Zakończenie roku 2017 na boiskach La Liga wyszło jak najbardziej udanie. Athletic z dalekiego wyjazdu do Andaluzji przywiózł komplet punktów odnosząc drugą wygraną z rzędu w delegacji. Po Levante tym razem wyższość ekipy Los Leones musiał uznać Real Betis Balompie, który stracił dwie bramki (Raul Garcia z karnego i Feddal – samobójcza) i nie znalazł sposobu na pokonanie świetnie spisującego się w bramce Iago Herrerina. Być może wynik byłby inny gdyby nie kretyńskie zachowanie Jordi Amata, który najpierw faulował Laporte'a w polu karnym powalając na ziemię iście zapaśniczym chwytem a następnie nadepnął na kostkę już leżącego stopera i jakby tego było mało próbował go jeszcze kopnąć. Arbiter tego spotkania jak najbardziej słusznie wskazał na jedenasty metr a sprawcę całego zamieszania wyrzucił z boiska. No ale to nie problem podopiecznych trenera Zigandy, którzy w o wiele lepszych nastrojach spędzili Święta Bożego narodzenia i do końcówki pierwszej rundy przystąpią znajdując się na 12 miejscu w tabeli z zaledwie 6 punktami straty do Villarrealu zajmującego ostatnie pucharowe miejsce.

Jak już wspomniałem, kto wie jakby potoczyło by się to spotkanie gdyby nie sytuacja z 35 minuty i zachowanie Jordi Amata. Betis nie tylko musiał grać przez prawię godzinę w osłabieniu ale i stracił bramkę po pewnie wykonanym rzucie karnym przez Raula Garcię. Wcześniej nieco lepsza była ekipa trener Setiena, która miała dwie świetne okazje do zdobycia bramki. Najpierw w 9 minucie Victor Camarasa wykorzystał błąd Mikela Rico przy wyprowadzeniu piłki, pognał na bramkę Los Leones i będąc tuż przed polem karnym zdecydował się na strzał. Uderzenie było celne i szło idealnie w róg bramki Herrerina ale nasz portero popisał się fantastyczną robinsonadą i sparował piłkę na słupek a ta po obiciu go wyszła na rzut rożny. Z kolei w 16 minucie mieliśmy do czynienia z pierwszą kontrowersją w tym meczu, która wzburzyła fanów na Benito Villamarin. Po rzucie wolnym piłkę odbił bramkarza a ta następnie odbiła się od jednego z zawodników Los Leones i leciała w kierunku bramki ale dosłownie w ostatniej chwili wyprężony jak struna Herrerin zdołał ja kolejny raz wybić. I właśnie tutaj pojawia się problem czy Iago wygarnął piłkę już zza linii bramkowej czy jeszcze jej nie przekroczyła. Fani i piłkarze Betisu sygnalizowali, że bramka jednak padła, natomiast powtórki nie są jednoznaczne i większość komentatorów skłania się ku temu, że jednak sędzia słusznie zrobił nie wskazując na środek i bramki nie było. Tutaj aż prosi się o system goal-line, który by wykluczył takie wątpliwości gdyż to nie pierwsza tego typu sytuacja na boiskach La Liga. Nawałnica Verdiblancos skończyła się po 30 minutach. Wprawdzie podopieczni trenera Sietiena częściej byli przy piłce i ich akcje mogły się podobać ale brakowało im ostatniego podania i wykończenia a poza dwiema wspomnianymi sytuacjami z resztą ataków bardzo dobrze radzili sobie obrońcy gości. Za to po pół godzinie gry gola powinni strzelić przyjezdni z Bilbao. Świetną ofensywną akcję lewą stroną wyprowadził Suaeta, wpadł w pole karne, posadził zwodem obrońcę i usiłował strzelić w długi róg. Adan zdołał sparować piłkę a ta wpadła wprost pod nogi De Marcosa. Niestety Oscar pogubił się w przyjęciu i stracił okazję do wpakowania futbolówki do pustej bramki. Jednak to nie był koniec akcji bo jeszcze strzelać próbował znajdujący się w polu karnym Lekue ale ten strzał zdołali już zablokować wracający defensorzy gospodarzy. Trzy minuty później ponownie w roli głównej wystąpił portero Verdiblancos, tym razem świetnie zbijając zmierzający w róg strzał Susaety z rzutu wolnego. Rzut rożny zakończył się fatalnie dla Betisu bo faulem na Laporte, wyrzuceniem Amata i wykorzystanie rzutu karnego przez Raula Garcię. 0-1 na Benito Villamarin. Ekipa gospodarzy już nie podniosła się do końca pierwszej połowy i mogła stracić kolejne bramki ale ładne uderzenie Raula Garcii z woleja Adan sparował na rzut rożny a Williams po dobrej akcji całego zespołu minimalnie spudłował mając idealnie wyłożoną piłkę przez Raula Garcię. Po pierwszej połowie Athletic wygrywał 0-1 i miał doskonałą sytuację wyjściową na drugie 45 minut.

