Tak jak skończył się rok 2017 dla Athletic tak zaczął się rok 2018. Los Leones przełamali ponad 10 letnią klątwę spotkań w nowym roku i bardzo pewnie wygrali pojedynek z Alaves na San Mames strzelając dwie bramki i zachowując czyste konto. Do siatki ekipy z Vitorii trafiali Xabier Etxeita oraz Aritz Aduriz z rzutu karnego. Tym samym wobec porażki Sevilli w derbach z Betisem oraz remisowi Villarrealu z Deportivo La Coruna strata Los Leones do miejsc pucharowych wynosi zaledwie 4 – 5 oczek. To oznacza, że podopieczni trenera Zigandy mimo fatalnej postawy na początku sezonu wracają do walki o czołowe miejsca w tabeli i kolejną przygodę w rozgrywkach kontynentalnych.

Mecz ten można właściwie uznać za spotkanie do jednej bramki. Drużyna Alaves chyba nie wyszła z szatni bo w przeciągu 90 minut tylko raz trafiła w światło bramki i miało to miejsce tuż po przerwie kiedy Bojan uderzył sprzed pola karnego a futbolówką poleciała w sam środek tak, że Herrerin nie miał najmniejszych problemów z jej złapaniem. Poza tym tak naprawdę trudno w całym meczu znaleźć jakąś akcję, która by poważnie zagroziła bramce Athletic i był autorstwa podopiecznych Abelardo. Zadbali o to jednak podopieczni trenera Zigandy bo dwa razy dość niefortunnie zagrali pod własną bramką i wskutek nieporozumienia z własnym bramkarzem mogli spowodować utratę bramki. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Poza tym Alaves było kompletnie bezradne. Być może powodem była szybko zdobyta bramka przez gospodarzy, którzy już w 8 minucie pokonali Pacheco. Rzut rożny wykonał Susaeta, dośrodkował na krótki słupek gdzie Etxeita mocny strzale po koźle (i trochę po rykoszecie od rywala) trafił w długi róg bramki gości. Bramkę poprzedziła ładna akcja Saborita na lewym skrzydle i dobra centra w pole karne, którą za krótko wybili obrońcy i piłka trafiła na długu słupek do Williamsa, który potężnie uderzył z ostrego kąta, a Pacheco z trudem sparował poza linię końcową. Athletic dominował przez cały mecz i właściwie w pierwszej połowie mógł zamknąć to spotkanie ale doskonałych okazji nie wykorzystali Raul Garcia i przede wszystkim Aritz Aduriz, który dwa razy z kilku metrów, będąc właściwie niepilnowanym trafił wprost w goalkeepera. Alaves pierwszą groźniejszą akcję przeprowadziło w 30 minucie kiedy po centrze Ibaia w polu karnym do piłki nie doszedł Bojan Krkić. Kolejna groźniejsza sytuacja miała miejsce w 42 minucie po centrze z rzutu rożnego Ibaia ale Duarte naciskany przez obrońcę przeniósł piłkę daleko obok bramki. Po pierwszej połowie wynik na tablicy był korzystny dla Los Leones.

Druga część meczu początkowo należała do Alaves ale tylko do 50 minuty. Można powiedzieć że podopieczni trener Abelardo mieli swoje pięć minut, które jednak były wyjątkowo mizerne jak zresztą cała gra zespołu przyjezdnego. Później do głosu doszedł Athletic i w dość szybko rozstrzygnął te zawody. Najpierw zawodnicy trenera Zigandy reklamowali karnego po faulu Alexisa na Raulu Garcii ale sędzia pozostał niewzruszony. Później kolejną doskonałą okazję do trafienia miał Aduriz aż około 60 minuty po kolejnym starciu Garcii w polu karnym, tym razem z Duarte Los Leones dostali rzut karny gdyż lewy obrońca Alaves padając na murawę zahaczył stopą o kolano naszego ofensywnego pomocnika i spowodował jego upadek. Arbiter nie miał wątpliwości wskazując na „wapno", a pewnym egzekutorem okazał się Aduriz. To praktycznie „zabiło" już to spotkanie bo z Alaves uszło powietrze i zespół z Vitorii nie marzył o niczym innym tylko o jak najszybszym zejściu z murawy. A Athletic postanowił sobie urządzić festiwal niewykorzystanych okazji bo kolejno marnowali je Susaeta, Aduriz (trzecia 100% sytuacja) oraz dwukrotnie Williams (jedna z nich to sam na sam z Pacheco). Wynik nie zmienił się już do końca i Los Leones odnieśli jak najbardziej zasłużone zwycięstwo i dopisali do swojego dorobku 3 oczka.

Niestety spotkanie nie zakończyło się pomyślnie dla gospodarzy bo w 80 minucie urazu mięśniowego doznał Oscar de Marcos i musiał opuścić murawę. Niestety poniedziałkowe badania nie były pomyślne bo Oscar doznał naderwania mięśnia przywodziciela a tego typu kontuzja oznacza około miesiąca przerwy w grze. To nie jest szczęśliwy sezon dla De Marcosa, który więcej pauzuje niż gra. Na pewno jest to spora strata dla zespołu gdyż wychowanek Alaves to swoistego rodzaju talizman trenera Zigandy. Zawodnik wystąpił dotychczas w 10 meczach w pierwszej jedenastce i Los Leones nie przegrali żadnego z nich. No ale skoro na Benito Villamarin udało się pierwszy raz wygrać pod nieobecność Aduriza w podstawowej jedenastce to może i uda się kontynuować serię bez Oscara w składzie. To na szczęście jedyna zła wiadomość z tego spotkania. Reszta to same dobre. Po pierwsze Los Leones w końcu strzelili bramkę po rzucie rożnym. Posucha trwała łącznie 154 kornery ale w końcu się udało. Miejmy nadzieję, że to przełamanie dobrze zwiastuje na przyszłość. Z kolei Aduriz wyrównał rekord Messiego i Raula Gonzaleza pod względem liczby klubów, którym strzelał bramki w La Liga. Cała trójka ma na swoim koncie po 35 ofiar. Oczywiście nie równa się to liczbie strzelonych bramek ale ilość klubów, które „obrywały" tych zawodników jest imponująca. Kolejna dobra wiadomość to sam mecz, który trzeba uznać co najmniej za niezły w wykonaniu podopiecznych trenera Zigandy. Jedyne uwagi można mieć do skuteczności pod bramką rywala, która była po prostu dramatyczna. Aduriz nie wykorzystał żadnej z trzech 100% sytuacji. Williams pokazał kolejny raz, że na środek ataku po prostu się nie nadaje. Raul Garcia był dość niewidoczny ale powinien wypracować dwa karne a nie tylko jeden. Zdecydowanie najlepszym zawodnikiem był Markel Susaeta, który ciągnął akcje ofensywne ile tylko się dało. Nasz kapitan był wszędzie, zaliczył asystę przy bramce Etxeity a po dośrodkowaniu w jego wykonaniu, Duarte faulem powstrzymywał Raula Garcię. W końcu też rzuty rożne stanowią realne niebezpieczeństwo pod bramką rywala. Pozostałe formacje nie miały okazji aby się wykazać bo po prostu Alaves nie dało żadnego powodu ku temu. Wszystkie ataki ekipy z Vitorii kończyły się dość szybko albo były bezsensownym klepaniem na około 30 metrze od bramki Herrerina. Athletic szybko zdobywając bramkę kompletnie wybił z rytmu swojego przeciwnika i obrócił w proch założenia taktyczne na ten mecz opierające się na szybkich kontratakach. Temu miało służyć wystawienie czwórki niewysokich i bardzo szybkich ofensywnych zawodników. Abelardo nie miał planu B na ten mecz i nie potrafił nic zrobić. Ale to też spora zasługa piłkarzy Athletic, którzy również na niewiele pozwolili swoim rywalom. I miejmy nadzieję że to jest dobry prognostyk na dalszą część sezonu i kolejne mecze w La Liga.

 

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Herrerin – De Marcos (82' Lekue), Etxeita, Laporte, Saborit – Iturraspe, Mikel Rico – Williams, Raul Garcia (80' Benat), Susaeta – Aduriz (90' Sabin Merino).
Trener: Jose Angel Ziganda

Alaves: Pacheco – Martin, Alexis, Maripan, Duarte – Manu Garcia, Pina (66' Medran) – Pedraza, Burgui (21' Bojan Krkic), Ibai (72' Sobrino) – Munir.
Trener: Abelardo Fernandez

Wynik: 2 – 0
Bramki: 8' Etxeita, 64' Aduriz (karny).
Żółte kartki: Susaeta, Etxeita – Alexis, Pedraza, Munir, Martin
Posiadanie piłki: 60% - 40%
Strzały: 14 – 8
Strzały celne: 8 – 1
Spalone: 3 – 1
Rzuty rożne: 4 – 1
Podania: 455 – 301
Dośrodkowania: 21 – 16
Faule: 23 - 20
Widzów: ok. 41 tys.
Sędzia: Gonzalez Fuertes jako główny oraz Fernandez Miranda i Garcia Fernandez na liniach.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus