Ostatni mecz sezonu idealnie podsumował postawę Los Leones w rozgrywkach 2020/2021. Niemoc, niechciejstwo, apatyczność to można było dostrzec w poczynaniach Los Leones na Estadio Martinez Valero. I to zaowocowało porażką 2-0 po trafieniach Boye oraz Gutiego, które wobec remisu Huesci z Vallencią zapewniły drużynie trenera Escriby pozostanie na kolejny sezon w La Liga. Ostatecznie Baskowie zajęli miejsce idealnie w środku stawki czyli zostali sklasyfikowani na 10 miejscu z 46 punktami i bilansem bramkowym 46 gole strzelone oraz 42 stracone. Marne to statystyki ale w pełni oddają to co Athletic prezentował na murawie. Na pocieszenie pozostaje zdobyty Superpuchar Hiszpanii na początku przygody Marcelino z Athletic gdy zawodnicy mieli jeszcze parę w nogach a drużyna grała w pełnym składzie bez plagi kontuzji.

Samo spotkanie, jak na pierwsze z udziałem publiczności od grubo ponad roku, mocno rozczarowało. Elche wygrało zasłużenie bo było drużyną lepszą. Ta „lepszość" polegała głównie na tym że podopiecznym Frana Escriby po prostu bardziej się chciało i byli naprawdę niesamowicie zdeterminowani, a Baskowie byli już myślami na wakacjach a nie na murawie stadionu Martinez Valero. I jednym i drugim trudno się dziwić. Ten mecz dla Elche to było być albo nie być w Primera Division i być może na mapie profesjonalnego futbolu, natomiast zawodnicy Athletic chcieli już jechać na urlopy gdyż nie mieli sił i chęci po fatalnej końcówce sezonu oraz stale powiększającej się liczbie kontuzjowanych zawodników. Mimo tego że gospodarze grali o życie to nie rozegrali nawet dobrego meczu. Owszem starali się jak mogli ale różnica poziomie piłkarskim była az nadto widoczna. Grający w mocno rezerwowym składzie goście, nawet grając na pół gwizdka na niewiele pozwalali swoim rywalom a o wyniku zadecydował błąd przy wyprowadzeniu piłki, który zakończył się przechwytem Fidela, prostopadłym podaniem do Pere Milli na lewe skrzydło i dośrodkowaniem z linii końcowej pola karnego do wchodzącego środkiem Lucasa Boye, który wykorzystał sytuację sam na sam z Ezkietą. Athletic miał ponad 15 minut pierwszej połowy na odrobienie strat. Dwie akcje Los Leones ładnie skasował Dani Calvo najpierw wyprzedzając Nuneza po dośrodkowaniu z rzutu wolnego a chwilę później to samo zrobił z Berenguerem szarżującym prawym skrzydłem. W 39 minucie po kontrze w dogodnej sytuacji znalazł się Berenguer, przy którym tym razem nie było Calvo ale strzał naszego skrzydłowego pewnie obronił Gazzaniga parując go na rzut rożny. Jeszcze w samej końcówce ładną centrą popisał się Lekue ale nie dotarła ona do adresata – Villalibre i sprawę wyjaśnił Berragan.

W drugiej części meczu gdyby nie podwyższenie rezultatu przez Elche to można byłoby po prostu napisać że nic się nie działo. Gola ustalającego wynik meczu w 73 minucie strzelił Raul Guti, który idealnie przymierzył sprzed pola karnego w górny róg bramki Ezkiety. Dodać należy do tego że strzał oddał przy zupełnie biernej postawie pomocników i obrońców, którzy postanowili mu nie przeszkadzać. Elche miało jeszcze jedną sytuację w 62 minucie kiedy to Fidel zacentrował z lewej flanki, Piatti przepuścił piłkę do Boye ale ten spudłował. Athletic był zupełnie niegroźny ale jedyną sytuację bramkową miał w 87 minucie gdy powalany w polu karnym przez Joseana był Williams ale sędziowie VAR postanowili nie reagować i zupełnie słusznie bo mimo podstaw do tego, Baskom za taką grę bramka się po prostu nie należała i tylko zamydlałaby mizerny obraz kompletnie bezpłciowej gry. Po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze i trener Escriba wraz z kibicami czekali jeszcze kilka minut na zakończenie pojedynku pomiędzy Huescą a Valencią gdzie był remis 0-0 dający utrzymanie właśnie ekipie Elche. Bramka dla Huesci spowodowałaby spadek drużyny z Estadio Martinez Valero. Nic takiego jednak nie miało miejsca i wszyscy mogli cieszyć się z kolejnego sezonu drużyny na poziomie Primera Division.

Jak już wspomniałem na wstępie gra Basków była delikatnie rzecz ujmując beznadziejna. Widać było że górują nas rywalami pod względem umiejętności i taktyki ale po prostu nie mieli ani specjalnej ochoty czy też motywacji ani sił do gry. Trochę trudno się dziwić bo zespół faktycznie o nic nie grał i w sumie całe szczęście że pojedynek odbywał się na wyjeździe bo od własnych kibiców Los Leones dostaliby za taką postawą solidną porcję gwizdów. Inna sprawa to taka że na pewno zagraliby lepiej. Tak więc można powiedzieć że na szczęście sezon ten już się skończył i piłkarze udali się na urlopy, które w tym roku w końcu będą dłuższe bo aż 42 dniowe. Drużyna ponownie spotka się w Lezamie dopiero 7 lipca i zacznie przedsezonowe przygotowania. I dopiero wtedy tak naprawdę będzie można rozliczać za grę zespołu trenera Marcelino, który będzie mógł przygotować odpowiednio drużynę pod względem taktycznym i przede wszystkim fizycznym bo ostatnie dwa lata pod tym względem były wręcz dramatyczne gdyż odpowiednia motoryka piłkarzy i przygotowanie do rozgrywek to dla poprzednika – trenera Gaizki Garitano, była po prostu czarną magią. Zapewne też szkoleniowiec dobierze sobie odpowiednią kadrę według własnych potrzeb i sposobu gry co również powinno pomóc.

Statystyka meczu:
Składy:
Elche: Gazzaniga – Barragan, Verdu (65' Josema), Dani Calvo – Josean (75' Palacios), Mfulu (75' Mojica), Raul Guti, Fidel – Piatti (65' Marcone), Boye (90' Nino), Pere Milla.
Trener: Fran Escriba

Athletic: Ezkieta – Lekue (83' De Marcos), Yeray, Nunez, Balenziaga – Berenguer, Unai Lopez, Vesga (57' Vencedor), Ibai (72' Inigo Vicente) – Sancet (57' Williams), Villalibre.
Trener: Marcelino Garcia Toral

Wynik: 2 – 0
Bramki: 28' Boye, 73' Guti
Żółte kartki: Mfulu, Piatti, Raul Guti – wszyscy Elche
Posiadanie piłki: 45% - 55%
Strzały: 8 – 8
Strzały celne: 3 – 2
Podania: 395 – 491
Faule: 10 – 6
Spalone: 2 – 2
Rzuty rożne: 3 - 1
Widzów: ok. 3,5 tys.
Sędzia: Del Cerro Grande