Jesteś tutaj: AthleticBilbao.pl
^Powrót na górę!
Athletic w ciężkich bólach ale awansował do fazy pucharowej Ligi Europy dzięki wygranej nad Sassuolo oraz jednoczesnemu zwycięstwu Genku w pojedynku z Rapidem. Tym sposobem do Wiednia drużyna pojedzie już na wycieczkę by ewentualnie powalczyć o pierwsze miejsce w grupie. Sam mecz na San Mames jest do zapomnienia choć było sporo emocji, kibice mieli co oglądać. Baskowie zamiast grać swoją piłkę wdali się w wymianę ciosów i szaleńczą bieganinę po murawie, która niekoniecznie mogła zakończyć się sukcesem. Na szczęście zaprocentowało doświadczenie zespołu oraz jego brak u trenera Eusebio Di Francesco i jego piłkarzy. Bo hurtowe wybijanie futbolówki na rzuty rożne i dawanie okazji do stałych fragmentów gry pod własną bramkę zespołowi, który należy do europejskiej czołówki jeśli chodzi o grę w powietrzu jest taktycznym samobójstwem. Nie inaczej było w czwartkowy wieczór bo właśnie w ten sposób Athletic zdobył dwie bramki autorstwa Raula Garcii oraz Aritza Aduriza. Trzeciego gola dołożył Inigo Lekue po asyście Aduriza. Dla Sassuolo strzelali Balenziaga, który zaliczył kuriozalnego swojaka i wyprowadził rywali na prowadzenie oraz Ragusa, który zmniejszył rozmiary porażki w końcówce meczu po ładnym woleju.
Drugi mecz maratonu przedświątecznego i jednocześnie kluczowy jeśli chodzi o dalszą grę w europejskich pucharach. Na San Mames przyjedzie Sassuolo zajmujące 3 miejsce w grupie tuż za plecami zespołu trenera Valverde. Wygrana w tym meczu będzie oznaczała awans do kolejnej rundy jeśli Genk upora się z Rapidem Wiedeń i to bez czekania na ostatnią kolejkę spotkań. Przegrana może natomiast bardzo skomplikować sprawę bo Baskowie będą musieli walczyć o wygraną w ostatnim spotkaniu w Wiedniu gdzie może być naprawdę bardzo ciężko o komplet punktów. Ale to dopiero za dwa tygodnie a teraz należy się skupić na zespole, który w pierwszym meczu obecnych rozgrywek Ligi Europy sprawił Los Leones tęgie lanie na MAPEI Stadium wygrywając aż 0-3. Czas się zrewanżować i podreperować bilans bramkowy, który nie jest zbyt ciekawy po 4 kolejkach. Początek spotkania o godz. 21.05.
Przed niedzielnym pojedynkiem trener Ernesto Valverde w jednym z wywiadów stwierdził, że mecz z Villarreal będzie spotkaniem bardzo taktycznym, w którym o wyniku może zdecydować jeden błąd. I tak też było bo o ile mecz nie był zachwycający, trudno było o efektowne akcje to mógł się podobać osobom zainteresowanym taktyką. Txingurri przechytrzył Frana Escribę i dzięki temu Baskowie wygrali w najmniejszym z możliwych rozmiarów po trafieniu Raula Garcii. Na pochwały przy bramce kolegi zasługuje przede wszystkim Aritz Aduriz i jego olbrzymie doświadczenie oraz umiejętność gry tyłem do bramki dzięki której wypracował sytuację koledze. Los Leones mogli wygrać o wiele wyżej ale Williams oraz również Aduriz koszmarnie spartaczyli sytuacje sam na sam z bramkarzem rywali, który wielokrotnie ratował swój zespół przed utratą kolejnych bramek. Najważniejsze są jednak trzy zdobyte oczka i przełamanie serii trzech spotkań bez zwycięstwa, co na pewno podbuduje zespół przed następnymi meczami czy to w lidze czy też w europejskich pucharach.
Ostatnia w tym roku przerwa reprezentacyjna dobiegła końca i można rozpocząć przedświąteczny maraton ligowo – pucharowy. Przed nami miesiąc i w tym czasie 9 spotkań w tym po dwa w Lidze Europy i Copa del Rey oraz 5 w La Liga. Na pierwszy ogień jako rywal Los Leones idzie ekipa Villarrealu a więc bezpośredni rywal w walce o europejskie puchary. Mecz niezwykle istotny w tej rundzie gdyż po dwóch remisach z rzędu Los Leones stracili kontakt z czołówką i dali się dogonić rywalom z dalszych rejonów tabeli. Z kolei ekipa Żółtej Łodzi Podwodnej walczy ponownie o awans do eliminacji Ligi Mistrzów i ewentualna wygrana umocni ich na pozycji dającej grę w tych jakże prestiżowych rozgrywkach dając jednocześnie oddech przez decydującymi meczami w Lidze Europy oraz ciężkimi pojedynkami z Barceloną i Atletico w Primera Division. Oba zespoły będą zapewne mocno zdeterminowane by osiągnąć jak najlepszy wynik i możemy spodziewać się sporych emocji w niedzielny wieczór na San Mames.
Yeray Alvarez jest póki co jedną z rewelacji obecnych rozgrywek La Liga. Nasz młody środkowy obrońca świetnie spisuje się nie tylko jako partner Aymerica Laporte ale i sam umie doskonale pokierować defensywą, co pokazał w ostatnim meczu z Espanyolem gdy po zejściu o wiele bardziej doświadczonego Etxeity musiał wziąć odpowiedzialność za całą formację. Mierzący zaledwie 183 cm środkowy obrońca imponuje szybkością, odbiorem, czytaniem gry, siłą a nawet bardzo dobrze radzi sobie w pojedynkach główkowych. Doskonale potrafi też rozegrać piłkę co pokazał popisując się piękną asystą przy bramce Aduriza w meczu z Genk. Yeray jest jednym z zawodników bardzo utalentowanej generacji urodzonej w latach 90-tych, która poprzez szkółkę w Lezamie ma szansę stanowić o przyszłości Los Leones. Należa do niej m.in. (w nawiasie rok urodzenia): Eraso (90), Muniain, Sabin, Saborit (92), Lekue i Vesga (93), Laporte i Williams (94), Unai Lopez i Jurgi Oteo (96) Villalibre i Cordoba (97).