Była szansa na zwycięstwo i kontynuowanie świetnej serii na Coliseum Alfonso Perez. Była szansa na awans w tabeli i zbliżenie się do miejsc dających europejskie puchary. W końcu była szansa na wyprzedzenie swojego bezpośredniego rywala i wypracowanie nad nim przewagi. Niestety Los Leones dzięki fatalnej postawie trenera Zigandy, który znowu postanowił realizować swoje „autorskie", żeby nie powiedzieć gorzej, pomysły i bezmyślnie zaczął bronić wyniku już w 60 minucie spotkania i dzięki wtórującemu mu w bezmyślności Iago Herrerinowi zremisowali 2-2 z beniaminkiem z Getafe. Bramki strzelali Molina z rzutu karnego i Angel Rodriguez dla gospodarzy oraz Williams i Raul Garcia z karnego dla Athletic. Cóż, za tydzień czeka nas konfrontacja z Eibarem i tam trzeba szukać kompletu punktów.

Już patrząc na pierwszą jedenastkę było widać że z tej maki chleba nie będzie. Ziganda pownonie wystawił na środku ataku Williamsa a na prawej flance Sabina Merino. Ten pierwszy kaleczy na szpicy a wystawienie Merino na prawej flance gdzie nigdy nie grał jest robieniem mu krzywdy. Potwierdziło się to już w 5 minucie meczu kiedy Williams spartolił doskonała kontrę rozpoczętą przez Raula Garcię. Nasz snajper wpadł w pole karne i mając właściwie czystą pozycję bo obrońcy interweniowali z opóźnieniem fatalnie przestrzelił z około 16 metra. To powinna być bramka i rasowy snajper, jak choćby Merino myślę że to by wykorzystał. Getafe odpowiedziało akcję Djene i centrą w pole karne po której Molina uderzył głową na bramkę ale trafił wprost w ręce Herrerina. W kolejnej akcji już padła bramka. Doskonały przerzut na prawe skrzydło wykonał Laporte, piłka spadła na nogę Williamsa przy linii pola karnego a nasz skrzydłowy próbując zacentrować do atakującego długi słupek Sabina Merino wrzucił piłkę za kołnierz wysuniętego Martineza. 0-1 na Coliseum Alfonso Perez. W 18 minucie ładnym strzałem z woleja popisał się Susaeta ale futbolówka trafiła wprost w ręce Martineza. Niestety dwie minuty później Los Azulones wyrównali. Molina dostał piłkę na wolne pole a Herrerin, mimo asysty Laporte, kompletnie nieodpowiedzialnie postanowił wyjść z bramki. Skończyło się na tym ze nasz bramkarze podciął nie tylko Laporte'a ale i atakującego snajpera rywali. Sędzia Gil Manzano nie miał wątpliwości i wskazał na wapno a sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość. Za chwilę mogło być 2-1 po kolejnym błedzie Herrerina. Suarez dośrodkował z rzutu wolnego a Iago tak łapał piłkę że po prostu ja wypluł ale na szczęście Portillo fatalnie przestrzelił z dwóch metrów. W 27 minucie meczu Cala podawał do Amatha ale strzał skrzydłowego Getafe obronił portero gości. W 30 minucie powinno być z kolei 1-2 dla podopiecznych trenera Zigandy. Laporte, który zapędził się pod bramkę Martineza, dośrodkował do wchodzącego w pole karne Sabina Merino, który szczupakiem próbował zaskoczyć bramkarza rywali ale pomylił się dosłownie o centymetry. Szkoda bo Sabin miał czystą pozycję i to powinien być gol. W kolejnym ataku znowu błysnął Williams, wywiódł w pole dwóch zawodników rywali i strzelił pomiędzy nogami trzeciego ale za słabo by zaskoczyć Martineza. W odpowiedzi na uderzenie zdecydował się Portillo ale piłka poszybowała obok bramki. To było na tyle w pierwszej części meczu.

Drugie 45 minut zaczęli od mocnego uderzenia przyjezdni z Bilbao. W 48 minucie meczu po rzucie wolnym wykonywanym przez Iturraspe, w polu karnym jednocześnie faulowanych było aż trzech zawodników Los Leones, począwszy od Laporte'a, poprzez Raula Garcię a skończywszy na Sabinie Merino. Arbiter i w tym przypadku nie miał wątpliwości wskazując na „wapno". Pewnym egzekutorem okazał się Raul Garcia i Athletic odzyskał prowadzenie. Dwie minuty później mieliśmy karnego z drugiej strony bo faulowany w polu karnym był ponownie Molina a faulującym bezmyślnie wychodzący po raz kolejny Iago Herrerin. Tyle że chwile wcześniej sędzia powinien pokazać spalonego snajpera Getafe, który w momencie podania był z dobre pół metra za linią obrońców. Na szczęście Iago naprawił swój błąd i sędziego broniąc strzał Moliny z jedenastki. W 55 minucie Williams po raz kolejny pokazał, że środek ataku to nie jest jego teren bo powinien zamknąć ten mecz. Inaki dostał kolejne świetne podanie z linii obronnej, wpadł w pole karne i najpierw skiksował a za chwilę próbując poprawić uderzył słabo wprost w ręce Martineza. To była 100% okazja do zdobycia bramki. Szkoda też że Williams nie próbował za drugim razem podawać do Sabina Merino, który był w lepszej pozycji i nie kryty przez rywali a Inaki miał już w tym momencie dwóch rywali koło siebie. Chwilę później nastąpiły dwie ważna zmiany, które miały decydujący wpływ na losy tego spotkania. Trener Bordalas wpuścił na murawę Angela Rodrigueza ściągając słabego Gaku i przestawiając zespół na 4-4-2 a trener Ziganda ściągnął Susaetę wprowadzając Benata i przechodząc na system 4-3-3, który zawsze był piętą Achillesową Basków. To po raz kolejny pokazało jaką miernotą trenerską jest Kuko. Athletic przestał grac skupiając się na obronie, natomiast Getafe ruszyło do ataku co chwilę zagrażając bramce Herrerina. No i w 74 minucie rywale dopięli swego. Antunes dośrodkował na 7 - 8 metr za plecy obrońców, Portillo przeskoczył Saborita i zgrał do niepilnowanego Angela, który w sytuacji sam na sam z Iago nie dał mu żadnych szans. Koszmarny błąd defensywy Athletic. Spore pretensje można mieć również do Herrerina, który widząc zagranie obrońcy rywali powinien ruszyć do piłki i albo ją złapać albo wypiąstkować, a nie zrobił kompletnie nic. Bramkarz powinien na takie piłki reagować. Poza tym jest to pewna niekonsekwencja naszego portero, który w sytuacjach kiedy sprokurował karne nie miał oporów by wyjść 11 – 12 metrów od bramki i to przy asyście swoich obrońców a w tym przypadku gdy nie było nikogo przy zawodnikach rywali miał przyspawaną pewną część ciała do linii bramkowej. Po tej akcji Getafe trochę spuściło z tonu i do końca meczu miało dwie świetne okazje do zdobycia decydującej bramki ale Herrerin częściowo odkupił swoje winy wygrywając starcie oko w oko z Angelem a Molina na szczęście dla Basków fatalnie spartolił ładne podanie od Portillo i posła piłkę obok bramki. Athletic od 60 minuty ani razu nie zagroził bramce Martineza, co już pokazuje jakim beznadziejnym taktykiem jest Ziganda.

Mecz ten w dużej mierze zdeterminowała beznadziejna decyzja trenera Zigandy o wpuszczeniu Benata i zmianie taktyki na 4-3-3. Do tego momentu poza beznadziejną postawą Herrerina to reszta zawodników grała naprawdę dobrze i przede wszystkim dojrzale. W zasadzie jedyne do czego można było się przyczepić to nieskuteczność Williamsa no i może ustawienie go na środku ataku zamiast Sabina Merino. Nawet to jednak w czasie gry nie raziło bo obaj zamieniali się pozycjami, co powodowało dodatkowe zamieszanie w szeregach rywali z korzyścią dla akcji ofensywnych Los Leones. W ataku było naprawdę dobrze tak samo jak w obronie bo Getafe prawie nie zagrażało bramce Herrerina a jeśli już to sytuacje były pod kontrolą defensorów. Generalnie do 60 minuty i beznadziejnego pomysłu Zigandy można było być nawet bardzo zadowolonym z postawy Basków, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że był to mecz na wyjeździe na bardzo niegościnnym terenie w tym sezonie. Niestety Ziganda musiał wprowadzić swoje beznadziejne pomysły i zmienić ustawienie, co kompletnie zniszczyło grę jego zespołu. Benat na pozycji ofensywnego pomocnika??? Było i się nie sprawdziło wielokrotnie. Ustawienie 4-3-3??? Próbował Caparros, próbował Bielsa, próbował Valverde i nic z tego dobrego nie wychodziło. Athletic nie potrafi grac tym ustawienie i próbowanie go nie ma kompletnie sensu. Tym bardziej że naprawdę lepsi trenerzy od Zigandy nie potrafili nauczyć Athletic takiej gry więc raczej wątpliwe jest to żeby tak słabemu trenerowi jak Kuko udała się ta sztuka. Oczywiście sam wynik, remisowy nie jest zły ale patrząc na grę Athletic do tej 60 minuty meczu i wynik jaki mieli na początku drugiej połowy meczu oraz okoliczności w jakich drużyna straciła dwa punkty to pozostaje olbrzymi niedosyt. Szkoda bo była szansa na wyjazdowy komplet punktów ze słabszym rywalem a w tej rundzie raczej zbyt często się to nie zdarzy Za tydzień jedna jest mecz z Eibarem na San Mames i miejmy nadzieje że tym razem będzie komplet punktów. Bo jeśli Athletic chce w przyszłym sezonie zagrać w europejskich pucharach to droga ku temu wiedzie przez własne boisko i komplet zwycięstw na nim (10 spotkań).

Statyka meczu:
Składy:
Gefate: Martinez – Damian (46' Molinero), Djene, Cala, Antunes – Arambarri, Bergara – Portillo, Gaku (55' Angel), Amath (63' Pacheco) – Molina.
Trener: Jose Borbalas

Athletic: Herrerin – Lekue, Nunez, Laporte, Saborit – Iturraspe, Mikel Rico – Sabin Merino (88' Cordoba), Raul Garcia (67' Aduriz), Susaeta (60' Benat) – Williams.
Trener: Jose Angel Ziganda

Wynik: 2 – 2
Bramki: 21' Molina (karny), 74' Angel – 13' Williams, 48' Raul Garcia (karny).
Żółte kartki: Djene, Arambarri, Molina, Amath – Nunez
Posiadanie piłki: 50% - 50%
Strzały: 17 – 7
Strzały celne: 6 – 6
Spalone: 1 – 3
Rzuty rożne: 6 – 2
Podania: 366 – 373
Dośrodkowania: 23 – 14
Faule: 17 - 12
Widzów: ok. 11,5 tys.
Sędzia: Gil Manzano jako główny oraz Nevado Rodriguez i Martinez Nicolas na liniach.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus