W poniedziałek 2 września o północy zakończyło się ostatecznie okienko transferowe prawie we wszystkich najważniejszych ligach Europy. Prawie bo Anglia postanowiła zakończyć transfery niemal miesiąc wcześniej. Czas więc na pewne podsumowanie tego co się działo pod względem kadrowym w ekipie Los Leones w czasie ostatnich dwóch miesięcy. A trochę się działo bo praca w Pałacu Ibaigane na pewno wręcz paliła się w rękach ale chyba nie w takim zakresie na jaki liczyli kibice Los Leones.

Można zaryzykować stwierdzenie, że było to zdecydowanie najgorsze okienko transferowe w ostatnich latach w wykonaniu klubu z San Mames, co wystawia niestety niezbyt dobre świadectwo Prezydentowi Elizegi oraz Rafie Alkorcie, koordynującemu pracę w ośrodku z Lezamie. Nawet nie chodzi o kompletny brak transferów do klubu bo do tego można się przyzwyczaić i same transfery nie były koniecznością gdyż drużyna nie doznała jakichś wielkich osłabień w sferze technicznej bo już pod kątem psychologicznym owszem, gdyż za takie należy uznać pozbycie się kapitana zespołu (trudno odżałować Mikela Susaetę, który prawdopodobnie wyjedzie grać do Chin). Klub poniósł prawdziwą klęskę jeśli chodzi o sprawy wypożyczeń.

Przede wszystkim sprawa odchudzania kadry wyglądała tak jakby była robiona dość opieszale i władze Athletic nie za bardzo wiedziały czy chcą w końcu „pozbyć" się kogoś z zespołu czy też nie. Najlepszym przykładem jest tutaj Andoni Lopez, który wylądował w Elche ale dopiero pod koniec lipca gdy niemal od początku pretemporady było wiadomo, że trener Garitano nie będzie liczył na tego lewego obrońcę. Piłkarz stracił około miesiąca treningów, które gdyby spędził w nowym zespole być może pomogłoby mu się lepiej przygotować do sezonu i skutecznie powalczyć o miejsce w podstawowym składzie. Zresztą od początku obecnej pretemporady było wiadomo, że taka forma transferów do innych klubów może być problematyczna ze względu na to że spora liczba drużyn osiągnęła swoje „salary cup" narzucone przez LFP, które ma za zadanie przeciwdziałać zadłużaniu się klubów aby nie zagrażało to ich egzystencji. Nie wiadomo czy władze Los Leones były tego świadome i czy monitorowały sytuację. Można w to wątpić. Podobna sytuacja jak z Lopezem była z Hodeim Oleagą, który ostatecznie znalazł miejsce w Melilli w Segunda B Division. To wypożyczenie było dokonane niemal na ostatnia chwilę przed zamknięciem okienka transferowego. Jego sens jest dość mocno wątpliwy bo równie dobrze mógł nasz bramkarz grać w rezerwach Athletic na tym samym poziomie rozgrywek. Nieco kuriozalne i śmieszne wydają się ostatnie ruchy zespołu, w ostatni dzień okienka kiedy starano się niemal za wszelką cenę wypchnąć Ganeę i Villalibre poza klub i niemal do północy negocjowano ich wypożyczenie. Ostatecznie zakończyło się to fiaskiem i obaj zawodnicy pozostają w pierwszej drużynie. O ile Asier może grać w rezerwach bo pozwala mu na to jego wiek – poniżej 23 lat to już rumuński obrońca nie i będzie skazany na pierwszą drużynę. Tutaj niestety ale jego szanse na grę są mizerne, jeśli nie nawet żadne bo w obronie jest świetnie spisujący się Yuri oraz solidny Balenziaga a na skrzydle Cordoba, Muniain i Ibai. W zasadzie jedynym wypożyczeniem zrobionym dość sensownie i przemyślanie było wysłanie Peru Nolaskoaina do Deportivo La Coruna. Zawodnik do końca walczył o pozostanie w pierwszej drużynie a gdy ostatecznie trener Garitano stwierdził, że woli zostawić jednego stopera na rezerwie plus młodzieżowca z rezerw, który w ostateczności może dołączyć do składu w razie jakichś urazów. Peru potrzebuje minut na murawie, więc trzymanie go w sytuacji gdy po prostu nie ma szans na grę w podstawowej jedenastce, a nawet ma ograniczone możliwości wyjścia na zmianę, było bezsensowne. Miejmy nadzieję, że gra na El Riazor pomoże mu się rozwinąć.

