Słaba Barca czy silny Athletic? W sumie gra się tak jak przeciwnik pozwala i w końcu można powiedzieć że Los Leones zagrali naprawdę niezłe zawody. Niestety jak to bywa w przypadku ostatnich spotkań z Barcą czy też Realem, że niewykorzystane sytuacje się mszczą a każdy błąd kończy się bramką dla rywali. Nie inaczej niestety było w sobotni wieczór na La Catedral. Athletic swoich szans nie wykorzystał a Katalończyczy za sprawą Messiego w 37 minucie meczu oraz Paulinho już w doliczonym czasie gry trafili dwa razy do siatki Kepy i wywieźli komplet punktów z Bilbao. Tym samym mamy kolejną passę czterech spotkań bez zwycięstwa i zaledwie 11 punktów po 10 kolejkach ligowych co jest wynikiem wręcz dramatycznym jak na aspiracje i możliwości ekipy Los Leones.

Kto wie jakby potoczył się ten mecz gdyby Athletic na początku wykorzystał dwie 100% sytuacje do zdobycia bramki. Najpierw po sprytnie rozegranym rzucie wolnym przed szansą stanął Williams ale fatalnie przestrzelił a chwilę później sytuację sam na sam z Ter Stegenem miał Aduriz ale przegrał pojedynek z niemieckim bramkarzem. Wcześniej jeszcze raz uderzał głową Aritz po centrze Williamsa ale i z tym strzałem poradził sobie portero gości. Początek meczu należał więc do Athletic ale mniej więcej od 20 minuty to już Barca nadawała ton boiskowym poczynaniom. I już w 21 minucie Athletic mógł zostać ukarany za swoją nieskuteczność bo Katalończycy bez problemu rozklepali obronę i Messi nawet minął Kepę ale nie trafił w bramkę tylko w słupek. Podopieczni Valverde nacierali dalej i wprawdzie Los Leones starali się nie pozostawiać dłużnymi nie tylko w ofensywie ale i grali uważnie w obronie to jednak w 37 minucie byli już bezradni. Trochę na własne życzenie bo Boveda zlekceważył piłkę posłaną na lewe skrzydło do Alby, który dopadł ją tuż przed linią końcową i dośrodkował na około 11 metr do wchodzącego Messiego, którego nie pokryli ani Nunez ani Iturraspe bo nie spodziewali się ze lewy obrońca Barcy dojdzie do piłki i Argentyńczyk mocnym plasowanym strzałem pokonał Kepę. Goście chcieli pójść za ciosem i w 40 minucie Paulinho trafił w poprzeczkę. W samej końcówce jeszcze przed szansą stanął Suarez ale w ostatniej chwili Urugwajczyka uprzedził Nunez.

W drugich 45 minutach oba zespoły poszły na wymianę ciosów. Athletic nie miał zresztą nic do stracenia i ruszył odważniej do ataków. Stąd zrobił się całkiem niezły mecz. W 49 minucie ładną dwójkową akcja popisali się Andre Gomes i Messi ale obrońcy zdołali zapobiec utracie bramki. Los Leones odpowiedzieli w 53 minucie za sprawą Raula Garcii, który po centrze z rzutu rożnego wykonywanego przez Iturraspe ładnie złożył się do strzału głową i trafił w poprzeczkę. W 65 minucie w dogodnej okazji znalazł się Williams ale górą był Ter Stegen. Pięć minut później dobra akcja przeprowadził Inaki dośrodkował na długi słupek a Cordoba próbował w akrobatyczny sposób trafił do siatki ale bezskutecznie. W 77 minucie ponownie próbował Cordoba z dystansu ale spudłował. Kolejne dwie sytuacje do zdobycia bramki miał Aduriz. Najpierw po akcji Cordoby, w polu karnym wywiódł w pole obrońców i uderzył w krótki róg ale obronił Ter Stegen a następnie po centrze z rzutu rożnego Benata uderzał głową w krótki róg ale ponownie świetnie spisał się niemiecki goalkeeper. Niestety już w doliczonym czasie gry Athletic stracił drugą bramkę. Benat zamiast podawać wdał się w bezsensowny drybling, stracił piłkę po czym poszła kontra 3 na 2 obrońców Los Leones, która mogła się skończyć tylko w jeden sposób. Wprawdzie Kepa obronił strzał Suareza ale wobec dobitki Paulinho był już bezradny. Wynik meczu został ustalony na 0-2.

