Nieco chaotyczny ale dobry spektakl obejrzeli kibice, którzy wybrali się na Ciutat de Valencia by obejrzeć spotkanie pomiędzy Levante a Athletic. Sporo sytuacji podbramkowych, szybkie tempo, zero kalkulacji z każdej ze stron i trochę szczęśliwe bramki, w tym dwie samobójcze. Baskowie okazali się nieco lepszą drużyną na murawie, mieli odrobinę więcej szczęścia i w sumie zasłużenie wywieźli komplet punktów odnosząc pierwsze zwycięstwo od 14 października kiedy pokonali Sevillę na San Mames, a jeśli chodzi o wyjazdy to od drugiej kolejki i pojedynku z Eibar na Ipurua w dniu 27 sierpnia. Podopieczni trenera Zigandy zanotowali awans na 14 pozycję i do 6 miejsca w tabeli tracą już tylko 4 oczka jednocześnie oddalając się na 5 punktów od strefy spadkowej. Z kolei gospodarze wciąż nie mogą wrócić na właściwe tory i wygrać na własnym stadionie.

Jeśli Levante miało jakiś plan i taktykę na ten mecz to w 4 minucie wzięła ona w łeb. Athletic od początku ruszył do energicznych ataków i po kilku minutach wyszedł na prowadzenie. Długie podanie z własnej połowy pod pole karne posłał Laporte, Aduriz wygrał pozycję z Postigo i odegrał do idącego mu w sukurs skrzydłem Raula Garcii. Nasz mediaputa dośrodkował w okolice 5 metra gdzie w starciu z Tono padł Oscar de Marcos. Pan Estrada Fernandez bez wahania wskazał na wapno. Czy był karny? Patrząc na powtórki można powiedzieć coś z stylu „na dwoje babka wróżyła" Z jednej strony widać że Tono daje się wyprzedzić Oscarowi i po prostu atakuje go barkiem bez piłki powodując upadek i uniemożliwiając dojście do futbolowki. Z drugiej strony sędzia mógł to zinterpretować jako walkę bark w bark i puścić grę i też trudno by było mieć do niego pretensje. Z każdej decyzji tak czy tak się wybroni i po prostu można powiedzieć, że szczęśliwie podjął decyzję po myśli Athletic. W każdym razie Los Leones mieli jedenastkę, którą wykonał Aduriz i już po chwili mógł się cieszyć ze strzelonej bramki. 0-1 na Ciutat de Valencia. Levante nie zamierzała czekać i rzuciło się do szturmu na bramkę Kepy. Raz za razem szły oskrzydlające ataki w których brylowali Jason i Morales wspierani przez Bardhiego ale koncepcji podopiecznym trenera Muniza starczyło jedynie do wysokości pola karnego bo później świetnie radziła sobie obrona przyjezdnych. W zasadzie tylko raz w pierwszych 45 minutach udało się złamać defensywę Los Leones. W 43 minucie najpierw Boateng skiksował z 5 metrów a chwilę później po centrze Jasona z lewej strony na długi słupek doszedł do uderzenia głową ale fantastycznym refleksem popisał się Kepa, który sparował uderzenie rywala oddane dosłownie z 2 – 3 metrów. Athletic jednak nie był dłużny rywalom bo na każdą akcje odpowiadał atakami i to bardzo groźnymi. O ile Levante z trudem dochodziło do strzałów to Baskom było wiele łatwiej. Ładnie z dystansu przymierzył Lekue w 8 minucie ale minimalnie przeniósł piłkę ponad poprzeczką. W 17 minucie po rzucie rożnym strzelał Laporte ale niecelnie. Minutę później obrońcy w ostatniej chwili uprzedzili przed strzałem w polu karnym De Marcosa po podaniu od Susaety. W 19 minucie Aduriz minimalnie spóźnił się do centry De Marcosa i Oier nie miał problemów z wyłapaniem piłki. Po chwili ponownie szczęście z dystansu próbował Lekue ale z mizernym skutkiem. W 23 minucie Oscar przeniósł piłkę minimalnie nad poprzeczką. W 37 minucie trener Muniz postanowił już dłużej nie czekać i w miejsce defensywnego pomocnika El Hacema wpuścił napastnika Boatenga. To zaowocowało akcją bramkową w 43 minucie o której była już mowa wcześniej. W samej końcówce Levante uzyskało przewagę ale dzięki świetnej reakcji Kepy udało się utrzymać korzystny wynik do przerwy.

Na drugą połowę Granotas wyszli jeszcze bardziej ofensywnie. Prawego obrońcę Shaqa Moore'a zmienił skrzydłowy Ivi a to oznaczało że gospodarze ruszą mocniej do ataku. I tak się stało, tyle że podobnie jak w pierwszej części wszystko dobrze szło do pola karnego a później rywali dopadał kompletny brak koncepcji na dalsze rozegranie akcji. Sporadycznie udawało im się oddawać groźniejsze strzały jak w 51 minucie kiedy Boateng po błędzie Nuneza wpadł w pole karne i usiłował zaskoczyć Kepę uderzeniem w długi róg ale nasz portero nie miał problemów z wyłapaniem futbolówki. Podopieczni trenera Muniza naciskali dalej a wysoki pressing spowodował że goście mieli spore kłopoty z opuszczeniem własnej połowy jednakże wydawało się że mają mecz pod kontrolą. Tak jak w 64 minucie kiedy Chema oddał strzał z woleja z dystansu i piłka przeleciała tuż nad poprzeczkę ale pod czujnym okiem Kepy. W 71 minucie z murawy zszedł Aduriz i stało się jasne że Athletic nastawia się na obronę wyniku i kontrataki. Niestety próba zachowawczej taktyki szybko zemściła się na Zigandzie bo zaledwie 2 minuty później Levante wyrównało. Po jednej z akcji oskrzydlających i centrze z lewego skrzydła Baskowie źle wybijali piłkę, tak że w polu karnym przejął ją Ivi, minął jednego z obrońców i z prawej strony wrzucił ostrą piłkę na piąty metr gdzie próbował do niej dojść Unal. Turkowi się nie udało ale próbujący interweniować Laporte pod naciskiem napastnika wpakował piłkę do własnej bramki. Piłkarze Athletic reklamowali faul a Aymeric złapał się za łydkę jakby został kopnięty przez Unala. Powtórki pokazały że był kontakt pomiędzy nogą gracza Levante a Francuza a to oznacza przewinienie i bramka nie powinna być nieuznana. Baskowie nie popełnili błędu z poprzednich spotkań i nie cofnęli się jeszcze bardziej na własną połowę by bronić wyniku tylko ruszyli do ataku na bramkę Oiera. W 75 minucie bramkarza rywali uratował słupek a strzelał Mikel Rico. Levante nie miało chwili wytchnienia. W kolejnym atakiem obrońcy Granotas poradzili sobie ale w 79 minucie już nie. De Marcos przechwycił piłkę, oddał do Williamsa, który sprintem minął kilku obrońców i wpadł w pole karne gdzie został osaczony przez defensorów. Na szczęście nasz skrzydłowy pokazał że jak chce to potrafi grać z głową bo widząc że nie da rady iść dalej do przodu zawrócił, wycofał się przed pole karne a następnie rozciągnął grę na środek do Mikela Rico. Nasz defensywny pomocnik oddał na lewe skrzydło gdzie wchodzący De Marcos zacentrował na środek a Postigo próbował interweniować ale zrobił to tak nieszczęśliwie, że wpakował futbolówkę do własnej bramki. 1 – 2 i Baskowie znowu na prowadzeniu. Ta bramka mocno podłamała gospodarzy, którzy nie mieli już siły i chęci do walki. A mogli przegrywać wyżej gdyby nie Oier, który uratował swój zespół broniąc bardzo dobry strzał Inaki Williamsa. Tak więc Levante kontynuuje swoją passę bez zwycięstwa na własnym obiekcie a Athletic przełamał się i zdobył 3 punkty po niemal dwóch miesiącach oraz drugi raz pokonał przeciwnika na wyjeździe w obecnym sezonie La Liga.

To było naprawdę dobre spotkanie podopiecznych trenera Zigandy. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na spokojną, wyważoną grę nie tylko w ataku ale przede wszystkim w obronie. Zespół w defensywie w końcu wiedział co ma robić, zawodnicy skutecznie wybijali rywali z rytmu ograniczając do minimum ich poczynania w polu karnym. Formacja ta stanowiła monolit i oby tak było cały czas. W zasadzie poza sytuacją Boatenga, którą w świetnym stylu wybronił Kepa i akcji po której padła bramka Levante nie miało więcej szans na zdobycz bramkową. Ich ataki rozbijały się w okolicach pola karnego. Z kolei szybko zdobyta bramka trochę ustawiła zawody i można powiedzieć, że ułatwiła zadanie Baskom. No ale to właśnie podopieczni trenera Zigandy zaatakowali od początku meczu i wypracowywali sobie kolejne sytuacje. Dobrze funkcjonowała druga linia gdzie świetnie pracował Mikel Rico harując od pola karnego do pola karnego. Jego wydolnością można by obdzielić kilku zawodników. Nieco słabiej zagrał Vesga ale tylko dlatego że bardziej koncentrował się na defensywie i dzięki temu Rico mógł grac bardziej do przodu. Bardzo dobre zawody rozegrała nasza formacja ofensywna. Można odnieść wrażenie że od kiedy gra tam Oscar de Marcos to jest ona bardziej mobilna, lepiej się rozumie i akcje są o wiele groźniejsze i płynne. Trudno powiedzieć czy to był pomysł Zigandy czy też zaczerpnięty jeszcze z czasów Bielsy przez samych zawodników ale częste zmiany pozycji obydwu skrzydłowych i dołączenie do nich jako dublującego pozycje Raula Garcii. Odniosło to zamierzony skutek bo wprowadziło sporo chaosu w szeregi rywali. Poza tym było korzystne dla kreatywności zespołu gdyż duża mobilność obydwu skrzydłowych oraz ruchliwość Mikela Rico spowodowały, że mniej mobilni Raul Garcia i Aduriz mieli z kim grać. Akcje ofensywne były przeprowadzane z pomysłem i widać było że coś drgnęło w zgraniu tak że wyglądało to jakby w końcu piłkarze wiedzieli od początku do końca co mają grać. Zresztą odpowiedź na trafienie Levante była na to najlepszym przykładem bo w odstępie kilku minut po trafieniu wyrównującym Athletic wypracował sobie kilka okazji do uzyskania gola dającego prowadzenie. Poza tym tak jak już wspomniałem zawodnicy grali niezwykle spokojnie i byli pewni tego co mają robić na murawie. No i chyba najważniejsze z tego wszystkiego a więc myślenie na boisku o co było ciężko w poprzednich spotkaniach. Najlepszym przykładem na to jest gra Inaki Williamsa przy zwycięskim golu kiedy zamknięty przez obrońców wycofał się z piłkę i wykazał się bardzo dobrym przeglądem pola świetnie podając do Mikela Rico. Jeszcze kilka spotkań wcześniej Williams próbował na pełnej szybkości minąć wszystkich i pewnie skończyłoby się stratą. Można powiedzieć, że piłkarze zaczęli ponownie wierzyć we własne umiejętności i chyba powoli również w metody treningowe Zigandy a to jest ważne jeśli chcą osiągać lepsze wyniki. Oby tak dalej a nawet lepiej bo już za chwilę spotkanie derbowe z Sociedad. A tutaj trzeba zagrać o klasę lepiej.

Statystyka meczu:
Składy:
Levante: Oier – Shaq (46' Ivi), Postigo, Chema, Tono – El Hacen (36' Boateng), Campana – Jason, Bardhi, Morales – Unal.
Trener: Juan Ramon Lopez Muniz

Athletic: Kepa – Lekue, Nunez, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, Vesga – De Marcos (88' Sabin Merino), Raul Garcia, Susaeta (80' Saborit) – Aduriz (69' Williams).
Trener: Jose Angel Ziganda

Wynik: 1 – 2
Bramki: 73' Laporte (samobójcza) – 5' Aduriz, 79' Postigo (samobójcza).
Żółte kartki: Tono, Chema, Campana – Rico, Vesga, Raul Garcia
Posiadanie piłki: 60% - 40%
Strzały: 12 – 14
Strzały celne: 3 – 3
Spalone: 1 – 2
Rzuty rożne: 8 – 6
Podania: 448 – 300
Dośrodkowania: 28 – 16
Faule: 11 – 14
Widzów: ok 18 tys.
Sędzia: Estrada Fernandez jako główny oraz Alonso Fernandez i Martin Garcia na liniach.