Nie udała się podróż do Lewantu i występ na Mestalla o którym kibice i trener Valverde chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Nie chodzi nawet o samo spotkanie, które było dość słabe w wykonaniu Los Leones ale o ogromnego pecha jaki prześladował ekipę z Bilbao. Drużyna gości zagrała w mocno eksperymentalnym składzie, starała się prowadzić grę ale raz że Baskom kompletnie nic nie wychodziło a dwa że zespół dopadły fatalne kontuzje kluczowych graczy i to w sytuacjach dość niegroźnych z drużyna musiała kończyć mecz w 10. Co ciekawe grając w osłabieniu Athletic stworzył sobie najlepszą okazję do zdobycia bramki ale Williams nie wykorzystał sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy. Co gorsza Valencia zagrała dość słabe zawody a bramki padały głównie z fatalnych błędów zawodników ekipy przyjezdnej. Strzelcami byli Nani oraz Zaza, którzy ustalili wynik meczu już w pierwszej połowie po podaniach Orellany.

Sam nie był zbytnio atrakcyjny i stanowił pasmo nieszczęść drużyny trenera Valverde. To Athletic powinien objąć prowadzenie w 12 minucie kiedy w sytuacji sam na sam z Alvesem znalazł się Lekue ale Brazylijczyk w świetnym stylu obronił uderzenie piłkarza Los Leones. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i tak też się stało w tym meczu bo zaledwie minutę później goście już przegrywali. Iturraspe wdał się w bezsensowny drybling na własnej połowie po którym w dziecinny sposób stracił piłkę, przejął ją Orellana i posłał idealne podanie na wolne pole do wchodzącego z prawego skrzydła Naniego, który w sytuacji sam na sam nie dał szans Iraizozowi. 1-0 dla Valenci. Jakby było mało nieszczęść kilka minut później z boiska z kontuzją musiał zejść Laporte i jego występ przeciwko APOELowi jest mocno niepewny. W międzyczasie Baskowie próbowali odrobić straty ale trudno było o klarowne sytuacje. Próbowali strzelać Muniain, Raul Garcia i San Jose ale bez powodzenia. Z drugiej strony dobre okazje mieli Orellana oraz ponownie Nani ale bez zarzutu spisał się Gorka Iraizoz. W samej końcówce pierwszej połowy Ches strzelili drugiego gola. Rozgrywający bardzo dobre zawody na prawej flance Munir wypatrzył wychodzącego na czystą pozycję Zazę i posłał prostopadłe podanie na wolne pole. Włoch znalazł się w sytuacji sam na sam z Iraizozem, którą bez problemu wykorzystał podwyższając wynik meczu. 2-0 po pierwszej połowie.

W drugiej części meczu nadzieje Athletic na jakąkolwiek walkę o dobry wynik zostały rozwiane w 57 minucie spotkania. Zaledwie 3 minuty po wejściu na boisku urazu doznał Aritz Aduriz i musiał zejść z boiska. Athletic grał więc w 10 bo wcześniej Txingurri wykorzystał wszystkie zmiany (Etxeita za Laporte w pierwszej połowie oraz Williams za Lekue i Aduriz za Iturraspe w drugiej). Stało się jasne że nie da się już o nic powalczyć w tym meczu. Valencia w pełni kontrolowała sytuację na boisku i miała kilka okazji do podwyższenia rezultatu. Baskowie swoją najlepszą zmarnowali w samej końcówce kiedy Inaki Williams wyszedł sam na sam z bramkarzem ale przegrał pojedynek z Alvesem. Wynik nie zmienił się przez pełne 45 minut i Valencia wygrała zdobywając bezcenne trzy oczka.

Mecz ten był od początku do końca bardzo pechowy dla Basków. Nic kompletnie im nie wychodziło a na dodatek zespół doznał poważnych osłabień. Aduriz doznał urazu mięśnia uda i szczęście w nieszczęściu jest takie że czeka go aż a może tylko ok. 3 tygodni przerwy w treningach. Powinien być zdolny do gry w meczu derbowym z Realem Sociedad. O wiele lepiej wygląda sytuacja Aymerica Laporte, który doznał bolesnego stłuczenia miednicy i pod znakiem zapytania stoi jedynie jego występ przeciwko APOELowi bo na niedzielne zawody z Granadą powinien być już zdrowy. Szansę w pierwszym składzie dostaną prawdopodobnie Etxeita oraz Villalibre i gra tego ostatniego piłkarza jest chyba jedynym pozytywem urazu naszego podstawowego snajpera.
Zdecydowanie najgorszym zawodnikiem w ekipie Athletic był Ander Iturraspe, który pierwszą bramkę może zapisać tylko i wyłącznie na swoje konto a poza tym zaliczył taką masę strat że można by nimi obdzielić co najmniej pół jedne rundy rozgrywek. Trochę też niezrozumiałe są zmiany w składzie jakie zrobił na ten mecz Valverde. Niektóre zapewne były wymuszone ale jak już chciał wystawić kogoś do ataku to mógł właśnie dać szansę Villalibre. Zamiast Eraso na prawej stronie powinien biegać Susaeta, który dał świetną zmianę z APOELem. To samo można powiedzieć o drugiej linii bo Iturraspe jest w beznadziejnej formie i jeden mecz z Barceloną tego nie zmieni. A przecież można tam było wystawić właśnie Javiera Eraso. Poza tym nie wiadomo czemu w kadrze nie ma miejsca dla Elustondo, który świetnie spisywał się na prawej flance Jedynie do defensywy nie można mieć żadnych uwag jeśli chodzi o obsadę kadrową. Balenziaga wypadł z powodu drobnego urazu ale nieźle spisał się Saborit. Poza tym Lekue potwierdził że ustawianie go na skrzydle to robienie mu krzywdy. Nie na darmo Ziganda w rezerwach przestawił go na obronę i może niech tak zostanie. Bo rasowy skrzydłowy raczej by wykorzystał tą sytuację sam na sam z bramkarzem. Szkoda że Txingurri tak łatwo oddał do Cadiz Agera Aketxe, który mógłby dostać kilka minut w pierwszym składzie na skrzydle zamiast Lekue. W każdym razie mecz ten należy jak najszybciej wykreślić z życiorysu i o nim zapomnieć by skupić się na kolejnych spotkaniach. A tych będzie sporo bo już w czwartek rewanż z APOELem a później pojedynek z Granadą.

Statystyka meczu:
Składy:
Valencia: Diego Alves – Montoya (79' Cancelo), Garay, Mangala, Siqueira – Parejo, Perez (70' Carlos Soler) – Orellana (84' Bakkali), Nani, Munir – Zaza.
Trener: Voro

Athletic: Iraizoz – De Marcos, Boveda, Laporte (29' Etxeita), Saborit – San Jose, Iturraspe (53' Williams) – Eraso, Muniain, Lekue (53' Aduriz) – Raul Garcia.
Trener: Ernesto Valverde

Wynik: 2 – 0
Bramki: 13' Nani, 45' Zaza
Żółta kartka – Raul Garcia (Athletic)
Posiadanie piłki: 57% - 43%
Strzały: 15 – 15
Strzały celne: 5 – 5
Dośrodkowania: 8 – 12
Spalone: 6 – 2
Podania: 586 – 430
Faule: 18 – 11
Widzów: 36317
Sędzia: Fernandez Borbalan jako główny oraz Cabanero Martinez i Canelo Prieto na liniach.