Takie rzeczy tylko w Bilbao. Athletic przez 90 minut „siedział" na zdegradowanym Elche, tłukąc bezmyślnie głową w mur by praktycznie w jedynej groźnej akcji i to w doliczonym czasie gry meczu dać sobie wbić gola i przegrać mecz, który mógł dać awans do Europejskich Pucharów. Bo wszystkie zespoły walczące o 7 miejsce grały koszmarnie i tak jakby chciałby by to właśnie Los Leones awansowali do Ligi Konferencji. Ale podopieczni trenera Valverde postanowili być solidarni w tej beznadziei i teraz muszą wygrać na Santiago Bernabeu oraz liczyć że Girona pokona Osasunę u siebie co jest akurat bardzo prawdopodobne. Tyle że raczej niemożliwe jest aby Athletic wygrał z Realem Madryt bo Królewscy musieliby chyba położyć się na murawie pozwalając ekipie z Bilbao na wszystko a do tego Courtois musiałby stać gdzieś za bramką bo inaczej nasi „snajperzy"gotowi trafiać w niego nawet gdyby stał w narożniku boiska. Choć pusta bramka też kusi by w nią nie trafić.

Wprawdzie nie jestem zwolennikiem statystyk jako wyznacznika spotkań piłkarskich bo nie zawsze oddają to co widać na murawie to tym razem jednak idealnie pokazują jak wyglądało to spotkanie. 27 -6 w strzałach na bramkę i tylko 8-2 w celnych, 65% -35% posiadania piłki oraz 19 – 3 w rzutach rożnych dla gospodarzy w zasadzie wystarczy za cały opis tego spotkania. A impotencję strzelecką zespołu z Bilbao i kompletny brak myślenia w grze pokazują akcje takie jak w 8 minucie gdy Inaki Williams miał piłkę praktycznie sam przed prawie pustą bramką i zamiast technicznie to walił na przysłowiową „pałę" wprost w jedyne miejsce gdzie stał obrońca rywali bo przecież nie można trafić z pozostałą kilkumetrową wolną przestrzeń. Berenguer w 20 minucie to był tak zaskoczony że piłkę dostał w polu karnym że nie zdołał oddać strzału na pustą bramkę, a Raul Garcia w 72 minucie mając może ze 2 metry przed sobą całą pustą bramkę i próbującego w rozpaczliwej interwencji zagrodzić mu drogę do bramki Badię, postanowił trafić dokładnie w nadbiegającego bramkarza zamiast spokojnie kopnąć prosto do siatki. Pomijam już kolejną wpadkę VAR w 32 minucie i ewidentnego karnego za faul na Berenguerze. A to tylko niektóre z całej masy sytuacji jakie mieli Los Leones w tym meczu. W wielu z nich tez trzeba oddać że doskonale spisał się Badia, portero Elche. Bramka dla Elche to też typowy Athletic a więc błąd przy wyprowadzeniu piłki i kontra na bramkę Simona z totalnie bierną postawą defensywy bo pozwolić Boye oddać strzał w asyście dwóch obrońców to też sztuka made in Bilbao, gdyż każdy normalny zespół by to wybronił. Tylko nie Los Leones. Poza tym mecz nie różnił się specjalnie od wielu przegranych na San Mames w tym sezonie. Jak ktoś lubi masochizm w czytaniu o kolejnych doskonałych zmarnowanych sytuacjach pod bramką rywala to zapraszam do relacji z meczów z Espanyolem, Betisem, Sevillą a nawet Gironą i w miejsce nazw tych zespołów po prostu wkleić sobie Elche a w miejsce nazwisk bramkarzy, nazwisko Badia i będzie z grubsza miał relację z pojedynku ze spadkowiczem z La Liga. Bo te mecze właściwie były takie same a Athletic marnował wręcz nieprawdopodobną ilość sytuacji pod bramką rywali, za co został jak najbardziej słusznie skarcony.

Po meczu odbyło się pożegnanie Mikela Balenziagi, który po 12 sezonach spędzonych w Athletic opuszcza klub. Szkoda tylko że koledzy Mikela nie sprawili mu najlepszego prezentu i nie wygrali spotkania dając sobie szansę na awans do europejskich pucharów. Dziękujemy kapitanie za wszystko i wszystkie te lata spędzone w klubie.

Jak ocenić zawodników Los Leones w tym meczu? Z jednej strony wszystko praktycznie zagrało świetnie i naprawdę mecz był bardzo dobry w ich wykonaniu ale zabrakło dwóch najważniejszych rzeczy, a więc przede wszystkim bramek i myślenia na boisku. Bo nie da się ukryć że o ile piłkarze trenera Valverde mają umiejętności i są bardzo dobrze przygotowani do sezonu to jednak kompletnie nie myślą w trakcie gry a najlepszym tego dowodem są niekiedy totalnie bezsensowne rozwiązania akcji ofensywnych, defensywnych o strzałach nie wspominając. Niestety udziela się to też Valverde bo tylko On jeden wie dlaczego z murawy zeszli Muniain i Sancet, a więc najbardziej kreatywni zawodnicy na murawie, tak samo jak Guruzeta zamiast partolącego akcję za akcją Inakiego Williamsa czy też Berenguera. Kolejna sprawa to taka, że Valverde na pewno miał informację że Osasuna i Girona przegrywają swoje mecze i wygrana mogła dać potężny handicap przed kolejnym meczem gdzie wystarczy zremisować by zagrać w Lidze Konferencji, co jest bardziej osiągalne niż wygrana na Santiago Bernabeu. Można było po prostu pójść na całość i zdjąć Vesgę albo nawet jednego ze stoperów i wprowadzić zawodnika ofensywnego. Tak samo jak spróbować z młodzieżowcami z ławki, którzy by chcieli się wykazać i może coś z tego by wyszło, tym bardziej że trener dokonał tylko 3 zmian zamiast dozwolonych 5. Wtedy jakoś łatwiej byłoby przełknąć tą porażkę bo przynajmniej byłaby jakaś próba jeszcze większego szturmu na bramkę rywala, a tak pozostaje spory niedosyt i poczekanie do ostatniego meczu sezonu, a następnie do kolejnych przygotowań i rozbudzonych apetytów przed sezonem.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Simon – De Marcos, Vivian, Paredes, Yuri – Vesga – Sancet (60' Zarraga), Muniain (60' Raul Garcia) – Inaki Williams, Guruzeta (73' Adu Ares), Berenguer.
Trener: Ernesto Valverde

Elche: Badia – Josan, Magallan, Bigas (29' Roco), Clerc, Lautaro (61' Pere Milla) – Gumbau, Kwankwo – Fidel (78' Guti) – Tete Morente, Nteka (78' Boye.
Trener: Sebastian Beccacece

Wynik: 0 – 1
Bramka: 90' Boye
Żółte kartki: Vivian - Clerc
Posiadanie piłki: 65% - 35%
Strzały: 27 – 6
Strzały celne: 8 – 2
Podania: 533 – 303
Faule: 7 – 10
Spalone: 1 – 2
Rzuty rożne: 19 - 3
Widzów: 37800
Sędzia: Pizarro Gomez