Przed nami drugi kolejny mecz na San Mames. W przeciwieństwie do ostatniego rywala tym razem przeciwnik będzie z o wiele wyższej półki. La Catedral odwiedzi ekipa Valencii, która walczy co najmniej o udział w eliminacjach do Ligi Mistrzów. No może walczy to za dużo powiedziane bo patrząc na formę ekipy z Mestalla to tylko jakiś cudo zabierze im co najmniej 4 miejsce w tabeli a Liga. W zupełnie innej sytuacji są podopieczni trenera Zigandy, którzy również mogą mówić o cudzie.... bo tylko tak można nazwać sytuację, w której mimo koszmarnego sezonu i beznadziejnej gry wciąż liczą się w walce o 7 miejsce dające grę w eliminacjach do Ligi Europy. Dzieli ich od tego zaledwie a może nawet aż 5 oczek. Mecz może być więc ciekawy o ile gospodarze podejmą wyzwanie i dostosują się do przyjezdnych, którzy prezentują się naprawdę bardzo dobrze. W przeciwnym przypadku możemy oglądać dość jednostronne widowisko. Początek tego pojedynku o godzinie 19.30 a poprowadzi je Pan Gil Manzano.

W poprzedniej kolejce obydwa zespoły zanotowały takie same wyniki na własnych boiskach. Tyle że ekipa z Walencji miała o wiele mocniejszego rywala, którym był Real Sociedad. Nietoperze wyszły na prowadzenie za sprawą Santiego Miny. Wyrównał w 54 minucie Mikel Oyarzabal. Tyle, że ostatnie słowo należało do byłego gracza Celty Vigo, który strzelił decydującą bramkę w 68 minucie spotkania. Athletic z kolei podejmował na własnym obiekcie czerwoną latarnię La Liga a więc ekipę Malagi. Baskowie rozegrali w zasadzie tylko jedną połowę meczu w której strzelili dwie bramki autorstwa Susaety oraz Mikela San Jose, które były odpowiedzią na trafienie En-Nasirego. Na drugą połowę praktycznie nie wyszli i wynik musiał ratować Kepa Arrizabalaga broniąc rzut karny wykonywany przez strzelca pierwszej bramki dla gości. Inna sprawa jedenastki nie powinno być bo faul był przed polem karnym.

Ekipa Valenci to jedna z rewelacji obecnego sezonu. Po nieudanej kampanii 2016/2017 w drużynie przeprowadzono prawdziwą rewolucję. Zaczęło się od stołka trenerskiego gdzie skończono z eksperymentami i zatrudniono Marcelino Garcie Torala. Były szkoleniowiec Villarrealu jest przyzwyczajony do tego, że nie dostanie topowych piłkarzy i musi mocno kombinować na rynku transferowym kreując nowe gwiazdy. W przeciwieństwie do poprzednich trenerów przychodził na własnych warunkach – miał decydować o wszystkim co dotyczy pierwszej drużyny na czele z transferami. I tak zrobiono bo ściągano tylko tych ludzi, których chciał. Tak samo było z transferami z klubu. Obyło się bez spektakularnych transferów za wielkie kwoty ale skład wydaje się optymalny jak na możliwości Los Ches. W zimie ściągnięto jeszcze Francisa Coquelina z Arsenal na mocno kulejącą pozycję defensywnego pomocnika oraz środkowego napastnika gdzie sprowadzono Vietto. Próbowano jeszcze sprowadzić kogoś na prawą flankę ale nie starczyło funduszy i Marcelino musiał łatać dziurę wychowankiem – Ferranem Torresem, który wprawdzie nie wskoczy do pierwszej jedenastki ale stanowi alternatywę dla innych zawodników jak Soler czy też często grający na tej pozycji Santi Mina lub Rodrigo. Valencia rozpoczęła rozgrywki z wysokiego C i przez moment wydawało się że może walczyć o Mistrzostwo ale jednak trenerowi nie starczyło „materiału" piłkarskiego. Wszystko dobrze szło do grudnia ale niestety później przyszło osłabienie formy i kilka porażek z niżej notowanymi rywalami. To samo w styczniu gdzie ciężko było Nietoperzom pogodzić mecze w Copa del Rey z ligowymi no i zespół szybko obsunął się w tabeli. Ostatnio wprawdzie Valencia znowu wygrywa i ma na swoim koncie trzy zwycięstwa z rzędu ale odniesione z Levante i Malaga oraz z Realem Sociedad, który sprawił spore kłopoty na Mestalla. Przewaga nad piątym w tabeli Villarrealem wynosi 8 oczek i wydaje się dość spora. Tyle że należy pamiętać o tym, że zespoły Torala mają zwykle o wiele słabszą rundę wiosenną i tutaj może być jeszcze różnie. Przykład Valencii pokazuje najlepiej co można zrobić z zespołem mając na ławce rezerwowych trenera z krwi i kości, świetnego taktyka potrafiącego reagować na boiskowe wydarzenia. A czym się różni Valencia obecna od tej choćby sprzed roku? Przede wszystkim dyscypliną. Toral nie ma problemu z trzymaniem zawodników twardą ręką i nikt nie będzie mu podskakiwał. Nie ma mowy o braku dyscypliny czy też jakichś wyskokach pozasportowych. Wszyscy koncentrują się na zespole, jest on wartością nadrzędną a jak ktoś myśli inaczej to droga wolna. Najbardziej boleśnie przekonał się o tym Fabian Orellana, któremu wydawało się że skoro miał status gwiazdy w Vigo i posiada naprawdę spore umiejętności to i w Valencii będzie grał pierwsze skrzypce i mógł sobie na więcej pozwolić. Toral szybko sprowadził go na ziemię i wysłał na stałe do Eibar. Innych imprezowiczów i zawodników o przeroście formy nad treścią jak Negredo i Perez pozbył się jeszcze przed sezonem za ułamek kwoty jaką Valencia za nich zapłaciła. To chyba dość mocno otrzeźwiło resztę piłkarzy a pozostałą pracę zrobiły wyniki oraz dobra i zdrowa rywalizacja w zespole. No i dzięki temu Nietoperze zmierzają prostą drogą do co najmniej eliminacji Ligi Mistrzów i od nich tylko zależy czy tam się znajdą czy nie. A my miejmy nadzieję że Baskom uda się choć trochę im w tym przeszkodzić. W każdym razie już teraz trener Toral może mówić o sukcesie bo 49 punktów na tym etapie gry to jest rekord tego szkoleniowca i piąty najlepszy rezultat Valencii w ciągu ostatnich 22 lat. A jeśli chodzi o przygotowania do meczu z Athletic to trener Toral będzie mógł skorzystać z usług Kondogbii, Pereiry oraz Paulisty, którzy ostatnio narzekali na urazy. Pytanie tylko czy trener zdecyduje się zaryzykować zdrowiem rekonwalescentów bo urazy były dość nieprzyjemne i za szybki powrót na murawę może skutkować szybkim nawrotem kłopotów zdrowotnych. Dwóch zawodników jest wykluczonych z gry i są to Garay oraz Pereira, który dopiero w poniedziałek wrócił do treningów wraz z resztą zespołu po miesięcznej przerwie spowodowanej urazem. Ostatecznie do Bilbao pojechała następująca grupa zawodników:
Bramkarze: Jaume, Neto,
Obrońcy: Montoya, Nacho Vidal, Vezo, Murillo, Gaya, Lato,
Pomocnicy: Parejo, Coquelin, Maksimovic, Kondogbia, Soler, Guedes, Ferran
Napastnicy: Vietto, Rodrigo, Zaza, Mina.
Trener będzie musiał zrezygnować z jednego piłkarza. W pierwszym składzie można się spodziewać Parejo, Miny, Rodrigo oraz Neto. To jest w zasadzie żelazna czwórka kluczowych zawodników w zespole trenera Torala, których występu możemy być niemal pewni. Pozostali zawodnicy dość często są rotowani. Również w meczu z Athletic można się spodziewać rotacji na poszczególnych pozycjach. Tak samo jak z ustawienie bo choć trener Toral preferuje nominalnie 4-4-2 to jest to bardzo mobilne gdyż często przechodzi w 4-3-3 albo 4-2-3-1 w zależności od potrzeb. Każdy zawodnik, szczególnie w formacji ofensywnej musi umieć grać co najmniej na dwóch pozycjach.

Wygrana z Malagą pozwoliła na chwilę oddechu drużynie choć nie poprawiła nastrojów. Wszystko przez coraz większą presję i przede wszystkim brak wyników. Bo za nami już 2/3 sezonu a gra zawodników wcale się nie polepszyła i trudno wymieć choć jeden dobry mecz od 1 do 90 minuty. W pojedynku z outsiderem udało się zaliczyć raptem 45 minut i tylko świetnej postawie Kepy w drugiej części oraz indolencji strzeleckiej rywali Baskowie zawdzięczają to że po raz kolejny nie skompromitowali się na własnym stadionie. Dodatkowo zespół nie może liczyć na fanów, którzy są coraz bardziej zniecierpliwieni tym co widzą na boisku. W pojedynku z Malagą na trybunach dało się słyszeć dość wyraźne „Kuko odejdź". Po tym spotkaniu El Desmarque Bizkaia zrobiła ankietę wśród socios klubu, która była bezwzględna dla Zigandy. Aż 78% fanów chciało natychmiastowej dymisji trenera, 7% nie a 15% chciało poczekać do czerwca z decyzją i wtedy rozwiązań umowę. Władze Athletic chyba również tracą cierpliwość do szkoleniowca bo dziennikarze dotarli do informacji, że Urrutia poważnie rozważa zakończenie współpracy ze szkoleniowcem po zakończeniu sezonu i tylko cud jest w stanie uratować posadę Zigandy, który ma umowę do 2019 roku. Zarząd Los Leones miał też zlecić poszukiwanie nowego szkoleniowca, który odpowiadałby wymaganiom Athletic. Tak więc być może męki kibiców z Zigandą potrwają jeszcze tylko 3 miesiące. Cóż, nie tylko w Polsce przed wyborami robi się wszystko by zadowolić „suwerena". O ile oczywiście to prawda, bo jak wiadomo z Pałacu Ibaigane docierają bardzo skromne informacje na temat czegokolwiek. Zawodnikom zapewne też jest trudno w takiej sytuacji przygotować się do kolejnego meczu. Na szczęście te są bardzo często stąd czasu na rozmyślania nie ma zbyt dużo bo po prostu trzeba grać. O ile o dyspozycję psychiczną zawodników można się obawiać to już nie powinno być takich obaw o dyspozycję fizyczną. Przed meczem z Valencią sytuacja kadrowa zespołu jest bardzo dobra. Na ostatniej prostej jest rekonwalescencja Muniaina, który trenuje już normalnie z zespołem ale zapewne lekarze będą jeszcze chcieli poczekać z zezwoleniem na udział w meczach. Balenziaga wprawdzie nie trenuje z drużyną ale również jego rehabilitacja przebiega planowo i prawdopodobnie za 2 tygodnie będzie już do dyspozycji trenera Zigandy. Wobec ostatniej kiepskiej dyspozycji Lekue na lewej stronie obrony Kuko ponownie dokooptował do pierwszej drużyny Andoniego Lopeza. Początkowo wydawało się że będzie kłopot z zastąpieniem Mikela Rico, który wypadł na 3 tygodnie ale dość nieoczekiwanie udanie zastąpił go Mikel San Jose. Tak więc z powołaniami na dzisiejszy mecz nie powinno być problemu i pozostaje tylko odpowiednie zestawienie osobowe i taktycze a to już zupełnie inna para kaloszy gdyż pod tym względem Ziganda jest po prostu beznadziejny co widać po grze i wynikach. Kuko po wtorkowym treningu podał listę piłkarzy powołanych na spotkanie z Valencią. Prezentuje się ona następująco:
Bramkarze: Kepa, Herrerin,
Obrońcy: Saborit, Inigo Martinez, Lekue, San Jose, Etxeita, Nunez
Pomocnicy: Benat, Iturraspe, Susaeta, De Marcos, Vesga, Raul Garcia, Cordoba,
Napastnicy: Aduriz, Williams, Sabin Merino.
Niespodzianką jest brak Yeraya Alvareza. Trochę to dziwna decyzja bo nasz obrońca raczej na pewno nie jest jakoś przesadnie zmęczony gdyż sezon zaczął się dla niego zaledwie kilka tygodni temu. A jest to w tej chwili najlepszy obrońca zespołu. No ale można się przyzwyczaić do tego, że u Kuko niekoniecznie grają najlepsi zawodnicy. Jeśli chodzi o skład to powinien być podobny do tego jaki wyszedł przeciwko Maladze oczywiście ze zmianą na środku obrony gdzie zamiast Yeraya powinien pojawić się Nunez.

Trudno wskazać faworyta w tym meczu. Niby wyżej w tabeli jest Valencia, która wydaje się być w lepszej formie. Tyle że Los Ches ostatni raz wygrali w Bilbao w 2012 roku (0-3). Jak też zauważył na przedmeczowej konferencji prasowej trener Toral Los Leones są trudnym rywalem na własnym boisku gdzie udało się wygrać tylko Barcelonie I Atletico Madryt. Poza tym Athletic ma w swoim składzie dwóch zawodników, którzy mają patent na zespół w Lewantu. Chodzi tutaj oczywiście o Raula Garcię i Aritza Aduriza. Obaj strzelcy Los Leones aż 17 razy dziurawili siatkę drużyny z Mestalla, przy czy ten pierwszy zrobił to sześć razy a drugi aż jedenaście. Obaj zresztą strzelali na Mestalla w tym sezonie. Pozostaje nam więc liczyć że i tym razem tradycji stanie się zadość i przynajmniej Aduriz, który najczęściej strzela swojemu byłemu klubowi i tym razem trafi do siatki. Ale żeby wygrać trzeba też uważać na rywali. Szczególnie na dwójkę Parejo – Santi Mina. Ten pierwszy podaje i świetnie rozgrywa a drugi strzela. Mina jest najlepszym snajperem zespołu z 14 trafieniami z czego aż 11 miało miejsce w lidze. Raczej na pewno możemy spodziewać się go od pierwszej minuty na San Mames bo trener Toral mocno stawia na niego i były zawodnik Celty grał w niemal wszystkich meczach zespołu w 2018 roku.

Przewidywane składy:
Athletic: Kepa – De Marcos, Nunez, Inigo Martinez, Saborit – Benat, San Jose – Susaeta, Raul Garcia, Cordoba – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Valencia: Neto – Montoya, Vezo, Murillo, Gaya – Lato, Kondogbia, Parejo, Soler – Mina, Rodrigo.
Trener: Marcelino Garcia Toral

Data: 28.02.2018 r. godz. 19.30
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. 53289)
Sędzia: Gil Manzano