Pierwsza porażka w sezonie 2017/2018 stała się faktem. Katem Athletic okazał się Loic Remy, który na trzy minuty przed końcowym gwizdkiem sędziego urządził sobie slalom pomiędzy defensorami Athletic i będąc w dogodnej sytuacji w polu karnym nie dał szans Kepie pewnie trafiając z ostrego kąta w długi róg bramki. Mecz był bardzo ciekawy, szybki a obie strony miały sporo okazji do zdobycia bramek ale szczęście dopisało podopiecznym trenera Manuela Marqueza w samej końcówce spotkania. Był to też najlepszy mecz podopiecznych trenera Zigandy w obecnych rozgrywkach ligowych gdyż w końcu Athletic zagrał naprawdę dobre zawody przez pełne 90 minut i gdyby nie beznadziejne decyzje trenera Zigandy to kto wie czy nie udało by się wywieźć co najmniej remisu z Estadio Gran Canaria.

Mecz od początku był otwarty i obie drużyny dążyły do zdobycia bramek stąd akcja przenosiła się dynamicznie od jednego pola karnego do drugiego. Athletic od początku wyszedł wysokim pressingiem dzięki czemu osiągnął niewielką przewagę. Już w 6 minucie ładną akcje przeprowadził Susaeta i oddał soczysty strzał z dystansu na bramkę Chichizoli ale piłka trafiła po drodze w Williamsa i zamiast w światło bramki wyszła na aut bramkowy. Chwilę później doskonałą okazje w polu karnym Basków miał Halilovic ale Chorwat poślizgnął się przy oddawaniu strzału i Kepa nie miał problemów z wybiciem piłki na rzut rożny. Kolejna minuta i kolejne emocje przeniosły kibiców pod bramkę Las Palmas gdzie Raul Garcia uderzał z woleja po podaniu Vesgi ale Chichizola zdołał obronić. W odpowiedni przed szansą stanął Calleri ale strzał głową okazał się niecelny. Szalony początek trwał dalej bo po chwili w opałach byli podopieczni trenera Marqueza i Williams stanął do pojedynku z Chichizolą i przegrał. Kolejną szansę Inaki miał w 13 minucie ale i tym razem akcja zakończyła się fiaskiem bo zdążył do obrony wrócić Ximo Navarro i wyjaśnić sprawę. W 25 minucie przed szansą stanął Sabin Merino uderzając ładnie z woleja ale futbolówka znalazła się bez problemów w rękach portero gospodarzy. Las Palmas starało się odpowiadać szybki akcjami Vitolo i Viery, który doskonale rozprowadzał ataki swoich kolegów ale na szczęście obrońcy Athletic z reguły bez problemów wyjaśniali niebezpieczne sytuacja do których dochodziło w polu karnym i skutecznie interweniowali wybijając piłkę daleko w pole. Swoje robił wysoki pressing podopiecznych trenera Zigandy i wprawdzie Las Palmas dłużej utrzymywało się przy piłce i starało się przeprowadzać szybkie akcje ale nie były one tak dokładne by zagrozić poważnie bramce Kepy. Pierwsze 45 minut zakończył soczysty strzał z woleja Susaety po dośrodkowaniu Bovedy z którym miał olbrzymie kłopoty Chichizola ale zdołał i to wybronić. Po trzech minutach doliczonego czasu gry zawodnicy udali się do szatni na zasłużoną przerwę.

Drugą połowę lepiej zaczęli podopieczni trenera Zigandy. Najpierw po solowej akcji Williams padł w polu karnym reklamując karnego ale sędzie nie dopatrzył się przewinienia obrońcy rywali, którego nawet nie było. Za chwilę powinno być 0-1 dla przyjezdnych. Vesga popisał się doskonałym prostopadłym podaniem do wychodzącego sam na sam z bramkarzem Sabina Merino ale napastnik Los Leones przegrał pojedynek z Chichizolą. Athletic miał więcej z gry i powoli przejmował inicjatywę w meczu aż w końcu trener Ziganda dokonał brzemiennej w skutkach zmiany. Wpuścił na murawę Muniaina i Aduriza w miejsce świetnie grającego Susaety oraz Sabina Merino. Dodatkowo zmienił ustawienie i na lewą flankę posłał Raula Garcię a na pozycję mediapunta Ikera. Athletic od tego momentu grał w 10 bo niestety ale Garcia na skrzydle był kompletnie niewidoczny. Las Palmas powoli przejmowało inicjatywę. W 72 minucie po centrze z rzutu rożnego na 6 metrze główkował Laporte ale niecelnie. To powinna być bramka bo nasz stoper był kompletnie niepilnowany. W 82 minucie Athletic uratował słupek po strzale Tannane. Chwilę później mieliśmy jedną z nielicznych akcji przyjezdnych w ostatnich 30 minutach. Muniain ograł obrońce w polu karnym zakładając mu siatkę i gdy chciał go minąć został nieprawidłowo zablokowany i arbiter powinien wskazać na wapno. Baskom nie poszczęściło się pod bramką Chichizoli za to lepiej spisał się Loic Remy. Jeden jedyny błąd w defensywie popełnił Boveda i dał urwać się na skrzydle Remiemu, Francuz wpadł w pole karne i wykorzystał niezdecydowanie Nuneza, Laporte'a i wracającego za nim Bovedy mocno strzelając w długi róg bramki Kepy. Piłka ku rozpaczy zawodników Los Leones zatrzepotała w siatce. Ziganda próbował jeszcze zmienić obraz gry wprowadzając Benata ale nic to nie dało. Athletic poniósł więc pierwszą porażkę w sezonie.

Mimo pierwszej porażki był to zdecydowanie najlepszy mecz Athletic w obecnym sezonie ligowym. Podopieczni trenera Zigandy zagrali naprawdę dwie dobre połowy i gdyby nie sabotaż szkoleniowca w drugiej części meczu i beznadziejne zmiany to zapewne wynik byłby lepszy. Pierwszy błąd to ściągnięcie Susaety, który należał do najlepszych na boisku i świetnie uzupełniał się w obronie i ataku na prawej stronie z Bovedą. Williams jest słaby w defensywie i jego bierna postawa w obronie umożliwiająca prostopadłe podanie do Loica Remy (mógł spokojnie zablokować podanie) przyczyniła się pośrednio do straty gola. Oczywiście to nie rozgrzesza głównego winowajcy czyli Eneko Bovedy, który mocno przysnął i bierności Nuneza z Laporte. Kolejny błąd to tradycyjna już zamiana pozycjami Muniaina i Raula Garcii. Bodajże trzeci raz Ziganda przesuwa Ikera na pozycję mediapunta kosztem Raula Garcii i po tej zmianie gra zespołu siada. Niestety trener wniosków z tego nie wyciąga żadnych. A Raul Garcia najlepiej sprawdza się na pozycji mediapunta, która jest dla niego optymalna, ewentualnie na środku ataku. Na skrzydle jest zdecydowanie za wolny i za słaby technicznie. I w meczu z Las Palmas były pomocnik Atletico spisywał się co najmniej nieźle do momentu przesunięcia go na inną pozycję a później już tylko statystował. Tak więc można powiedzieć że Ziganda może zapisać tą porażkę na swoje konto. Zawodników poza tym jednym błędem w obronie nie ma za bardzo powodu by się czepiać. Defensywa zagrała znowu w eksperymentalnym składzie w którym z poprzedniego spotkania pozostał tylko Laporte. Nunez i Boveda spisywali się co najmniej poprawnie do momentu straty bramki. Najlepiej z całej czwórki spisał się Saborit ale być może dlatego że Halilovic szybko doznał kontuzji a Tannane wolał unikać starć z Enriciem schodząc bardziej do środka. Szkoda że Saborit słabiej udzielał się w ofensywie bo miał okazję i wsparcie Sabina Merino zarówno w obronie jak i ataku. Dobrze spisała się w drugiej linii para defensywnych pomocników – Iturraspe – Vesga. Ten pierwszy koncentrował się bardziej na rozbijaniu ataków rywali a Mikel rozgrywał posyłając kilka naprawdę ciekawych podań, z których przy odrobinie szczęścia mogły paść bramki. Jedynym zawodnikiem z którym w zasadzie nikt nie mógł sobie poradzić był Viera ale i tak nasi zawodnicy dość mocno ograniczyli jego zapędy ofensywny zmuszając go do walki w środku pola. Bardzo dobre zawody rozegrał Susaeta, który w zasadzie poruszał się po całej szerokości i długości boiska. Wspierał Bovedę w obronie, atakował skrzydłem, środkiem, pojawiał się w polu karnym. Był stale zagrożeniem dla obrony Las Palmas. Nieco bezradnie miotał się w ataku Williams ale starał się jak mógł i w sumie nie było źle bo swoje szanse miał. Zdecydowanie najsłabiej z linii ofensywnej spisał się Sabin Merino ale trudno się spodziewać cudów po zawodniku dla którego było to w zasadzie pierwsze spotkanie w tym sezonie nie licząc kilku minut na jakie wszedł na zmianę. Ale i tak Sabin miał swoją okazję do zdobycia bramki a z zadań defensywnych wywiązał się co najmniej dobrze. Szkoda tylko że słabiej było w ataku gdzie powinien brylować ale tak jak wspomniałem trudno wymagać cudów od takie zawodnika. I tylko szkoda tej zmarnowanej szansy sam na sam z bramkarzem na początku drugiej połowy meczu bo mogło to mieć spory wpływ na końcowy wynik. Generalnie, mimo porażki były to naprawdę niezłe zawody w wykonaniu ekipy Los Leones, z kilkoma ciekawymi akcjami, sytuacjami podbramkowymi. Na pewno było to lepszy mecz niż trzy poprzednie. I miejmy nadzieję że jest to zapowiedź lepszej formy piłkarzy trenera Zigandy bo ta się przyda już w środę kiedy przyjdzie się zmierzyć z ekipa Atletico na San Mames.

Statystyka meczu:
Składy:
Las Palmas: Chichizola – Michel, Ximo Navarro, Lemos, Dani Castellano – Javi Castellano (84' Vicente Gomez), Aquilani – Halilovic (37' Tannane), Viera, Vitolo (64' Remy) – Calleri.
Trener: Manuel Marquez

Athletic: Kepa – Boveda, Nunez, Laporte, Saborit – Iturraspe (86' Benat), Vesga – Susaeta (63' Muniain), Raul Garcia, Sabin Merino (63' Aduriz) – Williams.
Trener: Jose Angel Ziganda

Wynik: 1 – 0
Bramka: 87' Loic Remy
Żółte kartki: Calleri, Oussama – Aduriz, Vesga, Laporte
Posiadanie piłki: 55% - 45%
Strzały: 12 – 11
Strzały celne: 3 – 5
Spalone: 1 – 2
Podania: 476 – 374
Dośrodkowania: 11 – 24
Faule: 12 – 19
Widzów: 19213
Sędzia: Gonzalez Fuertes jako główny oraz Garcia Fernandez i Torre Cimiano na liniach.

W meczu z Las Palmas od pierwszej minuty na murawie wybiegło aż 10 cantenaros Athletic. Jedynym zawodnikiem nie wychowanym w Lezamie był Raul Garcia, które swoje szlify pobierał w szkółce Osasuny w Tajonar.