Zapewne jeszcze w poprzednim sezonie ten mecz elektryzowałby większość kibiców Athletic i wszyscy zastanawialiby się czy Los Leones uda się tym razem wydrzeć punkty FC Barcelonie. Również Blaugrana przyjeżdżała by Tym razem jednak jest inaczej. Fani Athletic po ostatnich wyczynach podopiecznych trenera Zigandy obawiają się raczej blamażu swoich ulubieńców, co niestety nie jest wykluczone. Zespół gra źle, jes kompletnie bez formy, nie rozumie się na murawie a kolejne pomysły trenera są coraz bardziej beznadziejne. Tak więc raczej zapomnijmy o emocjach na La Catedral a przygotujmy się na solidny łomot i miejmy nadzieję że przedostatni mecz pod wodzą Jose Angela Zigandy. Pierwszy gzidek sędziego Pana Martineza Munuery zabrzmi w sobotę o godzinie 20.45.

W poprzedniej kolejce Barcelona odniosła swoje ósme zwycięstwo w lidze i niezagrożenie przewodzi w tabeli mając 25 punktów na 27 możliwych do zdobycia. Ekipą pokonaną na Nou Cam była jeszcze bardziej beznadziejna w tym sezonie Malaga, która jedyny swój punkt w tym sezonie zdobyła z równie beznadziejnym Athletic. Bramki pady tylko dwie i strzelili je Iniesta oraz Deulofeu. Los Leones z kolei wyjechali na Estadio Butarque do rewelacji obecnego sezonu ekipy Leganes. Po beznadziejnym meczu przegrali 1-0 po trafieniu Beauvue i spadli na 11 pozycję w tabeli La Liga.

Barcelona po letnich zawirowaniach jak widać po tabeli ligowej ma się co najmniej bardzo dobrze jeśli nie nawet rewelacyjnie. Póki co prowadzi w tabeli w przewagą czterech oczek nad Valencią i pięciu nad Realem Madryt. Ma nowego trenera, który chyba złapał ducha zespołu, kadrę, która wprawdzie ma kilka słabych punktów ale póki co każdy spełnia swoje zadania i udaje się wygrywać właściwie wszystko co możliwe. Jednak jak już wspomniałem początki były wręcz dramatyczne za sprawą Neymara. Przede wszystkim po zażądaniu sporej podwyżki i podpisaniu kontraktu wypiął się na Blaugranę uciekając za ponad 220 mln do PSG jednocześnie wypisując się z socios, którym został deklarując wieczną miłość do Barcy. Do tego chcę się sądzić z klubem o zaległe pieniądze, które niby mu się należą z tytułu kontraktu. Przy okazji upokorzył nie tylko klub ale i kibiców, którzy bronili Neymara jak tylko mogli przed oskarżeniami o pazerność, symulki, dziecinadę, którą odstawiał na murawie. Teraz Ci sami kibice odżegnują go od czci i wiary wywlekając mu najgorsze rzeczy z pobytu na Nou Camp. Cóż, łaska kibica na pstrym koniu jeździ ale raczej na pewno Brazylijczyk do Barcelony ne wróci chyba że będzie po drugiej stronie barykady. Nie da się jednak ukryć, że zawodnik wykazał się absolutnym brakiem jakiejkolwiek piłkarskiej klasy i kto wie czy PSG w dłuższej perspektywie czasu nie straci na tym gdyż chyba na wszystkich możliwych stadionach w Ligue1 gwiżdżą na Brazylijczyka dając mu do zrozumienia że o ile ma niesamowite umiejętności piłkarskie to już reszta pozostawia wiele do życzenia. Gwiazdką i pewnego rodzaju „folklorem" na pewno będzie ale żeby być prawdziwą gwiazda to trzeba o wiele więcej. W każdym razie bogatsza o ponad 200 mln euro Barca ruszyła na zakupy aczkolwiek nie szalała specjalnie. Kupiono Ousmane Dembele z Borussii Dortmund za 105 mln euro, prawego obrońcę Semedo za ok. 30 mln, wykupiono Deulofeu za 12 mln. z Evertonu oraz Paulinho za 40 mln euro z Guangzhou Evergrande. Największe zastrzeżenia można było mieć do dwóch ostatnich transferów bo ani Deulofeu ani Paulinho raczej do górnej półki zawodników nie należą a już Paulinho, który dobiega już trzydziestki poza dwoma nieudanymi latami w Tottenhamie to raczej trudno posądzać o grę na najwyższym poziomie i aspiracje do Barcelony. No ale szefostwo klubu z Katalonii chyba wiedziało co robi bo póki co Brazylijczyk spisuje się rewelacyjnie i jako jedyny spłaca swój transfer bo Dembele odniósł poważną kontuzję, z grą Semedo różnie bywa a Deulofeu gra nijako. No ale akurat w Barcelonie można sobie „pozwolić" na nijakość gdy ma się w składzie graczy pokroju Messiego, który jest jak terminator w tym sezonie. W 9 kolejkach strzelił 11 bramek i zaliczył 4 asysty. Reszta zespołu jest dla niego cieniem. Problem jest taki że nawet Argentyńczyk będzie musiał kiedyś odpocząć a reszta piłkarzy wziąć na siebie ciężar gry. Tylko kto ma to zrobić jak w zespole jest coraz więcej kontuzji a to ogranicza dojście do formy wszystkich zawodników. No i Valverde musi trochę kombinować ze składem. Na szczęście filary zespołu trzymają się póki co bardzo dobrze. A Valverde kiedy tylko może to ich oszczędza jak np. w środku tygodnia w Copa del Rey gdy dał pograć w całości rezerwowym w tym kilku młodzieżowcom z drugiej drużyny jak Cucurella, Arnaiz i Alena. Najlepiej wypadł Arnaiz, który nawet zaliczył trafienie w wygranym 3-0 meczu z Realem Murcią. Kto wie czy Txingurri nie będzie musiał szukać pomocy w głębokiej rezerwie jeśli dalej będą mu tak wypadać zawodnicy bo ich lista jest coraz dłuższa. Rafinha, Dembele Turan to Ci, którzy na pewno nie byli brani pod uwagę przy powołaniach ze względu na dłuższe urazy. Do tego w minionym tygodniu doszli Vermaelen, Vidal, Iniesta, Mascherano i Jordi Alba. Na szczęście Alba jest już gotowy do gry ale niepewny był udział Javiera oraz Andresa ale ostatecznie tylko Argentyńczyk dostał powołanie tyle że dzisiejszego ranka wskutek postępującej infekcji grypowej nie znalazł się na pokładzie samolotu lecącego do Bilbao . No i trener został zmuszony do zabrania dwójki rezerwistów w postaci 18 letniego pomocnika Oriola Busquetsa oraz 22-letniego defensora Davida Costasa. W sumie kadra na dzisiejszy mecz prezentuje się następująco:
Bramkarze: Cillessen, Ter Stegen,
Obrońcy: Semedo, Pique, Jordi Alba, Digne, Costas, Umtiti,
Pomocnicy: Rakitic, Sergio Busquets, Oriol Busquets, Denis Suarez, Paulinho, Deulofeu, Sergi Roberot, Andre Gomes,
Napastnicy: Luis Suarez, Messi, Paco Alcacer.
Barcelona już we wtorek gra mecz w Pireusie a w sobotę mecz z Sevillą na Nou Camp tak więc zasadnym wydaje się pytanie w jakim zestawieniu zagra na San Mames ekipa z Katalonii. Wygrana w Grecji może dać podopiecznym Vaverde awans do kolejnej rundy Ligi Mistrzów, być może nawet z 1 miejsca. To może pchnąć Txingurriego do dania odpoczynku kilku graczom. Z drugiej jednak strony większość odpoczywała w środku tygodnia tak więc można założyć, że prędzej w pojedynku z Olimpiakosem wyjdzie kilku rezerwistów niż w tak prestiżowym meczu jak ten z Athletic na La Catedral. W takiej sytuacji skład jest raczej łatwy do przewidzenia. Na bramce stanie Ter Stegen. W obronie od prawej Semedo, Pique, Umtiti i Jordi Alba, w drugiej linii Sergio Busquets, Rakitic, Paulinho a w ataku obok Messiego i Suarez powinien znaleźć się Deulofeu.

Athletic jest w dramatycznej formie, gra beznadziejnie, kaleczy piękno piłki nożnej ale w dobrej formie jest trener Ziganda, który na konferencjach prasowych ma prawdziwy słowotok frazesów w stylu „chcę byśmy zagrali fantastyczny mecz i wygrali", „to świetna okazja do zmiany złej passy", „wciąż mamy czas aby polepszyć naszą grę i zmienić pozycję w tabeli", „patrzę długofalowo na grę zespołu i widzę mankamenty które stopniowo ulegają poprawie", „rozumiem obawy fanów, krytykę, która jest słuszna ale wszystko zmierza we właściwym kierunku" itd. Nie wiem czy ktokolwiek jeszcze w to wierzy bo słowa te raczej budzą uśmiech politowania. Jeśli wierzy w nie Ziganda to tylko gorzej dla zespołu. Wprawdzie w sukurs idzie mu Ernesto Valverde, który na przedmeczowej konferencji prasowej bardzo sentymentalnie odnosił się do swojej pracy w Athletic stwierdzając że jest to jego klub. Wspierał Zigandę stwierdzając że ten potrzebuje trochę czasu aby ułożyć zespół i że Baskowie zwykle słabo rozpoczynali sezon by mieć dobrą końcówkę. Problem chyba jest taki że Txingurri chyba zapomniał, że może i Athletic miał słabe początki i wraz z upływem czasu grał coraz lepiej i wyniki przychodziły tyle że wtedy gra była o co najmniej 1 – 2 klasy lepsza i zespół się rozwijał z każdym kolejny meczem. W przypadku ekipy prowadzonej przez Zigandę jest zupełnie odwrotnie i drużyna gra z meczu na mecz coraz bardziej beznadziejnie. Trudno być optymistą w takim przypadku i wierzyć w projekt Kuko. Na szczęście kibice nie opuszczają swojego zespołu. Na piątkowym treningu zamkniętym dla publiczności (po uprzednim uzgodnieniu z władzami klubu) pojawiło się ponad 300 fanów z grupy Inigo Cabacas Herri Harmaila , którzy rozwinęli transparent o treści: „Nigdy nie myl jednej jedynej przegranej z przegraną końcową", odpalili race i przez całe zajęcia wspierali swoich pupili i trenera głośnym dopingiem. Dzisiaj również będą wspierać zawodników w drodze na stadion i podczas meczu. Pozostaje więc czekać na jakiś cud albo zwolnienie trenera przy zatrudnieniu jakiegoś innego z o wiele lepszym warsztatem. Tak więc na razie gramy dalej mimo kiepskich nastrojów. Na mecz z Barcą nie wyleczył się jeszcze Balenziaga, De Marcos i Yeray wrócą zapewne po przerwie na reprezentację. Za to pozytywny aspektem jest powrót do składu Mikela Rico ale i tak jego występ w dzisiejszym meczu jest mało prawdopodobny gdyż Ziganda powołał na spotkanie aż 20 zawodników:
Bramkarze: Kepa, Herrerin
Obrońcy: Boveda, Saborit, Nunez, Laporte, Lekue, Etxeita,
Pomocnicy: Vesga, San Jose, Raul Garcia, Aketxe, Benat, Iturraspe, Mikel Rico, Susaeta, Cordoba,
Napastnicy: Aduriz, Sabin Merino, Williams.
Jedynym piłkarzem, który nie znalazł się na liście jest Kike Sola. Wygląda na to że w przeciwieństwie do początku sezonu Ziganda w miarę już wykrystalizował podstawową jedenastkę i taką z niestety niewielkimi zmianami spowodowanymi kontuzjami powinniśmy zobaczyć dzisiaj na San Mames. W bramce stanie Kepa. W obronie obok podstawowej pary stoperów czyli Laporte i Nuneza powinni pojawić się Boveda i Saborit. Normalnie byliby to De Marcos i Balenziaga ale są kontuzjowani. Wygląda też na to że Kuko zrezygnował z Lekue, który o ile bardzo przydaje się w ataku to jest kompletnie bezużyteczny w tyłach. Boveda o wiele lepiej broni a z Barceloną może się to okazać bezcenne. W drugiej linii powinni się znaleźć Vesga i San Jose. Szczególnie ten pierwszy wydaje się że złapał odpowiednią formę i zadomowił się w składzie. O wiele gorzej jest w przypadku Mikela ale ten ma głównie zadania defensywne. W ataku powinni pojawić się Aduriz na szpicy, Raul Garcia na skrzydle oraz Williams z Cordobą na skrzydłach.

Trudno o wiarę w zwycięstwo patrząc na to co prezentuje ekipa Zigandy od początku tego sezonu. Można powiedzieć że co się zobaczyło to już się nie odzobaczy bo to że gra jest fatalna to powiedzieć mało. Stąd można się łudzić że może jednak tym razem zespół się przełamie, że zagra dobry mecz. Bardziej jednak jest to ślepa kibicowska wiara w zespół i trochę niepoprawnego optymizmu. Niby Athletic ma całkiem niezły bilans spotkań z Barcą na nowym San Mames bo z 7 spotkań wygrał 3. Tyle że nawet w tych przegranych meczach Los Leones potrafili się postawić swojemu rywalowi prezentując naprawdę dobrą grę. A teraz nie ma nawet tej dobrej gry, brak zaangażowania nie mówiąc już o sabotażu trenerskim na ławce. Niby też Valverde nigdy jeszcze nie wygrał na La Catedral ilekroć przyjeżdżał tutaj jako gość na ławce trenerskiej zespołu przeciwnego. Ale nigdy też nie przyjeżdżał jako trener tak klasowej drużyny jaką jest Barcelona i nie miał do dyspozycji takich piłkarzy jak Messi czy też Suarez. Wygląda więc na to że Txingurri przełamie w końcu swoją złą passę w Bilbao i w końcu odniesie zwycięstwo. No ale jak się ma Messiego, który w 31 spotkaniach przeciwko Athletic strzelił 22 bramki i zaliczył 9 asyst to raczej trudno liczyć na wpadkę.

Przewidywane składy:
Athletic: Kepa – Boveda, Nunez, Laporte, Saborit – Vesga, San Jose – Williams, Raul Garcia, Cordoba – Aduriz.
Trener: Jose Angel Ziganda

Barcelona: Ter Stegen – Semedo, Pique, Umtiti, Alba – Rakitic, Busquets, Paulinho – Deulofeu, Messi, Suarez.
Trener: Ernesto Valverde

Data: 28.10.2017 godz. 20.45
Miejsce: Bilbao, Estadio San Mames (poj. 53289)
Sędzia: Martinez Munuera