Baskowie chcieli i mogli i zamknąć wynik tego meczu. Najpierw uderzenie głową Williamsa zostało wybite na rzut rożny. Chwilę później dwukrotnie ratował swój zespół przed utratą bramki Adan najpierw sparował na rzut rożny strzał Susaety a później w sobie tylko znany sposób zdołał zbić piłkę na poprzeczkę po potężnej bombie Raula Garcii. Nasz ofensywny pomocnik w drugiej części meczu był mocno na bakier ze skutecznością bo zmarnował jeszcze trzy sytuacje do zdobycia bramek. Verdiblancos obudzili się dopiero w 63 minucie gdy sam na sam z Herrerinem wyszedł Sergio Leon ale powrót Laporte'a i odważnej wyjście Iago zażegnały niebezpieczeństwo. Ta akcja mogła i powinna dać gospodarzom remis. Przez kolejny kwadrans sporą przewagę osiągnęli grający w osłabieniu gospodarze ale ponownie nie potrafili wyprowadzić ostatniego podania otwierającego drogę do bramki. Mogli zostać za to skarceni bo w 78 minucie spotkania ponownie fenomenalną formą popisał się Adan wygrywając pojedynek sam na sam z De Marcosem, któremu drogę do bramki otworzył Susaeta. Minutę później ponownie zawrzało na trybunach Benito Villamarin bo w polu karnym przy próbie oddania strzału padł Sergio Leon, który zmarnował kolejną 100% sytuację do zdobycia bramki. Zawodnicy Betisu również domagali się karnego za rzekomy faul Nuneza. Powtórki niestety i tym razem nie wyjaśniają wszystkiego bo nie wiadomo czy faktycznie był kontakt z winy Nuneza, który trafił w nogę Sergio Leona czy też napastnik Betisu przy próbie strzału czując kontakt z rywalem po prostu padł na murawę usiłując wykorzystać sytuację. Cała sprawa skończyła się na kartce dla Joaquina za zbyt głośne protesty. A mecz trwał dalej i gospodarze próbowali odrobić straty wprowadzając kolejnych ofensywnych zawodników. Tyle że zapomnieli zabezpieczyć swoje tyły co skrzętnie wykorzystał Oscar de Marcos. Nasz skrzydłowy dostał świetne podanie od Lekue, wpadł w pole karne, podciągnął do linii końcowej i próbował dośrodkować do idącego w sukurs Aduriza. Niestety dla miejscowych na drodze piłki znalazł się Feddal i próbując wybić futbolówkę wpakował ją do własnej bramki ustalając tym samym wynik meczu. Do końca spotkania już nic się nie zmieniło i Los Leones zdobyli jakże cenne trzy oczka uspokajając nastroje w obozie Athletic przynajmniej na czas Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku.

10 punktów na 18 możliwych do zdobycia między przerwą na reprezentacją a świętami to nie jest jakiś super wynik ale należy do niego podchodzić jak do sukcesu. W zaledwie miesiąc Los Leones zdobyli niemal tyle samo punktów co przez poprzednie 3 miesiące. Gra również się poprawiła, niewiele ale zawsze coś. Wprawdzie patrząc na pojedynek z Betisem nie można stwierdzić, że Athletic zagrał jakoś specjalnie dobrze ale taki wynik, jakkolwiek dość szczęśliwy, uzyskany na boisku rywala jest bardzo cenny. Trochę niepokojący był fakt, że nawet w osłabieniu rywale kreowali sobie akcje ofensywne i mogli strzelić bramki ale na szczęście na posterunku był Iago Herrerin albo obaj stoperzy, którzy w porę łatali powstałe dziury w obronie. Generalnie cała formacja defensywna spisywała się dość dobrze ale poza bramkarzem, który był jednym z najlepszych na boisku to trudno tutaj kogoś specjalnie wyróżnić. A skoro już jesteśmy przy naszym portero to pokazał On, że strata Kepy nie powinna jakoś specjalnie negatywnie odbić się na jakości gry na bramce bo Herrerin popisał się kilkoma świetnymi interwencjami, bardzo dobrym refleksem no i wyczuciem przy wyjściach do piłki. A że ma dopiero trzydziestkę na karku to jeszcze z parę lat na dobrym poziomie spokojnie pobroni, szczególnie że będą go naciskać młodsi bramkarze jak Unai Simon, który świetnie spisuje się w kadrze młodzieżowej Hiszpanii. Nieźle zastąpił Balenziagę Enric Saborit. W obronie trudno mieć do niego pretensje o cokolwiek jednakże w ataku kompletnie nie istniał przez co cały ciężar gry na lewej flance poniósł Markel Susaeta, swoją drogą najlepszy zawodnik meczu w barwach Athletic. W sumie poprawnie spisała się druga linia choć niestety nie ustrzegła się kilku poważnych błędów. Jeden z nich kiedy fatalną stratę zaliczył Mikel Rico mógł się zakończyć bramką i nasz pivot wisi duże piwo Herrerinowi za wyciągnięcie strzału Camarasy na początku meczu. Poza tym bez błysku ani w ataku ani w obronie. Na plus można zapisać lepsze ustawianie się przy stałych fragmentach gry i generalnie lepsze krycie przed polem karnym gdzie w końcu przestała ziać wielka dziura w obronie mnie więcej od 11 do 20 metra od bramki. Widać było że tak naprawdę jedynym zawodnikiem pomocy, który ma odpowiednią formę jest Mikel Rico. Reszta jeszcze jej nie złapała (San Jose) lub też przeszkadzają w grze kontuzje (Iturraspe, Benat). Najwięcej uwag można mieć jednak do formacji ofensywnej, która pomimo tego że Los Leones wygrali spisała się najsłabiej. W zasadzie jedynym zawodnikiem do którego trudno mieć pretensje jest Susaeta, który powinien zakończyć mecz z co najmniej 2 a nawet 3 asystami gdyby jego koledzy lepiej spisywali się pod bramką Adana. Pod nieobecność Aduriza, ciężar zdobywania bramek wziął na siebie Raul Garcia i trzeba przyznać że gdyby nie koszmarny brak skuteczności i szczęścia to powinien ten mecz skończyć z hattrickiem. Niestety nie udało się ale swoją bramkę zdobył pewnie wykonując rzut karny. Drugim zawodnikiem, który co tylko dotknął to zepsuł w ataku był Williams. Inaki dał kolejny dowód na to że snajperem nie jest i raczej nigdy nie będzie a wystawianie go na szpicy to robienie mu krzywdy. Tym razem również popisał się zepsuciem 2 a nawet 3 sytuacji podbramkowych, z których mogły a nawet powinny paść gole. Szkoda że Ziganda nie widzi na tej pozycji Sabina Merino. Ostatnim graczem z ataku jest Oscar de Marcos, który chyba na stałe zakotwiczy na skrzydle. Z jednej strony to po jego akcji Feddal skierował piłkę do własnej bramki ale z drugiej strony był dość bezproduktywny w ofensywie i znikał na długie minuty. No i koszmarnie zepsuł sytuację sam na sam z Adanem po doskonałym podaniu od Susaety. Pressing w jego wykonaniu też był jakby mniejszy niż w poprzednich meczach. Zdecydowanie też za często pozwalał Durmisiemu (lewy obrońca Betisu) na włączanie się do akcji ofensywnych przez co Lekue miewał momentami kłopoty na prawej stronie obrony.

Przerwa świąteczna potrwa dwa tygodnie i zespoły hiszpańskie wrócą na boiska w weekend 5 – 8 stycznia kiedy rozegrana zostanie 18 kolejka. Dla podopiecznych trenera Zigandy będzie to trzecie spotkanie derbowe w tym sezonie – tym razem z Deportivo Alaves. Miejmy nadzieję że tak jak udanie Los Leones zakończyli stary rok tak samo dobrze albo i lepiej, szczególnie pod względem gry powitają nowy.

Statystyka meczu:
Składy:
Betis: Adan – Barragan (83' Nahuel), Mandi, Feddal, Durmisi – Amat – Fabian, Camarasa (70' Boudebouz) – Joaquin, Sergio Leone, Tello (83' Julio).
Trener: Quique Setien

Athletic: Herrerin – Lekue, Nunez, Laporte, Saborit – Mikel Rico, Iturraspe – De Marcos, Raul Garcia (84' Benat), Susaeta (90' Cordoba) – Williams (70' Aduriz).
Trener: Jose Angel Ziganda

Wynik: 0 – 2
Bramki: 36' Raul Garcia (karny), 86' Feddal (samobójcza)
Żółte kartki: Joaquin – Saborit, Nunez
Czerwona kartka: 35' Jordi Amat – niesportowe zachowanie
Posiadanie piłki: 53% - 48%
Strzały: 16 – 19
Strzały celne: 6 – 7
Spalone: 2 – 3
Rzuty rożne: 6 – 9
Podania: 462 – 422
Dośrodkowania: 24 – 20
Faule: 7 – 6
Widzów: 42713
Sędzia: Martinez Munuera jako główny oraz Aguilar Rodriguez i Noval Font na liniach.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus