Nie tak wyobrażali sobie inaugurację sezonu 2023/2024 kibice Los Leones. Wprawdzie rywal był z najwyższej półki ale mocno przetrzebiony kontuzjami i w nie najwyższej formie. Dodatkowo Real Madryt zagrał co najwyżej przeciętne spotkanie ale i tak pewnie wygrał 2-0 po golach Rodrygo i Bellinghama, kontrolując przy tym mecz od początku do końca. Co gorsza Athletic nie postawił niemal żadnego oporu rywalowi będąc totalnie apatycznym, bez taktyki, bez woli walki, bez czegokolwiek co by mogli przeciwstawić o wiele bardziej utytułowanemu rywalowi. Zawiódł też niestety po raz kolejny Ernesto Valverde, który sam chyba nie wie co chciał grać przeciwko Ancelottiemu bo to co widzieliśmy na murawie trudno nazwać było taktyką i pomysłem na grę.

Obie bramki dla rywali padły w pierwszej połowie meczu i obie po błędach defensywy a właściwie do Inigo Lekue, który dał kolejny dowód na to że nie nadaje się do gry w Athletic. Naprawdę argument o jego wszechstronności i to ze może zapchać każdą dziurę w podstawowej jedenastce już jest nudny. Bo co z tego ze tak jest skoro na każdej pozycji na której gra jest co najwyżej średni a i to w najwyższej możliwej formie jaką jest w stanie osiągnąć, co i tak zdarza się niezmiernie rzadko. Pierwsza bramka to krycie na radar Brazylijczyka, który wbiegł mu za plecy i z ostrego kąta pokonał Unaia Simona. Druga to nieupilnowanie Bellinghama w bardzo podobny sposób, a więc kompletnie nie kontrolowanie jego pozycji przez co zawodnik Realu bez problemu mógł złożyć się do celnego strzału na bramkę.

Królewscy jak już wspomniałem kontrolowali mecz od początku do końca, a jedyna akcja bramkowa Athletic miała miejsce w sytuacji gdy w końcu Baskowie zdecydowali się na wyższy i ostrzejszy pressing i po stracie piłki przez jednego z zawodników rywali sytuację sam na sam miał debiutujący w podstawowym składzie Unai Gomez, ale niestety zabrakło mu doświadczenia i oddał wprawdzie celny strzał ale za słaby by pokonać Łunina. Należy dodać że był to jedyny celny strzał Athletic w tym meczu. Poza tym Los Leones zagrali makabrycznie, kompletnie bez chęci, ambicji, o pressingu można było pomarzyć i tak samo o taktyce bo myśli przewodniej w atakach nie było żadnej. Pytanie więc co przygotował i jak swoich zawodników na ten mecz trener Valverde? Na murawie wyglądało to tak jakby w ogóle nie byli przygotowani. Pressing był sporadyczny, ataki tak samo, taktycznie wszystko leżało i było bardzo czytelne. Dodatkowo zawodnicy poruszali się tak jakby dostali zupełnie sprzeczne polecenia od trenera albo co gorsza nie dostali żadnych i próbowali coś sami wykombinować. W ataku biegał Inaki Williams, który często schodził do boku i na środku ofensywny ziała potężna dziura w która trafiały piłki ale nie było adresata. Muniain grał jak ofensywny pomocnik w systemie 4-3-3 zamiast na lewej flance gdzie powstawała kolejna dziura, która nikt nie atakował bo Lekue nie wyrażał żadnej ochoty do wycieczek ofensywnych tak jak robił to Yuri czy nawet w drugiej połowie wprowadzony za niego Imanol, który w ciągu 2 – 3 minut pobytu na murawie zrobił więcej niż Inigo przez całą swoją grę w tym meczu. Jedynym zawodnikiem, któremu się chciało w tym meczu był Galarreta, który robił co mógłby zachęcić swoich kolegów do lepszej gry. Rozprowadzał akcje, kiwał rywali, podawał na wolne pole ale zrozumienia a raczej chęci wśród nich nie znalazł żadnych. Nieco lepiej Athletic zagrał w drugiej części meczu ale i tutaj są marne powody do pocieszenia bo po pierwsze nie dało się zagrać gorzej niż w pierwszej, która była koszmarna a po drugie Valverde dokonał aż 3 zmian. Ściągnął kompletnie bezproduktywnego Nico Williamsa, nie wiedzącego co trzeba grać Muniaina i Unaia Gomeza, których zastąpił Gorką Guruzetą, Berenguerem i Sancetem. Zmiany wniosły tyle, że Athletic w końcu uruchomił lewą flankę, która mocniej rozruszała się po wejściu Imanola i po tej stronie było jakiekolwiek zagrożenie dla bramki Łunina. Niewielkie ale niestety tylko na to było stać w tym meczu ekipę Athletic. Szkoda że Txingurri nie zdecydował się na wprowadzenie Raula Garcii lub nawet Martona bo będący bez formy Oihan i słaby Gorka zagrożeniem dla bramki Łunina nie byli żadnym. Poza tym obydwu by się przede wszystkim chciało i na pewno zagraliby ambitniej niż pozostali, co udowodnił Imanol, który jako jedyny dał naprawdę dobrą zmianę.

