Ponad trzy miesiące bez piłki, można powiedzieć wakacje w środku rozgrywek i w końcu na boiska wraca La Liga. Sezon, który był zagrożony, że zostanie zakończony na etapie 27 kolejki a finał Copa del Rey się nie odbędzie zostanie jednak dokończony, tyle że w ekspresowym tempie. Szanowni kibice zapinamy pasy i zaczynamy iście sprinterskie tempo bo w 39 dni zostanie rozegranych 110 spotkań od 12 czerwca do 19 lipca, a spotkania będą odbywać się systemem weekend – środek tygodnia. W 28 kolejce rozgrywanej w marcu Athletic miał się zmierzyć z Atletico Madryt i tak tez zaczyna swój powrót do ligowej rzeczywistości. Mecz niezwykle ważny dla obydwu stron bo Baskowie mając wprawdzie w zanadrzu finał Copa del Rey i możliwy awans poprzez wygranie tych rozgrywek, o ile odbędzie się w terminie do 3 sierpnia, to lepiej jednak zająć 7 miejsce i mieć go zapewnionego w przypadku gdyby do niego jednak nie doszło i UEFA zgodnie ze swoim postanowieniem nakazała zgłoszenie do europejskich pucharów kolejnej drużyny w tabeli poza pierwszą szóstką. Strata Athletic do tego miejsca to 5 oczek i na pewno trudny kalendarz bo poza Atletico rywalizacja również z Barceloną, Sevillą, Realem Madryt czy też Valencią. Tak więc szykuje się naprawdę ostra walka i miejmy nadzieję szczęśliwa. Jest to też wyzwanie dla trenera, który musi odpowiednio szafować siłami swoich podopiecznych by kontuzje nie wyeliminowały kluczowych piłkarzy. Szkoda tylko że pojedynek ten zaplanowano na godzinę 14.00 w niedzielne popołudnie bo na starcie takich ekip to nie jest zbyt dobra pora. A LFP pod tym względem nie rozpieszcza Basków bo będzie to 14 spotkanie w tym sezonie rozgrywane o tej lub podobnej porze (w godzinach 12 – 14). Na przeciwległym biegunie jest nasz rywal, który zaledwie 2 razy wybiegł w tym czasie na murawę, wraz z Barcą najmniej ze wszystkich klubów La Liga. Nieco śmiesznie wyglądały ostatnie dni przed powrotem spotkań bo LFP w swojej „szczodrości" zdecydowała się na zmianę niektórych godzin ze względu na falę upałów w Hiszpanii i m.in. mecz Los Leones opóźniono o godzinę. W sumie nie wiadomo czy się z tego śmiać czy płakać bo wątpię by była jakaś specjalna różnica w temperaturze pomiędzy 13 a 14 popołudniu.

Atletico dawno nie miało tak słabego sezonu. Tzn. oczywiście jak na zespół z Wanda Metropolitano bo pewnie z 90% zespołów w Europie chętnie chciało by mieć tak „kiepski" sezon. Jedyny plus to taki że podopieczni trenera Simeone awansowali do ¼ finału Ligi Mistrzów eliminując obrońce tytułu z Liverpoolu. Reszta rozgrywek może nie idzie bardzo słabo ale co najmniej jak po grudzie. W lidze drużyna zajmuje 6 miejsce i wprawdzie strata do pozycji dającej Ligę Mistrzów jest minimalna – zaledwie 1 punktowa ale Los Colchonerros nie mają marginesu błędu bo bezpośredni rywale są bardzo mocni a i grupa pościgowa mająca chęć na europejskie puchary również nie zamierza nic ułatwiać. Copa del Rey to kompromitacja po porażce z trzecioligowcem – Culturalem Leonesa. Ostatnie dwa spotkania w lidze to również nieciekawa postawa bo zaledwie remis z ostatnim w tabeli Espanyolem na wyjeździe oraz u siebie z Sevillą. Teraz forma zespołu to wielka niewiadoma. Tym bardziej że trener Simeone miał mnóstwo problemów po powrocie do zajęć. W meczu z Athletic nie będzie mógł zagrać Joao Felix. Utalentowany Portugalczyk musi odcierpieć karę za żółte kartki więc trzeba znaleźć alternatywę do ataku jako partnera dla Diego Costy. I tutaj pojawił się problem bo potencjalny zmienik Angel Correa doznał urazu. Wprawdzie tuż przed meczem z Athletic wyzdrowiał i dołączył do grupy to raczej wątpliwe jest żeby zaczął mecz w podstawowej jedenastce. Już prędzej będzie brany pod uwagę jako rezerwowy. Tak więc Argentyńczyk miał problem w ofensywie i musiał trochę eksperymentować. Przez kilka dni w rolę drugiego snajpera wcielił się Lemar. To raczej spora niespodzianką bo przecież w składzie jest jeszcze Alvaro Morata. Jednak ewentualne wystawienie Lemara byłoby sporą niespodzianką gdyż zawodnik kupiony aż za 70 mln euro z Monaco dwa lata temu póki co zawodzi. W obecnym sezonie wystąpił w podstawowej jedenastce w zaledwie 11 spotkaniach na 35 możliwych. Kiepsko jak na teoretycznie następcę Antoine Griezmanna bo z taką łatką przychodził ten napastnik na Wanda Metropolitano. Jeśli pomysł z Lemarem na szpicy był dziwny to w tym tygodniu doszło do jeszcze dziwniejszego zestawienia ofensywy bo na szpicy biegał.... „Marcos Llorente. Wychowanek Realu Madryt grał już na tej pozycji w pojedynku na Anfield Road z Liverpoolem i spisał się rewelacyjnie strzelając 2 bramki. To pokazuje że Cholo brakuje kogoś w stylu Raula Garcii, który jako drugi snajper spisywał się naprawdę bardzo dobrze a dodatkowo kiedy było trzeba wzmacniał linię środkową. Wprawdzie później Baska zastąpił w ofensywie Griezmann przez co El Rulo odszedł do Athletic by grać w pierwszym składzie ale później po sprzedaży Francuza niestety ale nie dostał kogoś adekwatnego na zastępstwo. Trudno się dziwić bo zastąpić tak świetnego zawodnika jak Antoine czy też tak walecznego i oddanego zespołowi jak Raul po prostu się nie da. Simeone od dłuższego czasu próbuje testować na tej pozycji różnych piłkarzy ale efekt jest raczej mizerny bo albo nie dorastają im do pięt albo mają wahania formy. Niby rozwiązaniem ma być Joao Felix, cudowne dziecko portugalskiej piłki ale póki co ma problemy z potwierdzeniem swojego talentu oraz kontuzjami, które raz po raz dopadają młodego zawodnika. Może właśnie Marcos Llorente będzie pewną alternatywą właśnie w stylu Raula Garcii. Wprowadzenie Llorente na środek ataku będzie się wiązało z bardziej płynną zmianą ustawienia, które bazowo będzie wyglądało jak 4-4-2 a w trakcie gry będzie się zmieniało na 4-3-3 albo 4-2-3-1. Kolejny problem to skompletowanie kadry na dzisiejszy mecz. Wprawdzie LFP zwiększyło liczbę zawodników, którzy mogą zostać powołani z 18 do 23 ale nawet dla Atletico jest to liczba dość spora bo Simeone dysponuje kadrą pierwszej drużyny, która liczy dokładnie 23 piłkarzy. Jeśli odejmiemy od tego tych, którzy na pewno nie mogą pojechać do Bilbao to pozostaje Argentyńczykowi zaledwie 19 w tym paru będących nie w pełni sił (Correa, Lodi). A ci co nie mogą pojechać to poza Joao Felixem również Vitolo, Felipe i Vrsaljko. Ciekawy jest przypadek Felipe, którzy dotychczas w swojej 9 letniej profesjonalnej karierze nie miał ani jednego urazu i wykazywał się wręcz żelaznym zdrowiem. Ma za sobą 227 kolejnych spotkań w barwach kolejno Bragantino (33), Corinthians (70), Porto (142) i Atletico (31). Jest też uważany za najlepszy transfer klubu w tym sezonie. No ale akurat na pozycja Brazylijczyka w przypadku Atletico jest całkiem dobrze obsadzona i tutaj nie będzie problemu z wyborem zawodników do podstawowej jedenastki. Dla Atletico najbliższe 11 spotkań to praktycznie o być albo nie być. Najbardziej zadłużony klub w La Liga musi awansować do Ligi Mistrzów bo to oznacza blisko 100 mln euro dochodów (w poprzednim sezonie zarobili około 87 mln a w tym już 77 mln). Wciąż maja szansę na awans do kolejnych faz (półfinał to dodatkowe 12 mln euro a finał to kolejne 15 mln euro). Liga Europy będzie tragedią a ewentualny brak europejskich pucharów to prawdziwa katastrofa i będzie oznaczało że Los Colchonerros przeistoczą się w hipermarket gdzie bogatsi będą wykupywać kogo chcą i to za ceny „okazyjne" bo władze klubu będą musiały zbilansować budżet klubu i znaleźć pieniądze na rachunki.

Ogłoszenie zawieszenia rozgrywek to była zdecydowanie zła wiadomość dla Los Leones, którzy wydawali się nabierać wiatru w żagle. Dobry występ z Villarrealem, awans do finału Copa del Rey po boju z Granadą oraz fantastyczne spotkanie na Estadio Jose Zorilla gdzie Baskowie nie dali najmniejszych szans solidnemu Valladolid wygrywając aż 1-4 pozwalało z optymizmem patrzeć na kolejne spotkania. Tym bardziej że Garitano w końcu poszedł po rozum do głowy i przestał bawić w jakieś dziwne wariancje z ustawieniem z trzema stoperami, a zagrał klasyczne 4-2-3-1 z Williamsem na boku ataku i Raulem Garcią na środku ofensywy. No ale niestety jest inaczej i teraz po ponad 3 miesiącach Los Leones wracają na San Mames w rozgrywkach ligowych. W sumie nie wiadomo czego się spodziewać po zawodnikach bo ich forma to jedna wielka niewiadoma a po meczach dotychczas obejrzanych w La Liga bardzo rożnie to wygląda. Trener Garitano wraz ze sztabem szkoleniowym robili jednak co mogli by jak najlepiej przygotować zespół do gry gdzie najważniejszym aspektem może się okazać wytrzymałość, odporność na kontuzje no i właściwe rotacje w składzie. Tutaj paradoksalnie te dziwne pomysły szkoleniowca mogą okazać się nie takie głupie. Przerwa w rozgrywkach przysłużyła się Baskom tylko w jednym aspekcie – udało się wyleczyć wszystkie urazy a piłkarze po maratonie ligowo – pucharowym odpoczęli. Wprawdzie do gry nie jest zdolny Lekue z powodu urazu kostki i na ostatnim treningu drobnego urazu doznał Villalibre ale i tak jest pod tym względem bardzo dobrze bo zawodnicy Ci powinni być gotowi na kolejne zawody z Eibarem w środku tygodnia. Największym beneficjentem przerwy jest jednak Oscar de Marcos dla którego obecny sezon wydawał się za zakończony bo długa i problematyczna kontuzja praktycznie wykluczyła go do kwietnia z gry a zanim doszedłby do formy to rozgrywki by się skończyły. Teraz po przejściu mini okresu przygotowawczego jest zdolny do gry na pełnych obrotach i znalazł się wśród 23 powołanych piłkarzy na dzisiejsze spotkanie. To też poszerza możliwości trenera jeśli chodzi o skład bo Oscar to bardzo uniwersalny gracz mogący grać praktycznie na wszystkich pozycjach poza bramką. Opiekun Los Leones zdecydował się również na oddelegowanie do rezerw Viviana, Vencedora i Guruzety aby przygotowywali się do play-offów z rezerwami. Oczywiście gdy zajdzie potrzeba to wrócą do pierwszej drużyny ale wobec niemal pełnej kadry lepiej by pomogli zespołowi Joseby Etxeberri. Jedynie Sancet pozostał w orbicie pierwszego zespołu, choć też nie wiadomo czy nie dołączy do drugiego teamu ale to już czas pokaże. Szkoda że mecz ten z perspektywy trybun obejrzy Aritz Aduriz, który zakończył karierę z powodów zdrowotnych i jest już po operacji wstawienia protezy biodra.

W tym meczu trudno wskazać faworyta. Tak naprawdę nie wiadomo czego się spodziewać po tak długiej przerwie w rozgrywkach. Forma piłkarzy to jednak wielka niewiadoma i wydarzyć może się praktycznie wszystko. Szczególnie w meczu rozgrywanym przy pustych trybunach gdzie atmosfera będzie przypominała sparing. Atletico niezbyt mile wspomina ostatnia wizytę na San Mames, która również miała miejsce w 28 kolejce ligowej. Podopieczni trenera Simeone ulegli wówczas Baskom 2-0 po trafieniach Williamsa i Kodro. Po porażce w Turynie z Juventusem i odpadnięciu z Ligi Mistrzów, mecz na La Catedral praktycznie zakończył również sezon dla Los Colchonerros, którzy stracili szansę na walkę o tytuł. Przegrana ta była również przerwaniem imponującej i szczęśliwej serii zwycięstw właśnie w 28 kolejce. Ostatnią porażkę na tym etapie gry Atletico poniosło w sezonie 2011/2012 gdy pokonała ich u siebie Mallorca. Później już były same wygrane. Miejmy nadzieję że i tym razem, wzorem ubiegłego sezonu Athletic nie da się pokonać rywalom i przede wszystkim zaprezentuje dobrą grę. Paradoksalnie mimo braku ludzi na trybunach mecz ten będzie spotkaniem podwyższonego ryzyka. Na ulicach mają być wzmocnione patrole a autokary z drużynami będzie się przemieszczał ze wzmocnioną ochroną policyjną. Kibice obydwu klubów nie darzą się zbytnią sympatią a dodatkowo wokół San Mames będzie się można spodziewać wielu fanów w związku z otwarciem barów i restauracji z czego na pewno skorzystają kibice chcący pooglądać mecz w towarzystwie znajomych. Część na pewno pójdzie pod stadion gdzie spotkanie, przynajmniej częściowo będzie można obejrzeć na zewnętrznych ekranach, które znajdują się na fasadzie stadionu.

Przewidywane składy:
Athletic: Simon – Capa, Yeray, Martinez, Yuri – Unai Lopez, Dani Garcia – Williams, Muniain, Cordoba – Raul Garcia.
Trener: Gaizka Garitano

Atletico: Oblak – Trippier, Savic, Gimenez, Lodi – Koke, Thomas, Saul, Carrasco – Llorente, Costa.
Trener: Diego Simeone

Data: 14.06.2020 godz. 14.00
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. 53332)
Sędzia: Gonzalez Gonzalez