^Powrót na górę!
Spotkanie pomiędzy Athletic a Levante zamyka 34 kolejkę La Liga. Ekipa Granotas przyjeżdża na San Mames walczyć o punkty jakże potrzebne im do utrzymania. Aktualnie dzieli ich 6 oczek od Deportivo La Coruna i każde nawet jedno oczko jest na wagę złota gdyż przybliża beniaminka z Ciutat de Valencia do celu na ten sezon a więc pozostania w La Liga. Stąd na pewno drużyna Paco Lopeza powalczy o jak najlepszy rezultat, szczególnie że ostatnio forma im dopisuje. Athletic z kolei nie walczy już o nic, poza odzyskaniem twarzy u kibiców oraz pożegnanie trenera Zigandy, który chyba już się pogodził ze swoim losem. Pierwszy gwizdek sędziego Pana Munuery Montero zabrzmi w poniedziałkowy wieczór o godzinie 21.00.
W poprzedniej kolejce obydwa zespoły zapunktowały. Levante podejmowało na własnym stadionie ekipę Malagi i zgarnęło pełną pulę dzięki trafieniu Emmanuela Boatenga w trzeciej minucie doliczonego czasu gry. Athletic z kolei wyjeżdżał do Madrytu gdzie wydawało się, że jest na straconej pozycji w pojedynku z Realem na Santiago Bernabeu. Okazało się, że jednak przy odpowiedniej motywacji, zaciętości w grze, pokazaniu pełni umiejętności w ataku i obronie oraz w sprzyjającym szczęściu da się coś ugrać – w tym przypadku punkt, choć było niezwykle blisko kompletu oczek. Los Leones wyszli na prowadzenie za sprawą Inakiego Williamsa w 14 minucie meczu. Stan rywalizacji i punkt dla Los Blancos uratował Ronaldo zmieniając tor lotu piłki o strzale Modrica.
Pierwsza runda rozgrywek Primera Division w wydaniu Levante była całkiem niezła. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że jest to beniaminek La Liga. 18 zdobytych punktów wprawdzie szału nie robi ale zespół grał całkiem nieźle. Niestety pod koniec pierwszej fazy rozgrywek wyglądało to już fatalnie. Drużyna nie mogła odnieść zwycięstwa aż do 10 marca. Jeśli doliczymy do tego jeszcze wcześniejsze mecze to seria przedłuża się od 19 listopada gdy Granotas wygrali na wyjeździe z Las Palmas. Tyle że później udało się odnieść kilka wartościowych wyników jak remisy z Malagą, Sevillą czy Leganes. Niestety później jedyny wartościowy wynik to remis z Realem Madryt na własnym obiekcie. Na szczęście dla popularnych Żab ostatnie wyniki napawają optymizmem i widać że ekipą z Ciutat de Valencia złapała formę. Pięć ostatnich spotkań to aż 10 oczek dzięki czemu udało się wypracować sporą przewagę nad kontrkandydatami do spadku. W zasadzie pozostał tylko jeden rywal i jest nim Deportivo La Coruna. Tyle że ekipa ze stolicy Lewantu ma nieco lepszy kalendarz bo poza meczem z Athletic na wyjeździe czekają ich jeszcze mecze z Sevillą i Barceloną u siebie oraz Leganes i Celtą Vigo na wyjeździe. Ekipa z La Corunii zmierzy się z kolei z Barceloną i Villarrealem u siebie oraz Celtą i Valencią na wyjeździe. To zdecydowanie cięższy kalendarz i można zaryzykować stwierdzenie że tylko cud może spowodować że Żaby nie pozostaną w La Liga mając przewagę aż sześciu oczek na rywalami i lepszy bilans bramkowy (bilans bezpośrednich spotkań jest idealnie taki sam – dwa remisy 2-2). Świetna forma Levante pokrywa się z powierzeniem stanowiska pierwszego trenera klubu Paco Lopezowi (dotychczasowy trener rezerw), który na początku marca zastąpił Juana Ramona Lopeza Muniza. Władze klubu długo dawały szansę szkoleniowcowi, który spędził na Ciutat de Valencia niemal dwa lata. Ponieważ nic nie szło ku lepszemu to żeby uratować sezon zdecydowali się na zmianę. Na ile jest to efekt nowej miotły a na ile zostały wprowadzone istotne zmiany w taktyce i grze zespołu to przyjdzie dopiero zobaczyć w przyszłym sezonie. Na pewno jednak przyjście nowego szkoleniowca pomogło niektórym zawodnikom w znaczącym polepszeniu swojej gry. Najlepszym przykładem jest tutaj Boateng, który wydawał się prawdziwym niewypałem transferowym ale od kiedy zespół objął Paco Lopez gra o wiele lepiej należąc do czołowych graczy zespołu. Zresztą wielu innych zawodników gra lepiej jak Ivi, Morales, Cabaco. Być może tajemnicą sukcesu trenera Paco Lopez jest fakt, że nie trzyma się On ściśle pierwszego składu i w zasadzie każdy ma u niego szansę na zagranie w kolejnym meczu. Na treningach rotacje są olbrzymie i właściwie trudno się domyślić, które zestawienie jest tym najsilniejszym. Być może powodem tego są dość liczne kontuzje w pierwszym zespole. Aktualnie aż 7 zawodników narzeka na urazy w tym podstawowy obrońca Cabaco, defensywny pomocnik Dokoure a za kartki pauzuje w dzisiejszym meczu Ruben Rochina. O mocnej walce nawet o powołania najlepiej świadczy fakt że do meczowej 18-stki nie załapał się Ivi Lopez dotychczasowy pewniak w pierwszej drużynie. Niepewny wyjazdu był też Luna, który toczy potężną batalie o grę na prawej stronie z Aly'im, który coraz mocniej dobija się do pierwszej drużyny. Ostatecznie w dzisiejszym meczu zagra jeszcze Luna ale kto wie czy znajdzie się a kadrze za pojedynku w najbliższy weekend. Spośród 29 zawodników jacy są w kadrze pierwszego zespołu trener Paco Lopez zabrał ze sobą do Bilbao następujących piłkarzy:
Bramkarze: Koke Vegas, Oier,
Obrońcy: Coke, Pedro Lopez, Luna, Aly, Pier, Chema, Postigo,
Pomocnicy: Lerma, Campagna, Lukic, Bardhi, Morales, Jason,
Napastnicy: Boateng, Roger, Sadiku.
Ciekawostką jest pojawienie się w kadrze meczowej Sadiku, do niedawna zawodnika Legii Warszawa. Raczej jednak nie pojawi się w pierwszym składzie. Za to powinni znaleźć się w nim Oier na bramce, Luna i Coke na bokach obrony, Postigo i Rober Pier na środku. W drugiej linii obok Campagny powinien pojawić się Lerma. Parę skrzydłowych stworzą Morales i Bardhi, którzy będą wspierać wysuniętych Boatenga i Rogera. Baskowie będą musieli zwrócić szczególną uwagę przede wszystkim na Moralesa, kapitana i gracza, który nadaje ton ofensywie Levante. Niebezpieczny może być Bardhi oraz wchodzący z drugiej linii Campagna.
Trudno zrozumieć Athletic w tym sezonie. Z jednej strony takie mecze jak ten z Realem Madryt i Villarrealem lub też runda rewanżowa rozgrywek grupowych Ligi Europy a z drugiej pełno wyników i gra po prostu urągająca poziomowi La Liga i umiejętnościom piłkarzy Leones, za którą jak najbardziej słusznie dostawali solidne porcje gwizdów. Większość z nich otrzymywał trener Ziganda, który miał spory udział w tym „procederze" kaleczenia piłki nożnej. Stąd trudno wyrokować przed jakimkolwiek meczem jaką wersję Athletic aktualnie zobaczymy. I tutaj również można zadać to pytanie bo Levante do tuzów La Liga nie należy a wiadomo jak skończył się mecz z Deportivo La Coruna tuż po świetnym spotkaniu z Villarrealem. Tak więc nikogo nie powinno zdziwić gdyby gospodarze dziś sromotnie polegli na własnym obiekcie. Może jednak tym razem oszczędzą wstydu piłkarzom bo szykują się dość spore zmiany, przede wszystkim w ofensywie. Na pewno nie zobaczymy Aritza Aduriza, który nie dokończył sobotnich zajęć doznając urazu mięśnia uda. Wprawdzie lekarze nie wykluczyli jego udziału w poniedziałkowym meczu ale ostatecznie nie udało się go doprowadzić do zdrowia i nie znalazł się w kadrze meczowej na dzisiejsze spotkanie. Nie było też sensu niepotrzebnie go narażać na powiększenie urazu bo i tak w pierwszym składzie na środku ataku gra Inaki Williams. Poza tym w końcu szansę przynajmniej na rezerwie może otrzymać Sabin Merino, który po miesiącu nieobecność znowu pojawił się na liście powołanych. Poza tym nie ma żadnych więcej urazów, co na pewno cieszy a lista powołanych prezentuje się następująco:
Bramkarze: Kepa, Herrerin
Obrońcy: Inigo Martinez, Yeray, San Jose, Nunez, Lekue, Balenziaga
Pomocnicy: Benat, Iturraspe, Susaeta, Mikel Rico, De Marcos, Raul Garcia, Cordoba
Napastnicy: Muniain, Williams, Sabin Merino.
Poza kontuzjowanym Adurizem zabrakło miejsca dla czterech pikarzy - Kike Soli, Saborita, Etxeity i Vesgi – wszyscy zajmą miejsce na trybunach. Wspomniane zmiany w ofensywie prawdopodobnie obejmą obywa skrzydła na których powinni się pojawić Susaeta oraz Muniain. Kuko intenwysnie ćwiczył ustawienie z obydwoma zawodnikami. To na pewno byłoby korzystne zważywszy że w ataku będzie biegał Williams a Iker bardzo lubi grać z Inakim. Obaj zawodnicy bardzo dobrze rozumieją się na murawie. Reszta składu nie powinna się różnić od tego, który zobaczyliśmy na Santiago Bernabeu.
Mając w pamięci wyczyny Athletic w tym sezonie niezwykle ciężko jest wskazać Basków jako faworytów tego spotkania. Wielokrotnie już rozczarowywali na własnym obiekcie i tracili punkty z teoretycznie słabszymi rywalami. Szczególnie z tymi bardziej zmotywowanymi a takim bez wątpienia będzie Levante, które wciąż nie może być na 100% pewne utrzymania. Raczej można oczekiwać wyrównanego spotkania z obydwu stron. Tym bardziej, że Williamsowi wciąż daleko do klasy Aritza Aduriza, który był prawdziwym katem Granotas. Bask strzelił naszym dzisiejszym rywalom aż 10 bramek w swojej karierze w koszulce Los Leones. Pomimo faktu że Levante wygrało ostatni mecz na starym San Mames to jeszcze nie udało im się zdobyć punktu na nowym obiekcie. Oby było i tym razem choć najbardziej prawdopodobnym rezultatem wydaje się remis. Obydwa zespoły są królami remisów w tym sezonie aż 13 razy dzieląc się punktami z rywalami. N własnym obiekcie Athletic aż siedem razy zanotował remisy.
Przewidywane składy:
Athletic: Kepa – De Marcos, Nunez, Martinez, Balenziaga – San Jose, Iturraspe – Susaeta, Raul Garcia, Muniain – Williams.
Trener: Jose Angel Ziganda.
Levante: Oier – Coke, Rober, Postigo, Luna – Lerma, Campagna – Bardhi, Morales – Roger, Boateng.
Trener: Paco Lopez
Data: 23.04.2018 r. godz. 21.00
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. 53289)
Sędzia: Munuera Montero
Komentarze
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.