W meczu z Realem Madryt byliśmy świadkami rekordu frekwencji na nowym San Mames i naprawdę niezłego meczu jaki zafundowały nam obydwa zespoły. Do pełni szczęścia zabrakło jednak tego najważniejszego a więc zwycięstwa Los Leones. Baskowie walczyli i byli równorzędnym rywalem dla lidera tabeli Primera Division jednak popełnili o jeden błąd więcej od swoich rywali co wykorzystali Benzema w pierwszej połowie oraz Casemiro w drugiej. Athletic wprawdzie doprowadził do wyrównania za sprawą Aduriza ale niestety krótko cieszył się z tego bo po zaledwie po trzech minutach stracił gola za sprawą defensywnego pomocnika Królewskich. Cóż fantastyczna seria ekipy z Bilbao na własnym stadionie, która nie przegrała od sierpnia minionego roku dobiegła końca. Miejmy nadzieję że od kolejnego spotkania rozpoczniemy następną jeszcze dłuższą serię. Los Leones nie wykorzystali również szansy na zbliżenie się do 6 miejsca w tabeli od którego w dalszym ciągu dzielą ich 4 oczka.

Spotkanie było żywe, intensywne i naprawdę mogło się podobać. Obydwa zespoły poszły na wymianę ciosów i za wszelką cenę dążyły do zdobycia bramki. Jako pierwszy swoje szanse mieli gospodarze. O ile w pierwszej akcji w 6 minucie Aduriz był na spalonym a strzał z dystansu po podaniu od naszego snajpera oddawał Lekue to już minutę później mogło być 1-0. Aduriz znalazł się z prawej strony pola karnego i po otrzymaniu piłki i zgubieniu obrońcy dośrodkował na długi słupek gdzie Raul Garcia strzałem nożycami próbował pokonać Keylora Navasa, który odbił piłkę a Ramos wyjaśnił całą sprawę. Szkoda że były pomocnik Atletico nie zdecydował się przepuścić futbolówkę bo za jego plecami nadbiegał Lekue, który mógłby oddać o wiele bardziej udany strzał na bramkę. W 9 minucie spotkania Ronaldo zdobył gola ale sędzia jak najbardziej słusznie go nie uznał bo Portugalczyk był a spalonym a podawał Carvajal, który przeprowadził doskonały rajd prawą flanką i później rozegrał piłkę z Benzemą. Prawy obrońca Królewskich zupełnie niesłusznie podawał do kolei z drużyny bo sam znalazł się w doskonałej sytuacji do zdobycia bramki i gdyby sam chciał wykończyć akcję to pewnie byłoby 0-1 dla gości. Za chwilę świetną okazję do zdobycia bramki mieliśmy w polu karnym Navasa. Rzut wolny z lewej strony wykonywał Benat, posłał doskonałą piłkę na długi słupek do Raula Garcii, który zgrał głową do wchodzącego środkiem Yeraya, który w 100% sytuacji minimalnie chybił. Kibice nie zdążyli jeszcze rozpamiętywać strzału Yeraya a już sunął atak na bramkę Kepy na którą strzelał Ronaldo ale nasz bramkarz na raty zdołał wyłapać futbolówkę. W kolejnej akcji na bramkę Kepy znowu świetnie znalazł się Benzema, który ograł De Marcosa a prawej flance i próbował dośrodkować na długi słupek do wchodzącego Bale'a ale Walijczyk został uprzedzony przez Belanziagę. Po rzucie wolnym w 19 minucie spotkania wykonywanym przez Kroosa strzelał głową Ramos ale na szczęście niecelnie. Niestety od 24 minuty meczu Athletic przegrywał z Realem Madryt. Casemiro doskonałym przerzutem na lewą flankę uruchomił Ronaldo, Portugalczyk popatrzył gdzie stoi Benzema i dośrodkował na długi słupek do wchodzącego Francuza. Laporte nie przypilnował napastnika rywali i ten z zimną krwią strzałem w długi róg pokonał bezradnego Kepę. Prowadzenie Królewskich zdeterminowało dalszą część tego meczu bo Athletic musiał atakować a podopieczni trenera Zidane'a skupili się na kontratakach. Kibice nie mogli narzekać na brak emocji bo akcje w bardzo szybkim tempie przenosiły się spod jednego pola karnego do drugiego. Tyle że zabrakło klarownych okazji do zdobycia bramek.

W drugiej połowie od pierwszego gwizdka Athletic ruszył do odrabiania strat. Piłka dośrodkowana z prawego skrzydła wpadła na głowę Aduriza, który oddał strzał ale na posterunku był najpierw Navas, który sparował piłkę z później Ramos, który wybił ją na rzut rożny. W 63 minucie meczu ponownie świetną paradą popisał się Navas broniąc niezwykle groźny strzał Williamsa. Dwie minuty później był już bezradny. Na prawym skrzydłe Williams ograł Marcelo, dośrodkował na długi słupek gdzie Raul Garcia głową zgrał piłkę na 5 metr do kompletnie nieobstawionego Aduriza. Nasz napastnik nie dał szans na obronę ani portero gości ani próbującego blokować piłkę ręką Ramosowi. Niestety szczęście fanów na San Mames oraz podopiecznych trenera Valverde nie trwało długo bo już 3 minuty później Los Blancos wyszli na prowadzenie. Rzut rożny wykonywał Kroos, piłkę na długi słupek przedłużył Ronaldo a tam kompletnie nieobstawiony Casemiro bez problemu skierował piłkę do siatki obok bezradnego Kepy. 1-2 dla gości. Za chwilę mogło być 1-3 po ładnej akcji Benzemy z Marcelo. Ten pierwszy wpadł w pole karne, podał wzdłuż bramki ale Ronaldo nie zdążył dopaść do piłki i skierować ją do pustej siatki a poprawka nadbiegającego Marcelo była niecelna. W 77 minucie ponownie formę Keylora Navasa sprawdził Williams ale bez skutku. Ostatnie minuty to już prawdziwe oblężenie bramki Realu ale niestety bez skutku. Królewscy wygrali i są na ostatniej prostej do zdobycia tytułu najlepszej drużyny w Hiszpanii. Jeśli przegrają to tylko na własne życzenie gdyż mają wszystkie atuty po swojej stronie.

Baskowie walczyli, próbowali ale to nie wystarczyło. Zadecydowały dwa błędy w defensywie, oba kuriozalne. Pierwszy to błąd Aymerica Laporte, który źle krył Benzemę natomiast drugi obciąża cały zespół, który źle podzielił się kryciem przy stałym fragmencie gry i pozostawili kompletnie nieobstawionego Casemiro. O wiele lepiej zespół radził sobie w ataku gdzie kilka razy mocno zagroził bramce Navasa. Szczególnie dobrze radziła sobie trójka ofensywna Aduriz – Raul Garcia – Williams, którzy raz po raz dawali o sobie znać w ofensywie. Cała trójka miała udział w bramce – Williams dośrodkował, Raul Garcia zgrał piłkę a Aduriz wykończył bramkę. Inaki raz po raz robił wiatrak z Marcelo, który miał olbrzymie kłopoty z powstrzymywaniem naszego skrzydłowego. Słabo zagrał Inigo Lekue, który kolejny raz został przesunięty na lewą flankę i niestety ale widać było różnicę pomiędzy jego grą na lewym skrzydle i na prawym gdzie spisuje się klasę lepiej. Mecz może spokojnie zapomnieć. Zawiodła też druga linia gdzie Benat i Iturraspe słabo radzili sobie z pomocnikami rywali a i w ofensywie nie mieli zbytnio atutów. I tutaj również należało spodziewać się o wiele więcej po podopiecznych trenera Valverde. Ale nawet przy słabszej dyspozycji kilku zawodników Los Leones byli równorzędnym rywalem dla Królewskich, bądź co bądź lidera tabeli Primera Division.

Na pocieszenie kibicom pozostaje fakt że ustanowiono rekord frekwencji na nowym San Mames. 49095 fanów oznacza że wolne były pojedyncze krzesełka i jedyne „prześwity" zanotowano jedynie w strefie fanów Realu. Nawet udało się wypełnić strefę VIP, w której zawsze notowano najwięcej wolnych miejsc. Poprzedni rekord należy również do starcia z Realem Madryt w sezonie 2014/2015 i wynosił 48439. Co ciekawe, zaledwie 2 tygodnie wcześniej Athletic zanotował najniższy rekord frekwencji w tym sezonie i w ogóle w rozgrywkach ligowych na własnym obiekcie gdyż na meczu z Malagą obecnych było zaledwie 33438 fanów.

Statystyka meczu:
Składy:
Athletic: Kepa – De Marcos, Yeray, Laporte, Balenziaga – Benat (79' Mikel Rico), Iturraspe – Williams, Raul Garcia (85' Susaeta), Lekue (60' Muniain) – Aduriz.
Treer: Ernesto Valverde

Real Madryt: Navas – Carvajal, Ramos, Nacho, Marcelo – Modric (61' Lucas Vazquez), Casemiro, Kroos – Bale, Benzema (85' Morata), Ronaldo (79' Isco).
Trener: Zinedine Zidane

Wynik: 1 – 2
Bramki: 65' Aduriz – 24' Benzema, 68' Casemiro.
Żółte kartki: Aduriz – Navas, Carvajal, Kroos, Casemiro.
Posiadanie piłki: 52% - 48%
Strzały: 12 – 9
Strzały celne: 5 – 4
Spalone: 4 – 5
Dośrodkowania: 32 – 9
Podania: 454 – 431
Faule: 17 – 13
Widzów: 49095
Sędzia: Jaime Latre jako główny oraz Bueno Mateo i Tresaco Escabosa na liniach. Cała trójka pochodzi z Aragonii.