W najbliższą sobotę czeka Athletic starcie z Osasuną. Mecz nie będzie łatwy i pocieszające jest to że chyba gorzej niż w pojedynku z Realem Madryt nie da się zagrać. Trochę martwi zdrowie zawodników bo po meczu kilku zgłosiło urazy a najbardziej zdrowie Sanceta, którego uraz wydawał się chyba najpoważniejszy. Na szczęście w trakcie tygodnia wszystko rozeszło się po kościach ale pojawia się pytanie o formę zawodników bo żeby po pierwszym meczu mieć już sporo kłopotów fizycznych to już może budzić niepokój. No ale zobaczymy jak będzie dalej.

W meczu z Realem Madryt zadebiutował w Athletic system wymiany biletów. Socios, którzy mają roczne karty wstępu a nie mogli przyjść na mecz, mogli to zgłosić internetowo klubowi i albo przekazać karnet wybranej osobie po podaniu danych tej osoby klubowi albo przekazać klubowi by ten mógł sprzedać bilet na wolne miejsce. Ponieważ Los Leones na ten sezon sprzedali rekordową ilość karnetów – 45 tys. to pula przeznaczona do wolnej sprzedaży jest stosunkowo niewielka (zaledwie kilka tysięcy) i szybko schodzi, co oznacza że gdyby Socios nie mogli przyjść na mecz ich miejsca byłyby puste. System okazał się strzałem w „10" bo według informacji przekazanej przez klub wykonano ponad 5 tys. operacji tego typu i dzięki temu na stadionie pojawiło się blisko 49 tys. widzów co oznacza prawie 92% wypełnienie obiektu. To najlepszy wynik kolejki. I to w zasadzie jedyny pozytyw tego meczu.

Statystyki meczu:
Składy:
Athletic: Simon – De Marcos, Vivian, Paredes, Lekue (70' Imanol) – Vesga (64' Herrera), Galarreta – Nico Williams (46' Berenguer), Unai Gomez (46' Sancet), Muniain (46' Guruzeta) – Inaki Williams.
Trener: Ernesto Valverde

Real: Łunin – Carvajal, Militao (50' Rudiger), Alaba, Fran Garcia – Tchouameni – Valverde, Camavinga (70' Kroos) – Bellingham – Rodrygo (79' Joselu), Vinicius (79' Modric).
Trener: Carlos Ancelotti

Wynik: 0 – 2
Bramki: 28' Rodrygo, 36' Bellingham
Żółte kartki: Muniain, Vivian, Inaki Williams – Alaba
Posiadanie piłki: 45% - 55%
Strzały: 7 – 14
Strzały celne: 1 – 8
Podania: 489 – 603
Faule: 18 – 6
Spalone: 3 – 2
Rzuty rożne: 7 - 5
Widzów: 48927
Sędzia: Gil Manzano