Nie udało się Marcelo Bielsie, Valverde na sześć spotkań z Villarrealem wygrał tylko jedno w stosunku 1-0 (Jonan Garcia), Caparros również nie potrafił zdobyć ówczesnego El Madrigal. W sumie Athletic zaliczał 14 lat bez zwycięstwa dostając w większości przypadków większe lub mniejsze bęcki od gospodarzy o czym zresztą mówi statystyka bramek 29 do 8 na korzyść Villarrealu. Patrząc na wyczyny Los Leones w tym sezonie podopieczni trenera Callejy chyba już przed meczem przypisali sobie komplet punktów ale srodze się zawiedli. I tutaj pojawił się On ubrany cały na granatowo w gustowny garnitur, pnący się w górę w klasyfikacji najsłabszych trenerów w historii Athletic Jose Angel Ziganda, który nie tylko przechytrzył swojego rywala, co już brzmi nieprawdopodobnie ale dobrze ustalił taktykę (kolejna sprawa godna archiwum X) następnie, co już brzmi niemal jak profanacja, przeprowadził dobre zmiany oraz, co można by podciągnąć pod herezję nie spanikował w końcówce i nie zaczął bronić wyniku. Skutek? Deklasacja rywali, którzy tylko dobrej postawie Asenjo zawdzięczają to, że nie skompromitowali się przed własnymi kibicami i nie stracili co najmniej 5 albo i więcej goli. Pomogła w tym również słaba skuteczność Basków, którzy marnowali sytuację na potęgę. Skończyło się na golach Inigo Cordoby, Williamsa oraz powracającego po ponad półrocznej kontuzji Ikera Muniaina. Żółta Łódź Podwodna zdołała jedynie strzelić bramkę honorową autorstwa Bacci, który wykorzystał stratę podopiecznych Zigandy na własnej połowie. To był zdecydowanie najlepszy mecz Los Leones w tym sezonie.

Patrząc na podstawową jedenastkę można się było łapać za głowę. Williams na środku ataku, Cordoba na lewym skrzydle, Susaeta na prawym oraz dwóch pivotów – Iturraspe i San Jose. Raula Garcię nie liczę, bo grał na swojej nominalnej pozycji na której spisuje się najlepiej. Ileż razy to nie wypaliło. Tym razem ku zdziwieniu wszystkich wyglądało to zupełnie inaczej. Athletic od początku meczu mocno siadł na swojego rywala, zagrał dość wysokim pressingiem (a jednak się da!!!), czym zmusił rywali do sporej liczby błędów i mocno ograniczył zapędy ofensywne gospodarzy. Przewaga szybko i dość niespodziewanie została udokumentowana bo już w 4 minucie spotkania drogę do bramki rywala znalazł... Inigo Cordoba, strzelając swoją pierwszą bramkę w dorosłym futbolu. Podaniem z prawej strony w pole karne popisał się De Marcos, Williams wykorzystał swoją szybkość, minął bramkarza i z linii końcowej dośrodkował. Piłka trafiła na długi słupek gdzie płaskim technicznym kontrującym strzałem popisał się nasz lewoskrzydłowy i mimo rozpaczliwej interwencji portero futbolówka wpadła do siatki. Cisza i konsternacja na La Ceramica. Podopieczni trenera Callejy próbowali odpowiedzieć ale niewiele mogli zdziałać wskutek perfekcyjnego pressingu Basków. Za to mogli stracić kolejne bramki. W 29 minucie po kolejnej świetnej akcji oskrzydlającej Williamsa i dośrodkowaniu z linii końcowej pola karnego w okolice jedenastego metra świetnym wejściem i uderzeniem popisał się Raul Garcia ale Asenjo obroną nogami zdołał zapobiec utracie bramki. W kolejnych akcjach ładnym aczkolwiek minimalnie niecelnym uderzeniem z dystansu popisał się San Jose a Williams przypomniał sobie że jest środkowym napastnikiem i postanowił sam wykańczać akcję sam na sam z bramkarzem co skończyło się podobnie jak kilkanaście innych sytuacji tego typu w poprzednich meczach w tym sezonie a więc popisowym spartoleniem. Może niech już lepiej Williams zamiast wykańczać akcje zajmie się podawaniem partnerom bo na pewno jest z tego o wiele więcej pożytku. Poza tym nasz „napastnik" mógł jeszcze raz wyjść sam na sam z bramkarze po ładnym, długim podaniu ze strefy obronnej Athletic ale niestety sędzia liniowy okazał się być nieco ślepy i pokazał spalonego, którego nie było. Ekipa gospodarzy niemal nie zagroziła bramce Kepy bo ich akcje kończyły się na wysokości pola karnego nie będąc żadnym zagrożeniem dla defensywy Los Leones.

Żółta Łódź Podwodna nie wyciągnęła żadnych wniosków z pierwszej części meczu. Mało tego zawodnicy gospodarzy chyba myślami byli w szatni gdyż już po sześciu minutach powinni przegrywać 3-0 a dzięki fenomenalnej formie Asenjo stracili tylko jednego gola. W 50 minucie meczu ponownie za dośrodkowywanie zabrał się Williams i z prawej strony podał idealnie na głowę Raula Garcii, który świetnym uderzeniem próbował zaskoczyć bramkarza rywali. Asenjo jednak w sobie tylko znany sposób zdołał to wybronić i jakby tego było mało wybił również dobitkę nieobstawionego De Marcosa z trzech metrów od bramki. To powinien być gol. Ponieważ jednak defensywa rywali nie wyciągała absolutnie żadnych wniosków z gry to została skarcona po raz drugi. Susaeta podawał do Williamsa, ten z pierwszej piłki oddał na wolne pole do Raula Garcii, który potężnie, z ostrego kąta uderzył na bramkę. Portero rywali zdołał odbić do boku piłkę ale obrońcy kompletnie się w tym nie zorientowali i podążający za akcją Williams wpakował futbolówkę do pustej bramki. W 65 minucie meczu Inaki znowu znalazł się sam na sam z Asenjo ale i tym razem góra był bramkarz rywali, co skończyło się zaledwie na rzucie rożnym. Minutę później kolejny pojedynek Raula Garcii, tym razem po rzucie rożnym z bramkarzem Villarrealu i kolejny wygrany przez zawodnika z numerem 1 na koszulce. Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i o tym przekonał się Athletic. Niemal tuż po sytuacji Rulo Athletic próbował wyjść z własnej połowy. Niestety zrobił to wyjątkowo nieudolnie bo zakończyło się to stratą i Bacca wykorzystując swoje doświadczenie wygrał pojedynek z Nunezem wychodząc sam na sam z Kepą. Wprawdzie Lekue (zmienił Balenziagę) próbował jeszcze interweniować ale nie udało mu się zapobiec utracie bramki. 1-2 na Estadio La Ceramica. Żółta Łódź Podwodna ruszyła do bardziej zdecydowanych ataków i po kolejnej akcji w polu karnym Athletic gdy Inigo Martinez dwa razy musiał ratować Athletic przed utratą bramki wróciły koszmary z poprzednich meczów, gdzie Athletic cofał się na własną połowę i bronił, zwykle bezskutecznie wypracowanego rezultatu. Tym razem jednak stało się inaczej bo o dziwo Ziganda pokazał że ma cochones i zamiast pomocnika i zmiany taktyki na 4-3-3 wpuścił na murawę Ikera Muniaina. To ostudziło trochę zapał gospodarzy i odepchnęło od pola karnego Basków. Na tyle skutecznie że Athletic zdobył gola numer 3. Raul Garcia zdecydował się na ostre dośrodkowanie na 3 – 4 metr od bramki gdzie bramkarza uprzedził Muniain i wpakował futbolówkę do siatki. W tym czasie Villarreal grał już w 10 po zejściu z powodu kontuzji Jaume Costy (limit zmian został wyczerpany), który stoczył prawdziwą walkę z lekarzem przy bocznej linii, który nie pozwolił mu na powrót do meczu. Już w doliczonym czasie gry drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną dostał Alvaro i gospodarze kończyli mecz w 9. Athletic wygrał na Estadio de la Ceramica 1-3 zdobywając jakże cenne 3 punkty.

