To co po pierwszej rundzie spotkań w Lidze Europy wydawało się mrzonką albo pobożnym życzeniem stało się faktem. Athletic nie tylko awansował do fazy pucharowej Ligi Europy ale zrobił to z pierwszego miejsca w grupie. Baskowie w ostatnim meczu zrobili to co do nich należało a więc wygrali na wyjeździe z Zoryą Ługańsk, rozgrywając kolejne naprawdę dobre spotkanie, w którym na niewiele pozwolili rywalom oraz strzelili dwie bramki autorstwa Raula Garcii i Aritza Aduriza nie tracąc przy tym żadnej. Drużynie sprzyjało również szczęście gdyż w równolegle toczącym się meczu pomiędzy Herthą a Ostersunds o nic już nie grająca ekipa z Bundesligii zdołała zremisować u siebie 1-1 a szwedzka ekipa zmarnowała karnego, który mógł zapewnić jej zwycięstwo i awans z pierwszego miejsca. A tak na czele tabeli z 11 oczkami, identycznie jak rywale ze Skandynawii znalazł się Athletic dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich spotkań i będzie rozstawiony w 1/16 finały rozgrywek Ligi Europy.

Athletic świadomy tego, że wystarczy mu remis w meczu z Zoryą nie rzucił się do ataków tylko spokojnie i uważnie rozgrywał piłkę. Trener Ziganda, o co trudno go posądzać ale trzeba przyznać, że odrobił lekcję z pierwszego meczu. Drużyna była dobrze ustawiona i umiejętnie rozbijała ataki rywali. Dość powiedzieć, że przez cały mecz ekipa z Ukrainy nie zdołała ani razu zatrudnić Iago Herrerina, który mógł się wykazać jedynie przy wyjściach do dośrodkowań. Właściwie w pierwszej połowie Zorya stworzyła sobie jedną groźniejszą sytuację kiedy do piłki dośrodkowanej na 5 metr nie doszedł Iuri ale Laporte i tak asekurował rywala więc raczej zdołałby zablokować ewentualne uderzenie gdyby do takiego doszło. A Athletic kiedy tylko mógł to stwarzał spore zagrożenie pod bramką Lunina. W pierwszej połowie Zorya była o wiele częściej przy piłce i często udawało jej się przedostać w okolice pola karnego Basków tyle że kompletnie nic z tego nie wynikało. Brakowało ewidentnie ostatniego celnego podania a podopieczni trenera Zigandy albo skutecznie przerywali akcje albo po prostu blokowali strzały. Za to Athletic jak już doszedł pod pole karne to wiedział co zrobić z piłką. W 28 minucie nawet mógł prowadzić bo Williams trafił do siatki po podaniu Aduriza ale sędzia boczny pokazał spalonego. Czy mógł albo powinien? Trudno do końca stwierdzić ale wydaje się że raczej nie. Rzut wolny z prawej strony bił w pole karne Susaeta i w momencie podania na ewidentnym spalonym był Inaki. Tyle że piłka była adresowana na długi słupek do Aduriza, który wyszedł jak najbardziej prawidłowo zza pleców obrońców i stanął oko w oko z Luninem. Nasz snajper zdecydował się podawać do Williamsa, który wpakował piłkę do siatki. Niewątpliwie nasz snajper dzięki pozycji spalonej w pierwszej fazie akcji osiągnął korzyść i znalazł się sam przed bramkarzem ale już samo podanie od Aduriza wydaje się prawidłowe bo linia spalonego jaką wyznacza piłką raczej nie była złamana. Szkoda że nasz snajper sam nie decydował się na strzelenie do siatki bo wtedy nie trzeba by było dywagować nad tą sytuacją. W każdym razie bramka wydaje się zdobywa prawidłowo a tak pozostała kontrowersja i domysły co do pomyłki sędziowskiej. Los Leones jednak nie podłamali się ta decyzją arbitra i już w 35 minucie stanęli przed kolejną szansą. Lekue dośrodkował z prawego skrzydła na około 12 – 13 metr od bramki gdzie efektownymi nożycami do strzału złożył się Raul Garcia i futbolówka minimalnie minęła poprzeczkę. To były jedyne dwie sytuacje warte uwag w pierwszych 45 minutach meczu.

W przerwie trener Ziganda chyba zmienił zdanie co do gry na remis i postanowił powalczyć o pełną pulę. Trudno się dziwić skoro rywal był tego dnia wyjątkowo słaby i grzechem byłoby to nie wykorzystać. Już w 53 minucie powinna paść bramka. Aritz dostał piłkę na własnej połowie i wyszedł z kontrą w dość nietypowy sposób bo poszedł na przebój mijając dwóch obrońców, w tym jednego już w polu karnym i mając dogodną sytuację w polu karnym, która powinna zakończyć się bramką trafił wprost w bramkarza. Niemal 50 metrowy rajd naszego snajpera godny Ronaldo albo Messiego. Minutę póxniej Los Leones mieli rzut rożny po którym głową uderzał San Jose ale niecelnie. W 63 minucie po centrze Lekue Svatok o mało co nie skierował piłki do własnej bramki. Skończyło się na rzucie rożnym przy którym znowu nie popisał się arbiter. Susaeta dośrodkował na około 10 metr gdzie do piłki doszedł Raul Garcia ale jego uderzenie głową tylko obiło poprzeczkę. Wszystko byłoby ok gdyby nie zachowanie obrońcy przy tej akcji, który ewidentnie faulował naszego zawodnika ciągnąc go za koszulkę i uniemożliwiając oddanie celnego strzału. W końcu w 70 minucie spotkania padł gol. Kolejny rzut wolny z okolic pola karnego wykonywał Susaeta, celnie dośrodkował na ok 7 – 8 metr gdzie najwyżej wyszedł w górę Aduriz i strzałem głową nie dał szans Luninowi. 0-1 na Arena Lwów i Athletic był już obiema nogami w fazie play-off Ligi Europy a nawet na pierwszym miejscu bo w Berlinie był remis. Kolejne bramki podopieczni trenera Zigandy mogli strzelić w 74 i 77 minucie ale najpierw fenomenalną interwencją po strzale Raula Garcii z 5 metrów (dośrodkował Lekue) popisał się Lunin ratując zespół przed niemal pewną strata bramki a chwilę później Williams fatalnie spudłował po podaniu Garcii. W końcu w 86 minucie meczu Zorya została ostatecznie powalona na deski i skapitulowała. Susaeta kolejny raz podszedł do rzutu wolnego, tym razem z lewej strony, dośrodkował na 5 metr gdzie kompletnie nieobstawiony był Garcia i ten ze stoickim spokojem wpakował piłkę do siatki. I to było w zasadzie tyle jeśli chodzi o to spotkanie. Zorya już odpuściła a Athletic uspokojony dwubramkowym prowadzeniem nie kwapił się do ataków. Zasłużone zwycięstwo Los Leones i jak się okazało chwilę później awans do dalszej fazy rozgrywek z pierwszego miejsca w grupie dzięki remisowi Ostersunds w Berlinie.

Jak już wspomniałem na początku relacji było to naprawdę dobre spotkanie w wykonaniu podopiecznych trenera Zigandy. W zasadzie trudno się przyczepić którejkolwiek formacji o jakieś błędy bo wszędzie widać było sporą poprawę. Przede wszystkim cieszy kolejny mecz na zero z tyłu. Obrona zagrała naprawdę solidnie i wprawdzie Zorya miała kilka okazji i oddała kilka strzałów z pola karnego lub jego okolic ale raz że były to niecelne a dwa wszystko odbywało się jakby pod kontrolą obrońców, którzy skutecznie blokowali drogę do siatki. Nawet świetna okazja Iurego z początkowych minut kiedy wślizgiem usiłował wbić piłkę do bramki zakończyła się niepowodzeniem i kto wie czy nawet jakby uderzał celnie to albo czujny Herrerin albo wchodzący obok również wślizgiem Laporte nie zagrodziliby piłce drogę do bramki. Sporą poprawę można było zauważyć przy strzałach rywali z dystansu gdy nie było już widać tak potężnej dziury przed formacją defensywną i pomocnicy bez problemów doskakiwali do próbujących uderzać zawodników rywali. Dobre też było krycie przy dośrodkowaniach. Z zawodników na wyróżnienie zasługują przede wszystkim obaj boczni defensorzy, którzy szczególnie dobrze poczynali sobie w ataku. Szczególnie Lekue, który posłał kilka bardzo groźnych dośrodkowań, które mogły zakończyć się bramkami. Nieźle spisała się druga linia i to zarówno w ofensywie jak i defensywie, choć obyło się bez przebłysków. Bardzo dobrze zagrała formacja ofensywna. Przede wszystkim w końcu świetnie funkcjonowały oba skrzydła zarówno w obronie jak i ataku. Williams w końcu pracował zarówno a ataku jak i obronie. Pozostała trójka również spisała się rewelacyjnie. W końcu zafunkcjonowały stałe fragmenty gry po których padły obie bramki. Spora tutaj zasługa Markela Susaety, który jest o wiele lepszy w tym elemencie piłkarskiego rzemiosła nawet od Benata. Widać też było że trener Ziganda mocno popracował z zespołem nad tym elementem taktyki. Aduriz i Raul zrobili to co do nich należało a mogli swój dorobek bramkowy powiększyć dwukrotnie gdyby tylko wykazali się większą precyzją. No ale nie ma co narzekać bo i tak zrobili co do nich należało a ich postawa nie tylko zapewniła awans zespołowi ale dostali się również do najlepszej jedenastki kolejki. Aduriz strzelając bramkę we Lwowie przeskoczył Szotę Arweładze w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii PUEFA oraz Ligi Europy mając na koncie 27 trafień. Przed nim są Gerd Muller (29 bramek), Falcao (31), Huntelaar (34) i Henrik Larsson (40). W obecnej formie Ligi Europy Aduriz pozostaje drugi z 23 trafieniami za Falacao, który ma 30 goli na swoim koncie.

Tak więc do połowy lutego mamy za sobą emocje związane z europejskimi pucharami i pozostaje się skupić na walce w La Liga o jak najlepsze wyniki. Miejmy nadzieję, że morale po tym awansie i dobrej grze w Lidze Europy wystrzeli w górę i zespół zacznie odrabiać straty jakie ma do górnej połowy tabeli.

Statystyka meczu:
Składy:
Zorya: Lunin – Gordiyenko, Kharatin, Svatok, Sukhotskiy – Babenko (75' Kochergin), Andriyeskiy - Karavaev, Iury (61'Silas), Lunov (46' Kabayev) – Gromov.
Trener: Yuriy Vernydub

Athletic: Herrerin – Lekue, Nunez, Laporte, Balenziaga – Mikel Rico, San Jose – Williams (79' Cordoba), Raul Garcia (90' Aketxe), Susaeta – Aduriz (89' Merino).
Trener: Jose Angel Ziganda

Wynik: 0 – 2
Bramki: 70' Aduriz, 86' Raul Garcia
Żółte kartki: Andriyeskiy, Lunov, Kabayev – Nunez
Posiadanie piłki: 50% - 50%
Strzały: 9 – 11
Strzały celne: 0 – 5
Rzuty rożne: 3 – 7
Spalone: 3 – 3
Podania: 399 – 295
Podania celne: 316 – 228
Faule: 8 – 10
Widzów: 8428
Sędzia: Ruddy Buquet jako główny oraz Guillaume Debart i Frederic Cano na liniach. Cała trójka pochodzi z Francji.

 

fot. strona oficjalna www.athletic-club.eus