Kolejny koszmar, wstyd żeby nie powiedzieć po prostu hańba na San Mames. Athletic przegrał drugi mecz z rzędu na swoim obiekcie nie dając rady kolejnej drużynie walczącej o utrzymanie – Levante. Baskowie mimo świetnego początku gdy w 8 minucie wyszli na prowadzenie za sprawą przepięknego uderzenia Raula Garcii z niemal 30 metrów, które trafiło w okienko bramki Oiera, dali sobie wbić trzy kuriozalne bramki, aczkolwiek trzeba uczciwie przyznać że każda z nich wyjątkowej urody (dwa trafienia z wolnych Bardhiego oraz gol Moralesa po solowym 70-metrowym rajdzie i ograniu czterech obrońców). Tak więc tradycyjnie już po świetnym meczu wyjazdowym przyszła beznadziejna postawa u siebie, która powiedzmy sobie szczerze obraża fanów, którzy przyszli na San Mames. Jedynym plusem tej całej sytuacji jest to że przegrana pozwoliła praktycznie utrzymać się w La Liga skądinąd sympatycznej drużynie Granotas, kosztem Deportivo La Coruna, które wprawdzie ma jeszcze teoretycznie szanse na utrzymanie ale raczej wątpliwe jest by wygrało wszystkie cztery spotkania do końca sezonu. A nam fanom Athletic przyjdzie męczyć się jeszcze przez 360 minut jakie pozostały do końca sezonu z pomysłami i drużyną prowadzoną przez trenera Zigandę. Szczerze mówiąc nie pamiętam kiedy ostatnio ekipa z Bilbao grała tak żałośnie i pokazywała taki antyfutbol na murawie. Całe szczęście że w lidze były tak słabe drużyny jak Malaga, Las Palmas i Deportivo bo patrząc z perspektywy czasu gdyby nie to to Baskowie byliby pierwszymi kandydatami do spadku z Primera Division a to miejsce w tabeli które zajmują i tak jest na wyrost w porównaniu do tego co prezentują inne drużyny (poza spadkowiczami).

Kibice chyba przeczuwali że będą obserwować kolejny wstydliwy i żenujący spektakl w wykonaniu swoich pupili bo San Mames zanotował rekordowo niską frekwencję. Spotkanie obserwowało zaledwie 24587 kibiców. I chyba dobrze bo występy Los Leones na własnym stadionie już nawet nie martwią a po prostu śmieszą. Bo Ziganda doprowadził zespół do upodlenia. Spotkanie dla zawodników i trenera skończyło się w 8 minucie spotkania kiedy Raul Garcia posłał potężną bombę w okienko bramki Oiera, zdobywając jedną z najpiękniejszych bramek w tym sezonie La Liga. Levante nie miała nic do stracenia i ruszyło do przodu spychając Basków do obrony. I tutaj mieliśmy kolejny przykład amatorstwa w wykonaniu trenera Zigandy, który kompletnie nie przygotował zespołu na ten mecz pod kątem zawodników rywali i tego czego nie powinni robić pod własną bramką. Levante ma w składzie tylko jednego zawodnika, który potrafi wykonywać stałe fragmenty gry i potrafi robić to naprawdę doskonale. Faulowanie w okolicach 16 metra od bramki mogło się okazać brzemienne w skutkach. Niestety piłkarze Zigandy o tym chyba nie wiedzieli bo dwa razy faulowali przeciwników niemal na linii pola karnego. Resztę dopełniły przepiękne uderzenia Bardhiego, które Kepa musiał wyciągać z siatki. Inna sprawa, że kto wpadł na „genialny" pomysł aby w murze stanęli niscy Cordoba i Susaeta obok Williamsa. W składzie jest mnóstwo wysokich zawodników jak Raul Garcia, Iturraspe, San Jose, Nunez, Inigo Martinez i można było co najmniej jeszcze jednego wysokiego dać do muru bo w składzie Levante może jest ze dwóch zawodników dobrze grających głową i na tyle wysokich żeby trzeba było oddelegować do nich najwyższych graczy. Tak więc mur nie stanowił żadnej zapory dla Bardhiego bo i nie miał prawa. Poza tym zaledwie 3 piłkarzy w murze przy wolnym bitym z około 20 metrów i niemal na wprost bramki? To tylko w Athletic. Gospodarze nie wyciągnęli też żadnych wniosków z pierwszego faulu po którym stracili bramkę i po dwóch minutach gry popełnili dokładnie taki sam w podobnej odległości od bramki i co gorsza ustawili identyczny mur (Susaeta, Williams i Cordoba). I tutaj było pole do popisu dla trenera, który już po pierwszej bramce powinien zastopować faule przed własnym polem karnym albo jak już tak się stało to nakazać postawienie czterech graczy w murze. A co zrobił Ziganda? Totalnie nic. No i po pierwszej połowie meczu Levante miało trzy punkty w kieszeni wygrywając 1-2 i niemal pewne pozostanie w La Liga. A i to był najmniejszy wymiar kary dla Los Leones bo mogli przegrywać o wiele wyżej gdyby Boateng wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem.

Druga połowa różniła się od pierwszej tym, że Athletic usiłował coś zrobić by wyjść z twarzą z tego spotkania. Tyle że były to żałosne próby, gdyż Levante podbudowane prowadzeniem bardzo umiejętnie rozbijało ataki rywali. Zresztą akcje ofensywne Basków były tak czytelne że chyba tylko jakaś juniorska ekipa dała by się na to nabrać. Ziganda nie zrobił nic żeby zmienić obraz meczu. No może prawie nic bo jednak wprowadzał na boisko zawodników ofensywnych tylko że taktykę jaką do tego dobrał była beznadziejna. A dlaczego? Bo np. po wejściu na murawę Muniaina, Raul Garcia powędrował na prawe skrzydło a Athletic usiłował wrzucać piłkę w pole karne gdzie o piłkę mógł walczyć tylko Williams. Zaiste świetna taktyka. Mimo tego udało się wypracować 4 - 5 niebezpiecznych sytuacji pod bramką Oiera ale tylko dwie 100 procentowe kiedy w poprzeczkę trafił Raul Garcia oraz Inigo Cordoba mając czystą pozycję uderzał prosto w bramkarza, który sparował piłkę na słupek. Poza tym Athletic raził nieporadnością i tak naprawdę to Levante kontrolowało mecz i było bliżej strzelenia trzeciej bramki niż gospodarze wyrównania wyniku. Swoje okazje mieli Pedro Lopez, Roger a świetnie ustawiona obrona z łatwością rozbijała ataki rywali. Po jednej z kontr w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry Granotas przypieczętowali swoją wygraną. Na samotny, niemal 70 metrowy rajd po przejęciu piłki zdecydował się Morales, ograł czterech (!!!) zawodników Los Leones i w sytuacji sam na sam z Kepą ładną podcinką skierował ją do siatki. To było idealne podsumowanie tego meczu i totalne upokorzenie zespołu Athletic.

Najlepszym podsumowaniem tego meczu będą dwie statystyki. Pierwsza to już wspomniana liczba widzów, najmniejsza w historii nowego obiektu i jedna z najmniejszych w ogóle w rozgrywkach La Liga. A druga to kolejny pobity przez Zigandę niechlubny rekord – najmniej zwycięstw w historii na własnym obiekcie w rozgrywkach ligowych na tym etapie gry. Kuko wygrał zaledwie 5 spotkań, zremisował 8 i przegrał 4 zdobywając 23 oczka – 45% możliwych do zdobycia punktów. Zespół zdobył też najmniejszą liczbę bramek w historii – zaledwie 17. Dla porównania w poprzednim sezonie trener Valverde wygrał na San Mames 12 spotkań, 3 zremisował a tylko 2 przegrał zdobywając 39 oczek – 76% punktów. Jego zespół strzelił 35 bramek. Po prostu przepaść.

Nie ma co się pastwić nad zawodnikami i trenerem bo niżej upaść już chyba się nie da i mam nadzieję, że zdają sobie z tego sprawę. Ziganda po raz kolejny pokazał, że jest jednowymiarowym trenerem i poza szkoleniem zawodników nie ma pojęcia o niczym więcej. Nie przygotował piłkarzy do tego meczu, nie przestrzegł przed faulowaniem z pobliżu pola karnego, nie zrobił nic by ograniczyć atuty rywali. Piłkarze dostosowali się do swojego trenera i zagrali po prostu słabo. Jeden Raul Garcia i pojedyncze przebłyski Cordoby czy też Williamsa to zdecydowanie za mało nawet jak zespół klasy Athletic i mecz na własnym obiekcie. No ale niestety do tego fani Los Leones przywykli w tym sezonie. Cóż, pozostaje tylko odpocząć odliczanie do końca sezonu i przemęczyć ostatnie 4 mecze a więc wspomniane na początku 360 minut. Gorzej już chyba być nie może i miejmy nadzieję że nowy trener szybko ogarnie całą sytuację a Baskowie po roku przerwy wrócą na boiska rozgrywek kontynentalnych.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Kepa – De Marcos, Nunez, Martinez, Balenziaga (83' Mikel Rico) – Iturraspe (63' Muniain), San Jose – Susaeta (75' Sabin Merino), Raul Garcia, Cordoba – Williams.
Trener: Jose Angel Ziganda

Levante: Oier – Coke, Postigo, Chema, Luna – Campana, Lerma – Pedro Lopez (79' Jason), Bardhi (70' Lukic) – Morales, Boateng (84' Roger).
Trener: Francisco Jose Lopez

Wynik: 1 – 3
Bramki: 8' Raul Garcia – 43' i 45' Bardhi, 90' Morales
Żółte kartki: Iturraspe, Nunez, Raul Garcia – Lerma, Bardhi, Jason
Posiadanie piłki: 54% - 46%
Strzały: 18 – 11
Strzały celne: 5 – 7
Spalone: 1 – 6
Rzuty rożne: 2 – 9
Podania: 427 – 381
Dośrodkowania: 26 – 16
Faule: 13 - 14
Widzów: 24587
Sędzia: Munuera Montero jako główny oraz Baena Espejo i Alcoba Rodriguez na liniach.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus