Pierwszy etap przygotowań do sezonu jest już za nami. Baskowie w jego trakcie odbyli podróż do Meksyku gdzie rozegrali dwa mecze sparingowe a po powrocie zmierzyli się z Racingiem Santander. Szybko Baskom minął tydzień intensywnych treningów oraz dwie gry treningowe jaki zaliczyli na odległym kontynencie. Trener Valverde potraktował ten wyjazd ściśle treningowo co widać było nie tylko po podejściu do zajęć jak i po meczach sparingowych. Trudno się dziwić bo w tej chwili najważniejsze jest odpowiednie przygotowanie fizyczne a taktyka oraz pozostałe elementy piłkarskiego rzemiosła schodzą na dalszy plan. Poza tym jest to też pierwszy etap przygotowań po których Txingurri na pewno dokona pewnych skreśleń w składzie. Zresztą kilku zawodników pierwszej drużyny już po powrocie udała się na wypożyczenia do innych klubów jak Petxarroman oraz prawdopodobnie Morcillo z Vencedorem. Z kolei mecz z Racingiem miał za zadanie sprawdzenie w jakiej formie są zawodnicy powracający po urazach oraz Ci, którzy najpóźniej dołączyli do treningów. I tutaj niestety wiadomości są kiepskie ale po kolei.

Athletic został bardzo ciepło przyjęty w Meksyku przez miejscowych kibiców. Szczególnie w Guadalajarze gdzie rozegrał swój pierwszy mecz sparingowy z miejscowym Chivas w ramach rewanżu o Trofeum Guerniki. Mecz ten na pewno długo zostanie zapamiętany przez swój ładunek emocjonalny, kulturowy i po prostu fenomenalną atmosferę jako stworzyło ponad 35 tys. fanów, którzy zawitali na Estadio Akron. Jak na sparing to naprawdę świetny wynik jeśli chodzi o wspaniałą meksykańską publiczność, która naprawdę popisała się nie tylko świetnym przyjęciem zespołu ale fantastycznym dopingiem stwarzając niesamowitą atmosferę na tym meczu. Pojedynek niestety Los Leones przegrali w regulaminowym czasie gry 2-0 i w karnych również okazali się gorsi (pudła Raula Garcii i Vencedora) i w rezultacie ze zdobycia trofeum cieszyli się zawodnicy i kibice Chivas, zresztą w pełni zasłużenie bo od początku do końca byli drużyną lepszą, widać było lepsze zgranie i po prostu lepszą formę, gdyż Meksykanie są już po kilku kolejkach rundy rewanżowej a ekipa z Guadalajary lideruje tabeli rozgrywek w swoim kraju. Jedyny niesmak to taki że bramki dla gospodarzy padały po koszmarnych błędach zawodników Los Leones. Pierwsza po fatalnym wyprowadzeniu piłki, przechwycie rywali i koszmarnej postawie defensywy (Vivian, Lekue) a druga w dość podobny sposób bo szybkie doskoczenie w pressingu do obrońców, wyłuskanie piłki, przeniesienie akcji na przeciwległe skrzydło i po prostopadłym podaniu za plecy obrońców wykorzystanie sytuacji sam na sam przez Padillę, który pokonał bramkarza Athletic, nomen omen o takim samym nazwisku. Athletic miał kilka szans bramkowych ale zabrakło wielu rzeczy, przede wszystkim skuteczności i świeżości bo widać było w nogach niemal dwa tygodnie naprawdę ciężki treningów. W samej końcówce meczu głupotą popisał się Berenguer, który przesadził z ostrością i wyleciał z boiska z czerwoną kartką, jak najbardziej zasłużoną, bo na takie wejścia nie ma miejsca w piłce, tym bardziej w meczu towarzyskim z taką atmosferą gdzie liczy się show i zabawa a nie wynik. W rzutach karnych tak jak już wspomniałem Athletic był gorszy bo Raul strzelił w poprzeczkę a bramkarzach Chivas – Whalley bez problemu obronił strzał Vencedora. Chivas mogło się cieszyć ze zdobycia Trofeo Guernika.

Valverde w tym meczu wystawił dwa mieszane składy, w których pomieszał młodych zawodników ze starszymi, chcąc zapewne sprawdzić jak na tle tych bardziej doświadczonych poradzą sobie młodzi. Trochę to nie wypaliło bo byo widać brak zgrania ale przede wszystkim można powiedzieć że nogi nie niosły tak jak powinny.

Składy:
I połowa: Simon – Rincon, Vivian, Prados, Lekue – Bita, Herrera – Nico Williams, Muniain, Serrano – Guruzeta.
II połowa: Padilla – Petxarroman, Eguiluz, Nolaskoain, Morcillo – Vesga, De Galarreta – Adu Ares, Unai Gomez, Berenguer – Raul Garcia.

O wiele lepiej Athletic spisał się trzy dni później w meczu z Necaxą. Przeciwnik nieco słabszy ale i Athletic miał czas na treningi i przede wszystkim Valverde nieco odpuścił swoim zawodnikom, co od razu odbiło się na tym co widzieliśmy na murawie. Tym razem też trener podszedł inaczej do meczu bo w pierwszej połowie wystawił bardziej doświadczony skład a w drugiej postawił na młodzież. I to właśnie młodzież pociągnęła zespół do wygranej na czele z nowym nabytkiem Los Leones – Javierem Martonem, który świetnie spisał się w ataku a jego styl gry do złudzenia przypominał pewnego jegomościa z „20" na koszulce. Charakterystyczna nisko pochylona sylwetka przy pressingu, wyjścia do prostopadłych piłek z drugiej linii. Marton gra zupełnie odmiennie od Villalibre i chyba to bardziej pasuje do stylu gry Los Leones go młodzi zawodnicy za jego plecami widać było że lepiej się czują mając takiego napastnika przed sobą. I to zaowocowało bramkami. Athletic miał przewagę całe spotkanie i był drużyną lepszą ale o ile starsi zawodnicy nie zdołali pokonać bramkarz rywali to już młodszym poszło o wiele lepiej a królem polowania okazał się właśnie Marton, autor obydwu trafień. Najpierw szybko doskoczył do bramkarza zmuszając go do błędu i gdy wydawało się że jest za bardzo wyrzucony do boku po przejęciu piłki to sprytną podcinką zmieścił piłkę pomiędzy portero rywali a słupkiem. Ładny techniczny strzał i Los Leones prowadził. Druga bramka to już ładna wypracowana akcja i też trochę szczęście. Unai Gomez prostopadłe podał do wychodzącego Martona, ten kątem oka zobaczył że bramkarz wychodzi do niego i próbował sprytną podcinką przerzucić piłkę na nim. Wprawdzie portero zdołał dotknąć futbolówki ale tyle że Marton przejął ją znowu i już na pustą bramkę trafił do siatki. Akcję gospodarzy można policzyć na palcach jednej ręki i zagrożenia pod bramką Atheltic nie było prawie żadnego, chyba że ze stałych fragmentów gry ale to trochę na własne życzenie bo podopieczni Valverde mieli sporo kłopotów przy kryciu rywali. Tym razem więc Athletic wyniósł ze stadionu trofeum, gdyż mecz ten był rozgrywany w ramach obchodów 100-lecia klubu Necaxa.

W tym meczu Valverde zdecydował się na zupełnie inną taktykę, a mianowicie od pierwszej minuty posłał w bój teoretycznie najmocniejszą jedenastkę jaką mógł zebrać z zawodników powołanych na wyjazd do Meksyku. W drugiej z kolei, w której padły obie bramki zagrała młodzież, która spisała się naprawdę rewelacyjnie i była o wiele lepsza niż ich starsi i bardziej doświadczeni koledzy. Szczególnie wyróżnili się Unai Gomez, Prados no i oczywiście strzelec dwóch goli – Marton. Athletic nie dokończył meczu w komplecie bo w 81 minucie drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Nolaskoain. Tym razem jednak na szczęście obyło się bez brutalnej gry jak w przypadku Berenguera w poprzednim meczu. Tyle że drugie żółtko było trochę na wyrost, można powiedzieć tak „po gospodarsku" od arbitra, który chyba chciał dać szansę gospodarzom na przynajmniej honorowe trafienie, w końcu w meczu na stulecie ich klubu. Składy prezentowały się następująco:

I połowa: Simon – Petxarroman, Vivian, Vesga, Lekue – Galarreta, Herrera – Nico Williams (42' Adu Ares), Muniain, Berenguer – Raul Garcia.
II połowa: Simon – Rincon, Prados, Nolaskoain, Morcillo – Vencedor, Unai Gomez – Nico Serrano, Guruzeta, Adu Ares – Marton.

Wszystko co dobre szybko się kończy i już w czwartek w minionym tygodniu zespół pojawił się z powrotem w Lezamie. Na kolejny sparing trzeba było czekać ponad tydzień. 27 lipca Athletic podjął w Saron na miejscowym stadionie Racing. Bilety sprzedały się jak ciepłe bułeczki i na trybunach pojawił się nawet nadkomplet publiczności. Niestety publika się zawiodła bo o ile po Racingu trudno było się spodziewać czegoś konkretnego to już od Athletic na pewno o wiele więcej, gdyż Baskowie wystąpili w naprawdę mocnym zestawieniu. Bramek nie było a gra podopiecznych trenera Valverde była wręcz żałosna i zupełnie nie przystawała do pierwszoligowca. Racing zagrał co potrafił ale widać było olbrzymią różnicę w umiejętnościach. Jedyną obroną dla ekipy z Bilbao, niestety dość marną jest to że dla kilku zawodników był to pierwszy występ w tej pretemoradzie oraz że pierwszy raz większość rozegrała pełne 90 minut a na tym etapie przygotowań jeszcze za wcześnie by zachować formę na taki wysiłek. A ciężkie treningi na pewno dają się we znaki. W kolejnych meczach miejmy nadzieję że będzie już lepiej, tym bardziej że rywale będą naprawdę o wiele bardziej wymagający. Przekonamy się o tym już we wtorek 1 sierpnia gdy Los Leones zagrają w Glasgow z miejscowym Celtikiem. Składy w meczu z Racingiem przedstawiały się następująco:

I połowa: Simon – De Marcos, Vivian, Yeray, Imanol – Dani Garcia, Galarreta – Inaki Williams, Muniain, Berenguer – Villalibre.
II połowa: Simon – De Marcos, Vivian, Nolaskoain, Imanol – Dani Garcia, Galarreta – Inaki Williams, Muniain, Berenguer – Villalibre.