Jesteś tutaj: AthleticBilbao.pl » Więcej szczęścia niż rozumu - fartowne zwycięstwo ze Slavią... relacja!
^Powrót na górę!

„Atheltic ma bardzo dobrą ataku i mam duży respekt do braci Williams. Ich styl jest unikalny ale my nie boimy się nikogo". Te słowa wypowiedział przed mecze jeden z najlepszych zawodników Slavii – skrzydłowy Provod. I tak jak powiedział tak też jego zespół zrobił. Slavia zagrała piękny futbol, nie przestraszyła się Los Leones i można powiedzieć stłamsiła Basków na ich terenie. Niestety bardzo dobra i naprawdę efektowna gra nie wystarczyła do wygranej bo zespołowi z Czech zabrakło skuteczności. Za to nie zabrakło jej Athletic, który w jednej z nielicznych akcji zdołał zdobyć bramkę dzięki uderzeniu Nico Williamsa i rykoszecie od czeskiego obrońcy, który zmylił bramkarza. I to jest jedyny plus z tego meczu a więc 3 punkty, które powędrowały na konto gospodarzy bo nad grą spuśćmy zasłonę milczenia. A jak ktoś chce koniecznie dowodu na to jak wyglądał ten mecz to wystarczy napisać że najlepszymi zawodnikami Athletic był dokonujący cudów w bramce Agirrezabala i szef defensywy Dani Vivian. Reszta prawie przeszła obok tego meczu.
Trener Jindrich Trpisovsky świetnie przygotował swój zespół do tego meczu pod każdym względem od taktycznego po nastawienie i strategię. Los Leones zostali rozpracowani w najdrobniejszych szczegółach i został opracowany sposób jak z Athletic wygrać. Bo Slavia powinna ten mecz zakończyć z kompletem oczek a Athletic zejść z boiska w niesławie za to co pokazał na murawie. Niestety na tle szkoleniowca Slavii Valverde wypadł jak uczniak. Bo jeżeli to prawda co pisali dziennikarze że w niedzielę Txingurri wraz ze sztabem szkoleniowym oglądał mecz ligowy rywala z Jabloncem to pojawia się pytanie co z wiedzą po tym meczu zrobił nasz szkoleniowiec i jakie wnioski wyciągnął? Patrząc na to co pokazali nasi piłkarze na murawie to raczej żadne i sprawa została trywialnie rzecz ujmując po prostu „olana". Inna sprawa że swoją cegiełkę do tego dołożyli zawodnicy pokazując to czego osobiście nie znoszę jak chyba większość fanów Athletic – lekceważenie rywala i grę na alibii. Bardzo dobre mecze przeciwko Romie i AZ, ostatnio pewne zwycięstwo nad Espanyolem chyba za bardzo uderzyło do głowy. Tak się nie osiąga sukcesów i celu jaki jest na ten sezon, a więc spróbowanie dotarcia do finału Ligi Europy by zagrać go na La Catedral w Bilbao.
Slavia dominowała na boisku od pierwszej do ostatniej minuty. Momentami posiadanie piłki dochodziło do 65%. Reszta statystyk dobitniej to pokazuje. 6 – 14 w strzałach na bramkę w tym 3 – 7 w celnych. Rzuty rożne to 0-8, co tylko pokazuje sporą desperację w obronie Los Leones i całkowitą bezradność w ofensywie. Co ciekawe to Athletic w pierwszej połowie uderzał na bramkę rywali 5 razy w tym 2 razy celnie. To tylko pokazuje co się działo w drugiej części meczu. Już w 6 minucie spotkania Agirrezabala ratował swój zespół przed utratą bramki po strzale z dystansu Micheza. Skończyło się na rzucie rożnym. W 12 minucie rywale mieli kolejna szansę po uderzeniu głową Dioufa, który doszedł do strząłu po centrze z rzutu rożnego. Na szczęście piłka przeszła koło bramki ale mało brakowało. W 24 minucie główkował Michez, ale Agirrezabala nie miał problemów z wyłapaniem piłki. Dwie minuty później w końcu po niezłej akcji Basków, jednej z nielicznych w tej części gry w polu karnym padł Inaki. Arbiter wskazał na wapno i zapewne by utrzymał swoją decyzję po obejrzeniu VARu gdyby chwilę wcześniej nie faulował swojego rywala Guruzeta. Druga sensowna akcja w tym meczu przyniosła jednak prowadzenie. Właściwie to indywidualny popis Nico, który zabrał się z piłką przed polem karnym, zwiódł obrońcę i po wypracowaniu pozycji strzeleckiej uderzył na bramkę. Być może Kinsky by sobie poradził z tym strzałem ale futbolówka zrykoszetowała od Zimy i kompletnie zmyliła portero gości wpadając do siatki. 1-0 na San Mames, niestety zupełnie nie zasłużone i bardzo fartownie. Los Leones próbowali wykorzystać konsternację w szeregach rywali i przycisnąć ale praktycznie nic z tego nie wyniknęło. Za to gdyby nie świetny tego dnia Agirrezabala to mogli schodzić do szatni z wynikiem remisowym bo w doliczonym czasie gry pierwszej połowy kolejny świetny strzał oddał Michez ale nasz portero był na posterunku. Łącznie nasz bramkarz obronił aż 5 bardzo groźnych strzałów, z których praktycznie każdy mógł zakończyć się bramką. I to pokazuje najlepiej jak wyglądała pierwsza połowa tego meczu.
Drugie 45 minut w wykonaniu Los Leones po prostu się odbyło. Nawet nie ma za bardzo co opisywać bo 1 strzał na bramkę i to celny przez taki okres to po prostu wstyd i tyle. Nawet trudno mówić w tej sytuacji o akcji bramkowej bo gdyby takowa było to raczej bym zapamiętał, a tak nawet trudno mi wskazać minutę w której padł. Trudno też powiedzieć co zrobił w szatni Valverde bo drużyna wyszła na drugą połowę w jeszcze gorszym nastawieniu niż na pierwszą bo nie kreowała praktycznie nic. Jedyny plus tego że Slavia miała mniej sytuacji bramkowych bo tylko 2 razy Agirrezabala ratował swój zespół przed stratą bramki. Pierwszy w 54 minucie i znowu przeciwko Michezowi oraz w 73 kiedy głową szczęście próbował Chory. Resztą przechwyciła obrona, która zagrała naprawdę na dobrym poziomie, bo ile wyczyściła akcji Slavi, które mogły przerodzić się w realne zagrożenie to trudno zliczyć. 1-0 to niestety nie jest sprawiedliwy wynik bo goście zasłużyli na więcej, ale komplet punktów pozostał szczęśliwie na San Mames.
Wygrana to jedyny plus tego meczu, który jest jak najszybciej do zapomnienia i wyciągnięcia odpowiednich wniosków na przyszłość. Choć o te będzie ciężko patrząc na to co czasami wyprawiają, czy to Valverde czy też nasi zawodnicy. Najgorsze w futbolu co może być to stwierdzenie już w szatni przed meczem, że się wygrało a rywal położy się i będzie czekał na najniższy wymiar. Oceny też sobie darują bo właściwie nie ma co oceniać. Jedyne jasne punkty i bardzo dobra gra to Agirrezabala i Vivian czyli zwodnicy odpowiedzialni za defensywę co pokazuje charakter tego meczu. Można by wyróżnić jeszcze Nico, który coś tam próbował w ofensywie ale jak reszta kolegów z ataku uprawia boiskową „kołkozę" to trudno coś zdziałać, szczególnie na tle rywala który gra szybko, agresywnie, zakłada wysoki pressing. Gra na „lagę" jaką często prezentował nasz zespół w tym meczu też nie wymaga komentarza bo od reprezentantów La Liga można i trzeba wymagać więcej.
Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Agirrezabala – De Marcos, Vivian, Paredes, Yuri – Prados (85' Herrera), Galarreta (77' Jauregizar) – Inaki Williams, Berenguer (63' Unai Gomez), Nico Williams (77' Sancet) – Guruzeta (63' Djalo).
Trener: Ernesto Valverde
Slavia: Kinsky – Doudera, Zima (88' Chaloupek), Boril, Zmrzly (62' Jurasek) – Dorley, Zafeiris (88' Pech) – Diouf, Provod, Michez (72' Lingr) – Chytil (62' Chory).
Trener: Jindrich Trpisovsky
Wynik: 1 – 0
Bramka: 33' Nico Williams
Żółte kartki: Vivian, De Marcos – Zafeiris, Boril
Posiadanie piłki: 39% - 61%
Strzały: 6 – 14
Strzały celne: 3 – 7
Podania: 306 – 454
Faule: 16 – 15
Spalone: 0 – 2
Rzuty rożne: 0 - 8
Widzów: 47766
Sędzia: Morten Krogh