Pierwszy historyczny mecz na Estadio Butarque zakończył się szczęśliwym podziałem punktów choć Athletic mógł i powinien przegrać gdyż grał słabo nie tylko w ataku ale i beznadziejnie wręcz w defensywie gdzie obrończy robili swoim rywalom niesamowite prezenty i gdyby Athletic przegrał wysoko to spotkanie to nie mógłby mieć do nikogo żadnych pretensji. Na szczęście rywale mieli mocno zwichrowane celowniki. Podopieczni trenera Valverde nieco poprawili grę w drugiej połowie ale to nie pomogło strzelić jakiejkolwiek bramki. Ponieważ Leganes również nie trafiło do siatki mimo stwarzanych sytuacji to i na tablicy do końca spotkania utrzymał się wynik 0-0 co niestety patrząc na grę Los Leones należy uznać za spory sukces.
Athletic przez cały mecz w zasadzie nie stworzył sobie 100 procentowej okazji do zdobycia bramki a w pierwszej połowie chyba nawet nie oddał celnego strzału na bramkę strzeżoną przez Champagne. Wprawdzie w pierwszych 45 minutach gola strzelił Raul Garcia ale sędzia go prawidłowo nie uznał ze względu na faul naszego pomocnika na Timorze. Za to Leganes mogło już w pierwszej połowie rozstrzygnąć to spotkanie gdyby skrzydłowy tego zespołu Machis wykorzystał jedną z czterech sytuacji sam na sam z Iraizozem. Wyjątkowo słabo dysponowany był grający na prawej obronie Inigo Lekue, któremu już w pierwszej minucie uciekł prawoskrzydłowy Darwin Machis i stanął oko w oko z Iraizozem ale fatalnie spudłował. Wychowanek Athletic jeszcze dwa razy dał się oszukać w ten sposób i za każdym razem skrzydłowy miał szansę a zdobycie bramki na szczęście dla podopiecznych trenera Valverde był wyjątkowo źle dysponowany strzelecko. Raz z kolei nie popisał się Boveda, który również odpuścił krycie i w porę nie zaasekurował swojego kolegi, który poszedł wyżej do ataku i również dopuścił Darwina Machisa do sytuacji sam na sam ale tym razem skórę swoim kolegom z zespołu uratował Gorka parując strzał rywala na rzut rożny.
Druga połowa była nieco lepsza w wykonaniu gości. Polegało to na tym że Leganes nie miało już tak klarownych sytuacji do zdobycia bramki choć udało im się przeprowadzić parę groźniejszych akcji głównie za sprawą Alexandra Szymanowskiego, który jeszcze w pierwszych 45 minutach zmienił kontuzjowanego Omara Ramosa. Baskowie oddalili nieco grę od własnego pola karnego i próbowali coś sklecić w ataku ale kompletnie nic im nie wychodziło. Za to jak już wspominałem rywale próbowali zaskoczyć Gorkę. Po ładnej akcji Timora i Gabriela na strzał zdecydował się Victor Diaz ale przeniósł piłkę ponad bramką. Później Szymanowski w kontrataku na lewym skrzydle wyłożył piłkę na długi słupek ale Guerrero nie zdołał do niej dojść i skierować do siatki. W 85 minucie Leganes było najbliżej zdobycia bramki w tej części gry. Z rzutu rożnego dośrodkował Luciano, do futbolówki doszedł Mantovani i uderzył w słupek. Już w doliczonym czasie gry Iraizoz sparował strzał Szymanowskiego i sędzie zakończył ten dość jednostronny mecz.
Po tym spotkaniu widać było jaką cenę zapłacił Athletic za niezwykle wyczerpujący dwumecz z Barceloną. Na szczęście Copa del Rey mamy już za sobą i teraz można się skupić na lidze w której nie będzie już żadnych tłumaczeń słabych występów aż do połowy lutego kiedy zacznie się Liga Europy. Zawodnicy powinni być wypoczęci a do treningów powinno wracać coraz więcej kontuzjowanych piłkarzy. Niestety w najbliższym meczu Los Leones będą musieli sobie poradzić beż Benata i Aduriza, którzy zobaczyli żółte kartki a że mieli już na swoim koncie po cztery upomnienia w obecnym cyklu to i będą pauzować. Szkoda że wypada to na niezwykle prestiżowy mecz z Atletico ale miejmy nadzieję że Iturraspe zagra taki sam mecz życia jak przeciwko Blaugranie na San Mames a Sabin Merino udanie zastąpi w ataku swojego starszego kolegę. Jeśli chodzi o podsumowanie spotkania to w zasadzie zawiedli wszyscy zawodnicy począwszy od obrony a skończywszy na ataku. Szczególnie dużo uwag można mieć pod adresem defensorów a czele z Lekue tyle że wystawienie Inigo zaraz po kontuzji od początku meczu było trochę nieodpowiedzialną decyzją Ernesto Valverde. Można zrozumieć że trzeba było znaleźć zastępstwo za Etxeitę ale przecież w składzie był zarówno Elustondo a i na środku mógł zagrać także San Jose. Poza tym Boveda jak również Williams niespecjalnie pomagali swojemu koledze w obronie. Atak był kompletnie bez pomysłu, bez takiej iskry i nuty nieprzewidywalności. Można mieć było wrażenie że piłkarze trenera Valverde poruszają się jakby w zwolnionym tempie i nawet niezwykle szybki Williams miał kłopoty w pojedynkach biegowych z rywalami. Miejmy nadzieję że na świeżości zespół będzie wyglądał o wiele lepiej.
Statystyka meczu:
Składy:
Leganes: Champagne – Victor Diaz, Isua, Mantovani, Marin – Perez, Timor – Omar Ramos (44' Szymanowski), Gabriel, Machis (74' Luciano) – Guerrero.
Trener: Asier Garitano
Athletic: Iraizoz – Lekue, Boveda, Laporte, Balenziaga – Iturraspe, San Jose (46' Benat) – Williams (56' Susaeta), Raul Garcia, Muniain (84' De Marcos) – Aduriz.
Trener Ernesto Valverde
Wynik: 0 – 0
Żółte kartki: Victor Diaz, Insua, Perez – Raul Garcia, Aduriz, Benat.
Posiadanie piłki: 43% - 57%
Strzały: 15 – 10
Strzały celne: 5 – 2
Spalone: 4 – 1
Podania: 332 – 435
Dośrodkowania: 24 – 32
Faule: 20 - 11
Widzów: ok. 10 tys.
Sędzia: Jaime Latre jako główny oraz Bueno Mateo i Tresaco Escabosa na liniach. Cała trójka pochodzi z Aragonii.