Pewnego rodzaju wytłumaczeniem problemów z wypożyczaniem ze strony Basków może być dość istotna zmiana jaką wprowadziły od tego sezonu władze klubu. Mianowicie chodzi o zapisy w kontraktach w klubami z niższych lig, które nakładały na nich obowiązek wystawiania zawodników Los Leones w określonej liczbie meczów. W przypadku nie spełnienia tych wymagań groziłyby im pewne konsekwencje finansowe. Jest to pokłosie kilku albo i kilkunastu sytuacji w których piłkarze Athletic byli wysyłani do innych klubów i tam po prostu nie grali a trenerzy i władze tych klubów uważali ich po prostu za „zapchajdziury". No ale nawet w takiej sytuacji można było o wiele wcześniej postarać się wypożyczyć „zbędnych" zawodników albo być bardziej elastycznym w negocjacjach tak by jednak piłkarze Ci dostali szansę na rywalizację i grę bo to dla nich najważniejsze, gdyż w Athletic raczej wielu szans nie będą mieli.

Jak już wspomniałem transfery do klubu a w zasadzie ich brak nie byłyby problemem gdyby nie końcówka okienka transferowego, w którym Los Leones stracili naprawdę olbrzymi talent – 17 letniego Roberta Navarro. Ofensywny pomocnik grający w Monaco dawał swoim mocodawcom jasno do zrozumienia, że nie chce zostać w klubie na kolejny sezon. Dziennikarze donosili o różnych kwotach odstępnego za piłkarza, od kilkunastu do nawet 30 – 40 mln euro jakie mieli wołać za niego Monegaskowie. Okazało się to zwykłą ściemą gdyż pod koniec okienka piłkarz ten dołączył do Realu Sociedad za około 1,5 mln euro plus zmiennie, być może nawet procent od kolejnej transakcji. Na razie Navarro ma grać w rezerwach ekipy z Anoeta ale przy jego talencie szybko powinien awansować do pierwszej drużyny. I tutaj mocno zawalił Rafael Alkorta dodatkowo pogrążając się w jednej z rozmów z dziennikarzami, twierdząc, że nigdy nie było tematu sprowadzenia Roberto Navarro na San Mames bo kadra jest kompletna. Jak wiadomo Athletic ma szczególne zasady sprowadzania piłkarzy i nie może sobie pozwolić na odpuszczanie największych talentów. Stąd dziwi tak łatwe odpuszczenie tej klasy piłkarza do tego za taką cenę. Ba, nawet jakby Navarro miał kosztować 2, 3 4 albo i 5 razy więcej to i tak klub z San Mames nie powinien mieć problemów ze sprostaniem wymaganiom ekipy z Księstwa, bo tylko za ostatnie 2 lata z transferów jest ponad 100 mln euro na plusie. Jest jeszcze jeden powód dla którego sprowadzenie Roberto Navarro byłoby opłacalne. Mianowicie pozycja na której gra. Athletic musi powoli rozglądać się za następcą Raula Garcii, który powoli zbliża się do końca swojej kariery, a póki co zawodnika na tą pozycję w kadrze nie ma. Garitano próbował Sanceta, na razie raczej ze słabym skutkiem i Vesgę, z jeszcze gorszym. Czasami gram tam również Muniain ale też nie jest to co potrzeba zespołowi. Pewną opcją byłby Inigo Vicente ale na razie gra na wypożyczeniu, a poza tym trener raczej widzi go na skrzydle a nie za plecami wysuniętego napastnika. Miejmy więc nadzieję, że brak zdecydowania, czy wręcz odpuszczenie takiej okazji nie odbije się w przyszłości na grze zespołu.

Tak więc trener Gaizka Garitano, co najmniej do stycznia będzie miał do dyspozycji aż 29 zawodników, co na pewno niezbyt dobrze będzie wpływało na pracę na treningach. Nie da się z tak dużą grupą odpowiednio efektywnie ćwiczyć i opanować zagadnienia taktyczne.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus