Dobre i złe wieści z Bilbao po 12 kolejce La Liga. Zacznijmy może od tych dobrych bo jest ich trochę więcej. Na pewno należy do nich zdobyty punkt z groźną ekipą Villarrealu po trzech porażkach z rzędu, przełamanie Aritza Aduriza, który strzelił bramkę po miesiącu posuchy oraz całkiem dobra gra, szczególnie jeśli porównamy to do tego co nam serwowali podopieczni Zigandy w poprzednich meczach no i lepsze stałe fragmenty gry po których sam Unai Nunez mógł strzelić ze dwie bramki ale zabrakło mu trochę szczęścia. Wprawdzie szału nie było ale pod tym względem była na pewno poprawa. Złe wieści to również tyko jeden punkt zdobyty z Żółtą Wodą Podwodną po trafieniach Triguerosa i Aduriza, bo Athletic mógł ten mecz wygrać a także fakt, że trener Ziganda prawdopodobnie pozostanie na stanowisku trenera mimo jawnego sabotowania zespołu w tym meczu. W sumie nie wiadomo czy się cieszyć czy martwić ale generalnie w całej beznadziei jaką serwował nam ostatnio Athletic być może jest to jakiś punkt zaczepienia.

Mecz w pierwszej połowie był dość wyrównany. Athletic na początku stworzył dwie doskonałe sytuacje za sprawą Raula Garcii oraz Aritza Aduriza ale za każdym razem atakujący Athletic pudłowali. Villarreal odpowiedział świetną akcją Jaume Costy w 18 minucie spotkania po której lewy obrońca gości został sfaulowany w polu karnym i arbiter jak najbardziej słusznie wskazał na wapno. Do piłki podszedł Trigueros ale genialnie w bramce spisał się Kepa na raty broniąc uderzenie rywala. Niestey siedem minut później nasz portero nie miał nic do powiedzenia. Z prawej strony dośrodkował na linię pola karnego Maria Gaspar, Williams kompletnie odpuścił krycie Triguerosa a obaj środkowi pomocnicy za głęboko cofnęli się w głąb pola karnego i pomocnik Villarrealu przymierzył idealnie przy słupku. 0-1 dla gości. Strata bramki na dobre 15 minut mocno podcięła skrzydła Baskom i w 37 minucie przyjezdni mogli trafić na 0-2 po efektownej przewrotce Bacci ale Kepa zdołał wypiąstkować piłkę na rzut rożny. W samej końcówce pierwszej części meczu Los Leones mogli jeszcze zniwelować straty za sprawą Inigo Cordoby, który jednak przegrał dwa pojedynki z Barbosą, który doskonale spisywał się przy jego strzałach.

Na początku drugiej połowy meczu szansę na podwyższenie rezultatu miał Soriano ale fatalnie skiksował na 11 metrze po dośrodkowaniu Jaume Costy. Po tej akcji do szturmu ruszył Athletic i poza 1 – 2 akcjami ofensywnymi rywali do końca meczu próbował zmienić rezultat meczu. W 50 minucie świetnym uderzeniem popisał się Cordoba ale piłka uderzyła w spojenie słupka z poprzeczką. W 55 minucie na murawie zameldowali się Susaeta i Mikel Rico za Mikela San Jose oraz Cordobę. O ile ściągnięcie naszego pivota można zrozumieć bo był beznadziejny na murawie to już zejście Inigo, najaktywniejszego i najlepszego zawodnika na boisko trąciło jawnym sabotażem ze strony Kuko Zigandy. W 64 minucie Barbosa z wielkim trudem obronił potężną bombę Raula Garcii. W 70 minucie po rzucie rożnym minimalnie pomylił się Unai Nunez. Minutę później Barbosa na raty łapał świetne uderzenie z dystansu Mikela Rico. Chwilę później znowu w opałach był portero gości broniąc uderzenie Williamsa. W końcu w 77 minucie Barbosa skapitulował. Lewą flanką przebił się Balenziaga, dośrodkował na długi słupek gdzie kryjącego go obrońcę zgubił Aduriz i nasz snajper głową posłał świetną kontrującą piłkę a bramkarze mógł tylko odprowadzić futbolówkę wzrokiem. 1-1 na San Mames. W 81 minucie mogło być 2-1 ale po rzucie rożnym w wykonaniu Aketxe, Unai Nunez minimalnie minął się z piłką przy długim słupku. Dwie minuty później po centrze Susaety z przewrotki uderzał Aduriz ale piłka minimalnie minęła bramkę Barbosy. W doliczonym czasie gry oba zespoły miały jeszcze szansę na zmianę rezultatu na swoją korzyść. Najpierw Cheryshev w sytuacji sam na sam z Kepą fatalnie spudłował a chwilę później Aketxe a świetnej sytuacji minimalnie strzelił obok słupka. Wynik 1-1 na pewno nie satysfakcjonuje żadnej ze stron, szczególnie gospodarzy tego meczu.

Jeśli porównamy grę Athletic w pojedynku z Villarrealem do tego co nam serwowali podopieczni trenera Zigandy w poprzednich spotkaniach to na pewno można mówić o postępie. Wprawdzie gra nie była jakaś wyrafinowana i Baskowie najprostszymi metodami próbowali strzelić bramkę ale przynajmniej było widać jakąś taktykę, jakąś myśl przewodnią przyświecającą zespołowi. Nie udało się uniknąć błędów w defensywie ale nie były one tak katastrofalne i beznadziejne jak choćby w pojedynku z Celtą Vigo. W zasadzie można powiedzieć o dwóch bykach – jednym przy karnym a drugim przy straconej bramce gdzie najpierw jak junior zachował się Iturraspe a później Williams odpuścił krycie Triguerosa a San Jose do spółki z Anderem zamiast pilnować strefy przed polem karnym nie wiadomo po co pilnowali Bakambu i Baccę do spółki z Laporte i Nunezem. I to jest poważny problem bo cały czas nasi pomocnicy za głęboko cofają się pod własną bramkę co powoduje że pomocnicy rywali mają pole do popisu jeśli chodzi o strzały z dystansu. Co ciekawe, gdy na murawie pojawił się Mikel Rico to wyglądało to o wiele lepiej bo zgarniał on piłki wybijane przed pole karne. A skoro przywołałem już osobę Rico to jest On najlepszym przykładem na to że Ziganda nie ma kompletnie pojęcia o formie swoich zawodników. Pojawienie się na boisku byłego pomocnika Granady znacznie rozruszało grę Los Leones, spowodowało że była bardziej nieprzewidywalna. To pokazuje że Rico jest w o wiele lepszej formie niż San Jose, który cieniuje od początku obecnego sezonu. Skoro jest już zdrowy to czemu nie gra? Zmiana najlepszego zawodnika na murawie a więc Inigo Cordobę na Susaetę to był kolejny sabotaż Zigandy bo jednocześnie na murawie zostawił kompletnie bezproduktywnego Williamsa, który po prostu przeszedł koło meczu. Na co liczył Kuko zostawiając na murawie Inakiego tego nie wie nikt. Sporo do myślenia dała też postawa Aketxe, którego wejście na murawę również rozruszało znacznie ofensywę Athletic a każdy stały fragment gry w jego wykonaniu pachniał golem. Akcja bramkowa też rozpoczęła się po jego podaniu. Czy tego też nie widzi Ziganda? Wydaje się że niestety ale trener Athletic kompletnie nie potrafi rozpoznać kto jest w zespole w formie a kto nie, stawiając na swoich pupili z sobie tylko znanych powodów. Jeśli tak faktycznie jest a niestety tak wygląda to można poważnie zastanowić się nad profesjonalizmem Zigandy i jego kwalifikacjach do bycia trenerem. A co można powiedzieć o grze naszych zawodników. Obrona zagrała co najmniej dobrze. Villarreal wprawdzie stworzył sobie kilka sytuacji ale żaden z defensorów nie popełnił błędów. Bardzo dobre zawody rozegrali obaj boczni obrońcy a w szczególności Balenziaga, który harował na lewej stronie za dwóch i to nie tylko w tyłach ale przede wszystkim z przodu no i okrasił swój występ asystą. W drugiej linii cokolwiek można powiedzieć o grze Iturraspe bo występ San Jose zauważono dopiero gdy schodził zmieniany przez Mikela Rico. Ander gdyby nie fatalne klopsy w defensywie to zaliczyłby poprawny występ a tak należy go określić jako słaby. W ataku prym wiódł Inigo Cordoba, którego nie wiadomo po co zmienił Ziganda. Inigo świetnie dryblował, dośrodkowywał i nawet był bliski strzelenia jednej a nawet dwóch bramek. Nieco słabiej spisywali się Aduriz i Raul Garcia. Obaj mieli szanse na strzelenie bramek ale tylko Aritzowi się udało. Obaj tez próbowali rozgrywać piłkę i pomagać kolegom. Zdecydowanie najgorszym graczem tego meczu był Inaki Williams. Liczbę akcji, którą zepsuł to trudno zliczyć, niedbalstwo oraz bezmyślność w grze aż raziły po oczach no i lajtowe podejście do zadań defensywnych było aż irytujące. Szczerze powiedziawszy to żal patrzeć na to jak marnuje swój talent i na dzień dzisiejszy jeśliby się znalazł jakiś szaleniec, co wpłaciłby klauzulę odstępnego to krzyż na drogę na Williamsa bo zawodnik ten stanowi na murawie raczej osłabienie dla zespołu niże realne wzmocnienie. Jeśli dalej będzie tak grał to kariery na pewno nie zrobi.

Cóż, zobaczymy w kolejnych meczach czy występ przeciwko Villarrealem był tylko przebłyskiem jak większość punktowanych spotkań w tym sezonie czy jakimś trendem wznoszącym zespołu Zigandy. Już w czwartek jeden z dwóch pojedynków o awans z grupy przeciwko ekipie z Berlina (później z Zoryą we Lwowie) oraz niezwykle ważny mecz z Deportivo na El Riazor. Zmartwieniem może być uraz Raula Garcii, który jak się okazało właśnie z tego powodu został zmieniony przez Aketxe. Nie wziął udziału w poniedziałkowym treningu i miejmy nadzieję że jest to niegroźna kontuzja i szybko wróci do zdrowia.

 

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Kepa – Lekue, Nunez, Laporte, Balenziaga – Iturraspe, San Jose (55' Mikel Rico) – Williams, Raul Garcia, (71' Aketxe), Cordona (55' Susaeta) – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Villarreal: Barbosa – Gaspar, Bonera, Victor Ruiz, Jaume Costa – Rodri, Soriano (75' Cheryshev), Fornals – Trigueros – Bacca (70' Sansone), Bakambu (85' Raba).
Trener: Javi Calleja

Wynik: 1 – 1
Bramki: 77' Aduriz – 27' Trigueros
Żółte kartki: Iturraspe – Victor Ruiz, Jaume Costa, Bonera.
Posiadanie piłki: 47% - 53%
Strzały: 15 – 7
Strzały celne: 6 – 4
Spalone: 2 – 4
Rzuty rożne: 9 – 7
Podania: 350 – 435
Dośrodkowania: 49 – 16
Faule: 10 - 16
Widzów: ok 36,5 tys.
Sędzia: Medie Jimenez jako główny oraz Barranco Trejo i Mendez Mateo na liniach. Cała trójka pochodzi z Katalonii.