Kropka a właściwie wielka kropa nad i w meczu z Huescą została postawiona. Athletic bez problemu pokonał Huescę w rewanżowym spotkaniu Copa del Rey aplikując jej taką sama liczbę bramek na El Alcoraz jak tydzień wcześniej na San Mames czyli cztery. I tym razem największym katem zespołu okazał się Aritz Aduriz, który zdobył dwie bramki w tym jedną chyba najbardziej kuriozalną w swojej karierze. Świetnie wtórował mu Inaki Williams, który po raz kolejny pokazał że im dalej od San Mames tym lepiej ma nastawiony celownik i również dwa razy skarcił rywali. I tylko szkoda że połowy tej formy jaką prezentują w Copa del Rey nie są w stanie przełożyć na rozgrywki ligowe bo liczba punktów byłaby o wiele większa.

Mecz ten był właściwie bez historii. Huesca była przez większość meczu tłem dla Basków, którzy raz po raz szturmowali bramkę Wernera i tylko własnej nieskuteczności zawdzięczają to że nie wygrali go wyżej. Podopieczni trenera Francisco tylko przez kilka minut drugiej połowy zagrozili Athletic kiedy Avila trafił w słupek, raz interweniował skutecznie Inigo Martinez ściągają piłkę rywalom z nogi a raz niestety sprokurował rzut karny, który spudłował Camacho. Pozostały czas meczu to praktycznie nieustanne ataki Athletic, szczególnie lewą flanką gdzie doskonale rozumieli się Yuri z Cordobą przeprowadzając masę dwójkowych akcji. Być może to było kolejnym powodem czemu Huesca dostała do siatki tylko cztery bramki. No ale jak nie trzeba było angażować wszystkich sił to tylko lepiej dla Athletic. Poza tym było widać, że Los Leones wrócili do swojego klasycznego ustawienia a więc 4-2-3-1 bo było i większe zrozumienie na murawie i też lepsza gra w drugiej linii. Trochę słabiej spisywała się defensywa bo przy tych trzech groźnych akcjach rywali było trochę za dużo chaosu w tylnej formacji.

Ciekawie za to było w ataku gdzie Los Leones w końcu zagrali swój futbol, bardzo charakterystyczny dla tego zespołu. Pierwszy gol padło po świetnym, długim podaniu Inigo Martineza, który wypuścił sam na sam z bramkarzem Aritza Aduriza a ten ładnym lobem trafił do siatki. Martinez mógł też strzelić swojego gola ale niewiele mu zabrakło przy uderzeniu z rzutu wolnego gdy futbolówką trafiła w boczną siatkę. Drugi gol dla Athletic to chyba jedna z najbardziej kuriozalnych bramek jakie można sobie wymyślić. Piłkę w środku pola odebrał Dani Garcia, posłał w bój lewym skrzydłem Inigo Cordobę, który po dociągnięciu do linii końcowej pola karnego dośrodkował do czającego się przed polem karnym Susaety. Markel usiłował strzelić z woleja, bez przyjęcia ale skiksował i futbolówka trafiła do stojącego samotnie przed bramką Aduriza. Nasz napastnik będąc pewnym że jest na pozycji spalonej od niechcenia kopną w kierunki bramki a Werner również będąc przekonanym że jest spalony nawet nie interweniował przepuszczając futbolówkę do siatki pomiędzy nogami. Aduriz przekonany o tym że nie ma bramki ruszył truchtem by wyjść z pola karnego i dopiero wtedy zauważył że liniowy nie trzyma chorągiewki w górze a upewnił się co do gola dopiero gdy spojrzał na głównego arbitra wskazującego na środek boiska. Bo spalonego nie było gdyż przy linii końcowej został jeden z obrońców, który wracał za Cordobą, próbując blokować jego dośrodkowanie. Po tej akcji mieliśmy chwilę przewagi Huesci, która zaowocowała rzutem karnym zepsutym przez Camacho. Kolejny gol dla Basków to świetne znalezienie się na lewej flance Susaety, który rozegrał piłkę z Cordobą, dośrodkował na długi słupek a tam kompletnie niepilnowany Raul Garcia wykazał się altruizmem i wprawdzie mógł sam kończyć akcję ale zdecydował się zagrać do Williamsa a ten skierował piłkę do pustej już bramki. Załamana już takim obrotem sprawy ekipa gospodarzy bramkę nr 4 straciła w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry. Etxeita źle podał do bramkarza, piłkę przejął naciskający go Williams i po minięciu Wernera nie miał problemów z trafieniem do siatki.

Ocenianie gry Basków po tym meczu raczej nie ma najmniejszego sensu gdyż Huesca nie stawiła większego oporu i trudno uznać ten mecz za jakiś miarodajny lub wyznacznik formy zespołów. W ekipie Los Leones podobać się mogła gra lewej flanki gdzie Yuri z Cordobą robili co chcieli z zawodnikami gospodarzy. Tyle że za rywala mieli młodego Almerge, który debiutował w drużynie. No ale pewne ćwiczone schematy były rozgrywane i m.in. dzięki temu udało się zdobyć 2 bramki. Poza tym dało się zauważyć o wiele więcej gry do przodu, więcej prostopadłych podań a nie to co serwowali piłkarze w meczu z Levante gdzie piłką częściej wędrowała w poprzek boiska. No i chyba najważniejszą zmianą jest powrót do ustawienia 4-2-3-1, które jak widać lepiej się sprawdza i które bardziej wolą zawodnicy niż eksperymenty z 4-3-3, które po prostu nie wypaliły. Zawodnicy w końcu mogli zagrać na swoich nominalnych pozycjach na których czują się najlepiej i grają to co lubią oraz potrafią. Miejmy nadzieję że powtórzą to w meczu ligowym przeciwko Gironie a trener Garitano nie będzie próbował wprowadzać jakichś autorskich pomysłów z ustawieniami i nowymi pozycjami.

Statystyka meczu:
Składy:
Huesca: Werner – Almerge (62'Miramon), Insua, Etxeita, Brezancic – Musto (46' Aguilera), Sastre (71' Camacho) – Gurler, Melero, Avila – Longo.
Trener: Francisco

Athletic: Simon – Capa (58' De Marcos), Yeray, Martinez, Yuri – Benat (83' San Jose), Dani Garcia – Susaeta, Raul Garcia, Cordoba – Aduriz (63' Williams).
Trener: Gaizka Garitano

Wynik: 0 – 4
Bramki: 37' i 58' Aduriz, 80' i 90' Williams
Żółte kartki: Avila i Musto – obaj Huesca
Posiadanie piłki: 53% - 47%
Strzały: 5 – 10
Strzały celne: 1 – 4
Rzuty rożne: 3 – 6
Spalone 2 – 6
Podania: 308 – 269
Faule: 16 - 7
Widzów: 5561
Sędzia: Del Cerro Grande jako główny oraz Yuste Jimenez i Alvarez Canton na liniach.