Niestety Baskowie dośc nieudanie zainaugurowali rozgrywki La Liga. Na Estadio Martinez Valero zdobyli zaledwie punkt po bezbramkowym remisie z raczej kandydatem do walki o utrzymanie jakim jest Elche. Samo spotkanie rozczarowało i Los Leones nie zaprezentowali nawet połowy z tego co w meczach sparingowych kiedy swoją postawą narobili sporych apetytów swoim fanom. Szkoda ale z drugiej strony remis na wyjeździe to jednak korzystny wynik pamiętając o tym co ekipa z Bilbao potrafi wyczyniać w spotkaniach w delegacji. Trudno też o optymizm przed kolejnym spotkaniem, które będzie miało miejsce na San Mames gdzie przyjedzie jeden z najtrudniejszych rywali w La Liga – drużyna FC Barcelony. Z taką grą jak z Elche nie ma niestety co szukać w starciu z Blaugraną i trenera Marcelino czeka mnóstwo pracy przed sobotnim pojedynkiem.

Baskowie dobre zagrali tylko pierwsze 20 minut gdzie niemal nie wychodzili zokolic pola karnego Elche, które jak mogło ratowało się przed utratą bramki. W pewnym momencie w przeciągu kilku minut podopieczni trenera Marcelino wykonywali z 4 albo i nawet 5 rzutów rożnych pod rząd. Jednak to Elche już na początku miało okazję wyjśc na prowadzenie po strzale Bigasa i błędzie Sanceta przy wybiciu piłki po centrze w pole karne ale świetnie sobie poradził debiutujący Agirrezabala. Później mieliśmy już sporą przewagę Athletic ale nie udało się tego przekuć na bramki bo trochę jednak brakowało ostatniego podania. Niestety goście po około 20 minutach odpuścili i gospodarze złapali oddech zagrażając raz po raz bramce Agirrezabali. Brylował w tym ustawiony na lewym wahadle Mojica, którego rajdy i centry były bardzo niebezpieczne. W 24 minucie Pere Milla świetnie wypuścił w pole karne Boye ale Argentyńczyk nie zdołał pokonać bramkarza Basków. Cztery minuty później Elche nawet zdobyło bramkę za sprawą Fidela, który wykończył głową centrę Josana z prawej strony ale interweniował VAR a spalony okazał się naprawdę minimalny. W 30 minucie bramkę mogli strzelić przyjezdni po ładnej kombinacyjnej akcji Sanceta i Williamsa ale ten ostatni będą niemal sam na sam z Casillą zupełnie pokpił sprawę i zamiast pojedynku z bramkarzem zdołał dopędzić go Roco i wybić piłkę na rzut rożny. W 37 minucie meczu Pere Milla, na szczęście dla Athletic zachował się beznadziejnie w polu karnym po centrze Pere Milli i mająć przed sobą pustą bramkę spudłował. Pod bramką Casilli za to znowu nie popisał się Williams, który tak składał się do uderzenia w polu karnym mając przed sobą właściwie tylko bramkarza że znowu dął się uprzedzić zawodnikowi rywali – tym razem Marcone, który ofiarnym wślizgiem wybił futbolówkę na aut. W 45 minucie jeszcze Casilla uratował swój zespół przed utratą bramki broniąć niezwykle kąśliwe uderzenie z dystansu Balenziagi, który wyłuskał piłkę Pere Milli na połowie Elche posyłając piłkę na rzut rożny. Pierwszą połowę zakończył ainterwencja VAR i sędziowie sprawdzali potencjalny rzut karny po faulu De Marcosa na Verdu ale nie dopatrzyli się tam przewinienia.

Druga część meczu przebiegała podobnie jak pierwsza. Obydwa zespoły grały szybką piłkę i bez problemu przemeiszczały się w okolice pola karego rywali ale niewiele z tego wynikało. Kolejną dogodną sytuację do zdobycia bramki zmarnował Williams. Wtórował mu Dani Garcia, który dostał piłkę w polu karnym i miał praktycznie czystą okazję do zdobycia bramki ale spudłował. Enzo Roco uprzedził Berenguera w polu karnym, któremu niewiele brakowało by dojść do centry Lekue. Z drugiej strony nieznacznie chybiali w doskonałych okazjach Verdu (strzał głową po rzucie rożnym minimalnie koło słupka) oraz Pere Milla, który mial sytuację sam na sam z bramkarzem ale okazało się że był na spalonym. Zresztą nawet jakby zdobył gola to nie byłby uznany bo zawodnik był na spalonym. W samej końcówce spotkania Elche uzyskało znaczną przewagę ale nie potrafiło jej wykorzystać. Już w doliczonym czasie gry efektowną paradą popisał się Agirrezabala, który przerzucił ponad bramką bardzo groźne uderzenie Morente. Mecz zakończył się remisem, który na pewno nie krzywdzi żadnej ze stron.

Niestety nie udało się odnieść 4 zwycięstwa w ostatnich 11 inaguracjach rozgrywek. Remis jak już wspomniałem nie jest złym wynikiem ale takie mecze z takimi zespołami ekipa Marcelino powinna wygrywać. Zabrakło przede wszystkim ostatniego podania i skuteczności bo sytuacje do zdobycia bramek były. Trochę też mało ale można było z 1 – 2 wcisnąć. O wiele bardziej niepokoi jednak postawa defensywy Los Leones, która w tym meczu była dość słaba i na za wiele pozwalała napastnikom rywali. Bigas, Pere Milla czy też Boye mieli za dużo swobody w polu karnym i o mało co swoich szans nie zakończyli bramkami. Pytanie na ile jest to spowodowane osłabieniami zespołu z powodu kontuzji a na ile formy zawodników. Być może i to i to bo to co odstawiał w tym spotkaniu np. De Marcos to wołało o pomstę do nieba. To był zdecydowanie najsłabszy zawodnik Athletic w tym meczu, który chyba nawet nie dojechał mentalnie na ten mecz. Złamał linię przy nieuznanej bramce Fidela i tylko milimetry uratowały go od tego żeby miał ją na sumieniu. Mojica robił z nim co chciał a dodatkowo kompletnie nie rozumiał się z kolegami z formacji. Wielokrotnie jego pozycję musiał dublować Vivian bo mu notorycznie uciekali zawodnicy i przez to w środku obrony powstawała dziura. Zresztą Vivian to był obok Berenguera chyba najlepszy zawodnik Los Leones i to w swoim debiucie. Pokazal się z lepszej strony niż Martinez, który zagrał poprawnie choć nie ustrzegł się błędów (Fidel, Bigas). Wracając jednak do Viviana to nie patyczkował się w defensywie, starał się wyprzedzać swoich rywali, grał naprawdę dobrze. Kolejnym słabym zawodnikiem w tym meczu był Iker Muniain. Niestety widać że jest daleko z formą, nie bierze gry na siebie, nie jest kreatywny a tego od niego wymagamy. Niezły początek meczu miał Sancet, który dwoił się i troił w ataku ale na niewiele się to zdało. Wraz z upływem czasu zniknął z pola widzenia. Bezbarwna była druga linia choć Vencedor starał się co mógł. Słabiej zagrał Dani Garcia, który niezbyd obrze sobie radził z pomocnikami rywala przez co często jego kolega z formacji musiał zabezpieczać tyły, co z kolei ograniczało go w rozgrywaniu i napędzaniu akcji ofensywnych. Bardzo dobre zawody zagrał Berenguer, który w pojedynkę próbował rozruszać prawą flankę, co mu się bardzo często udawało. Tędy szły najgroźniejsza akcje ofensywne i było stałe zagrożenia dla bramki Casilli. No ale jeden zawodnik nie da rady zagrać za cały zespół. Nad Williamse już nie będę się znęcał bo po raz kolejny udowodnił że snajper z niego żaden. Co z tego że mu koledzy wystawiali piłkę jak nic nie potrafił wykorzystać. W kreacji zagrożenia pod bramką jest bardzo dobry, świetnie rozgrywa, nadaje się do gry kombinacyjnej, wykorzystuje doskonale swoją szybkość ale napastnik z niego żaden. Z Sancetem u boku a więc piłkarzem w podobnym typie gry po prostu wyglądąło to słabo. Villalibre grał niestety za krótko. Może z Raulem, gdy ten wróci z zawieszenia za kartkę będzie lepiej. Poprawnie zagrał również Balenziaga ale akurat nasz zwykle rezerwowy lewy obrońca już nas do tego chyba przyzwyczaił. Fajerwerków nie było bo i raczej trudno ich oczekiwać gdy nie ma z kim grać na skrzydle i w drugiej linii ale w obronie było dobrze a i w napadzie Mikel parę razy się pokazał. Miejmy nadzieję że co najmniej tak samo dobrze albo nawet lepiej będzie w pojedynku z Barceloną. Szkoda straconych punktów ale jeśli przez cały mecz dobrze gra jeden stoper, lewy obrońca, prawoskrzydłowy i przez chwilę jeden z napastników (Sancet) to trudno oczekiwać kompletu punktów. No ale i ten jeden jest wartościowy i pozostaje mieć nadzieję że dalej będzie tylko lepiej

Statystyka meczu:
Składy:
Elche: Casilla – Josan (82' Palacios), Verdu, Roco (62' Diego Gonzalez), Bigas, Mojica – Raul Guti (82' Morente), Marcone – Fidel – Pere Milla (71' Carrillo), Lucas Boye.
Trener: Fran Escriba

Athletic: Agirrezabala – De Marcos (52' Lekue), Vivian, Martinez, Balenziaga – Berenguer, Dani Garcia (76' Vesga), Vencedor (82' Zarraga), Muniain (82' Nico Williams) – Sancer (76' Villalibre), Williams.
Trener: Marcelino Garcia Toral

Wynik: 0 – 0
Żółte kartki: Verdu, Raul Guti – De Marcos, Dani Garcia
Posiadanie piłki: 51% - 49%
Podania: 373 - 373
Faule: 13 – 19
Strzały: 8 – 9
Strzały celne: 2 – 3
Spalone: 5 – 1
Rzuty rożne: 6 - 8
Widzów: ok 9 tys.
Sędzia: Cordero Vega