Gdyby Baskowie zaprezentowali choć połowę tego w każdym meczu tego sezonu to nie pałętaliby się w połowie tabeli a byliby tam gdzie teraz ich rywale. Pomijając indolencję gospodarzy w zespole Zigandy wszystko funkcjonowało wręcz doskonale. Nawet stałe fragmenty gry były zagrożeniem dla rywali a nie budziły salwy śmiechu na trybunach. Zabrzmi to może niewiarygodnie ale jak wyliczyli dziennikarze, którzy wzięli pod lupę to spotkanie to Los Leones mieli nawet 15 sytuacji do zdobycia bramki. Wykorzystali trzy z nich. Liczba ta i tak budzi zdumienie patrząc na to co obserwowaliśmy przez 30 poprzednich kolejek. W sumie można zaryzykować stwierdzenie, że Athletic wypracował w tym meczu niemal tyle samo sytuacji co w dotychczasowych meczach rundy rewanżowej. Zapewne pomyłka nie jest wielka. Co przede wszystkim zaskoczyło to fakt że piłkarze Zigandy myśleli na boisku i każde ich zagranie było zaplanowano i bez przypadku. Do poziomu meczu dostosował się trener Ziganda, który wprawdzie znowu przestawił zespół na 4-3-3 ale zrobił to już w momencie gdy Ci wygrywali 1-3 i nic nie mogło się stać. Poza tym do pozostałych zmian również trudno się przyczepić. Jedynie podstawowy skład wydawał się dziwny i trudno było dać wiarę w to że skoro coś nie wypaliło już kilka razy (Williams na środku ataku, brak Aduriza i gra na dwóch pivotów) to tym razem zadziała. No ale stało się inaczej bo i zawodnicy trochę inaczej zagrali – przede wszystkim z głową. Nawet Inaki Williams, który irytuje w ataku i jego kolejne wyczyny tylko budziły uśmiech politowania, spisał się świetnie. Nie tylko strzelił bramkę ale i asystował. W zasadzie każda decyzja jaką podjął była słuszna i trudno się do jego w jakikolwiek sposób przyczepić. To samo można powiedzieć o innych zawodnikach, którzy w zasadzie nie popełniali błędów. No poza jednym po którym Bacca strzelił bramkę. Ale poza tym zespół zagrał bezbłędnie i jedyny żal można mieć o brak skuteczności. Chociaż z drugiej strony to trzeba przyznać że genialnie spisał się Asenjo, który bronił w najbardziej nieprawdopodobnych sytuacjach. Cieszy pierwsza bramka Cordoby w dorosłej piłce. Miejmy nadzieję że pozwoli mu uwierzyć w siebie i grać jeszcze lepiej. No i nie należy zapominać o świetnym powrocie po kontuzji Ikera Muniaina, który zdobył bramkę w samej końcówce wykańczając doskonałą centrę Raula Garcii. Ten ostatni miał sporego pecha pod bramką rywali bo trzy razy mógł strzelić bramkę ale za każdym razem w sobie tylko znany sposób bronił portero gospodarzy. Gry pozostałych zawodników nie będę oceniał bo wszyscy zasłużyli na wysokie oceny i zaprezentowali bardzo wysoki poziom. No bo żeby wygrać z Villarrealem na wyjeździe po tylu latach posuchy to trzeba było zagrać doskonale w każdej formacji przez pełne 90 minut i to też zrobili podopieczni trenera Zigandy.

Statystyka meczu:
Składy:
Villarreal: Asenjo – Rukavina, Alvaro, Bonera (46' Pau Torres), Jaume Costa – Triguero (61' Cheryshev), Fornals (9' Soriano), Fuego, Rodrigo – Unal, Bacca.
Trener: Javier Calleja

Athletic: Kepa – De Marcos, Nunez, Martinez, Balenziaga (62' Lekue) – Iturraspe, San Jose – Susaeta (76' Muniain), Raul Garcia, Cordoba (90' Rico) – Williams.
Trener: Jose Angel Ziganda

Wynik: 1 – 3
Bramki: 67' Bacca – 4' Cordoba, 51' Williams, 87' Muniain
Żółte kartki: Asenjo, Alvaro, Bacca, Bonera – Kepa, De Marcos, Nunez, Inigo Martinez, Iturraspe
Czerwona kartka:
Posiadanie piłki: 49% - 51%
Strzały: 8 – 17
Strzały celne: 2 – 13
Spalone: 1 – 5
Rzuty rożne: 3 – 6
Podania: 444 – 459
Dośrodkowania: 20 – 20
Faule: 17 – 11
Widzów: ok 15 tys.
Sędzia: Iglesias Villanueva jako główny oraz Costoya Rodriguez i Ramos Ferreiros na liniach. Cała trójka pochodzi z Galicji.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus