Kolejna wtopa na San Mames. Los Leones nie poradzili sobie z jedną z najgorszych formacji defensywnych w La Liga i ekipą walczącą o utrzymanie. O wiele bardziej ukontentowani byli przyjezdni, którzy wprawdzie również nie trafili ani razu do bramki Basków ale dla nich punkt na wyjeździe, w kontekście walki o ligowy byt jest bezcenny. Tym sposobem o ile ekipa z Wysp Kanaryjskich jest bliżej utrzymania to powiedzmy sobie szczerze dla Athletic sezon już się skończył bo szans na walkę o europejskie puchary nie ma żadnych, szczególnie z taką pokraką trenerską na ławce. Wkrótce skończy się przygoda w Lidze Europy bo trudno przypuszczać by w najbliższy czwartek drużyna z Bilbao ugrała cokolwiek w mroźnej Moskwie. Nam pozostaje trzymać kciuki za to by amator jaki mieni się trenerem Athletic jak najszybciej wyniósł się z zespołu i przestał go rozwalać i żeby narobił jak najmniej szkód. Może w końcu Urrutia przejrzy na oczy bo i zastosuje się do apelu części fanów, którzy pod koniec spotkania pożegnali Zigandę białymi chusteczkami.

Athletic miał wyraźną przewagę przez pełne 90 minut meczu. Baskowie ładnie operowali piłką, niektóre akcje mogły się podobać...... tylko, że kompletnie nic z tego nie wynikało albo prawie nic. Być może spotkanie potoczyłoby się inaczej gdyby sędzia uznał bramkę strzeloną przez Yeraya już w 4 minucie meczu. Niestety arbiter dopatrzył się rzekomego faulu Mikela Rico na jednym z piłkarzy Las Palmas. Sytuacja kontrowersyjna bo jak pokazały powtórki Rico nie atakował zawodnika, nie wykonał ruchu w jego stronę a to rywal po prostu wpadł na niego. Baskowie niezrażeni niepowodzeniem atakowali niemal non stop. Szansa na bramkę pojawiła się dopiero w 27 minucie kiedy z prawej strony dośrodkował De Marcos ale Williams nie potrafił celnie głową wykończyć podania kolegi. W 35 minucie na ładne uderzenie z dystansu zdecydował się Raul Garcia ale poradził sobie z nim Chichizola. Pierwszą połowę strzałem ponad poprzeczkę po kontrze Tany zakończył Viera. Płynna gra obydwu zespołów, ofensywa Basków, kontrataki Las Palmas i praktycznie żadnego realnego zagrożenia pod którąkolwiek bramką.

Drugie 45 minut było o tyle lepsze że obydwa zespoły stworzyły sobie sytuacje, które powinny zamienić na bramki. W 62 minucie w polu karnym niepilnowany znalazł się Nacho Gil i potężnie uderzył na bramkę ale Kepa stanął na posterunku i wybił piłkę. W 74 minucie Chichizola powstrzymał Williamsa. Pięć minut później po centrze Benata głową uderzał Aduriz ale niestety niecelnie. Athletic mógł i powinien wygrać ten mecz ale niestety ma w swoim składzie piłkarza o niesamowitych umiejętnościach ale cierpiącego na chroniczny brak boiskowej inteligencji żeby po prostu nie napisać że nie ma mózgu. W 86 minucie Williams dostał idealne podanie na wolne pole, wyszedł sam na sam z Chichizolą i zamiast podawać do kompletnie nieobstawionego Aduriza, który mógłby strzelać na pustą bramkę to postanowił wykończyć akcję sam. Jak nietrudno się domyślić akcją spaliła na panewce i Los Leones zamiast wygrać i zainkasować 3 oczka to niestety stracił 2 punkty. W samej końcówce szanse na zmianę rezultatu miał Benat ale niestety jego strzał minął bramkę. Na San Mames padł więc remis a jedynym szczęśliwym zespołem może tutaj być ekipa Las Palmas.

Trudno ocenić zawodników po tym spotkaniu. Mecz może nie był jakoś ciekawy bo w końcu zakończył się remisem ale po mizerii z poprzednich spotkań mógł się podobać. Obrona grała nieźle, dobrze radziła sobie z rywalami, była w miarę zgrana. Rywal może nie był zbyt wymagający ale na pewno zdeterminowany. Podopieczni Paco Jemeza wypracowali sobie w zasadzie tylko dwie sytuacje, które mogły się zakończyć bramkami. Nie jest to dużo. O wiele więcej pretensji można mieć do formacji ofensywnej, która zawiodła na całej linii. Wszystko szło dobrze mniej więcej do pola karnego a później wszystkim brakowało pomysłu na zakończenie akcji. Jak już wspomniałem, być może gdyby sędzia uznał bramkę z 4 minuty to spotkanie by wyglądało trochę inaczej i Baskowie zagrali by na większym luzie. A to mogłoby spowodować, że mecz ten byłby lepszy i padło by więcej goli. Wszyscy byli bardzo spięci i jakby ciążyła im waga tego meczu i myśl nie żeby go wygrać ale żeby po prostu nie przegrać. Athletic miał też piłkę meczową, która powinna zakończyć się celnym strzałem do siatki. Niestety po raz kolejny okazało się że o ile Williams ma olbrzymi potencjał oraz wręcz fantastyczne umiejętności to już cierpi na chroniczny brak boiskowej inteligencji. No i momentami nie gra dla zespołu. Bo każdy inny piłkarz Los Leones będąc w tej sytuacji co Inaki podawałby do Aduriza by strzelić bramkę. Najważniejsze jest strzelenie bramki i wygrana a dopiero później własne ego i popisywanie się umiejętnościami. Dotąd aż Williams tego nie zrozumie nie ma szans na bycie gwiazdą La Liga, mimo niewątpliwych zadatków na nią. Cóż strata punktów na pewno martwi. Kolejne zmartwienie będzie miał trener Ziganda bo w pojedynku z Las Palmas żółte kartki dostali Raul Garcia i Aduriz. A ponieważ były to upomnienie nr 5 w tym sezonie to będą pauzować z pojedynku z Atletico. Tak więc Kuko musi znaleźć nie tylko ofensywnego pomocnika ale i napastnika.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Kepa – De Marcos, Yeray, Inigo, Saborit (83' Lekue) – Iturraspe (62' Benat), Mikel Rico – Williams, Raul Garcia, Susaeta (72' Cordoba) – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Las Palmas: Chichizola – Aguirregaray, Galvez, Navarro, Macedo – Penalba – Nacho Gil (67' Aquilani), Etebo – Toledo (32' Tana), Calleri, Viera.
Trener: Paco Jemez

Wynik: 0 – 0
Żółte kartki: Kepa, Saborit, Aduriz, Raul Garcia – Chichizola, Calleri, Macedo, Navarro
Widzów: 33679
Sędzia: Estrada Fernandez jako główny oraz Martinez Munuera i Martin Garcia na liniach.