Trudno było być optymistą przed meczem z Realem Madryt ale jak się okazało nie taki diabeł straszny jak go malują i Baskom udało się nie tylko wywalczyć remis ale przede wszystkim zagrać na zero z tyłu, co w tym sezonie przy dziurawej jak ser obronie Los Leones oraz nieobecności Aymerica Laporte'a jest osiągnięciem na miarę co najmniej awansu do europejskich pucharów. Ba, gdyby mieli jeszcze odrobinę szczęścia to mogliby wygrać ale niestety arbitrem tego spotkania była jedna z największych porażek sędziowskich w La Liga a więc Pan Mateu Lahoz, który wprawdzie jak najbardziej słusznie wyrzucił z boiska Sergio Ramosa ale nie podyktował dwóch karnych dla gospodarzy, obydwu po faulach na Raulu Garcii, najpierw w wykonaniu Sergio Ramosa, który podciął naszego pomocnika a w ostatnich sekundach meczu na skutek zagrania Marcelo, który łokciem zaatakował plecy gdy były zawodnik Atletico usiłował przyjąć piłkę. Pana Lahoza musiały chyba dręczyć wyrzuty sumienia za te klopsy bo tylko tym można tłumaczyć fakt że Raul Garcia nie skończył meczu z żółtą kartką mimo aż 7 fauli jakich się dopuścił. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że zarówno zawodnicy jak i trener Ziganda tym razem spisali się bardzo dobrze. Ci pierwsi walczyli jak na prawdziwe lwy przystało, nie odpuszczali ani na moment swoich rywali ofiarnie grając w ataku czy też obronie, nie dawali się zdominować a i trener wyszedł z konfrontacji z Zidane'm zwycięsko nieźle dobierając taktykę na to spotkanie i dokonują trafnych decyzji jeśli chodzi o zmiany ,niektóre wymuszone jak ta Iturraspe, który doznał kontuzji i nie zobaczymy go na murawie do końca grudnia.

Początek spotkania należał do Realu, który wściekle atakował próbując jak najszybciej strzelić bramkę. Na szczęście Królewscy nie byli tego dnia zbyt dobrze dysponowani jeśli chodzi o celność podań i strzałów bo co rusz psuli swoje zagrywki. Kto wie jednak jakby potoczył się ten mecz gdyby Benzema wykorzystał świetną kontrę swojego zespołu w 8 minucie meczu. Raul Garcia stracił piłkę, De Marcosowi nie udało się jej odzyskać i Ronaldo ruszył na pelnym gazie w kierunku bramki, podał na lewe skrzydło do Isco, który zacentrował na długi słupek. Piłka minęła wszystkich obrońców oraz skaczącego do główki Ronaldo i przejął ją Benzema, który ładnie złożył się do strzału tyle że uderzył niecelnie a futbolówka uderzyła w słupek i wyszła w pole. Była to właściwie jedyna i najlepsza sytuacja do zdobycia bramki dla Realu jeśli nie w całym meczu to na pewno w pierwszej połowie. Athletic szybko odpowiedział bo zaledwie pół minuty później świetnym przerzutem ponad obrońcami popisał się Raul Garcia ale Williams nie zdążył się złożyć do strzału będąc praktycznie sam na sam z Navasem i tylko trącił futbolówkę końcem buta a ta padła łupem bramkarza. Niestety ale nawet gdyby Inaki doszedł do piłki to i tak ewentualna bramka nie byłaby uznana bo sędzia pokazał spalonego. W 13 minucie meczu ponownie Keylor był w opałach. De Marcos ładnie podciągnął prawym skrzydłem, dośrodkował na krótki słupek gdzie Varane'a wyprzedził Aduriz i pociągnął głową po długim rogu sprawiając mnóstwo kłopotów portero gości, który wypluł piłkę przed siebie a obrońcy wyjaśnili sprawę. W 18 minucie meczu ponownie Athletic był bliski strzelenia bramki. Kolejną ładną akcję przeprowadził prawą stroną De Marcos, wyłożył piłkę Susaecie przed polem karnym a ten oddal strzał na bramkę. Pierwsze uderzenie wybili obrońcy ale poprawka wprawdzie nie trafiła w bramkę ale do ustawionego samotnie na 5 metrze Williams, który niestety nie spodziewał się takiego zagrania no i koszmarnie zepsuł szansę na zdobycz bramkową źle przyjmując piłkę, co skończyło się autem bramkowym. Królewscy składną i niebezpieczna akcję przeprowadzili w 21 minucie kiedy to na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Kroos ale trafił wprost w światło bramki. Sześc minut później w poważnych opałach był Navas. Ponownie wszystko zaczął De Marcos, podał do Raula Garcii, który prostopadłym podaniem w pole karne uruchomił Williamsa. Inaki podciągnął kilka metrów i z ostrego kąta uderzył w długi róg bramki ale i tym razem bramkarz był na miejscu i sparował piłkę na rzut rożny. Spotkanie wciąż było otwarte z obydwu stron bo za chwilę akcja przeniosła się pod bramkę Kepy. Modric podał do Carvajala, ten podciągnął do linii końcowej pola karnego i dośrodkował w pole karne. Obrońca wybił za krótko piłkę, która trafiła do czającego się na linii 16-stki Toniego Kroosa, który mocnym uderzeniem o mało co a wpakowałby futbolówkę w dolny róg bramki Basków. Ponownie zabrakło pary centymetrów. W samej końcówce meczu mocno uwidoczniła się przewaga podopiecznych trenera Zidane'a którzy wypracowali sobie jeszcze dwie doskonałe szanse na zdobycie bramek ale pokazowo spartolili jej Ronaldo oraz Varane. Obaj uderzali z 5 metrów od bramki ale ten pierwszy fatalnie spudłował a drugi został zablokowany przez obrońców, którzy wyekspediowali piłkę poza boisko. Już w doliczonym czasie gry Etxeita uprzedził Ramos po kolejnym rzucie rożnym

Drugą część o wiele lepiej mogli zacząć Baskowie, którzy zmarnowali świetną okazję do zdobycia bramki. Świetnie na lewym skrzydle urwał się Susaeta, wpadł w pole karne i dośrodkował do nadbiegającego środkiem Aduriza. Aritz uderzył z około 16 metrów w dolny róg bramki ale na posterunku był Keylor Navas, który sparował piłkę a Varane wybił piłkę. Tyle że Los Leones ją przejęli i ponowili akcję. Tym razem Balenziaga wbijał piłkę w pole karne a tam usiłował do niej dojść Raul Garcia, który jednak nie zdołał bo był podcinany przez Sergio Ramosa za co należał się gospodarzom rzut karny. Podopieczni trenera Zigandy jednak nie odpuszczali i w 55 minucie ponownie stanęli przed szansą na zdobycz bramkową. Williams wpadł w pole karne i dośrodkował do Susaety. Piłka po rykoszecie dotarła do naszego kapitana i ten próbował lobować Navasa, który odważnym wyjściem zdołał odbić futbolówkę i wybić ja na rzut rożny. Podopieczni Zidane'a dopiero po tej akcji doszli do głosu i od razu mieli szansę na zdobycz bramkową ale Etxeita w dośc brutalny sposób przerwał akcję Modricia za co obejrzał żółtą kartkę. Piłkarze Realu reklamowali jeszcze przywilej korzyści, który teoretycznie powinien zastosować Pan Mateu Lahoz ale jak pokazały powtórki w momencie podania od Modricia Ronaldo był na spalonym, co zasygnalizował boczny arbiter i nie mogło być mowy o puszczeniu gry. Królewscy atakowali z pasją i na dużej szybkości tyle że ich akcjom trochę brakowało boiskowej inteligencji bo obrona Basków, która w dotychczasowych meczach przypominała bardziej szwajcarski ser tylko sporadycznie dopuszczała do niebezpieczeństwa w czym pomagała im totalna impotencja strzelecka gości. Walenie głową w mur trwało do 72 minuty kiedy w końcu Ronaldo dostał świetną piłkę od Isco, obrócił się z nia i błyskawicznie wypalił w krótki róg ale ta uderzyła w zewnętrzną część słupka. Między 70 a 80 minutą meczu Los Blancos założyli iście hokejowy zamek na połowie Athletic z której praktycznie nie schodzili. Tyle że efekt był mizerny bo albo akcje kończyły się na rzutach rożnych, albo skutecznie interweniował Kepa albo po prostu piłka po strzałach zawodników w białych trykotach lądowała w trybunach. W 85 minucie Real przeprowadził swoją właściwie ostatnią wartą uwagi akcję w tym meczu kiedy Kovacic uruchomił Marcelo a ten dośrodkował na 6 – 7 metr gdzie Ronaldo ładnie złożył się do strzału ale futbolówka poleciała wprost w ręce Kepy. Za to chwilę później dopływ krwi do mózgu odcięło Sergio Ramosowi, który chyba nigdy się nie nauczy że z łokciami do walki o piłkę w powietrzu się nie skacze a już szczególnie nie wymierzonymi w twarz rywala bo to może się skończyć bardzo źle. Nie inaczej było tym razem bo reprezentant Hiszpanii w walce powietrznej zdzielił tak Aduriza w twarz i Pan Mateu Lahoz pokazał mu drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną kartkę. Athletic zwietrzył swoją szansę na pełna pulę punktową i przez całą końcówkę meczu oraz cztery minuty doliczonego czasu gry nie schodził z okolic pola karnego gości ale poza akcją z 93 minuty gdy Susaeta źle przyjmował piłkę nie miał klarownych sytuacji do zdobycia bramki. Tzn. być może by miał gdyby w ostatnich sekundach Pan Mateu Lahoz nie podsumował swojego „udanego" występu kolejną wpadką nie odgwizdując karnego za atak łokciem na plecy Raula Garci, który usiłował przejąć w polu karnym centrowaną do niego piłkę. Sprawca całego zamieszania Marcelo, nie był w najmniejszym stopniu zainteresowany piłką i to powinno zakończyć się jedenastką.

Trudno dopatrzyć się negatywów w tym meczu. Jedyne stwierdzenie jakie przychodzi na myśl to pytanie: Czy nie można grać tak w każdym meczu? Pomijając fakt że Real był dość słaby i pod formą, że z nieba lały się strumienie wody ale na pewno na pochwały zasługuje gra niemal w każdej formacji bo osiągnąć taki wynik przeciwko Królewskim to na pewno jest sukces, tym bardziej że Athletic jest również baaaardzo daleko od choćby średniej dyspozycji. Szczególnie dużo ciepłych słów należy się defensywie, która przy braku Aymerica Laporte'a funkcjonowała naprawdę sprawnie, była niezła asekuracja i w zasadzie jedynej rzeczy, której można się przyczepić to wciąż potężne kłopoty przy obronie strzałów zza pola karnego bo środkowi pomocnicy wciąż cofają się za głęboko i gdyby Kroos czy Marcelo mieli lepiej nastawione celowniki to kto wie czy Kepa nie wyciągał by piłki z siatki. No ale i tutaj widać poprawę bo dziura ta była o wiele mniejsza niż w poprzednich spotkaniach jakie mieliśmy okazję oglądać. Trudno kogoś specjalnie wyróżnić bo obrona w końcu stanowiła monolit i trudno było w niej znaleźć słabe punkty. Koncentracja była niesamowita. Największe zmartwienie jakim była gra Etxeity na pozycji lewego środkowego obrońcy gdzie generalnie spisywał się słabo okazała się płonna bo Xabier spisał się naprawdę fantastycznie. Rolę dyrygenta w obronie przejął za to zaledwie 20 letni Unai Nunez, który łatał wszystkie dziury, doskonale radził sobie z dryblerami pokroju Ronaldo czy Isco. Świetnie grał ciałem o czym przekonał się Benzema, który nie był w stanie sprostać stoperowi w pojedynkach jeden na jeden. Nieźle bronili obaj boczni obrońcy, którzy nie ograniczyli się tylko do tylnej formacji ale aktywnie uczestniczyli w atakach. Szczególnie było widać to po prawej stronie gdzie De Marcos z Williamsem po prostu demolowali Marcelo i spółkę. Dobre spotkanie zagrała formacja ofensywna, która stworzyła spore zagrożenie pod bramką Navasa i gdyby nie koszmarne błędy Pana Lahoza i dobra forma portero gości to może i tutaj udało by się trafić co najmniej raz do siatki. Swoje sytuacje do zdobycia bramki mieli w zasadzie wszyscy atakujący Athletic. Szkoda też w kilku wyjściach ofensywnych niezauważony pozostał Williams, który świetnie wychodził na pozycję i każda piłka gdyby była adresowana do Inakiego pachniała niebezpieczeństwem pod bramką Keylora. Tym razem nasz skrzydłowy zagrał niezwykle dojrzale, z głową i dbałością o każdą akcję do której się po prostu przykładał. Efekty od razu było widać po grze Athletic i kreowanych akcjach ofensywnych. Raul Garcia i Aduriz robili świetną grę w środku gdzie niesamowicie walczyli z obydwoma stoperami Realu oraz Casemiro, z których to pojedynków często wychodzili zwycięsko. No i do spółki wyeliminowali z gry Sergio Ramosa. Niesamowitym przykładem dla całego zespołu był Susaeta, który harował na całej długości i szerokości boiska pojawiając się dosłownie wszędzie. No i po raz kolejny świetnie bił stałe fragmenty gry, które w końcu są jakimś zagrożeniem dla rywali. Chyba najbardziej niedocenianą formacją był druga linia gdzie Mikel Rico harował za dwóch, najpierw z Iturraspe a później z Mikelem San Jose. Trzeba przyznać że były pomocnik Granady ma płuca ze stali bo przez 90 minut nie zatrzymał się chyba ani razu. Był też bardzo kreatywny bo rozprowadzał większość akcji ofensywnych. Szkoda urazu Andera, który musiał zejść już w 38 minucie meczu bo ucierpiała na tym gra ofensywna zespołu a i w obronie pojawiło się trochę więcej przestrzeni. San Jose wprawdzie próbował to łatać wraz z wszędobylskim Rico ale różnie się to udawało. Generalnie jednak było ok. Większym zmartwieniem był uraz Iturraspe, którego wstępne diagnozy nie były zbyt wesołe i wykluczały go niemal na miesiąc z treningów. Na szczęście kolejne badania przyniosły dobra wieści bo uraz jest w mniejszym zakresie i jeszcze przed świętami powinien się pojawić na boisku. Cóż teraz pozostaje tylko trzymać kciuki za naszych piłkarzy bo w każdym meczu grali tak jak w sobotę z Realem Madryt a wtedy o lepsze wyniki w zasadzie nie trzeba będzie się martwić.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Kepa – De Marcos (72' Lekue), Nunez, Etxeita, Balenziaga – Iturraspe (38' San Jose), Mikel Rico – Williams (82' Cordoba), Raul Garcia, Susaeta – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Real Madryt: Navas – Carvajal, Ramos, Varane,Marcelo – Casemiro – Kroos, Modric – Isco (82' Kovacic, Benzema (82' Mayoral), Ronaldo.
Trener: Zinedine Zidane

Wynik: 0 – 0
Żółte kartki: Etxeita, De Marcos – Carvajal, Ramos, Ronaldo, Casemiro
Czerwona kartka: 86' Ramos (dwie żółte)
Posiadanie piłki: 35% - 65%
Strzały: 11 – 19
Strzały celne: 4 – 4
Spalone: 1 – 3
Rzuty rożne: 3 – 5
Podania: 339 – 631
Dośrodkowania: 17 – 29
Faule: 20 – 13
Widzów: ok. 45 tys.
Sędzia: Mateu Lahoz jako główny oraz Cebrian Devis i Sobrino Magan na liniach.