To nie były takie derby jakie wyobrażali sobie kibice obydwu zespołów. Bezbramkowy remis nie satysfakcjonuje żadnej ze stron a gra jedynie samych trenerów bo o ile nie można zawodnikom odmówić woli walki, chęci i poświęcenia to już na murawie obserwowaliśmy piłkarskie szachy a bardziej niż na zdobyciu bramki oba zespoły dbały o to żeby nie stracić gola. Więcej z gry miała ekipa przyjezdnych, której akcje i sama gra mogła się podobać ale groźniejsze sytuacje do zdobycia bramki mieli podopieczni trenera Zigandy, w tym nieodgwizdany rzut karny za zagranie ręką Diego Llorente po zagraniu Aritza Aduriza no ale to powoli staje się normą. W każdym razie obie strony mogą być zadowolone z pewnym jednak niedosytem że nie udało się zdobyć kompletu punktów. Athletic przedłużył swoją serię do 5 meczów bez porażki natomiast Real Sociedad zakończył serię 4 spotkań bez zdobyczy punktowej.

Jak już wspomniałem grę w większości prowadziła ekipa trenera Sacristana, tyle że niewiele z tego wynikało. Na pierwsze emocje trzeba było czekać do 11 minuty meczu kiedy po zagraniu Aduriza ręką w polu karnym zagrał Diego Llorente. Sędzia nakazał grać dalej choć trudno się zgodzić z przypadkowością tego zagrania bo ręką zawodnika była daleko od ciała. W 20 minucie meczu po jednym z nielicznych ataków Athletic ekipa Txuri-Urdin wyszła z szybką kontrą. Januzaj zagrał do Oyarzabala, który wpadł w pole karne i z ostrego kąta będąc sam na sam z bramkarzem będąc naciskanym przez Lekue, strzelił w długi róg bramki Herrerina ale na szczęście dla gospodarzy niecelnie. W 28 minucie meczu ładnie z woleja uderzył Illarramendi ale piłką minimalnie minęła słupek bramki Iago. Athletic odwdzięczył się również dwiema akcjami w tym jedną 100%. Najpierw z prawej flanki dośrodkował Lekue, Susaeta głową przedłużył piłkę ale będący sam na długim słupku Mikel Rico nie trafił dobrze w piłkę i ta przeszła obok słupka bramki Rulliego. Zdecydowanie najlepszą sytuację w całym spotkaniu miał w 45 minucie San Jose. Susaeta sprytnie wykonał rzut rożny podając po ziemi przed pole karne do Mikela Rico, ten bez przyjęcia zagrał w pole karne na ok. 8 metr do kompletnie nieobstawionego San Jose ale nasz defensywny pomocnik zamiast w światło bramki uderzył wprost w trybuny. To było w zasadzie wszystko co można było powiedzieć po pierwsze połowie meczu.

O wiele lepsza była druga część. Przede wszystkim dzięki Los Leones, którzy odpowiednio skorygowani w szatni przez Zigandę (sam nie wierzę że to piszę) zagrali odważniej i częściej zagrażali bramce Rulliego. Już w 50 minucie po świetnej centrze Raula Garcia, Diego Llorente ofiarną interwencją uprzedził składającego się do uderzenia Aritza Aduriza. Trzy minuty później z woleja uderzał był ofensywny pomocnik Atletico Madryt ale efektowną paradą popisał się argentyński portero Txuri-Urdin. Za chwilę świetnym podaniem na wolne pole popisał się Lekue i De Marcos wyszedł sam na sam z Rullim ale w ostatniej chwili wracający za nim De la Bella ofiarnym wślizgiem wybił piłkę na rzut rożny. Kornera wykonywał Susaeta i futbolówka trafiła do Aduriza, którego uderzenie głową minimalnie minęło bramkę. Sociedad doszedł do głosu dopiero na początku drugiego kwadransa i najpierw Laporte świetnie uprzedził w polu karnym Williana Jose po centrze Januzaja a chwilę później niestety popełnił błąd wybijając piłkę za krótko ale Januzaj w dogodnej sytuacji wypalił w boczną siatkę. W 67 minucie przed szansą stanął Willian Jose po podaniu Xabiego Prieto ale na szczęście zaliczył fatalne pudło. Sociedad miał jeszcze dwie szanse na zdobycz bramkową ale raz przestrzelił Canales a za drugim razem świetne uderzenie z dystansu Xabiego Prieto przerzucił nad bramką Iago Herrerin. Athletic niestety trochę siadł jeśli chodzi o grę i sytuacje bramkowe bo o ile wszystko szło dobrze mniej więcej do wysokości pola karnego to już później bardzo dobrze radziła sobie obrona przyjezdnych. Wynik końcowy na tablicy nie zmienił się od pierwszej minuty i mecz zakończył się jak najbardziej sprawiedliwym bezbramkowym remisem. Szkoda tylko że samo spotkanie wyglądało trochę tak jakby żaden zespół bardziej nie chciał przegrać niż wygrać.

Na pewno nie był to jakiś specjalnie dobry mecz ekipy trenera Zigandy ale też wieszanie psów na zawodnikach nie ma najmniejszego sensu. O wiele więcej można by było spodziewać się po ofensywie, która nie zagrała zbyt dobrze ale i trzeba przyznać że na niewiele pozwalała defensywa Txuri-Urdin. Athletic miał swoje okazje do zdobycia bramki, których jednak nie wykorzystał tyle że było ich zdecydowanie za mało. Cieszy na pewno coraz lepsza postawa przy stałych fragmentach gry. W przeciwieństwie do poprzednich spotkań Los Leones dochodzili do okazji strzeleckich po których mogły paść bramki. Trochę jeszcze jest przy tym mankamentów ale miejmy nadzieję że z czasem uda się je wyeliminować. Trener Ziganda powtórzył manewr z ustawieniem na skrzydłach De Marcosa i Susaety, co na pewno było dobrym posunięciem bo wtedy Los Leones grają lepiej w pressingu. Było to widać z meczu z ekipą z San Sebastian. Williams niestety ma spore problemy z grą w rygorze określonej taktyki choć i tak widać postępy. Wciąż ma zbyt dużo nawyków juniorskich a jego gra jest trochę zbyt naiwna jak na profesjonalny futbol. Dobre oceny należą się obronie. Wprawdzie Sociedad miał kilka okazji do zdobycia bramki ale w zasadzie może poza jedną 100% to reszta była raczej pod kontrolą defensorów Athletic. Obrońcy Los Leones udanie zneutralizowali największe atuty Txuri-Urdin w tym dwójkę niezwykle groźnych snajperów – Oyarzabala i Williana Jose. Obaj mieli po jednej akcji z której mogła paść bramka a poza tym zupełnie nie istnieli na murawie. Nieco gorzej szło z obroną przed strzałami z dystansu ale i tutaj nastąpiła poprawa bo rywali było stać tylko na dwa tego typu uderzenia autorstwa Illarramendiego i Xabiego Prieto. Tutaj również czeka zespół jeszcze trochę pracy.

Bezbramkowy remis na San Mames oznacza niestety niechlubny rekord w historii klubu Athletic. Był to ósmy mecz Los Leones na własnym stadionie w tym sezonie a jak dotychczas podopieczni trenera Zigandy trafili tylko pięć razy do siatki. Mało tego, w obecnych rozgrywkach ligowych zespół jest również na szarym końcu stawki klubów z najmniejszym dorobkiem bramkowym na własnym obiekcie. Drugie miejsce w tej niechlubnej klasyfikacji zajmuje Leganes do spółki z Alaves, które po 6 razy trafiły w meczach domowych. Trudno o bramki na La Catedral jeśli jedynym snajperem tak naprawdę jest Aritz Aduriz (2 trafienia) i pomagający mu Raul Garcia (1), kontuzjowany Muniain (1) i defensywny pomocnik Vesga (1) a nie strzelają zawodnicy kalibru Williamsa, który na bramkę w Bilbao czeka już ponad rok – 20 spotkań (od meczu z Eibar 4 grudnia 2016 roku). Na szczęście na wyjazdach i w pojedynkach Ligi Europy nasz atakujący spisuje się nieco lepiej ale i tak bez rewelacji (łącznie 4 trafienia), co jest i tab neznadziejnym rezultatem jeśli chodzi o zawodnika z takim kontraktem i klauzulą odstępnego. Trudno się więc dziwić że Williams zasiadł na ławce rezerwowych.

W spotkaniu tym nie wystąpił Kepa Arrizabalaga. Zawodnik wciąż ma kłopoty ze stopą, której urazu nabawił się w meczu z Realem Madryt. Tym razem nie chodzi o kostkę a o naderwanie mięśnia palca u nogi praktycznie uniemożliwia uderzanie piłki. Po poniedziałkowych badaniach diagnoza brzmi – 3 tygodnie przerwy w treningach. Nasz bramkarz powinien być gotowy na 7 stycznia na spotkanie z Alaves. Tuż przed meczem nasz portero zgłosił niedyspozycję trenerowi Zigandzie i dlatego w pierwszej jedenastce wystąpił Herrerin a na ławce rezerwowych usiadł Unai Simon. Meczu nie dokończył Mikel Balenziaga. Został zmieniony w 69 minucie przez Saborita. Tutaj poniedziałkowe badania nie były już pomyślne. Naderwanie drugiego stopnia mięśnia czworogłowego uda oznacza dwa miesiące przerwy. Jest to spory cios dla zespołu bo wydawało się że nasz lewy obrońca powoli dochodzi do swojej optymalnej formy a jego gra mogła się podobać. Teraz trener będzie musiał poszukać alternatyw. To może otworzyć drogę do transferu Ganei mimo początkowych negatywnych opinii trenera Blasa Zarriety. Ewentualnie szansę otrzyma Enric Saborit ale tutaj raczej trudno spodziewać się jakichś fajerwerków ze strony wychowanka Athletic, który prawie w ogóle nie grał w tym sezonie.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Herrerin – Lekue, Nunez, Laporte, Balenziaga (69' Saborit) – Mikel Rico, San Jose – De Marcos (66' Williams), Raul Garcia (80' Cordoba), Susaeta – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Sociedad: Rulli – Odriozola, Llorente, Inigo Martinez, De la Bella – Illarramendi, Zurutuza, Prieto – Januzaj (85' Vela), Willian Jose, Oyarzabal (69' Canales).
Trener: Eusebio Sacristan

Wynik: 0 – 0
Żółte kartki: Lekue, Mikel Rico, Aduriz – wszyscy Athletic
Posiadanie piłki: 39% - 61%
Strzały: 7 – 10
Strzały celne: 2 – 2
Spalone: 3 – 2
Rzuty rożne: 6 – 6
Podania: 336 – 541
Dośrodkowania: 17 – 20
Faule: 14 - 9
Widzów: 45504
Sędzia: Fernandez Borbalan jako główny oraz Cabanero Martinez i Matias Caballero na liniach.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus