Obecny sezon Athletic pod wodzą trenera Zigandy jest co najmniej kiepski jeśli nawet nie beznadziejny. Los Leones grają słabo, tracą masowo punkty a sytuacja w tabeli na każdym froncie jest bardzo nieciekawa. Tyle, że Kuko już przechodził podobny okres w swojej karierze, w debiucie na ławce trenerskiej jako samodzielny szkoleniowiec i można powiedzieć że dla niego jest to swoistego rodzaju deja vu sprzed kilku ładnych lat gdzie również przeżywał ciężkie, żeby nie powiedzieć krytyczne chwile. A więc wróćmy pamięcią do tego okresu.

Rzecz działa się w sezonie 2006/2007 gdy po świetnych poprzednich rozgrywkach ekipa Osasuny Pampeluna zajęła dość niespodziewanie 4 miejsce i uzyskała prawo do gry w eliminacjach Ligi Mistrzów. Drużyna z Pampeluny grała naprawdę świetną piłkę i nie dziwne wydawało się że ówczesny szkoleniowiec Meksykanin Javier Aguirre szybko znalazł zatrudnienie w Atletico Madryt. Władze Osy stanęły przed sporym dylematem znalezienia kogoś kto by kontynuował dzieło poprzednika i przede wszystkim zmierzył się z potężnym wyzwaniem jakim były występy w europejskich pucharach. Zdecydowali się postawić na kompletnie nieopierzonego trenera z ekipy rezerw Jose Angela Zigandę. Kuko znał zespół bo sporo jego wychowanków w nim grało. Teraz dysponował świetną ekipą, którą uzupełnił o kilku niezłych zawodników ale i tak kluczowymi byli obecny piłkarz Athletic – Raul Garcia, napastnik Savo Milosevic, pomocnicy Patxi Punal i David Lopez czy też obrońcy, młodziutcy Nacho Monreal i Cesar Azpilicueta.

Ziganda zaczął sezon fatalnie. W trzeciej rundzie Ligi Mistrzów po obiecującym bezbramkowym remisie w Hamburgu z HSV, podobny rezultat uzyskali na Reyno de Navarra, tyle że bramkowy (1-1) a ten premiował ekipę z Niemiec i Osa znalazła się w eliminacjach PUEFA. Rozgrywki ligowe też były nie lepsze, bo pierwsze dwa spotkania to porażki z Getafe u siebie (0-2) oraz z Barceloną na wyjeździe (3-0). Do fazy grupowej tych mniej prestiżowych rozgrywek udało się jednak awansować. Rywalem był Trabzonspor i tym razem remis na wyjeździe 2-2 okazał się kluczowy bo u siebie również dzięki remisowi, tyle że bezbramkowemu, udało się przejść dalej. Początek rozgrywek PUEFA to był jednak dramat, bo drużyna trenera Zigandy zremisowała bezbramkowo z Heerenveen a później na wyjeździe z Lens (3-1). Nieco lepiej było w lidze, gdyż w trzeciej i czwartej kolejce udało się odnieść dwa zwycięstwa z rzędu, nad Gimnastic na wyjeździe oraz Celtą u siebie. W Copa del Rey Osasuna zmierzyła się z grającą w Segunda B Peną Sport. Po bezbramkowym remisie na wyjeździe (mecz rozgrywany 25 października tak jak pojedynek Athletic z Formenterą), później udało się przejść dalej dzięki wgranej 4-0 w Pampelunie. Niestety w lidze było już kiepsko ponieważ drużyna dołożyła do swojej zdobyczy punktowej dwa remisy oraz kolejne trzy porażki, w tym dwie na początku listopada z Atletico u siebie (1-4) i Recreativo na wyjeździe (2-0. W sumie po 11 kolejkach Osasuna trenera Zigandy miała na swoim koncie zaledwie 8 oczek.

Można powiedzieć że w obecnych rozgrywkach w przypadku Athletic mamy niemal kalkę z wyników Zigandy sprzed ponad 10 lat. Różnica polega na tym, że Athletic ma nieco więcej oczek na swoim koncie niż w adekwatnym okresie drużyna z Pampeluny oraz lepszą pozycję jeśli chodzi o Ligę Europy. Czy to jednak wystarczy by zmienić położenie Los Leones i coś zdziałać jeszcze w tym sezonie? O tym przekonamy się zapewne po obecnej fazie rozgrywek trwającej do Świąt Bożego Narodzenia.

A jak poradziła sobie Osasuna pod wodzą Zigandy? Po przerwie na reprezentację ekipa z Pampeluny zanotowała niesamowitą wręcz serię wygranych. Zespół w końcu zaskoczył i aż przyjemnie oglądało się wyczyny Nawarczyków na murawie. Na początek z kwitkiem zostało odprawione Deportivo w La Liga i Odense w PUEFA. Później Osasuna przejechała się po Mallorce i Saragossie, by następnie rozbić Parmę na Estadio Tardini. Następnie łomot dostał Villarreal na El Madrigal a przed samymi Świętami Levante na Reyno de Navarra. Siedem zwycięstw z rzędu i 8 miejsce w lidze przed rozpoczęciem nowego roku a do tego awans do 1/16 PUEFA.

W obecnej sytuacji trudno sobie wyobrazić taką serię w wykonaniu Los Leones. Szczególnie że Athletic będzie miał na pewno o wiele trudniejszych rywali, no i o jedno spotkanie więcej bo aż 9 w 30 dni. Wprawdzie podobnie jak Osasuna rozegra mecze z Villarrealem (dom), Deportivo (wyjazd) i Levante (wyjazd) ale czekają ich również niezwykle ciężkie pojedynki z Realem Madryt (dom), Realem Sociedad (dom) oraz Betisem (wyjazd). Do tego dochodzą mecze z Herthą (dom) oraz Zoryą (wyjazd) w Lidze Europy no i rewanż z Formenterą w Copa del Rey (dom). W każdym razie wydaje się, że kluczem do utrzymania posady przez Zigandę będą najbliższe trzy spotkania – domowe z Villarrealem i Herthą oraz wyjazd do La Coruny. Jeśli tutaj nie będzie kompletu zwycięstw to raczej trudno się spodziewać by dalej było lepiej.

A jak skończyła tamten sezon Osasuna? W lidze grała średnio i jest występy to prawdziwa sinusoida. Nawarczycy zapewnili sobie utrzymanie dopiero w 35 kolejce dzięki rozbiciu 1-4 Levante na wyjeździe (bramka Raula Garcii i hattrick Soldado). W Copa del Rey w drugiej rundzie wyeliminowali Atletico ale w ćwierćfinale ulegli późniejszym finalistom z Getafe. O wiele lepiej poszło w PUEFA. Zespół awansował do półfinałów pozostawiając w pokonanym polu kolejno Girondis de Bordeaux, Glasgow Rangers i Bayer Leverkusen. Niestety w ostatnim dwumeczu przed finałem za silny okazał się późniejszy zwycięzca tych rozgrywek drużyna Sevilli.

Zapewne kibice Athletic nie mieliby nic przeciwko żeby, z małymi zmianami scenariusz ten się powtórzył. Np. takimi, że Athletic awansuje do finału Ligi Europy i Copa del Rey a w lidze może nawet zapewnić sobie tylko utrzymanie. Wszystko w rękach trenera Zigandy, który musi znaleźć klucz do do sukcesu i gry drużyny oraz formy zawodników. Niestety trudno być optymistą patrząc na to co do dzisiaj serwował nam zespół.

 

 

 

Źródło: El Correro.