużenie 3-0, może nie mając zbyt wielu sytuacji podbramkowych ale będąc lepiej poukładaną drużyną i przede wszystkim skuteczniejszą, potrafiącą wykorzystać wszystkie słabości rywala.

W tym meczu można mieć skrajne emocje. Z jednej strony patrząc na sama grę, wyglądało to nieźle, nawet dobrze ale po pierwsze skuteczność była koszmarna, zespół kompletnie nieprzygotowany taktycznie na rywala, kuriozalne błędy w defensywie. Sociedad po prostu tylko czekał i w odpowiednich momentach uderzał tam gdzie chciał i jak chciał, a Athletic miotał się czy to w ataku czy obronie po prostu masakrycznie. Fatalnie zagrał Vivian, który widać że niestety ale jest już zmęczony gdyż gra naprawdę prawie wszystko. Ma naprawdę spory zjazd formy i powinien odpocząć. W meczu z Getafe błąd, a w zasadzie juniorska naiwność przy bramce wyrównującej Latasy, a w pojedynku z Sociedad bezsensowna interwencja, brak kontroli nad sytuację i w efekcie asysta dla Le Normanda. Przy golu Kubo też fatalne zachowanie stoperów, zerowa kontrola sytuacji na boisku, ale tutaj już może sobie podać ręce z Yerayem jako współwinnym. Najmniej z całej obrony można mieć pretensje do bocznych defensorów ale tez jakoś szczególnie w tyłach nie zagrali, ale przynajmniej z przodu wyglądało to pozytywnie. Druga linia w defensywie nie istniała. W ataku jeszcze jako tako ale gdy przychodziła faza defensywny był dramat. No ale grała w teoretycznie rezerwowych zestawieniu. Atak to przede wszystkim rażąca nieskuteczność i gra bez głowy. Zespół miał sporo sytuacji do strzelenia bramki i nic nie wpadło. Poza tym w ataku kompletny brak myślenia, a więc to co było po stronie Sociedad, które umiejętnie gospodarowało siłami, umiejętnie doskakiwało do pressingu i kontrolowało mecz. Athletic chciał grać po swojemu, tak jakby miał przeciwko sobie jakieś Getafe czy inną ekipę z co najwyżej środka tabeli. Niestety w takich meczach trzeba zrobić trochę więcej. Tak jak swego czasu Valverde zrobił z Napoli w pamiętnych eliminacjach do Ligi Mistrzów. Teraz Txingurri nie zareagował totalnie. Mało tego, nie robi nic ze stałymi fragmentami gry, których obrona jest piętą Achillesową Athletic. Widać było to w meczu z Getafe czy Realem Madryt. I co zrobiono w tym temacie od początku sezonu? NIC!. Alguacil rozpracował zespół Athletic, co nie było trudne, a Txingurri przez dwa treningi do meczu z Sociedad nawet nie próbował poprawiać pewnych mankamentów, mimo ze wiedział przeciwko komu gra i jak ten mecz może wyglądać. Ta porażka boli bo mecz mógł się zakończyć inaczej gdyż Athletic po prostu przegrał na własne życzenie gdyż Txuri-Urdin nawet niespecjalnie się wysilali. Po prostu kiedy było trzeba uderzali z iście chirurgiczną precyzją, wykorzystując wszystko co im Athletic podarował a podarował dużo, za dużo. I wprawdzie porażkę wyjazdową z kandydatem do gry w Lidze Mistrzów można wkalkulowywać w przedsezonowe rozważania ale nie w takim stylu, że roni się to na własne życzenie. Cóż, kolejny mecz derbowy można odfajkować. W trzech wyjazdach lokalnych Athletic zdobył 6 oczek co jest niezłym wynikiem. Kolejne mecze już w drugiej rundzie, w 2024 roku. Oby było jeszcze lepiej i udało się zrewanżować Sociedad za tą porażkę a zespół się do tego lepiej przygotował.

Statystyka meczu:
Składy: Remiro – Traore, Zubeldia, Le Normand (62' Pacheco) Tierney (25' Aihen Munoz) – Zubimendi – Brais Mendez, Merino (81' Turrientes) – Kubo, Sadiq (61' Andre Silva), Barrenetxea (62' Oyarzabal).
Trener: Imanol Alguacil

Athletic: Simon – De Marcos, Vivian (75' Paredes), Yeray, Yuri – Dani Garcia, Herrera (72'Prados) – Inaki Williams, Muniain (71' Raul Garcia), Nico Williams (63' Berenguer) – Guruzeta (46' Villalibre).

Wynik: 3 – 0
Bramki: 30' Le Normand, 48' Kubo, 66' Oyarzabal
Żółte kartki: Zubeldia, Merino – Vivian, Herrera
Posiadanie piłki: 51% - 49%
Strzały: 8 – 18
Strzały celne: 5 – 3
Spalone: 2 – 2
Rzuty rożne: 5 – 7
Faule: 20 – 9
Podania: 400 – 375
Widzów: ok. 38,5 tys.
Sędzia: Gil Manzano