Po meczu z Barcą rodzi się jedno pytanie. Czy Athletic zagrał tak dobry mecz czy Barcelona tak słabo? Zapewne odpowiedź poznamy w kolejnych meczach. Jeśli z Ostersunds i Celtą zagrają gorzej będzie to oznaczało nie mniej nie więcej tylko to że by to jednorazowy wyskok spowodowany wyjątkową mobilizacją zawodników a nie „dzieło" Zigandy. Do piłkarzy można mieć w tym meczu tyko jeden zarzut i jest nim koszmarna nieskuteczność. Przodowali w tym Aritz Aduriz i Williams, którzy marnowali sytuacje na potęgę w tym co najmniej dwie 100%, które obowiązkowo powinni wykorzystać. Co ciekawe Aduriz oddał w tym meczu cztery strzały, wszystkie celne, z których każdy mógł się zakończyć zdobyczą bramkową. Nieźle wyglądała defensywa tyle że dotąd aż Barca nie zaczęła grać szybką i kombinacyjną pikę a wtedy gubiła się strasznie i w zasadzie Messi i spółka wchodzili jak w masło. Były olbrzymie kłopoty z asekuracją, choć i tak w porównaniu do poprzednich spotkań wyglądało to bardzo dobrze. Swoje do tej porażki dołożył niestety Ziganda. Po pierwsze dokonanie tylko dwóch zmian w sytuacji gdy gra się co trzy dni i za kilka dni czeka Basków mecz o wszystko w Lidze Europy z Ostersunds pokazuje, że trener ma za nic zdrowie zawodników. Aż się prosiło żeby spróbować wprowadzić kolejnego napastnika choćby za bardzo zmęczonego Cordobę albo wycofać Iturraspe, który miał już żółtą kartkę i w obronie nie mógł grać z pełnym zaangażowaniem. A co zrobił Ziganda? Ściągnął jednego z najlepszych na murawie – Inaki Williamsa i wprowadził Susaetę. Może to nie był zły pomysł bo w końcu Markel to ofensywny zawodnik ale o wiele słabszy był choćby Cordoba, który ledwo trzymał się na nogach czy też nawet Raul Garcia. Wprowadzenie Benata to już w ogóle był sabotaż. Nie wiem co sobie wyobrażał trener Ziganda wpuszczając zawodnika, który nie ma totalnie formy i nie nadaje się do gry. Dodatkowo ściąga defensywnego pomocnika, który całkiem dobrze sobie radził z atakami rywali i nie miał na koncie żółtej kartki w przeciwieństwie do Iturraspe. Zigandzie trzeba jednak oddać to że całkiem ciekawie ustawił zespół. Nie nakazał też wysokiego pressingu od początku spotkania tylko od czasu do czasu zespół wychodził wyżej żeby nie tracić zbyt dużo sił. Również starano się zagęścić środek boiska i przesuwać strefę obrony w poprzek boiska tak żeby Barca miała utrudnioną grę skrzydłami i rozciąganie obrony. Defensywa w przeciwieństwie do poprzednich meczów grała bardzo blisko drugiej linii. Tylko szybka gra z pierwszej piłki mogła to rozbić lub też gra za plecy obrony, co niestety kilka razy udało się rywalom. Tak więc jak już wspomniałem jeśli zespół potrafił tak zagrać w sobotę przeciwko Barcelonie to powinien to umieć powtórzyć przeciwko innym zespołom i pozostaje czekać na potwierdzenie tego. Jeśli się nie uda to trener Ziganda powinien odejść.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Kepa – Boveda, Nunez, Laporte, Lekue – San Jose (68' Benat), Iturraspe – Williams (82' Susaeta), Raul Garcia, Cordoba – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Barcelona: Ter Stegen – Sergi Roberto, Pique, Umtiti, Alba – Andre Gomes (82' Semedo), Sergio Busquets, Paulinho, Rakitic – Messi, Suarez.
Trener: Ernesto Valverde

Wynik: 0 – 2
Bramki: 37' Messi, 90' Paulinho
Żółte kartki: Iturraspe – Pique, Sergio Busquets, Paulinho, Umtiti.
Posiadanie piłki: 39% - 61%
Strzały: 17 – 17
Strzały celne: 5 – 5
Spalone: 6 – 5
Rzuty rożne: 6 – 4
Podania: 336 – 556
Dośrodkowania: 33 – 7
Faule: 15 – 12
Widzów: 43570
Sędzia: Martinez Munuera jako główny oraz Barbero Sevilla i Noval Font na liniach.

 

fot. strona oficjalna - www.athletic-club.eus